• 17 marca 2023
    • Społeczeństwo

    Kto stoi za Kukizem?

    • By weng
    • |
    • 18 maja 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    „Jesteś od nas, ludzi, których próbujesz uciskać, całkowicie zależny. To my przygotowujemy twoje posiłki, to my utylizujemy twoje śmieci, to my łączymy twoje rozmowy, kierujemy karetkami pogotowania i pilnujemy cię, kiedy śpisz. Nie zadzieraj więc z nami”. Te słowa, skierowane przez głównego bohatera filmu „Fight Club” do komisarza policji w Seattle, podczas gdy trzymał go – dosłownie – za jądra, w doskonały sposób obrazują wydarzenie, którego byliśmy świadkami podczas tegorocznych wyborów prezydenckich. Bo tak, drodzy politycy – to my jesteśmy waszymi kelnerami, to my sprzedajemy wam samochody, to my uczymy wasze dzieci, to my was leczymy i to my pilnujemy waszego bezpieczeństwa.

    Jesteśmy urzędnikami, którzy na co dzień widzą patologię, w jakiej przyszło im pracować. Jesteśmy przedsiębiorcami – tymi, którzy nie chcą oszukiwać na VAT, sprzedawać soli drogowej czy oszczędzać na pracownikach, ale mieć możliwość uczciwie zarabiać dzięki swoim własnym pomysłom, pracy i zaangażowaniu. Jesteśmy ludźmi, którzy posiadają niezbędne kompetencje do podjęcia pracy odpowiadającej im aspiracjom, ale którzy nie mają szans w konkurencji z kolegą z nadania partyjnego czy kuzynką żony dyrektora. Jesteśmy policjantami, którzy nie chcą wyrabiać normy w mandatach za przejście w niedozwolonym miejscu. Jesteśmy też młodymi ludźmi, którzy chcą w ciepłe popołudnie móc legalnie napić się piwa nad rzeką. Którzy nie chcą być traktowani jak przestępcy gorsi od gwałcicieli z powodu posiadania 0,5g marihuany, a zamiast tego chcieliby uzyskać od Policji realną pomoc w przypadku pobicia czy oszukania. Jesteśmy ludźmi po 50-tym roku życia, którzy właśnie dowiedzieli się, że dostaną głodowe emerytury. Nie jesteśmy oszołomami – jesteśmy normalnymi (w najdosłowniejszym znaczeniu tego słowa) ludźmi. I mamy dość…

    Jednocześnie bowiem jesteśmy ludźmi świadomymi. Bacznymi obserwatorami otaczającej nas rzeczywistości. Widzimy, jak wygląda budowa autostrad w innych krajach, widzimy jak wygląda u nas. Słyszymy, że zakup 7 ławek do parku może kosztować i 100.000 zł. Z podatków oczywiście. Słyszmy, ile pieniędzy zostało wydanych na „cyfrowo wykluczonych” bezdomnych, podczas gdy zdolna polska młodzież na podróż na finał konkursu NASA zmuszona jest pozyskiwać finanse w drodze zbiórek społecznych. Słyszymy (a w zasadzie nie słyszymy), jak kończą się głośne afery. Widzimy, jak nieracjonalne są wasze decyzje. Jak niekompetentni jesteście. Jak marnujecie nasze pieniądze. Jak nie spełniacie obietnic.

    Jesteśmy ludźmi, którzy nie angażowali się do tej pory w politykę. Niechętnie uczestniczyliśmy w wyborach. Mylą się jednak wszyscy ci, którzy uważają, że nie interesujemy się otaczającą nas rzeczywistością i nie jesteśmy gotowi pracować nad jej zmianą. Do tej pory swoje frustracje wylewaliśmy w Internecie i w bezpośrednich rozmowach między sobą. Nie wierzyliśmy, że coś może się zmienić. Miliony naszych postulatów, głosów i podpisów lądowało w niszczarkach. Konsultacje społeczne i zawodowe przy wprowadzaniu jakichkolwiek zmian, nawet tych najistotniejszych, były fikcją. Nie słuchaliście nas. Wiecie o tym dobrze.

    Podczas gdy to MY jesteśmy Narodem. To NAM obowiązani jesteście służyć. To NAS reprezentujecie i NASZE postulaty obowiązani jesteście spełniać. Macie być posłańcami głosu swoich wyborców. Tylko. Bo to my żyjemy w tym kraju. Bo to my w tym kraju zakładamy firmy, to my chodzimy do lekarza. To my jeździmy tu po drogach i to my spędzamy tu swój wolny czas. To my tu kończymy edukację i próbujemy ułożyć sobie życie. I jednocześnie to my wiemy, jak budować drogi. To my znamy się na prawie, gospodarce czy zarządzaniu. To my na co dzień pracujemy w urzędach i innych instytucjach i to my wiemy jak naprawdę usprawnić ich działanie. To my jesteśmy specjalistami – każdy w swojej małej czy dużej dziedzinie. Nie wy.

    Dlatego głosujemy na Kukiza. Nie dlatego, że byłby w naszym przekonaniu świetnym prezydentem, czy w ogóle politykiem. Bo nie o to tu chodzi, ani nie o JOW-y. Tu już nie liczą się też preferencje polityczne. Nie ma znaczenia, czy ktoś jest za lewicą czy prawicą, za PO czy za PIS. Nie jest dla nas najważniejsze, czy krzyż będzie wisiał w sejmie czy nie, ani aby homoseksualiści nie mogli zawierać związków partnerskich. Bo tu chodzi o podstawowe kwestie, które pozostają ponad podziałami. O to, by jednak mieć jakieś emerytury. O to, by firmy przynosiły zyski. O to, by do lekarza nie trzeba było czekać miesiącami. O to, by można było dostać pracę i wynagrodzenie pozwalające na godne życie. O lepsze drogi. O przyjazne urzędy, policję i sądy. O racjonalne decyzje i jasne i przejrzyste zasady. O dogłębnie i fachowo umotywowane propozycje. O wysłuchiwanie naszej opinii. O wywiązywanie się z obietnic. O szacunek do swojego wyborcy.

    Z tego samego powodu, jeśli zamiast wyrazić swój sprzeciw poprzez oddanie nieważnego głosu czy odmowę udziału w wyborach, zdecydujemy się jednak zagłosować w II turze na któregoś z kandydatów, to nie z osobistej sympatii do niego czy reprezentowanej przez niego partii. Wybór sprowadza się tu bowiem do odpowiedzi na pytanie, czy lepiej być śmiesznym czy strasznym? Jeden z nich nie oferuje nam nic, drugi być może oznacza działanie, ale niekoniecznie w dobrym kierunku. Dlatego nie traktujcie tych głosów jako wyrazów poparcia, nie przywiązujcie się do nich. Bo na jesieni już ich nie dostaniecie.

    Nie jesteśmy również „wyborcami Kukiza”. Łączy nas coś więcej – idea. Chęć zmian. On tylko pozwolił nam się zjednoczyć. Stworzyć wspólny front i realną siłę. Dlatego zdyskredytowanie jego osoby nim wam nie da. Bo za nim stoimy my sami. 20,8 % – jest nas wielu. I będzie jeszcze więcej. Bo ludzie poczuli siłę…