- Ekonomia
Quantitative easings utopia albo alternatywna droga rozwoju?
- By krakauer
- |
- 14 kwietnia 2012
- |
- 2 minuty czytania
Psucie pieniądza poprzez drukowanie bezwartościowych banknotów, obcinanie brzegów złotych monet, bicie monet z marnej jakości kruszcu, bicie mniejszych moment o tym samym nominale oraz inflacja to główne sposoby na oszukiwanie ekonomiczne obywateli znane światu zachodniemu od czasów rzymskich. Ileż to razy w podręcznikach historii była mowa o psuciu pieniądza przez władcę i związanym z tym upadkiem handlu, ile mamy przykładów hiperinflacji powodowanej drukiem banknotów, ile mamy przykładów inflacji pełzającej – sprytnie stymulowanej przez rządzących głównie po to, żeby zmniejszyć swoje obciążenia długiem.
Wszystko to zawsze miało jeden cel – oszukać ludzi, że pieniądz dalej jest coś wart – może nie tyle samo, co wcześniej, ale prawie … – pomimo tego, że jest go nagle w obrocie kilka razy więcej. Władze stosują te metody, ponieważ nie mogą zbankrutować względem swoich obywateli, a bankructwo względem czynników zewnętrznych starają się odsunąć możliwe w najdalszą przyszłość. Mechanizm jest banalny – władza zbankrutowana źle rządzi, jest nieudolna. Dlatego, włodarze tego świata od zawsze starają się dokonywać cudów nad pieniądzem, tylko po to, żeby go w cudowny sposób rozmnożyć, – co praktycznie zawsze się w sposób cudowny udaje, ale kłamstwo jak zawsze ma krótkie nóżki. Dlaczego kłamstwo? Albowiem niczym innym niż kłamaniem – publicznie i w majestacie prawa – drukowanie pieniądza nie jest! To prawdopodobnie najbardziej ohydna zbrodnia cywilna, jakiej mogą dopuścić się rządzący na rządzonych – zubożyć wszystkich poprzez spadek wartości pieniądza.
Jak to się dzieje, że drukowanie pieniądza ma tak dramatyczny wpływ na gospodarkę? Na początku naszych rozważań warto zapoznać się z „Teorią Pieniądza Negatywnego”, zgodnie, z którą pieniądz jest kredytem.
Wyobraźmy sobie, że nasza gospodarka składa się z mikrorzeczywistości małej osady, gdzie w sferze produkcyjno-usługowej znajdują się piekarz, młynarz, karczmarz, rzeźnik, rybak i rolnicy, w sferze publicznej sołtys i ksiądz, dodatkowo jak w każdej gospodarce mamy rzesze pracowników najemnych. Mała osada funkcjonuje doskonale w oparciu o weksle wystawiane przez sołtysa w imieniu gminy. Ponieważ każdy z funkcjonujących w sferze produkcyjnej jest zmuszony płacić podatki na rzecz gminy – obrót weksli jest zapewniony, albowiem zapłata wekslem podatku za dany rok jest o wiele wygodniejsza niż przynoszenie worka zboża, przyprowadzanie krowy lub kilkunastu kur. Stąd też w naszej mikrorzeczywistości wszyscy nabywają weksle wystawiane przez sołtysa, tytułem pokrycia zobowiązań gminy względem swoich pracowników, dotacji dla kościoła, wypłaty rent dla niepracujących już rolników i na inne cele. Weksle emitowane przez sołtysa opierają się na wierze, że w istniejącym porządku rzeczy – można za nie kupić chleb u piekarza, a piekarz zapłaci nimi za mąkę u młynarza a młynarz zapłaci rolnikowi, a ten będzie miał weksle na zapłatę podatku rolnego, dziesięcinę dla kościoła (właściciela ziemi) oraz zakup szeregu produktów niezbędnych w funkcjonowaniu gospodarstwa. To, co mu zostanie nasz rolnik z ochotą wyda na gotową żywność od rzeźnika i rybaka a końcówkę przetraci w karczmie. Dzięki temu, piekarz, rzeźnik i rybak, u których robi zakupy także ksiądz – utrzymujący lokalny sierociniec, szpital i dom starców – mają zapewniony zbyt na swoje towary – mając weksle na opłatę licencji za łowienie ryb, podatku dochodowego od sprzedawanego chleba i wyrobów mięsnych oraz oczywiście akcyzy w przypadku karczmarza. Co roku system gospodarczy naszej gminy działa w ten sposób, że wszystko się domyka, – ponieważ mądry i rozważny sołtys ma pokrycie na emitowane weksle w podatku od gruntów i nieruchomości, – dlatego oszczędzający członkowie społeczności