- Wojskowość
Koncepcja Rozwoju Marynarki Wojennej – krytyczna analiza
- By krakauer
- |
- 01 kwietnia 2012
- |
- 2 minuty czytania
Mamy przed sobą dostępny w sieci długo oczekiwany dokument, jest nim „Koncepcja Rozwoju Marynarki Wojennej” a właściwie projekt dokumentu przygotowany przez Sztab Generalny WP w marcu 2012. Dla niezaznajomionych ze standardami komunikowania się w Wojsku Polskim, ten byle jaki plik PDF, składający się z przeplatanych slajdów i opisów do slajdów wygląda niepozornie i nie jest wart niczego więcej niż szybkiego przewinięcia, jednakże naprawdę warto poświęcić mu nieco uwagi – w zrozumieniu głównych tez i głównego przesłania pomocna będzie niniejsza analiza.
Zanim zaczniemy w ogóle dywagować o Marynarce Wojennej, należy zastanowić się nad jej stanem obecnym, naszymi potrzebami – wynikającymi z polityki morskiej oraz możliwościami finansowo-geopolitycznymi. Jest to szereg uwarunkowań, w które wchodzą takie czynniki jak doświadczenia historyczne, budżet, zagrożenia militarne, zagrożenia terrorystyczne, zdolności uderzeniowe, potencjał odstraszania, geografia warunkująca swoistą rolę marynarki w obronie kraju i inne.
Bardzo pomocnym w rozumieniu istoty potencjału, jaki daje odpowiednio skonstruowana Marynarka Wojenna jest tekst Dlaczego Polska potrzebuje Marynarki Wojennej? I jakiej? Oraz uzupełniająco: „Motorówka ORP Siemoniak” i „Strzał w Gawrona”. Znajdą tam państwo nieco inne spojrzenie niż przekaz w mainstreamowych mediach, nie trzeba się zgadzać, – ale warto samemu przemyśleć główne tezy. Po przeczytaniu zwłaszcza pierwszego tekstu będziecie państwo wiedzieć, po co może służyć nam marynarka wojenna w ogóle i dlaczego jest to porażająco groźna broń, zwłaszcza w przypadku państwa skazanego na sąsiedztwo Kaliningradu. Czytelników anglojęzycznych warto odesłać do przeczytania dwóch tekstów: „Israeli Naval Power: An Essential Factor in the Operational Battlefield” autorstwa pana Zeeva Almoga; oraz „Maritime Strategy in the Post-Cold War Era” autorstwa pana Tan Wee Ngee. Jeżeli ktoś zna język rosyjski warto zajrzeć tutaj, a także tutaj jest bardzo ciekawy wykaz potencjalnych przeciwników.
Nie będzie przesadą stwierdzenie, że Polska wybitnych doświadczeń morskich nie posiada. W zasadzie nigdy nie przywiązywaliśmy dużego znaczenia do posiadania floty i jej roli w obronie kraju. Najbliższe nam historycznie realia II RP, wskazują na wybitne zmarnowanie potencjału, – jakim była Polska Marynarka Wojenna w wojnie obronnej września 1939. Wcześniej także nie było lepiej, jednakże do dzisiaj w Szwecji pamięta się klęskę 28 listopada 1627 roku zadaną ich marynarce pod Oliwą. Ponieważ my Polacy nie mamy pamięci historycznej, to najzwyczajniej można naszemu społeczeństwu wmówić wszystko, m.in. takie bzdury jak to, że „najlepszym okrętem na Bałtyku jest samolot”, bajanie o motorówce za ileś set milionów, lub że najważniejsza jest obrona wybrzeża – rozumiana, jako obrona wybrzeża wprost z wybrzeża. Ze względu na ukształtowanie naszego wybrzeża oraz ogólną specyfikę akwenu bałtyckiego – zwłaszcza w jego południowej części – niezwykle trudno jest tutaj zaplanować rozmieszczenie i przetrwanie morskich instalacji wojennych, w tym samych okrętów – albowiem wszystko może bardzo łatwo zniszczyć przeciwnik, a Bałtyk generalnie jest uznawany za akwen śródlądowy, a nie jakieś „poważne morze”. Dlatego w generalnym ujęciu jesteśmy państwem śródlądowym, jako takie jesteśmy rozpatrywani i powinniśmy sami się tak rozpatrywać – nie tracąc jednakże potencjału, jakim jest Bałtyk oraz nawet ograniczona – możliwość wypływania z niego na morza i oceany świata. Mając na względzie koszt wyposażenia i utrzymania marynarki wojennej, należy stwierdzić, – że jest to jeden z najdroższych rodzajów wojsk. Pojedyncza jednostka bojowa np. nowoczesny okręt podwodny o napędzie konwencjonalnym kosztuje około 1 mld Euro (licząc wraz z doposażeniem i częściami zapasowymi na kilkuletni okres eksploatacji, pakietem szkoleń itp.), rakieta woda-woda to wydatek kilku milionów Euro, wyspecjalizowany okręt – w rodzaju trałowca lub lepiej niszczyciela min, w zależności od klasy około 500 mln Euro. Są to bardzo duże koszty jak na jednostkę uzbrojenia. Jednakże, warto je ponosić, – jeżeli się poważnie myśli o własnym kraju. O kosztach utrzymania okrętów, tj., paliwo, pensje, wyżywienie, uzbrojenie, remonty, modernizacje itp., lepiej nie wspominać – tutaj nie da się oszczędzać. Musimy mieć świadomość, że na Marynarce Wojennej nie da się oszczędzać, – ponieważ ten rodzaj wojska wymaga zachowania szczególnych standardów, jakości i ogólnego bezpieczeństwa, ze względu na żywioł, w jakim operuje. Jeżeli ktoś nie rozumie, co mam na myśli, niech przepłynie się promem do Szwecji w miesiącach sztormowych. Jest to bardzo skuteczny sposób na zrozumienie powagi i wyzwań dla życia na morzu. Trzeba mieć świadomość, że służba na morzu wymaga szczególnego przygotowania i poświęcenia, marynarze w każdej chwili ryzykują życiem. Dlatego powinni mieć jak najlepszy sprzęt.
