- Polityka
Pomysł Beaty Szydło żeby dodać więcej pytań referendalnych jest doskonały!
- By krakauer
- |
- 28 czerwca 2015
- |
- 2 minuty czytania
Pomysł pani Beaty Szydło, żeby dodać więcej pytań referendalnych jest doskonały! Można oczywiście pytać Narodu o to, czy 6-cio latki mają iść do szkoły, czy nie. Można zapytać się Narodu o wszystko, nie ma problemu, żeby tylko pytań nie było więcej niż 20-cia, więcej się nie zmieści dużą czcionką, (co najmniej 18-22), na arkuszu A4. Arkusz można zadrukować z dwóch stron, zrobić książeczkę – zapewne przy około 100 pytaniach byśmy się powstrzymali w szaleństwie pytania społeczeństwa o rzeczy oczywiste, albo takie, o których powinni decydować eksperci.
Na pewno pytanie o wiek emerytalny ma sens i dla niego samego warto jest to referendum przeprowadzić, naprawiając wielki błąd pana Donalda Tuska. Jednakże chodzi o to, jak się to pytanie zada, należy w tym uwzględnić stanowisko Trybunału Konstytucyjnego, który nie uznaje możliwości różnicowania wieku emerytalnego ze względu na płeć. Tutaj liczą się szczegóły i niuanse. Nie można wykluczyć, że to pytanie zostanie zmanipulowane, tak żeby wynik zachował status quo. To jest ciekawe i to będziemy obserwować.
Jeżeli jednak idziemy w poszerzanie listy pytań, to pójdźmy dalej i śmielej. Może zadajmy pytania o eliminację ludzi systemu ze sceny politycznej? Przecież wystarczy zakazać dotychczasowym parlamentarzystom (obecnym i tym, którzy kiedykolwiek byli w parlamencie) kolejnego kandydowania i mamy odmienioną scenę polityczną od ręki z dnia na dzień jedną ustawą. Nie da się? Da się, nie ma przeciwwskazań. Oczywiście konstytucjonaliści powiedzą nam, że to nie jest pytanie z materii konstytucyjnej, a przepraszam pytanie o 6-cio latki to jest?
Można iść w to dalej, oczywiście dla każdego innego kwestia jest ważna, jednak należy za wszelką cenę spróbować ograniczyć pytania do zakresu materii ustrojowej. Wymagałoby to rozważenia całego szeregu spraw, wśród których oczywiście nie mogłoby zabraknąć pytań natury obyczajowo-ideologicznej, które na pewno w jakiejś mierze przesłoniłyby rewitalizacyjny charakter referendum, jednak może to przy okazji najlepszy sposób na uregulowanie takich kwestii jak np. małżeństwa homoseksualistów? Zaraz ktoś się oburzy, że prawa człowieka nie mogą być przedmiotem referendum, ale tego typu argumentacja w Polsce nie przejdzie. Jeżeli zabralibyśmy społeczeństwu prawo do ostatecznego i rozstrzygającego działania, to byłoby nieszczęście, stanowiące próg przejścia na myślenie o rewolucji.
Natomiast liczy się sygnalizowana wcześniej konstrukcja pytań. Chodzi o to, żeby to były pytania włączające i pozytywne, a nie poprzez negację, ewentualnie przez negację wynikową (Czy jesteś za małżeństwem kobiety i mężczyzny, jako podstawą ustroju społecznego w państwie?) itp. Jednak na przygotowanie tego typu pytań potrzebna jest rzetelna dyskusja, w której wypowiedzą się wszyscy zainteresowani i ktoś całość wniosków skanalizuje w sposób zgodny z metodologią badań naukowych, tak żeby uzyskać wartościowy wynik. Całość musi być przedyskutowana ekspercko i politycznie, to znaczy – to Sejm musi ostatecznie przedyskutować, bo kto inny ma prawo do tego? Trzeba, bowiem pamiętać, że w zależności od układu pytań będziemy mieli do czynienia ze zmianą ustroju państwa, a to nie może dziać się przypadkowo, to musi wynikać z rozsądku i przemyślenia całości w znaczeniu systemowym. Ponieważ można totalnie popsuć państwo, które nie jest może idealne, ale jednak funkcjonuje, (co prawda na poziomie ciepłej wody w kranie, ale dobre i to).
W naszym interesie jest przeprowadzenie tego referendum po rozbudowaniu jego pytań o rzeczywiście pytania istotne, a nie tylko o pytania, które są populistyczne. Przepraszam państwa czytelników najmocniej i przy całym szacunku, ale jeżeli ktoś myśli, że problem 6-cio latków, w ogóle jest problemem godnym referendum, czy też rzeczywiście jest jednym z najważniejszych problemów państwa i dlatego chociaż z poza materii konstytucyjnej zasługuje na wzięcie udziału w referendum – ten jest w wielkim błędzie. Nie można pozwolić na to, żebyśmy byli zmanipulowani przy referendum – w istocie „drobnicą” zamiast rzeczy autentycznie ważnych. Co jest „mniej więcej ważne”, wie chyba każdy, kto czyta nas w miarę regularnie.