- Polityka
Czy ktoś celowo przeszkadza Bronisławowi Komorowskiemu w kampanii wyborczej?
- By krakauer
- |
- 14 maja 2015
- |
- 2 minuty czytania
Wydarzenia jakie dzieją się wokoło pana Bronisława Komorowskiego w jego kampanii wyborczej, są niezrozumiałą serią porażek, nieudolności, zbiegów okoliczności, przypadków i w zasadzie to już trudno określić czego. Nie da się zrozumieć o co chodzi w tej kampanii wyborczej? Jednakże prawie na pewno nie chodzi tam o zaprezentowanie osoby kandydującego w jak najlepszy sposób – jak najszerszemu gronu potencjalnych wyborców.
Najpierw po przegranej pierwszej turze pojawiają się informacje, pochodzące z najwyższego kierownictwa sztabu pana Komorowskiego, że Tenże podobno rzekomo był zły i w jakiejś formie użył mocnych słów w jakichś wewnętrznych okolicznościach – być może wobec współpracowników, ale nie jest to w żaden sposób potwierdzone, więc nie można tego traktować nawet jako plotkę. Następnie prezydent ogłosił pomysł referendum i zadeklarował poparcie dla idei JOW-ów. Jak tylko wyszedł na miasto, żeby mieć kontakt z ludźmi, to spotkał go „młody człowiek”, który zadał mu pytanie zupełnie pozbawione sensu kontekstowego względem prezydentury, odnosząc się do problematyki socjalno-ekonomicznej „młodych gniewnych”, tak zupełnie przypadkowo wpasowując się w profil przeciętnego mniej więcej wyborcy pana Pawła Kukiza (w rzeczywistości ten człowiek był kandydatem PiS w niedawnych wyborach samorządowych). Całość, w tym zupełnie niefortunną i oderwaną od rzeczywistości odpowiedź pana Komorowskiego oczywiście nagrano i wykorzystano już przeciwko panu Komorowskiemu (w istocie można się zastanowić, czy Prawo i Sprawiedliwość nie chciało okłamać wyborców – chodzi o intencje). Potem Paweł Kukiz zaproponował ring wolny, w którym on by zadawał pytania, a panowie Duda i Komorowski – na nie odpowiadali. Pan Komorowski się nie zgodził (przynajmniej tak można odczytać komunikat z jego sztabu). Gdyby nieszczęść było mało, na kolejnym spacerze, zbliżającym pana prezydenta do ludzi – spotkał bardzo asertywną panią w stosunkowo zaawansowanym wieku, poruszającą się na wózku dla osób niepełnosprawnych ruchowo i został przez nią indagowany do tego stopnia, że zobowiązał się sprawę przedstawioną przez obywatelkę polecić najwyższym urzędnikom w państwie do rozpoznania. Tego typu zdarzenie z ludźmi wylewającymi swoje problemy na prezydenta się powtórzyło, a prezydent w jakiejś mierze mógł korzystać z suflerki. Przy czym nie czyni mu to ujmy, albowiem bardzo sprawnie poradził sobie z w sposób histeryczny reagującą osobą.
To wszystko to jest jakiś czarny sen, albowiem jeżeli doda się do tego wypowiedzi niektórych wysoko postawionych działaczy Platformy Obywatelskiej, którzy co prawda ubolewają nad kształtem kampanii narzekając, że nie było plakatów i listów do mieszkańców, ale oczy im wręcz błyszczą przy tym jak gwiazdy na niebie w bezchmurną noc, – to trzeba się nad tym wszystkim totalnie zastanowić. Jest bowiem prawdopodobne, że ktoś z ważnych decydentów zdecydował o tym, żeby wystawić pana prezydenta na strzał w tych wyborach, żeby ten zebrał na siebie cały żal społeczeństwa za prawie osiem lat nieudolnych rządów jedynie słusznego obozu, a następnie żeby przegrał. Tak po prostu – przegrał i odszedł w niesławie. Wówczas do wyborów w październiku, jedynie słuszna partia będzie mogła pokazać społeczeństwu jak to źle się współrządzi z prezydentem z Prawa i Sprawiedliwości, jaki mamy paraliż państwa, jakich kompromitacji doznajemy za granicami kraju, generalnie będzie można straszyć PiS-em na całego. Tylko po to, żeby zdobyć punkty – odcinając się za każdym razem, nie od pana Tuska, który ma w przyszłości wrócić i zostać prezydentem państwa, ale właśnie od pana Komorowskiego jako źródła wszelkiego zła w państwie.
Z zasady na tym poziomie odniesienia, który mamy w przypadku prezydenta państwa, nie ma i nie może być przypadków, nawet jeżeli się zdarzają to są całkowicie przypadkowe, czyli nie ma ich praktycznie wcale. Dlatego sądząc po tej serii piramidalnych wpadek przed II-gą turą, należy domyślać się, że sprawa być może ma jakieś drugie dno. Rzeczywiście bowiem od dnia odejścia pana Donalda Tuska, to pan Komorowski istotnie stał się głównym autorytetem politycznym w środowisku Platformy Obywatelskiej, a to się na pewno nie spodobało niektórym sprawnym działaczom. Prawdopodobnie więc, to co teraz widzimy to jest zbieranie żniw za to, jak decyzje pana Komorowskiego były odbierane przez jego własne zaplecze.
Jeżeli jednak nawet zgodzimy się z cieniem szansy na to, że w tym całym problemie jest jakiś kontekst polityczny, to przecież większość błędów popełnianych przez pana Komorowskiego jak również wokół niego – to są błędy techniczne, które można wyeliminować, jeżeli wynajmie się jakąś względnie uczciwą agencję marketingową. Wówczas takie kwestie jak izolacja kandydata w tłumie „przypadkowych” przechodniów, czy też zadawanie mu pytań, jak również wyśmianie lub wybuczenie/wyklaskanie „ryzykownego” pytania – to standard. Tymczasem tutaj mamy do czynienia z jakąś niesamowitą nadzwyczajnością zupełnie niezrozumiałych przypadków.
Jeżeli jednak zostałoby udowodnione, że Prawo i Sprawiedliwość poszczuło swoich sympatyków na prezydenta – tworząc ustawkę, w szczególności w przypadku gdyby się okazało, że ten młody człowiek kłamał publicznie – to należałoby się zastanowić nad delegalizacją Prawa i Sprawiedliwości, ponieważ nie można tolerować moderowania rzeczywistości i technik wpływu w polityce. Tu trzeba sprawdzić, czy była zła intencja – zaszkodzenia prezydentowi poprzez zmianę nastawień percepcyjnych widzów specjalnie przygotowanego filmiku ze scenki sytuacyjnej ustawionej przez działaczy PiS. Jeżeli to by się potwierdziło, to byłoby okłamywanie społeczeństwa i kpina z demokracji – ludzie do tego zdolni, nie powinni rządzić niczym, nawet toaletą na dworcu. To w konstrukcji modelowej patologia – zwykłe oszustwo, o ile oczywiście zostałoby udowodnione.
No, ale jest tak jak jest i jest to problem pana Komorowskiego, widać dzisiaj jakimi ludźmi się otoczył. To jest naprawdę dziwne, że nie chcą o niego walczyć ludzie, którym dawał chleb przez pięć lat i mógłby, te całkiem niezłe bochenki dawać przez kolejne lata.