Z powyższych względów praktyczne myślenie o rozwoju Marynarki Wojennej powinno oznaczać zwiększenie posiadanego potencjału pod względem zdolności bojowych. W kontekście morskim głównym zagrożeniem naszego kraju – w obecnym ukształtowaniu sojuszy, jest desant rosyjskiej piechoty morskiej w rejonie Ustki oraz Kołobrzegu i rozcięcie tym samym polskiej obrony – tj. stworzenie drugiego frontu wewnątrz kraju, gdzie infrastruktura jest najsłabsza i niezwykle trudno byłoby podciągnąć odwody – nawet w tym hipotetycznym przypadku gdybyśmy nimi dysponowali. Drugim zagrożeniem, o jakim się w ogóle nie mówi, jest zagrożenie punktowe w różnych miejscach świata dla naszej żeglugi, albowiem takowa – pomimo likwidacji polskich przedsiębiorstw morskich się odbywa i jest bardzo ważna dla naszego kraju, a jej ekonomiczne znaczenie wzrośnie wraz z importem większej ilości surowców energetycznych drogą morską. W uproszczeniu chodzi o to, że ktoś, kto nas nieszczególnie lubi, lub może chcieć na nas zarobić – może porwać nasz statek albo naszych turystów i wymusić na nas odpowiednie zachowanie polityczne lub po prostu okup. Alternatywnie inna siła, działająca z poruczenia państwa nam strategicznie nieprzyjaznego może dążyć do utrudnienia naszego frachtu. Żeby tym zagrożeniom przeciwdziałać nie da się ustawić dział na brzegu, ani wszędzie dolecieć F16 – przy założeniu, że w końcu kiedyś te samoloty będą zdolne do walki. Nikt jeszcze nie wymyślił nic skuteczniejszego do projekcji siły na odległość jak okręt wojenny. Dlatego wszystkie kraje mające interesy morskie inwestują w nie olbrzymie kwoty. Okręt wojenny poprzez samą swoją obecność na danym akwenie uniemożliwia jego strategiczne zajęcie przez inne państwo – bez wprowadzenia tam swoich okrętów. Wiedzą to wszyscy, jednakże jak dowodzi przedstawiona Koncepcja – prawdopodobnie z percepcją tej wiedzy mają sztabowcy z naszego Sztabu Generalnego, albowiem przedstawiona Koncepcja Rozwoju Marynarki Wojennej to w istocie koncepcja „zwoju”, czyli zwijania lub rozwoju równoległego – tzn. pomijającego świat rzeczywisty. Tezy i kierunek ogólny przyjętego myślenia porażają. Ale odnieśmy się do całości po kolei, przedstawiając główne elementy tego dokumentu.
Na stronie 2 przedstawiono uwarunkowania wpływające na rozwój Marynarki Wojennej, jest to o tyle mylące, że nie ma tu w ogóle mowy o rozwoju, – ale o zmianie koncepcji, a raczej – nadanie wreszcie jakiejś – nie ważne, jakiej – ale jakiejkolwiek koncepcji rozwojowej dla tego rodzaju sił zbrojnych. Jest to niesłychanie ważne, ponieważ dotychczas, poza szalonymi pomysłami na patrolowanie północnego Atlantyku i budowy „motorówek” typu Gawron – nie było całościowej koncepcji wypływającej z wizji, czyli z potrzeb. Z tego względu należy przekazać wyrazy uszanowania autorom Koncepcji, albowiem podjęli wysiłek niesłychanie trudny. Przedstawiony katalog uwarunkowań nie zawiera gradacji, a poszczególne pozycje nie są równoważne. Zagrożenia, wiadomo – tutaj koła nie trzeba wymyślać, warto jednakże być elastycznym. Przeznaczenie i zadania – jak najbardziej, to odpowiedź na pytanie przedstawione w polecanym powyżej artykule. Zdolności – to nic innego jak pragmatyzm i realia. Zobowiązania sojusznicze, to bicie piany, – ponieważ każde dziecko wie, że NATO odpuściło naszą Marynarkę Wojenną, nikt niczego od nas pod tym względem nie oczekuje – ani się nie spodziewa „Wielkich dni małej floty” w razie problemów na Bałtyku, albowiem w ogóle nikt nie spodziewa się wojny z Rosją! Potrzeby operacyjne, – czyli mierzmy siły na zamiary. I ulubiona pozycja, czyli Budżet. Można powiedzieć, że to o wiele mniej niż to, co zaprezentowano w polecanym artykule. Poza tym, autorzy dokumentu nie zaprezentowali nam kluczowej kwestii, – jaką role w obronie narodowej ma pełnić Marynarka Wojenna i czego w razie zagrożenia „po sąsiedzku” lub na „odległych akwenach” od niej oczekujemy. Problem polega na tym, że być może pierwsza cześć pytania mieści się w rozważaniach naszych strategów, to druga raczej nie bardzo – a jeżeli w ogóle to w odległej przyszłości i w ograniczonym zakresie. Odpowiedzmy, zatem na te pytania – w przypadku zagrożenia „po sąsiedzku” potrzebujemy żeby nasza marynarka wojenna mogła:
- Zniszczyć siły morskie „po sąsiedzku”, przeciwdziałać desantowi piechoty morskiej przeciwnika.
