- Polityka
Wolność i Równość – inicjatywa integrująca środowisko na lewicy
- By krakauer
- |
- 16 maja 2015
- |
- 2 minuty czytania
Dobrze się stało, że grono aspirujące na podstawie metryczek zawodowych i życiorysów wydzieliło się, zgrupowało i razem podpisało pod czymkolwiek, na sam początek stowarzyszeniem „Wolność i Równość”. To ciekawa inicjatywa grupy w jakiejś tam mierze autorytetów naukowych, a nawet ludzi wybitnych i mających „coś” do powiedzenia w życiu publicznym.
Na profilu pana prof. Jana Hartmana w popularnym serwisie internetowym znajdujemy następujący apel: „Drodzy Przyjaciele! Dziś zainaugurowaliśmy działalność ruchu „Wolność i Równość”! Jednoczenie lewicy, centrolewicy i innych sił postępowych staje się faktem. Ale to dopiero początek. Potrzebna jest każda para rąk do pracy nad tworzeniem nowej formacji. Jeśli chcesz się przyłączyć, napisz proszę na prv – imię nazwisko, miejscowość, e-mail i telefon. Skontaktujemy się! Dziękuję tym, którzy zrobili to już wcześniej – w ciągu paru dni odezwiemy się do Was wszystkich! Jeśli wiążesz z nami nadzieje, udostępnij proszę ten post. Dzięki!”. Co nie tylko udostępniliśmy, ale jeszcze grzecznie z szacunku do pana profesora powielamy, jednakże wielka szkoda, że nawet sam pan profesor nie zadbał o to, żeby upublicznić deklarację założycielską i programową tej nowej formacji. Jednakże jak to zawsze na lewicy – nikt nie dba o szczegóły od zakończenia działalności terrorystycznej przez PPS.
Zastanówmy się jednak nad tym, jak rozumieć ideę, wolności i równości na lewicy? Trzeba przyznać, że już samo takie połączenie jest bardzo ciekawe i pachnie na kilometr Powszechną Deklaracją, jednakże po co lewicującym profesorom wolność? Wolność mają, może pan prof. Hartman na prawicowym i zakonserwowanym uniwersytecie nieco mniejszą, ale to wynika głównie z tego, że nie wszyscy szanowni koledzy na katedrach potrafią pojąć jego przekaz (nie mówiąc już o politykach i dziennikarzach). Natomiast społeczeństwo rzeczywiście odczuwa poważny deficyt wolności, głównie na dwóch płaszczyznach – po pierwsze w życiu publicznym, albowiem tam gdzie media kłamią, manipulują i tworzą fakty zamiast je relacjonować – po prostu nie ma i nie może być wolności. Co najwyżej jej ułuda, obraz, miraż, fatamorgana – coś takiego, jak widok przez druty, ale w nowoczesnym wydaniu. Po drugie na płaszczyźnie ekonomicznej. Upodlenie społeczeństwa w procesach neoliberalno-ludobójczej transformacji jest faktem. Polacy są przeważnie ubodzy, nie mają prawie żadnych rezerw i nie są w stanie nawet korzystać z otaczającej ich przestrzeni, ponieważ nie mają za co, przynajmniej względem poziomu wymaganego przez poziom rozwoju cywilizacyjnego kraju.
Natomiast, co do równości, to w ogóle jest chyba lekka kpina, albowiem czegoś takiego nie ma i kto, jak kto ale profesor będący wybitnym filozofem i etykiem powinien to wiedzieć! W sumie, to w stylu prof. Hartmana, lekka kpina – może się nikt nie zorientuje, że ma przewagę intelektualną nad otoczeniem? To musi dawać lekką satysfakcję za każdym razem. Jednakże sprawa jest poważna i skomplikowana, ponieważ równość jest odwiecznym postulatem wszystkich lewicujących filozofów. Warto tutaj pochylić się nad postulatem walki klas, albowiem przecież postulat równości, nie jest niczym innym jak wyrażeniem woli budowy społeczeństwa bezklasowego, a przynajmniej w wydaniu socjaldemokratycznym z jedną bardzo szeroką klasą średnią, czy też pośrednią, która dominuje ilościowo nad resztą społeczeństwa w ogóle. Niech więc będzie i równość – w wydaniu apelu profesorów i kilku wykluczonych z różnych frakcji działaczy lewicy, czy też takich którzy po prostu wybrali wolność od rygorów dotychczasowych formacji i innych bardziej lub mniej skomplikowanych przypadków.
Patrząc jednak na kalendarz wydarzeń politycznych, ponieważ miało to miejsce przed ważnym wydarzeniem na tytularnej – logotypowej lewicy, gdzie może być podniesiony bunt przeciwko jej formalnemu przewodniczącemu, to tym bardziej trzeba państwu profesorom i podążającym razem z nimi ludziom pogratulować. Udało się opozycji wobec katafalku na lewicy zjednoczyć, będą mogli występować szeroką ławą i identyfikować się jako grupa.
Jeżeli zaś weźmiemy pod uwagę skalę podziałów na lewicy, borówek, poziomek, stowarzyszeń promocji jednej osoby, przerośniętych ambicji, nienawiści, zawiści i po prostu głupoty – to trzeba się głęboko pokłonić przed panem profesorem Hartmanem, albowiem dokonał prawie niemożliwego. Oczywiście nie zgromadził wszystkich pod jednym szyldem, ale istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że ze względu na silne zaplecze intelektualne tego gremium – może ono stanowić ośrodek ciążenia na lewicy. W tym kontekście jest to jednoczenie lewicy, chociaż w drodze podziału. Trzeba, bowiem pamiętać, że nie ma nic gorszego dla lewicy niż brak jedności. Jednakże obecna formacja dzierżąca palmę pierwszeństwa – nie dość, że hołduje przegniłej myśli socjaldemokratycznej, to jeszcze wyrzuca najbardziej doświadczonych działaczy, ludzi najwyższej lewicowej próby. W tych warunkach – „Wolność i Równość”, jako inicjatywa integrująca środowisko jest wybawieniem dla lewicy i małym plasterkiem na krwawiące serca ludzi lewicy, którzy patrzą na to, co się dzieje i już nie głosowali na para-lewicową kandydatkę w I-szej turze wyborów, ponieważ nie zgadzają się z taką wizją lewicy, jaką można określić – budową katafalku na siłę.