- Marketing
Jeżeli partie chcą przetrwać w Polsce powinny przeprowadzić rebranding
- By krakauer
- |
- 08 czerwca 2015
- |
- 2 minuty czytania
Nawet powierzchowna ocena wyników prezentowanych w sondażach politycznych musi skłaniać do depresji wśród liderów wiodących partii politycznych głównego nurtu. Skończyły się czasy bi-dyktatury dwóch kohabitujących ze sobą w różnych układach i nawzajem nienawidzących się obozów prawicowych. Dzisiaj na scenie politycznej widać zapowiedź wielkiej zmiany, ponieważ ludzie uwierzyli, że nie są skazani na marazm, zadufanie w sobie i totalny tumiwisizm jaki wyrażają przeważnie nasi politycy, a przynajmniej jaki można było dostrzec przez ostatnie lata. Poparcie dla nieistniejącej partii pana Kukiza, który nawet jeszcze nie oznajmił programu wyborczego powoli będzie przytłaczać pozostałe partie i je marginalizować do wysokości poparcia ich żelaznego elektoratu.
Prawdopodobnie fundamentalną rolę w nadchodzącym głosowaniu odegrają ludzie, którzy do tej pory nigdy nie głosowali w wyborach. To masa poparcia społecznego, której nie da się niczym zdyskontować, bo warto pamiętać, że żyjemy w kraju, gdzie od wielu lat bierze udział w głosowaniu mniej niż połowa uprawnionych. Przez lata to nikomu nie przeszkadzało, ale dzisiaj jest to gwóźdź do trumny dla tradycyjnych partii politycznych.
Jest jeszcze trochę czasu do wyborów, jeżeli partie chcą przetrwać na naszej scenie politycznej z tradycyjnym podziałem na obozy polityczne liczone od lewej do prawej strony sali sejmowej, to powinny przeprowadzić rebranding. Czyli zmienić nazwy, programy, oblicza, wiodących działaczy, zmienić w zasadzie wszystko, co się kojarzy z ich dotychczasową nieskutecznością. Najlepiej jakby w ogóle się same zlikwidowały, to by im zdecydowanie przysporzyło sympatii wyborczych.
Można się śmiać z tej strategii, jednakże w istocie jest to tylko taktyka. Czym jest bowiem partia polityczna w naszych warunkach? To kolegium kierownicze na poziomie państwowym oraz silne grupy regionalne i lokalne, wszędzie tam gdzie byli ludzie zdolni do podjęcia wyzwania i sfinansowania go na samym początku działalności, a zarazem pohamowania swoich politycznych ambicji, żeby nie pozagryzać się jeżeli chodzi o wyłonienie lidera. Miksturą zlepiającą partię jako podporządkowaną liderowi grupę ludzi były przywileje spływające od władzy w dół, do nawet najpodlejszych działaczy, jeżeli tylko trzymali się w grupie i działali tak, jak wymagał tego interes partii i liderów. W nagrodę zawsze można było się załapać na projekt do jakiejś fundacji „szkolącej” za unijne pieniądze, albo wygrać przetarg przez firmę kuzyna na wymianę czegoś tam w szkołach na terenie całego powiatu itp. To dokładnie tak funkcjonowało i funkcjonuje – partia jako grupa interesów wzajemnie popierających się ludzi. Jednakże w tym tkwi i siłą i słabość partii, siła bo nie ma ideologii, a słabość, bo jak zabraknie spoiwa, to może nie być partii.
Właśnie przed ryzykiem, że zabraknie czynnika spajającego działaczy wszelkiej maści stoi Platforma Obywatelska i inne wiodące partie, do pewnego stopnia także i wiodąca partia prawicowa. Z ich perspektywy nie ma przecież znaczenia jak się nazywają i jak bardzo odwołują się do polskości. Jeżeli przedstawią społeczeństwu to samo, czego to się już ze wszelkich sił wypiera, „zawinięte” dosłownie w to samo stare już nie raz prostowane „sreberko”, to okaże się, że ludzie już nie dadzą się nabrać na to, że gdzieś siedzi jakiś świstak, tylko podziękują bez żalu.
Sprawnie przeprowadzona zmiana nazwy, przetasowanie struktur, wykreowanie nowych liderów – to jest właśnie to, co partie polityczne są w stanie zrobić. Przecież nie jest problemem nawet zmiana statutu, tak żeby nadać im nieco więcej obywatelskości, umożliwiającego zbliżenie się do społeczeństwa – tak jak tego oczekują ludzie. Oczywiście o kreowaniu nowego logo pisze się tak samo łatwo jak i o kreowaniu nowego lidera, jednakże to drugie co najmniej jest koniecznością, ponieważ bez wymiany twarzy, nie ma w ogóle możliwości, żeby ludzie dali się oszukać po raz kolejny na te same wyświechtane kłamstwa lub kreowanie fikcji o tym, że oto dokonujemy skoku cywilizacyjnego lub czegoś podobnego. Na to ludzie są zbyt dojrzali i nie dadzą się okłamać.
Jeżeli partiom politycznym, zwłaszcza tej jednej z rządzących, będzie się wydawać, że warto jest iść na zderzenie z rzeczywistością, to dobrze ponieważ i tak znowu przeprowadzi rebranding, bo przecież tak się zaczęła jej najnowsza historia w obecnej odsłonie, kiedy to trzech liderów miało odwagę stanąć przed ludźmi na platformie i mówić o tym, co w Unii Wolności i partiach z nią afiliowanych było negatywnego i dlaczego się nie udało. Dzisiaj trzeba zrobić to samo, ale nie po wyborach, bo to nie będzie miało żadnego sensu, tylko przed wyborami.
Jeżeli do tego nastąpiłoby jeszcze bicie się w pierś, jak również odcięcie się od epoki błędów i wypaczeń kojarzonej z panem Donaldem Tuskiem, to być może ludzie uwierzyliby w propozycje polityczne, do tego stopnia, że ten twór nie ważne jakby się nie nazywał, to przynajmniej byłby w stanie współtworzyć obóz rządzący po kolejnych wyborach.