- Zablokować bliższe i dalsze bazy morskie potencjalnego przeciwnika – położone na północy akwenu.
- Stoczyć bitwę morską z dala od własnych wybrzeży.
- Powinna być w stanie autonomicznie walczyć w sytuacji przewagi powietrznej nieprzyjaciela – przy braku wsparcia własnego lotnictwa.
- Mieć zdolność do zaawansowanej walki minowej na całym akwenie.
- Posiadać zdolność nieidentyfikowalnego zniszczenia instalacji przesyłowych należących do potencjalnego przeciwnika a leżących na jego wybrzeży i na dnie Morza Bałtyckiego.
- Zasygnalizować projekcję siły na innym akwenie morskim, na którym potencjalny przeciwnik posiada żywotne interesy i siły morskie.*
- Posiadać zdolność zniszczenia infrastruktury liniowej zbudowanej w krytycznych cieśninach Bałtyku nad taflą morza jak i pod dnem morskim.
- Posiadać możliwość dokonania ograniczonego desantu morskiego w składzie jednostki piechoty morskiej i ciężkiego sprzętu.
- Posiadać ratownictwo morskie z prawdziwego zdarzenia – zdolne do działania w każdych warunkach na Morzu Bałtyckim, w tym batyskafy do ewakuacji spod wody w razie katastrofy okrętu podwodnego.
- Prowadzić działania hydrograficzne i innego rodzaju działania wywiadowcze, badawcze i naukowe w akwenie Morza Bałtyckiego oraz w ograniczonym zakresie na akwenach pełnomorskich.
- Posiadać zdolność kształcenia rekrutów (czyli wysoko kwalifikowanych specjalistów) we wszystkich specjalnościach morskich.
- Posiadać profilowane siły specjalne przeznaczone do działań w zimnym morzu.
Względem wyzwań na „odległych akwenach” należy oczekiwać od naszej Marynarki Wojennej:
- Możliwości dostarczenia oddziału wojsk specjalnych w każdych warunkach atmosferycznych na wybrzeże dowolnego akwenu świata i zapewnienia mu pełnej logistyki oraz wsparcia w zakresie posiadanych możliwości technicznych (zwiad BSL, transport wodno-powietrzno-lądowy, zaopatrzenie, ewakuacja, przy tym koniecznie – najwyższe standardy medycznej opieki nad rannymi).
- Zdolności do abordaży pełnomorskich w każdych warunkach na pojedyncze okręty.
- Zdolności do działań antypirackich w ograniczonym zakresie.
- Zdolności do patrolowania na odległym akwenie i podjęcia walki z przeważającym przeciwnikiem – poprzez zadanie mu pierwszego silnego ciosu.*
- Możliwości jednorazowej ewakuacji określonej grupy obywateli państw Unii Europejskiej z rejonu zagrożenia – śmigłowcem, bezpośrednio z portu lub pośrednio mniejszymi środkami transportu morskiego lub lądowo-morskiego.
- Zdolności do globalnego transportu specjalnego przeznaczenia (w tym kosztowności lub materiałów radioaktywnych – paliwa do elektrowni, niewielkich ilości rudy uranu itp.).
- Pełnej interoperacyjności logistycznej z US Navy i innymi marynarkami państw NATO oraz państw zaprzyjaźnionych.
- Zachowania „ostatniego pokładu”, jako terytorium państwa polskiego w przypadku ponownej utraty suwerenności.
Powyższe postulaty, nie jest to nic nadzwyczajnego, – czego nie powinna móc zapewnić Marynarka Wojenna 30 milionowego państwa na dorobku. Przyjrzyjmy się, jakie Założenia Koncepcji Rozwoju Marynarki Wojennej przedstawili nam planiści Sztabu generalnego na stronie 3:
- „Ochrona interesów i bezpieczeństwa państwa podstawą rozwoju MW.