nie boją się pożyczać gminie pieniędzy, ponieważ wiedzą, że zawsze znajdzie ona pokrycie podatkowe na spłatę należności. W rzeczywistości jest tak, że ilość weksli krążących w obiegu wzrasta o pewien określony procent, na jaki mieszkańcy pożyczają weksle gminie. Sołtys na poczet oprocentowania, co roku wystawia nowe weksle, kreując je w ten sposób, – jako wynagrodzenie od gminy dla właścicieli weksli zdeponowanych w skarbcu gminnym. Jest to stosunkowo prymitywny sposób na pełnienie przez gminę funkcji banku, ale sprawdza się znakomicie – nikogo nie oburza to dopisywanie kilku procent rocznie, – ponieważ mieszkańcy widzą, że z lokowanych w gminie pieniędzy powstają nowe mostki, kładki, kanalizacja, a nawet rada gminy w trosce o najstarszych obywateli zdecydowała się ufundować im skromne renty starcze! System działa normalnie przez lata i wszyscy na nim korzystają. Niestety sołtys zbyt wiele naobiecywał i rozpoczął rozdawnictwo obietnic bez pokrycia, zawiódł przez to część mieszkańców, zaprzestał realizowania planowych inwestycji. Ludzie widząc, że gmina ma kłopoty finansowe przestali pożyczać sołtysowi pieniądze. Odpowiedzią władzy najpierw było ograniczenie wydatków, następnie podwyższenie podatków potem wprowadzenie nowych podatków i opłat jak np. myto za korzystanie z dróg gminnych, większe opłaty placowe itp. W wyniku nowej linii ekonomicznej władz, pogarszającej warunki prowadzenia biznesu i życia obywateli, ludzie zaczęli o wiele rozważniej wydawać pieniądze, przy czym przenieśli część wymiany handlowej i pracy do szarej strefy. Dzięki temu ludzie uratowali część konsumpcji, uszczuplając dochody gminy do poziomu sprzed zmian wprowadzonych przez wójta. Nowy model funkcjonowania gospodarki w praktyce polegał na tym, że większe podatki płacone od mniejszej ilości zdarzeń gospodarczych i niższych dochodów – były globalnie niższe od wcześniejszych niższych podatków płaconych uczciwie i od pełnego potencjału gospodarczego. W poczuciu bezsilności, postawiony przed niewypłacalnością gminy sołtys zdecydował, że jedynym sposobem na pokrycie zobowiązań gminy może być tylko drukowanie weksli bez najmniejszego pokrycia w pracy, towarze, przyszłych należnościach gminy lub jej innym majątku. Produkcja weksli ruszyła w tajemnicy od nowego roku budżetowego, gmina zaczęła wypłacać terminowo pensje, wróciło wypłacanie rent starczych, gmina zaczęła wypłacać odsetki do swoich długów a nawet z nich wykupiła. Osoby znajdujące się w kręgu rodziny i znajomych wójta zaczęli mieć pieniądze, było to widać we wsi. Mieszkańcy zaczęli się zastanawiać, że gmina nagle zaczęła spłacać swoje należności, pracownicy i rodzina wójta opływali w pieniądze – a nie podwyższono podatków, nie pojawiły się żadne nowe dochody. Ponieważ nagle zaczęło brakować niektórych towarów, a popyt, dzięki większej nominalnej sile nabywczej był nienasycony – karczmarz, rzeźnik, piekarz i rybak zaczęli podwyższać ceny za swoje usługi. Rolnicy także zauważyli, że nieproporcjonalnie wzrosło zapotrzebowanie na ich produkty, dlatego zwiększyli stopniowo ceny na niektóre produkty, a na produkty podstawowe jak zboże i mleko podnieśli ceny wielokrotnie. W ten sposób w krótkim czasie, wszyscy podnieśli ceny na swoje produkty i usługi. Osoby pracujące poza strukturami gminnymi odczuli znaczne osłabienie swojej siły nabywczej. Dotychczasowe zarobki przestały wystarczać na bieżące utrzymanie, ponieważ ogólny poziom wszystkich cen znacząco się podniósł. W krótkim czasie podobny problem ze spadkiem siły nabywczej odczuli pracownicy sektora publicznego i sam wójt. Podniesione zarobki ledwo pokrywały wcześniejszą siłę nabywcza mieszkańców gminy. Wraz ze zwiększeniem ilości pieniądza w obiegu wzrosły także dochody podatkowe gminy, ponieważ od wyższych cen przekładających się na dochody rolników i przedsiębiorców gmina zaczęła pobierać wyższe