- Polityka
Dymisja ministra i co dalej?
- By krakauer
- |
- 30 kwietnia 2015
- |
- 2 minuty czytania
Minister sprawiedliwości, pan Cezary Grabarczyk złożył dymisję, pani premier dymisję przyjęła. To właściwy standard zachowania się człowieka na stanowisku publicznym, wobec którego upubliczniono zarzuty – rzekomego – podkreślmy – rzekomego niespełnienia pełni wymaganych procedur prawnych przy procedurze uzyskiwania pozwolenia na posiadanie broni. Pan minister miał nie zdawać egzaminu praktycznego ze strzelania, a rzekome znajomości w lokalnej Policji w Łodzi, miały rzekomo – umożliwić mu uzyskanie uprawnień pomimo niespełnienia wszystkich wymogów formalnych.
Ponieważ za tydzień są wybory prezydenckie, dymisja jest jednoznaczna i ma charakter czysto sondażowy, chodziło głównie o to, żeby nie dawać opozycji kolejnych powodów do bicia w rząd a pośrednio w osobę jedynie słusznego kandydata. Co jest działaniem logicznym i uzasadnionym, bo już nie zabrakło głosów różnej maści osób z szeroko rozumianej opozycji, które zaczęły dowodzić, do jakich to niegodziwości zdolni są ludzie rządzącej partii itd. Oczywiście wiadomo, że powiedzieć można wszystko, a opozycja ma prawo mówić nawet więcej i ostrzej od innych, albowiem na tym polega istota demokracji.
Interesujące w tej sprawie są jednak trzy inne wątki, mające znaczenie polityczne dla Platformy Obywatelskiej i osobiste dla pana Grabarczyka. Po pierwsze istotnym jest – kto tak bezwzględnie podłożył „świnię” panu ministrowi? Kto z jego otoczenia w tak brutalny sposób rozegrał „kolegę”? Istnieją tu bowiem dwie możliwości. Widocznie ktoś z otoczenia politycznego zwietrzył okazję, żeby usunąć pana Grabarczyka. Ewentualnie ktoś z jego przeciwników politycznych miał odpowiednie powiązania w odpowiednich strukturach nazwijmy to z czasów w harcerstwie i te kontakty wykorzystał. Świadczy o tym los policjantów powołanych do odpowiedzialności, przy jednoczesnej domniemanej próbie ukręcenia łba sprawie przez odsunięcie prokuratora, który chciał sprawę przeciwko panu ministrowi prowadzić.
Po drugie, co wynika ze sprawy pierwszej – jak to wpłynie na stabilność rządu, albowiem pan Grabarczyk nie jest przypadkową osobą w PO, którą można sobie ot tak, po prostu odwołać – mówiąc: „Czarek już nie ministrujesz”. Nic z tych rzeczy, obecny rząd opiera się na kompromisie wewnątrzplatformianym, a jeden z jego filarów właśnie prawdopodobnie macza palce w nowej partii politycznej – starych liberałów, którzy mogą sporo namieszać, jeżeli pani Kopacz nie da im miejsca na listach PO. To się w tej chwili decyduje, biorąc pod uwagę prędkość działania naszego wymiaru sprawiedliwości, nie można oczekiwać, że pan minister – jeżeli jest winny – zostanie skazany prawomocnie przed wyborami. Prawie na pewno jeżeli wystartuje, załapie się na immunitet, sprawa się przeciągnie, przyschnie, wygasi. Jednak cena polityczna jaką za taki ewentualny scenariusz będzie musiał zapłacić pan Grabarczyk jest na dzień dzisiejszy najciekawszym kąskiem politologicznym na naszej scenie politycznej.
Jest wreszcie trzecia sprawa. Mianowicie problem czysto prawny. Jeżeli bowiem pan minister – rzeczywiście miałby wejść w posiadanie pozwolenia na broń bez wymaganych uprawnień, to znaczy się, że to połączenie oszustwa z przestępstwem przeciwko dokumentom. Posiada on bowiem pozwolenie, do którego nie ma uprawnień – nie dostarczył stosownych przesłanek, co powoduje że Sąd może zakwalifikować jego działanie jako celowe działanie w porozumieniu z funkcjonariuszami publicznymi (wiedział, czynnie godził się), na uzyskanie poświadczenia bez wypełnienia przesłanek-procedur. To może być uznane za oszustwo. Jest jeszcze inny smaczek. Jeżeli bowiem pan minister w czasie po uzyskaniu zezwolenia nabył broń, na której posiadanie zezwolenie jest wymagane prawem, to znaczy się, że świadomie popełnił przestępstwo, ponieważ wiedział, że nie ma pozwolenia na broń, to znaczy się posiada bezprawnie uprawnienie, które mu nie przysługuje, (przykładowo – w celu prawdopodobnie wyłudzenia którego, mógł poświadczyć nieprawdę nawet bez świadomości celu, albowiem mógł nie wiedzieć, że część praktyczna egzaminu jest niezbędna). Jeżeli więc pan minister bez pozwolenia na broń, posiadałby takową, to na to już jest silny paragraf.
W tym wszystkim jest jedna rzecz wyjątkowo żałosna, pokazująca w jak dziwnym kraju żyjemy. Otóż, jak się okazuje pan minister podobno był dobrze wyszkolonym strzelcem w wojsku. Kto jak nie strzelec wyborowy powinien mieć prawo do posiadania w zasadzie dowolnej broni? Przepisy o dostępie do broni są chore, tak nie powinno być. Pan Grabarczyk, jako były wojskowy ze specjalistycznym przeszkoleniem, powinien mieć broń w domu, razem z mundurem formacji Obrony Terytorialnej! Tak doświadczeni ludzie nie powinni być przymuszani do uzyskiwania jakichś zaświadczeń! W zasadzie każdy kto skończył służbę wojskową, a przejdzie przez badania psychologiczne, powinien otrzymywać takie zezwolenie z automatu. Wówczas, nie byłoby tak żenującej sytuacji, w którą jest w jakimś stopniu zagmatwanych kilka osób. Szkoda człowieka, bo przy pewnym cynizmie, w zasadzie typowym dla tego całego środowiska pan Grabarczyk był jednym ze skuteczniejszych polityków partii rządzącej, można go nie lubić, ale rozsądku i bycia państwowcem nie można mu odmówić.
Niestety zawsze tak jest, że gorsze wypiera złe. W tym przypadku możliwe jest jednak odwrotnie mianowicie, że to co widzimy to element szerszego scenariusza przejmowania władzy w Platformie Obywatelskiej, przez pewnego innego pana, który co prawda jest ministrem, ale z racji charakteru, zapatrywań i zdolności powinien być premierem. Warto mu życzyć, w jego trudnej drodze – wszystkiego najlepszego, bo mało takich ludzi ma Polska.