- Obrona powietrzna, w tym przeciwrakietowa – realizacja priorytetu modernizacji SZ RP.
- Wspieranie podmiotów cywilnych w zakresie ratownictwo morskiego (SAR) oraz realizacja zadań nawigacyjno – hydrograficznych.
- Zastosowanie przeskoku generacyjnego poprzez zaniechanie modernizacji eksploatowanego UiSW na rzecz wprowadzenia systemów nowej generacji.
- Rozwój MW w horyzoncie czasowym do 2030 roku.
- Utrzymanie średniorocznego finansowania modernizacji MW na poziomie ok. 0.9 mld. Zł.
- Kontynuacja programu operacyjnego Osiągania zdolności operacyjnej do zwalczania celów nawodnych, podwodnych i lądowych oraz zwalczania zagrożenia minowego.” [Źródło:] Koncepcja rozwoju Marynarki Wojennej, MON, marzec 2012, s. 3.
Co przekłada się na następujące założenia – uzupełnione o komentarze:
- „istnienie i kierunki rozwoju Marynarki Wojennej determinowane są zadaniami w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa i interesów narodowych;
Rozpatrywanie potrzeby istnienia Marynarki Wojennej w ogóle, powinno być karane śmiercią na miejscu, bez prawa do ostatniego życzenia, a nawet wizyty kapelana.
- priorytety modernizacji Sił Zbrojnych odzwierciedlone będą w rozwoju Marynarki Wojennej;
Marynarka Wojenna to odrębny rodzaj wojsk, zasługujący na pełną autonomię.
- realizacja zadań nawigacyjno-hydrograficznych oraz wsparcie cywilnego systemu ratownictwa morskiego zgodne z uregulowaniami prawnymi w tym zakresie;
Doskonale, tak trzymać!
- zastosowanie przeskoku generacyjnego w rozwoju Marynarki Wojennej poprzez zaniechanie modernizacji posiadanego obecnie UiSW na rzecz wprowadzenia zaawansowanych technologicznie jednostek;
UiSW – to Uzbrojenie i Sprzęt Wojskowy, pomysł jest dość ryzykowny bo można zostać w ogóle z niczym a przy okazji załatwić własny przemysł – ale jest to jakaś koncepcja strategiczna, której można się trzymać.
- dostosowanie rozwoju Marynarki Wojennej do horyzontu planistycznego długookresowej strategii rozwoju kraju*;
Bzdura, jeszcze większa od opisywanej strategii.
- utrzymanie nakładów średniorocznych na dotychczasowym poziomie tj. około 900 mln rocznie;
Za mało.
- kontynuacja zadań dotyczących rozwoju Marynarki Wojennej określonych w Programie Operacyjnym Marynarki Wojennej, a także w innych programach operacyjnych.” [Źródło:] Koncepcja rozwoju Marynarki Wojennej, MON, marzec 2012, s. 3.
Pustosłowie. A mordercy „Gawrona” powinni być postawieni przed Trybunałem Stanu!
Nasi stratedzy przewidzieli na s. 4 koncepcji 7 obszarów zdolności operacyjnej, – czyli wykorzystywania Marynarki Wojennej, są to:
- „zdolność do dowodzenia;
- zdolność do rozpoznania;
- zdolność do rażenia;
- zdolność do przetrwania i ochrony wojsk;
- zdolność do przerzutu i mobilności;
- zdolność do wsparcia działań;
- zdolność do wsparcia układu pozamilitarnego w sytuacjach kryzysowych.” [Źródło:] Koncepcja rozwoju Marynarki Wojennej, MON, marzec 2012, s. 4.
Skoncentrujmy się na dwóch kluczowych założeniach. Po pierwsze – nie modernizujemy, ale kupujemy nowy sprzęt. Po drugie mamy na to, co roku około 900 mln zł, czyli niewiele. A wszystko to ma wyglądać jak pełnowartościowa Marynarka Wojenna, aczkolwiek każdy znający się na rzemiośle morskim – a zwłaszcza na strategii morskiej potwierdzi, że tym samym zrezygnowaliśmy z posiadania pełnoskalowej Marynarki Wojennej umożliwiającej realizację wszystkich zadań morskich w pełnym zakresie. Dlatego wraz z postępującą reformą należy postulować zmianę nazwy „Marynarka Wojenna” na „Morskie Siły Samoobrony i Ratownictwa”, albo jeszcze lepiej „Przybrzeżno-nabrzeżne Środki Samoobrony i Ratownictwa Przybrzeżnego”. Jeżeli ktoś oczekuje, że w perspektywie 2030 roku, czyli 18 lat – wydając maksymalnie 16,2 mld zł na nowe wyposażenie – uda się nam rozwinąć posiadany potencjał do jakiegokolwiek zauważalnego na Bałtyku, nie mówiąc już nawet o naszych potrzebach to jest fantastą. Połowa tej kwoty to dwa porządne okręty podwodne z wyposażeniem, dodatkowymi bateriami, szkoleniem, uzbrojeniem i zapleczem remontowym – umożliwiającym sprawdzenie, czy „sojusznik” nie włożył nam do kadłuba „pluskwy” podczas remontu. Za 16 mld zł można naprawdę niewiele, to kwota, której potrzebowalibyśmy na otwarciu reformy, żeby dokonać skoku technologicznego, o którym napisano w Koncepcji. A następnie pasowałoby wydatkować równowartość, co najmniej 1 mld Euro rocznie na same nowe zakupy, skracając czas pełnej reformy – do osiągnięcia gotowości operacyjnej i pełnej zdolności bojowej do 2020 roku! Niczego poza ten horyzont w przypadku Marynarki Wojennej nie można przewidywać, albowiem mogą czekać nas potem zupełnie inne wyzwania – mające charakter sprostania konfliktowi cywilizacji na bliskim i dalekim wschodzie! Środki potrzebne można oszacować, jako 16 mld zł + około 40 mld zł w perspektywie 8 lat. Oczywiście rozwój bojowego lotnictwa morskiego należy rozpatrywać w osobnym finansowaniu.