podatki. Podwyższone podatki dały nieco większa swobodę finansową gminie, w budżecie znowu było więcej pieniędzy. Niestety pojawił się problem, wszyscy pracujący u rolników i w innych sektorach gospodarki poza sektorem publicznym a niemający swojej własnej własności – kapitału umożliwiającego czerpanie renty lub zysku z obrotu – dramatycznie zbiednieli ich dochody przestały być wystarczające na bieżące utrzymanie, stali się biednymi pracującymi bez szans na wzbogacenie się i poprawę własnego losu. Dotychczas to na nich opierały się dochody karczmarza i rzeźnika, poza tym stanowili największe wsparcie dla kościoła, – ponieważ bardzo wielu z nich dawało na ofiarę. Porównując swoje dochody do poprzednich okresów zauważyli, że pomimo podwyższenia cen bardzo trudno jest im dorównać siłą nabywczą do poprzedniego okresu. Wszystko podrożało tak znacznie, że ogólny poziom cen podniósł się o około 100% i ludzie przestali kupować. Rzeźnik musiał zlikwidować interes, ponieważ ludzi nie było stać na kupowanie gotowych wędlin, woleli kupować mięso wprost od rolników. Karczmarz zwolnił 3 z 4 kelnerek, ponieważ ilość klientów znacząco się zmniejszyła. W gminie pojawiły się osoby bezrobotne i niepotrafiące znaleźć zatrudnienia. Wójt zaczął wypłacać im zasiłki umożliwiające zakup żywności. Kolejnym problemem stała się potrzeba zapewnienia lokali komunalnych, ponieważ osoby pozbawione pracy straciły możliwość opłacania czynszu. Gmina zakupiła kilka mieszkań, jednakże nie rozwiązało to problemów mieszkaniowych. Po pewnym czasie osoby ubogie, bezrobotne i bezdomne oraz wszyscy ci, którym wydawało się, że ich życie uległo pogorszeniu rozpoczęli zamieszki pod siedzibą władz gminy – domagając się wzrostu płacy minimalnej i zatrudnienia. Ponieważ zbliżały się wybory radni pomimo nacisków wójta uchwalili specjalne zapomogi socjalne dla wszystkich potrzebujących, a także nakazali jednorazową podwyżkę wszystkich pensji do nowego poziomu pensji minimalnej oraz obowiązek ich indeksowania, co roku o wskaźnik inflacji podawany oficjalnie przez władze gminy. Ponieważ nowe prawo zaczęło obowiązywać z dnia na dzień, rolnicy i przedsiębiorcy nie mogli się do nich przygotować. Podnieśli pensje do wartości kwot minimalnych, ale część z osób zatrudnionych straciła zatrudnienie – ograniczono pełne etaty do niepełnych etatów. W efekcie łączna ilość pracy w gospodarce nie zwiększyła się, zjawisko bezrobocia było czymś powszechnym, wiele osób straciło nadzieje na znalezienie jakiejkolwiek pracy w ogóle. Zapomogi socjalne i wsparcie dla osób bezrobotnych stały się stałymi elementami budżetu gminy.
W ten sposób utrwalił się nowy model społeczno-gospodarczy funkcjonowania gminu. Jej lokalna mikrorzeczywistość ewoluowała. W wyniku wprowadzenia do obiegu dużej ilości sztucznie wygenerowanego pieniądza wszyscy w długim kresie zubożeli, choć początkowo ci, co otrzymali dochody dzięki rencie inflacyjnej obłowili się. Początkowa wartość nominalna przestała mieć znaczenie porównawcze, nikt nie chciał nie zyskać na ogólnym wzroście ilości pieniądza. Jednakże czy te zyski okazały się realne? Owszem, jeżeli ktoś zbudował dom na kredyt i spłacił go z podwyższonych dzięki inflacji dochodom, to pozostał w okresie inflacyjnym z trwałym majątkiem. Podobnie wzbogacili się ci, którzy jako pierwsi nabyli złoto i inne dobra akumulujące wartość. W wyniku zmian i wprowadzenia nowych zasad w długim terminie względnie zyskała tylko gmina, albowiem odsunęła swoje bankructwo w czasie. Kosztem okazało się zubożenie mieszkańców utrzymujących się z pracy własnych rąk, ponieważ w okresie pomiędzy nasileniem się inflacji (wzrostem cen) a podwyższeniem ich dochodów cierpieli znaczny niedostatek, którego skutki były wielotorowe i trwałe – od pogorszenia stanu zdrowia poprzez ubóstwo materialne a na obniżeniu ogólnej satysfakcji z życia i niechęci do posiadania dzieci.
