- Marketing
Lepiej rozdawać jabłka niż próbować wcisnąć ogórka
- By krakauer
- |
- 15 maja 2015
- |
- 2 minuty czytania
Czasami chyba lepiej jest rozdawać jabłka na ulicy niż próbować wcisnąć ogórka. Nie będziemy rozważać, co jest smaczniejsze lub bardziej zdrowe, liczy się przede wszystkim to, żeby się napełnić. Można się napełnić jabłkami, dlatego się je rozdaje, natomiast co do ogórka? To rzeczywiście mieści się, co najwyżej jeden i to pod warunkiem, że jest wystarczająco dobry. Ludzie nie będą się faszerować ogórkiem tylko dlatego, bo ktoś ma taką ochotę, czy też raczej kaprys, bo w kategoriach kaprysu pewne sprawy trzeba rozpatrywać.
Jeszcze takiej kampanii wyborczej lewica w Polsce nie widziała, to co przeżyliśmy tym razem to było najdelikatniej mówiąc – coś niepowtarzalnego, coś niezwykłego, a zarazem wręcz fenomenalnego.
Niestety nie zawsze za formą podąża treść, a we wszelkiego rodzaju kampaniach politycznych treść i forma powinny iść w parze – tak jest skonstruowany świat i takie stawia wymogi. Jeżeli nawet zapewnimy najlepszego rodzaju formę, to nie mamy żadnej pewności, że nadąży za nią treść, nawet jeżeli w ogóle jest.
W tym przypadku niestety nie było żadnej treści, co więcej – pojawiła się jakaś dziwna treść efemeryczna w ramach podsumowania, stanowiąca nie wiadomo, czy to atak, czy też próbę rozliczenia się ze swoimi własnymi błędami? Nawet około 30-letnia kobieta powinna rozumieć, że tylko winni się tłumaczą. Być może to skomplikowane dla kogoś, kto postrzega rzeczywistość przez jakąś formułę osobistego rozumienia feminizmu, ale to właśnie o to chodzi, że lepiej już rozdawać jabłka lub wręcz nawet pilnować dzieci, tego który te jabłka umie rozdawać lepiej.
Lewica logotypowa popełniła totalny błąd w tej kampanii wyborczej, trzeba przyznać że koncepcja wystawienia atrakcyjnej wizualnie kandydatki, która teoretycznie powinna mieć coś do powiedzenia – była bardzo interesująca. Podobnie było z przyjętą taktyką, jeżeli rzeczywiście była ona sterowana przez brak budżetu, to nie ma co się dziwić, że była taka innowacyjna. Nieco gorzej, że ta innowacja polegała na milczeniu, jednakże nie da się zrozumieć – jak to jest możliwe, że przy lewicy została wypromowana osoba niezdolna, nie tylko do dzielenia jej wartości, ale przede wszystkim – niechętna do normalnie rozumianej współpracy. Całość jest po prostu niepojęta, nie da się jej ani zrozumieć, ani w żaden sposób próbować wytłumaczyć. Ten eksperyment zakończył się totalną porażką, co więcej w tej chwili ta porażka jeszcze formułuje zarzuty, równolegle informując wyborców, że jeszcze byli na kobietę nie gotowi. Po prostu mózg staje.
Jak w ogóle można było próbować lansować na lewicy kogoś, kto nie tylko nie ma nic z lewicą wspólnego, ale przede wszystkim W OGÓLE NIE ODPOWIADA LEWICOWYM STANDARDOM i WZORCOM? Czy ta pani może pracowała na kasie w dyskoncie? Przepychała palety z cukrem i innymi ciężkimi rzeczami? Nocne zmiany zaliczała przepraszam w czym? Pracę w szkodliwych warunkach? Czy tylko staże w biurach? Jeżeli już nawet na lewicy nie wiedzą, czym jest o skąd się czerpie lewicowa wrażliwość, to czego wymagać od afiliowanej kandydatki?
W poprzedniej kampanii prezydenckiej lewica logotypowa próbowała społeczeństwu idącemu do pracy rozdawać jabłka. W tej, już minionej – starczyło im pomysłu jedynie na próbę wciśnięcia elektoratowi ogórka. Czy lewicę stać jest na cokolwiek więcej? Może inaczej zadajmy pytanie – czy nie ma na lewicy nikogo innego, kto byłby godny funkcji prezydenta i poparcia partii z tradycjami odwołującymi się do wyprowadzenia sztandaru?
Niestety analizując tą kampanię wyborczą, trzeba się zgodzić z byłą już kandydatką w jednym, niestety chodziło w niej tak jak zakładaliśmy – bardziej o wspieranie obozu władzy i promocję własnej przegranej, niż realny udział w wyborach i próbę osiągnięcia wyniku. Faktem jest bowiem to, że elektorat standardowo popierający lewicę i wyznający jej wartości, albo głosował na przedstawiciela rządzącego establishmentu, albo nie głosował w ogóle – ponieważ nie miał na kogo, zdegustowany niespójnym komunikatem kandydatki.
Sprawa została naświetlona nie bez powodu w przeddzień istotnych rozliczeń na lewicy, albowiem tutaj nie da się przekłamać rzeczywistości. Jeżeli lewica chce przetrwać – potrzebuje INNEGO lidera, aparat jest i aparatowi chwała – to aparat zbiera podpisy, to aparat płaci składki, to aparat GŁOSUJE i mobilizuje do głosowania swoje otoczenie. Bez struktur lewicy z takim trudem kształtowanych przez lata – lewica nie odrodzi się, a nawet jeżeli to zajęłoby to jej bardzo dużo czasu. Nie można tego potencjału zmarnować – lewice, w tym w szczególności jej aparat należy za wszelką cenę chronić. Może to zrobić tylko lider, który jest przez ten aparat akceptowany.
Jest taki mąż opatrznościowy – już wzgardzony przez establishment polityczny lewicy instytucjonalnej. Trzeba dodać, że z wdziękiem swego czasu rozdający jabłka, a jabłka mają to do siebie, że ludzie je zjadają taki, jakie są – nie trzeba obierać, ze skórki żeby zjeść jak ogórka. Wniosek – lepsze rozdawanie jabłek niż próba wciskania ogórka.