W opisie obszarów zdolności operacyjnej widać syntezę profesjonalizmu naszych sztabowców. Za każdym z tych enigmatycznych zapisów, w swojej treści deklaratywnych – kryje się bardzo bogata treść i bukiet znaczeń. A przynajmniej można mieć nadzieję, że tak jest…, bo tak być powinno.
Na stronie piątej Koncepcji powiewa grozą realiów, przedstawiono tam Aktualny Stan Marynarki Wojennej, wykazując w istocie jej abstrakcyjną wręcz nieprzydatność do użycia na współczesnej wojnie, zwłaszcza w przypadku wojny „po sąsiedzku”. Poraża samoświadomość nie posiadania „organicznego lotnictwa uderzeniowego”. Można zadać pytanie, czy dotychczas nasza Marynarka Wojenna była bezpieczną przystanią strzegącą marynarskich etatów? Czy tylko o wypłacanie pensji w niech chodziło? Winni obecnego stanu rzeczy, – jakim jest nieomal pełna zapaść i utrata zdolności bojowej powinni zostać zidentyfikowani i ukarani. To, co mamy przed oczami nie jest dziełem przypadku, tylko braku jakiejkolwiek polityki morskiej państwa. Nie można 22 lata zupełnie odwracać się od Bałtyku! Mając nadzieję, że będzie jak jest, słońce, piasek, plaża!
Zastanawiająca jest projekcja złomowania, otóż w perspektywie dziesięciolecia, czeka nas zezłomowanie znacznej ilości sprzętu pływającego i latającego. Będzie to oznaczać redukcje etatów i faktyczne ograniczenie potencjału – zdolności do pływania „na czymkolwiek”. Jest to przerażające, głównie, dlatego ponieważ samych trałowców zdolnych do prowadzenia działań w naszym pasie wybrzeża potrzebujemy około 20! Inaczej, trudno w ogóle myśleć o prowadzeniu wojny minowej – no chyba, że ograniczymy minowanie jedynie do zatoki gdańskiej… Ta niewinna tabela przeraża. To dowód na zupełny upadek myśli strategicznej w naszym państwie. Czy ktoś wyobraża sobie, żeby w ciągu najbliższych 10 lat zniknęła połowa szkół podstawowych i średnich oraz ponad połowa uczelni wyższych – w tym te najlepsze? Z taką sytuacją mamy do czynienia w Marynarce Wojennej. Prawdopodobnie największym skandalem czyniącym naszą marynarkę bezwartościową, jest brak jakiegokolwiek lotnictwa przewidzianego do działań uderzeniowych na morzu. A także możliwości zwalczania samolotów przeciwnika wraz z zezłomowaniem ORP Warszawa.
Następnie od strony 6 do strony 11 mamy prezentacje Propozycji rozwoju w poszczególnych obszarach jak zdolności do rozpoznania, zdolności do rażenia, przetrwania i ochrony wojsk, wsparcia działań MW oraz zdolności do przerzutu i mobilności wojsk. Warto przyjrzeć się tym grafikom, przedstawiającym harmonogram pozyskiwania kolejnych egzemplarzy sprzętu wojskowego. Szczególnie ciekawa jest strona 8, gdzie jest mowa o pozyskaniu w sumie 3 okrętów podwodnych. To chyba ostatnie przebłyski logicznego myślenia w polskiej myśli wojskowej. Można jedynie ubolewać, że tak późno – 2022 pierwsze 2 i 2030 trzeci… i że tak mało. Generalnie ktoś, kto układał ten harmonogram, chyba kpił z odbiorców – a może dla zmyłki ośrodków analitycznych potencjalnych przeciwników zostało to w tak rozwlekły sposób ułożone? Przecież to jest przerażające, zwłaszcza w perspektywie złomowania ORP Orzeł w nieuchronnej perspektywie 2022 roku.
