- Polityka
Na platformie obłudy trwa stan samouwielbienia
- By krakauer
- |
- 27 maja 2015
- |
- 2 minuty czytania
Porażka zawsze jest sierotką, no taki jej urok, jej braciszek sukces ma zawsze wielu ojców, jednak ona bez względu na wszystko jest sama, nikt jej nie chce i wszyscy się jej wypierają. Podobnie i tym razem, wybory przegrane i to w sposób tak porażający, że w ogóle nie ma, o czym mówić, a tym czasem winni zamiast przynajmniej nazwać błędy po imieniu, nawet bez rozliczania personalnego wszystko, co potrafią, to kreować fikcję udając, że się nic nie stało. Podniosły się nawet głosy, że to nie był ich kandydat, z którym zresztą będą mieli problem, ponieważ może mieć dalsze ambicje a część z jego „żołnierzy”, chciałoby żeby nawet zastąpił obecną premier.
Oczywiście możliwe jest samodzielne szkodzenie sobie i zrobienie przegranego zastępczego lidera – winnego porażki – liderem nowej zmiany, można zmierzać ku zniszczeniu, jednak takiego stopnia abstrakcji nie ma chyba nawet i na platformie obłudy, gdzie już ustalono, że nie ma winnych. Wina jest po stronie obozu prezydenta, który był rzekomo tak pewny siebie, że wyszło tak jak wyszło, oni pieniądze na kampanię dali.
Słuchając głosów poszczególnych liderów tej przegranej partii, widać że tam nie ma realnego przywództwa, a to które do tej pory było to wynik przypadkowych rozdań i koterii a nie realnych oddolnych procesów demokratycznych. W normalnej partii po takiej porażce, to przywódca podaje się pod osąd członków partii, przeprowadza się – zgodnie z tradycją wewnętrzne wybory w celu potwierdzenia przywództwa. Jeżeli przywódca, dodajmy obecnie z nadania, po prostu mianowany przez byłego lidera – zdobędzie większość, to można działać i iść w stronę przyszłości, jaka by ona nie była. Jeżeli jednak przywództwo na platformie wyborczej, bo w sumie trudno to już nazwać partią ma być wynikiem koteryjnych układów, to nie można się dziwić, że nie tylko ludzie się zniechęcają, ale przede wszystkim, że opinia publiczna uważa stan istniejący za sztuczny i po –prostu stan obłudy.
Oczywiście rządzący mogą sobie spijać z dziubków słodkie słówka, jednak nie da się zaprzeczyć rzeczywistym faktom – wszyscy zawiedli, jako system, jako maszyna polityczna, społeczeństwo się od nich odwróciło, bo oni odwrócili się od społeczeństwa – a ściślej odwracali się codziennie przez ponad siedem lat. Jeżeli ci ludzie nie są w stanie spojrzeć prawdzie w oczy w momencie krytycznym, kiedy jeszcze można przynajmniej z perspektywy technicznej spróbować coś zrobić, to znaczy, że odpuścili, albo że nie mają na tyle wyobraźni, żeby cokolwiek osiągnąć. To drugie jest chyba bardziej prawdopodobne biorąc pod uwagę brak realnego przywództwa w tej partii, po dewastacji, jaką uczyniła długa władza poprzedniego lidera. Dla otoczenia wniosek jest prosty – ta partia nie potrafi rządzić, nie jest w stanie wznieść się ponad indywidualne problemy i animozje na poziom jednolitości politycznej, z której wcześniej słynęła. Przecież to nie jest możliwe, żeby wcześniej tak bali się swojego lidera lub tak bardzo go uwielbiali, że to wymuszało na nich mobilizację.
Dzisiaj partia władzy ma wyjątkową szansę, może bezzwłocznie odciąć się od przegranego, zrzucając na niego całą winę za całe osiem lat rządzenia, medialnie można to przeprowadzić. Nawet bez jego zgody, ale rzeczywiście opłacałoby się, żeby się poświęcił biorąc na siebie winę, za całą formację. Byłby to jedyny skuteczny sposób na to, żeby rzeczywiście do czegoś się przydał. Ptaszki w Parku Skaryszewskim świergotają, że nawet takie są oczekiwania w części ludzi systemu władzy. Tymczasem tenże przegrany, wszystko co potrafi to wycofać się z inicjatyw korzystnych dla społeczeństwa w kwestii emerytalnej – dwa lub trzy dni po ich złożeniu. Oczywiście powody zawsze się znajdą! Między innymi, dlatego dla 8 630 627 Polaków, wyrażających 51,55 proc. liczby ważnych głosów lepszym kandydatem był pan Duda.
Oczywiście ludzie systemu władzy mogą się indywidualnie nadal odcinać od przegranego, nawet cała partia może się od niego odcinać, jednak chorągiewkę dostał, a ta chorągiewka swoje zrobiła, bo nie da się zakłamywać rzeczywistości na skalę całego państwa, owszem można na skalę kasty rządzącej, ale nic ponadto. Ludzie swoje wiedzą i mają pełną świadomość, co do faktów, jakie mają miejsce.
Niech sobie robią jak chcą, sami są panami swojego i niestety póki, co naszego losu także. Jest to jednak droga bezpośrednio prowadząca wprost do destrukcji obozu władzy i jego porażki. Ludzie, którzy mają w sobie tyle obłudy, żeby nie być w stanie pomóc własnemu kandydatowi cóż mogą zrobić dla nas, dla Pana, Pani? Dla Polski?
Ps. Wszelka zbieżność nazw z użytymi w pow. tekście wyrazami przypadkowa i niezamierzona, artykuł odnosi się do nieistniejącego modelu politologicznego zbudowanego na motywach scenerii politycznej w jednym z krajów.