Warto zwrócić uwagę na rolę zaufania, w opisywanym przypadku, wszyscy akceptowali weksle gminne tak długo jak mieli zaufanie do władzy, dopiero po pewnym czasie – jak zauważyli, że niektórzy mają stosunkowo więcej pieniądza niż dotychczas – nasiliło się zjawisko zwiększania cen. Mechanizm jest banalny – sprzedawca domyśla się po ilości zakupów dokonywanych przez nabywców, że mają oni więcej pieniądza. Ponieważ każdy sprzedający chce mieć większy dochód podwyższa cenę, badając nową barierę popytu. Po osiągnięciu nowego poziomu cen, ludziom ponownie brakuje pieniędzy i zmniejszają ilość postulatów popytowych, jednakże pozostają przy na nowo ustalonym poziomie cen.
Władza może tak długo oszukiwać społeczeństwo na drukowaniu pustego pieniądza, jak długo ludzie powszechnie są przekonani, że pieniądz, który mają w portfelach – „za chwilę” będzie wart co najmniej tyle samo co w „tej chwili”, ewentualnie niewiele mniej. Potwierdza to główną tezę zawartą w Teorii Pieniądza Negatywnego, że pieniądz w swojej istocie jest jedynie kredytem – cudzą niezmaterializowaną jeszcze pracą, materiałem, dobrem, usługą. Inflacja jest sposobem na to, żeby stosunkowo dużą część tych przyszłych zobowiązań przechwyciło bez żadnych kosztów państwo.
Obecna polityka poluzowywania finansowego w USA i w Europie to nic innego jak drukowanie nowych dolarów i nowych euro. Na razie nowe masy pieniądza nie wypływają na rynek, ponieważ są pompowane do gospodarki poprzez nieskończenie zachłanny system finansowy, w tym banki – i wszelkiego rodzaju fundusze. Podmioty systemu wykorzystują gotówkę na pokrycie strat poniesionych na nietrafionych inwestycjach w różnego rodzaju bańki rynkowe. Jednakże po pewnym czasie następuje wycofywanie wkładów pokrytych z dodrukowanych pieniędzy przez ich właścicieli. Ponownie wracają one na rynek w celach inwestycyjnych. Ponieważ właściciele nie chcą stracić posiadanej wartości poszukują dóbr gwarantujących zachowanie wartości w czasie. Drożeje złoto, drożeją surowce, drożeją najlepiej położone nieruchomości. Popyt na dobra akumulujące wartość drastycznie rośnie, a na rynek stopniowo wpływa coraz większy strumień pieniądza, poszukujący sposobu zachowania wartości. Jeżeli władza nie wprowadzi nowego opodatkowania, zmniejszającego ilość pieniądza w gospodarce – to pojawi się ryzyko inflacji, której nikt w żadnej mierze nie będzie w stanie skontrolować. Co ciekawe poprzez procesy poluzowania finansowego, państwo samoczynnie przyczynia się do drastycznego podwyższenia cen dóbr podlegających spekulacji. Mechanizm spirali inflacyjnej jest nie do powstrzymania, bez wprowadzenia do systemu korekty podatkowej.
Teoretycznie można wyobrazić sobie państwo, utrzymujące sferę publiczną – w tym swoje wydatki dzięki kreowaniu nowego pieniądza do systemu. Byłoby to nieco mniej utopijne, jeżeli państwo w postaci banku centralnego byłoby jedynym bankiem uprawnionym do kreacji pieniądza w systemie bankowym. Roczna wartość kreacji nie mogłaby przekraczać progu uruchamiającego spiralę inflacyjną. W połączeniu z rozsądnym systemem podatkowym mogłoby to być o wiele bardziej efektywne niż obecny system gospodarczy, w którym prywatne banki kreują pieniądz z otrzymywanych depozytów, a od zwykłych ludzi pobierają odsetki.
Nie ulega wątpliwości, że inflacja jest złem, nie ma w niej nic pozytywnego dla systemu. W interesie państwa, społeczeństwa i całej gospodarki jest skonstruowanie takich zabezpieczeń, w których bank centralny byłby strażnikiem wartości pieniądza w czasie. Nie ma innego sposobu na skuteczną walkę z inflacją a zarazem odebranie rządzącym pokusy wprowadzenia podatku inflacyjnego do gospodarki.