Szczególnie podejrzanie pod względem logiki wygląda strona 12 Koncepcji, gdzie przedstawiono Plan pozyskania UiSW dla MW do 2022r., przy czym zadziwiająco dużo sprzętu przewidziano do zakupu w ciągu lat 2019-2022, a zestawianie razem Kierowanych Pocisków Rakietowych RBS-15 mk3 – będących pociskami, z okrętami podwodnymi i w ogóle innymi jednostkami – to po prostu idiotyzm, przepraszam inaczej nie da się tego nazwać. Dobrze, że nie przyjęto zwyczaju sumowania pojedynczych nabojów do działek powyżej 23 mm i flar sygnałowych! Wówczas dopiero wyszłyby ciekawe liczby – ładne wysokie słupki UiSW! Nie bójmy się nazywać rzeczy po imieniu – zestawianie rakiet – pocisków rakietowych – nawet, jeżeli są ładne i śliczne i w kontenerach z okrętami jest bardziej żenujące niż bolesne dla umysłu! Ludzie!
Na stronie 13 koncepcji zestawienie pokazuje naszą niemoc, zliczamy wyrzutnie rakiet ziemia – woda, czyli pojedyncze kontenery? Skoro mamy ich kupić łącznie, 24 co podano na stronie wcześniej? Mniejsza z tym, bo to i tak, w ogólnej skali dramatu nie ma praktycznego znaczenia. Ale proszę oto na stronie 13 Koncepcji mamy opisany stan pożądany, jakim Marynarka Wojenna będzie dysponować w roku 2030 w obszarze rażenia (pozostałe pomijamy w analizie):
- „sześcioma okrętami uderzeniowymi, trzema okrętami patrolowymi, sześcioma śmigłowcami w wersji zwalczania okrętów podwodnych (ZOP) oraz Nadbrzeżnym Dywizjonem Rakietowym.” [Źródło:] Koncepcja rozwoju Marynarki Wojennej, MON, marzec 2012, s. 13.
Te sześć okrętów uderzeniowych to będą 3 okręty podwodne i 3 okręty obrony wybrzeża. Zupełnie nowa broń, trzon uderzeniowy naszej floty. Do tego 3 okręty patrolowe, 6 śmigłowców Zwalczania Okrętów Podwodnych oraz nasz ulubiony Nadbrzeżny Dywizjon Rakietowy. To naprawdę bardziej niż porażka, to bardziej niż skromnie. Jednakże cieszy postawienie na okręty podwodne. To jedyny plus tego zestawienia – w przyjętej koncepcji. Całość to jedna wielka porażka i wycofanie się naszego państwa znad Bałtyku! W praktyce poza okrętami podwodnymi stracimy jakąkolwiek siłę ofensywną. Można mieć nadzieję, że nie będą one rozlokowane jak obecnie – w porcie morskim w Gdyni, gdzie każdy może je zobaczyć na własnym komputerze, obok ORP Puławski w tzw. basenie X.
Na stronie 16 mamy podsumowanie Koncepcji. Nie warto cytować tych frazesów, ale szokuje użyta tam logika np. „Ze względu na wysoki stopień zaawansowania technologicznego systemów walki proponowanych w koncepcji, rozwój Marynarki Wojennej powinien być realizowany w oparciu o rodzimy przemysł oraz zagranicznych kontrahentów.” [Źródło:] Tamże – Koncepcja…, s. 16. Czyli, ktoś w swoim nieogarnionym umyśle założył, że mamy 3 okręty podwodne – na które nakłady będą wynosiły dominującą część środków zbudować sami? Najlepiej w Stoczni Marynarki Wojennej? Jest oczywistym, że byłby to, jeżeli by w ogóle był montaż, z ewentualna polonizacją jakichś elementów. Ale niestety nic więcej. A co z robotami do minowania podwodnego? Śmigłowcami ZOP? Przecież to bzdura. Jest oczywistym, że około 70% środków wydanych na nowy sprzęt dla Marynarki Wojennej będzie wydanych za granicą.
Podsumujmy Koncepcję Rozwoju Marynarki Wojennej sami. Czy o rozwoju w ogóle jest w niej mowa? Raczej nie, ponieważ jest to owszem koncepcja, ale pozyskania okrojonego potencjału, stosunkowo niewielkich sił – jedynie sygnalizujących obecność Polski nad Bałtykiem. Porównując do września 1939 roku, będzie to o wiele słabsza flota! Z Marynarką Wojenną Polski Ludowej to nawet jej nie ma, co porównywać. Z pewnością będzie to najsłabsza z liczących się flot na Bałtyku.
Można wymienić kluczowe słabości proponowanej Koncepcji:
- Brak komponentu lotniczego – nasza Marynarka Wojenna nadal nie będzie posiadała lotnictwa uderzeniowego, a przecież wiadomo, że to lotnictwo decyduje na współczesnym polu walki, w tym na morskim. Przeciwnik wiedząc, że nie mamy samolotów zdolnych zaatakować na morzu – będzie czuł się pewnie. Kwestie obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej „na serio” pomijamy – nie można wymagać zbyt wiele, aczkolwiek jest o tym w Koncepcji. Warto pomyśleć o zakupie, co najmniej 12 samolotów przeznaczonych tylko i wyłącznie do walki nad morzem – w tym do walk powietrznych. Z konieczności mogłyby to być kolejne F 16, ale warto pomyśleć o samolotach z możliwością pionowego startu – F 35 – wówczas koncepcja ich użycia mogłaby być rewolucyjna.
