- Polityka
Emerytura po 40-tu latach to krok w dobrym kierunku
- By krakauer
- |
- 21 maja 2015
- |
- 2 minuty czytania
Uzależnienie przyznania świadczenia emerytalnego od stażu pracy to krok w dobrym kierunku. Oczywiście wszystko zależy od szczegółów legislacyjnych, jednakże już sama dyskusja o kształcie reformy emerytalnej jest istotna, ponieważ do wyborów – było to przecież nie możliwe, bo rząd najwidoczniej się bał, albo nie rozumiał jak wielkim problemem społecznym jest wiek emerytalny.
Sam pomysł 40 lat zatrudnienia to dobry miernik progowy, jednakże jest oczywiste, że będzie on uzupełniony wiekiem emerytalnym w ogóle, który prawdopodobnie pozostanie taki jak jest obecnie. Natomiast, jeżeli ktoś miałby 40 lat pracy przed ukończeniem wieku progowego, to wówczas właśnie korzystałby z miernika progowego i odchodził na emeryturę rok lub kilka lat wcześniej – jeżeli tak długo pracował.
Żeby to miało sens powinno być dobrowolne, ponieważ jeżeli ktoś chce pracować dłużej, to powinien mieć takie prawo. Jak to natomiast pogodzić pomiędzy pracownikiem i pracodawcą – to trudno określić, ponieważ w niektórych branżach i zawodach na pewno będziemy mieli do czynienia z wypychaniem pracowników na wcześniejsze emerytury, czy też po prostu z pozbywaniem się ich. Przecież to nie jest możliwe, żeby górnik lub spawacz pracował w tym wieku w sposób efektywny i bezpieczny dla systemu danej pracy.
W istocie jednak problem emerytalny należy po prostu uwolnić, tj., każdy powinien mieć prawo do odchodzenia na emeryturę wówczas, kiedy mu się będzie wydawało to potrzebne, jak również każdy powinien mieć prawo w każdej chwili wrócić do stanu czynnego – także nie powinno się z tym robić problemu, po prostu przestając wypłacać emeryturę. Wystarczy opracować odpowiednie algorytmy przeliczające, na jaką wysokość świadczenia można liczyć po przepracowaniu jakiego okresu i opłaceniu – jakiej minimalnej wysokości poziomu składek.
System powinien być przejrzysty i jego punkty dostępowe – możliwe, do użytku przez każdego w Internecie, na taki samych zasadach jak działają wyceny ubezpieczenia z tytułu odpowiedzialności cywilnej. Przecież tu nie ma żadnych tajemnic, wszystko można opisać algorytmami, każdy może mieć dostęp i informacje o swoich uprawnieniach. Realnie próg adekwatności do nabycia uprawnienia trzeba jednak ustawić na poziomie takiej wysokości składki, żeby suma wszystkich możliwych do wypłaty świadczeń była zawsze niższa niż suma wszystkich dotychczasowych składek. W ten sposób system nie zbankrutuje i unikniemy zjawiska młodych emerytów, chcących wygrać z systemem.
Za obecną sytuację i kłopoty prezydenta odpowiada pan Tusk, który nie potrafił przeprowadzić prawdziwych konsultacji społecznych i realnej dyskusji eksperckiej, ani nawet nie próbował przekonać społeczeństwa do tego z jaką sytuacją mamy do czynienia jeżeli chodzi o emerytury i że z pustego się nie naleje. Tego nie było, była fikcja w atmosferze braku dialogu w Komisji Trójstronnej, prezydent wówczas to podpisał bez szemrania, kierując się fałszywym przekonaniem, że nie było alternatywy nie krzywdzącej uczestników systemu. Był to także wielki błąd pana Komorowskiego, który mógł wówczas zażądać od rządu przedstawienia symulacji np. likwidacji wszystkich sub-systemów emerytalnych i włączenia ich uczestników do systemu powszechnego. Być może to wystarczyłoby do urealnienia całości i umożliwiłoby zmniejszenie wymiaru progu wiekowego do np. 65 lat dla wszystkich – a to już byłoby coś zupełnie innego niż 67 dla wszystkich. Nikt przecież w epoce gender nie śmie kwestionować zrównania wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn, a połączenie takiego modelu z dobrowolnością i elastycznością odejść zagwarantowałoby większe zrozumienie społeczne dla problemu.
Dzisiaj nie bez powodu pretendent do funkcji krytykuje urzędującego prezydenta za szybkie i niekoniecznie przemyślane działania, mówiąc o tym, że ten się obudził. Ponieważ rzeczywiście jest bulwersującym to, że mając przed sobą urnę wyborczą – i prezydent i popierający go obóz polityczny nagle dostali takiego ciśnienia na legislacje, że serce rośnie. Nawet medyczna marihuana przestaje być problemem, a sądy niedawno za wykorzystywanie z niej przetworów skazały człowieka! Więc się da! Wystarczy tylko, żeby władza sobie uświadomiła, że zależy od ludzi – wówczas jak widać, może działać, chce działać i jest w stanie przeprowadzać rozwiązania w ciągu jednego – dwóch dni.
Nie można pochwalać tego co mówił pan pretendent, żeby Polacy dzisiaj jak chcą coś załatwić udali się pod pałac prezydencki. Jednakże byłoby dobrze, jakbyśmy zapamiętali tą sytuację, kiedy to WŁADZA MUSI, bo inaczej nie dostanie głosu. Więc się stara jak może, stara się o nasze poparcie, czując miecz na karku. Gdybyśmy byli bardziej dojrzałą demokracją, to nie byłoby z tym problemu. Być może należy wprowadzić zasadę wyboru prezydenta i jego odwoływania przez parlament? Muszą być bowiem jakieś sposoby na to, żeby zmusić władze do działania i większej aktywności niż to nam pokazywano w wydaniu rządu przez ostatnie siedem i pół roku, a pana prezydenta przez pięć.