- Brak jednostki pełnomorskiej – zdolnej do realizacji zadań bojowych na północy Morza Bałtyckiego lub poza nim. Aż się prosi o dokończenie budowy, chociaż jednej korwety Gawron! Można postawić tezę, że jeden Gawron, byłby doskonałym uzupełnieniem przyjętej koncepcji – czyniąc ją o wiele bardziej zdolną do działań uderzeniowych. Nie wiem może zróbmy zbiórkę pieniędzy? Jak przed wojną? Chyba nie ma innego wyjścia.
- Zbyt mało śmigłowców ZOP, poza tym tego typu statki powietrzne mogą przenosić rakiety powietrze-woda o ograniczonym zasięgu, należy zwiększyć ilość śmigłowców ZOP, co najmniej do 9 maszyn. To bardzo wrażliwy UiSW!
- Przydałby się czwarty okręt podwodny, ponieważ jednostki te najlepiej działają w parach. Zdecydowanie cztery takie jednostki to byłoby już coś konkretnego.
- W kontekście tak lansowanej obrony wybrzeża, przydałby się dywizjon krajowej produkcji artylerii przybrzeżnej – wyposażonej w amunicję inteligentną i możliwość wydłużenia zasięgu ognia do około 60 km dla pocisków 155 mm. Byłby to stosunkowo tani, a wysoce mobilny – zwłaszcza w przypadku zastosowania trakcji kołowej z możliwością przewożenia barkami środek walki.
- Razi brak okrętów desantowych. Szkoda, że zamierzamy zaprzestać marzeń o desancie na plażach Kaliningradu. Przydałoby się kilkadziesiąt poduszkowców – zdolnych do przewiezienia, co najmniej jednego czołgu lub rosomaka i czegoś dodatkowego na odległość – do wybrzeża Łotwy.
- Plany robotyzacji nie są sprecyzowane. Z tego, co zaplanowano – nie wynika nic ponad już opracowywane systemy. Inteligentna wojna minowa może umożliwić nam zablokowanie nie tylko zatoki gdańskiej, ale także całego Bałtyku – po Bornholm i wybrzeże Łotwy. Nasza strategia wojny minowej powinna zakładać totalne panowanie nad południowym Bałtykiem, ale do tego potrzeba z 20 trałowców, kilka niszczycieli min, kilkanaście samolotów wyspecjalizowanych w stawianiu min, i dużo nowinek technicznych umożliwiających przerażenie przeciwnika i zaszachowanie wszystkich użytkowników akwenu, – bo przecież o to chodzi.
- Jeżeli chodzi o działania wywiadowcze, – czyli ogólne i szczególne, to aż prosi się nie afiszować z okrętem rozpoznania radioelektronicznego, – bo o takim zapewne jest mowa, bo trzeba go mieć i to nawet z 3 takie. Równie ważne są samoloty patrolowe z komponentem rozpoznania elektronicznego, a może i ZOP – Atlantique, Orion, a może jakiś używany „Awacs”.
- Finansowanie nieadekwatne do potrzeb.
- Jeden dywizjon rakiet nadbrzeżnych to mało. Potrzeba, co najmniej 2 – 3 dywizjony. Jeden w rejonie Ustki, drugi w rejonie Kołobrzegu, a trzeci, jako rezerwowy gdziekolwiek – najlepiej na Bornholmie, a gdyby nazywał się ORP Gawron i mógł się przemieszczać – to byłoby idealnie…
Reasumując, przyjęta koncepcja to jakaś koncepcja. Nie zakłada ona jakiegoś szokującego skoku jakościowo-ilościowego. Nie wzmocnimy naszych sił w stosunku do wymagań potencjałów przeciwnika. Dlatego należy się dobrze zastanowić, czy przyjęta koncepcja nie jest przypadkiem pewną fikcją, próba ucieczki do przodu za wszelką cenę. Faktem jest, że stan techniczny posiadanych jednostek i ich uzbrojenie – to horror i farsa. Marynarze pływający na tych złomach, zwłaszcza ryzykujący los Kurska podwodniacy powinni otrzymywać podwójne pensje! Ryzyko jest olbrzymie. Jednakże trzeba się zastanowić, czy aby większego potencjału nie zyskalibyśmy – nastawiając się na nieco inną strategię. Nazwijmy ją: nowy samolot + nowy okręt podwodny + wszystko, co nam sojusznicy dadzą a nie utonie za falochronem, a jesteśmy w stanie spawać sami… Byłoby to coś o wiele innego niż to, co zakłada zaproponowana Koncepcja – ona tworzy model: dywizjon nadbrzeżny + nowy okręt podwodny + wszystkiego nowego po trochu, na co starczy pieniędzy (wiemy, że wszystkiego i tak będzie za mało). W efekcie mielibyśmy najlepszy samolot na Bałtyku, jakim byłby F 35! A to prawdopodobnie jedyna maszyna, której dyslokacja ma sens w zasięgu rosyjskich S300/400. Koszt zakupu 12 takich maszyn trzeba liczyć na około 3-4 mld USD (wraz z uzbrojeniem, pakietami, szkoleniami). Jednakże mielibyśmy samolot zdolny do pokonania Su 27, zaatakowania celów nawodnych i lądowych aż po St. Petersburg! Może 12 to za mało, żeby panować w powietrzu, ale wystarczyłoby do ewentualnego przeciwdziałania napadowi powietrznemu i zatopienia każdej dużej rosyjskiej jednostki pływającej od wysokości wybrzeży Estonii – po Szczecin! Samolot lądujący pionowo – można zaopatrzyć wszędzie – z ciężarówki – nawet na kawałku drogi w lasach Litwy lub na jednej z wysp Łotwy. To prawdziwa potęga, zwłaszcza, że przeciwnik przy odrobinie wysiłku, pozorowania i maskowania nie wiedziałby gdzie akurat dane samoloty są. Zakup nowych okrętów podwodnych to konieczność. To najważniejszy element każdej Koncepcji, jeden ORP Orzeł jest w stanie sparaliżować żeglugę na podejściu do Kaliningradu od północy, a co dopiero 3-4 nowoczesne okręty podwodne klasy U 212. Okręt podwodny na Bałtyku to przerażająca i śmiercionośna broń, nie wyjdzie w morze żaden średni i duży okręt nieprzyjaciela – jeżeli wiadomo że podwodniak jest na patrolu w rejonie! Nikt nie będzie ryzykował niespodziewanej cichej śmierci. Dlatego okręty podwodne trzeba koniecznie posiadać, w jak największej ilości i jak najnowszych typów. Swego czasu prasa donosiła o pogłoskach uruchomienia w Polsce produkcji na francuskiej licencji okrętów Scorpene, to doskonały pomysł, wart wdrożenia. Natomiast przejmowanie zachodnich pozostałości, – czyli okrętów od zaprzyjaźnionych flot, to sposób na wejście w posiadanie jednostek najwyższej wartości bojowej, – ale mających najlepsze lata za sobą. Warto przypomnieć, że wszystkie trzy największe polskie okręty ostatnich 30 lat to były przejęte jednostki używane. Na ORP Warszawa podniesiono banderę pod koniec PRL, a dwie amerykańskie korwety klasy Oliver Hazard Perry to potężne okręty – za duże dla naszych potrzeb, ale niesłychanie przydatne i wartościowe, jeżeli chciałoby się nam je zmodernizować. To jednostki pełnomorskie, których największą słabością jest zbyt mały pokład startowy – uniemożliwiający bazowanie nowoczesnych śmigłowców. Jednakże nic nie stoi na przeszkodzie, żeby bazować na nich kilka BSL – to kwestia przyszłości. Jednakże wszelkie prace modernizacyjne należy przeprowadzać własnymi siłami i we własnej stoczni, a to by wymagało formalnego zakupu tych jednostek od „darczyńcy”. Uderza tu hipokryzja amerykanów, albowiem sami tych okrętów nie wykorzystają – dla nich to złom. Mogliby pozwolić nam na dowolną modernizację, a nawet przekazać kilka kolejnych okrętów tego typu – oraz używane uzbrojenie do nich. Tego typu okręt po generalnym remoncie – mógłby służyć jeszcze około 20-30 lat, zachowując dzielność morską i niesamowite możliwości uderzeniowe – zwłaszcza w tak „nadbrzeżnej” flocie jak nasza. Przecież nie musimy mieć najnowszego uzbrojenia, wystarczy jedynie mieć dobre i sprawdzone uzbrojenie zachodnie, którego w arsenałach naszych sojuszników jest więcej niż nam wszystkim potrzeba. Dlatego śmieszą doniesienia prasowe o komputerach na tych okrętach obsługiwanych za pomocą kart perforowanych itp. W ten sposób marnuje się potencjał bojowy, na zakup, którego – od nowości – jak pokazał przykład Gawrona po prostu nie stać nas a jeszcze bardziej nie starcza nam wyobraźni. Wydanie nawet po 200 mln USD na modernizację i uzbrojenie każdego z tych okrętów to opłacalny wydatek, tak samo jak dokończenie Gawrona. Ich potencjał bojowy, umożliwiałby nam obecność marynarki w podejściach do Kronsztadu! A przecież Rosjanie nie wiedzieliby, jakie głowice i z czym miałyby nasze rakiety… Aczkolwiek czas kosztownych skorup się kończy, nadchodzi era robotów morskich.
Jeżeli kierownictwo państwowe zdecyduje się przyjąć zaproponowany dokument w przedstawionym kształcie, to w zasadzie lepiej jest w ogóle odpuścić, – bo dyskusyjnym jest czy taka flota byłaby w stanie w ogóle zaakcentować swoją obecność przez udział w konflikcie? Może lepiej zdecydować się na lotnictwo i pływające roboty bojowe przyszłości? Czyli przeskoczyć jeszcze dalej niż planują nasi planiści?