- Paradygmat rozwoju
To państwo żyje z biedy a mogło mieć metropolie!
- By krakauer
- |
- 15 kwietnia 2015
- |
- 2 minuty czytania
Biorąc pod uwagę pomysły Brytyjczyków w kontekście zwiększenia kwoty wolnej od podatku do wysokości minimalnego wynagrodzenia w skali roku, należy się zastanowić dlaczego jeszcze nie wyjechaliśmy na Wyspy?
Niestety bowiem państwo nad Wisłą żyje z biedy jego obywateli, których bezlitośnie drenuje i gnębi podatkowo – wszędzie gdzie tylko jest w stanie obłożyć cokolwiek podatkiem pośrednim, bezpośrednim, akcyzą, opłatą lub ukryć podatek – to robi.
Jak to jest możliwe, że pomimo 25 lat reform dominująca większość społeczeństwa nadal jest biedna? Prawie 3 mln ludzi na stałe lub okresowo żyje za granicami kraju, ponieważ nie mogło znaleźć w kraju satysfakcjonującego źródła dochodów. Za „sukcesy” transformacji płacimy straszną cenę depopulacji i nienarodzenia się jednego pokolenia.
Tradycyjna gospodarka w Polsce została zlikwidowana w tym znaczeniu, że transformacja dotyczyła miast i miasteczek, często mono funkcyjnych miejscowości z dominującą funkcją wytwórczą zgodną z profilem największego pracodawcy. W konsekwencji nie mamy prawie w ogóle przemysłu. Jednakże nie przeprowadzono analogicznych reform jeżeli chodzi o sektor rolny. W konsekwencji – dominująca część osób deklarujących się jako mieszkańcy wsi, żyje z transferów społecznych i dopłat Unii Europejskiej. Podczas, gdy rolnictwo i przemysł przetwórczy mogłyby być wizytówką i siłą napędową naszej gospodarki. Nie ma co jednak licytować się na stracone szanse. To czas przeszły i trudno.
O wiele większym skandalem jest niewykorzystanie przez nasze państwo z szans jakie dawałoby lepsze zarządzanie systemem państwowym. Tutaj największym grzechem jest złe rozumienie dogmatów rozwoju zrównoważonego, które wykreśliło ze świadomości naszych decydentów rozwój metropolitalny. Oczywiście wiadomo, że mówimy o metropoliach na skalę krajową, czyli de facto jakichś mniejszych lub takich jakie są aglomeracjach. Jednakże po prostu szokuje brak polityki miejskiej przez prawie wszystkie lata transformacji, dopiero fundusze unijne stały się szansą na rewitalizację, jednakże to jest i tak mało, albowiem istotą metropolii jest samonapędzanie się z wykorzystaniem potencjału endo i egzo-genicznego metropolii, jej otoczenia i wszystkiego, co uda się jej przyciągnąć. Mamy takie przypadki w kraju, ale niestety zamiast je wspierać w sposób należyty, rząd zdecydował się na politykę hodowania „białych słoni” i stawiania „katedr na pustyni” poprzez politykę wspierania rozwoju regionalnego, w której to samorządy regionalne dzielą i rządzą. Dzieje się to przeważnie wedle klucza politycznego, na czym cierpią niedostrzegane metropolie, przeważnie nie mające rozwiązanych problemów fundamentalnych, natomiast przybywa nam ładnych ryneczków i basenów na prowincji.
Niestety rząd pana Tuska nie pozwolił metropoliom na rozwinięcie skrzydeł, przez co Polska straciła poważną szansę na przejście do modelu samodzielnego rozwoju generowanego przez największe koncentracje przestrzenne. Czyli dokładnie tak, jak się to dzieje w innych krajach, nawet niekoniecznie bardziej zaawansowanych, ale rozwijających się, które postawiły na koncentrację przestrzenną procesów społeczno-gospodarczych. Nasz kraj jest na tyle duży, że był w stanie wykształcić co najmniej dwie liczące się metropolie – oczywiście Warszawę z otoczeniem oraz szansę nawet na potężny „Europol” południowy tj. połączenie potencjałów Krakowa – Aglomeracji Górnośląskiej oraz Ostrawy z Czech. Niestety, nie tylko zabrakło wyobraźni, wizji i odwagi, ale zwyciężyło myślenie na zasadzie dziel i rządź. W Regionalnych Programach Operacyjnych decydujących o alokacji pieniędzy przez samorządy województwa, nie ma czegoś takiego jak metropolie, poza jedną Małopolską, która wzorcowo wpisała sobie do strategii rozwoju województwa – Krakowski Obszar Metropolitalny. Warszawa to oczywiście inna sprawa, miasto centralne ma inne przywileje, jednakże to nie może być tak, że po 70 latach, nadal „cały Naród buduje Swoją stolicę”, ponieważ mieszkańcy innych miast nie są Polakami drugiej kategorii i też mają prawo do nowoczesnej komunikacji publicznej i gęstego oświetlenia ulic, czy też dodatkowych mostów na Wiśle.
Szkoda, że nasz kraj stracił swoją niepowtarzalną metropolitalną szansę na rozwój. Jeżeli ktoś porówna ilość dotacji unijnych np. w pewnym mieście w woj. Pomorskim, rządzonym przez prominentnego polityka jedynie słusznej partii a podobne wskaźniki dla innych miast, w tym tych nie rządzonych przez jaśnie oświecenie namaszczonych, to może silnie, wręcz ekstremalnie się zdziwić. Można bowiem zrozumieć różnicę w pozyskiwaniu i wydatkowaniu funduszy na poziomie 10% lub nieco więcej. Jednakże jak tłumaczyć zrównoważony rozwój kraju jeżeli są miejsca, gdzie względem porównywalnych aglomeracji w skali kraju mamy do czynienia z przebiciem o 50% lub więcej?
Żeby kraj w ogóle mógł myśleć o samodzielnym rozwoju po tym, jak skończą się wielkie pieniądze z Unii Europejskiej, należy zrobić wszystko, żeby pojmowane obszarowo wspólnoty – były w stanie się samodzielnie finansować, a suma przepływów pieniężnych przechodzących przez ich obszar była dodatnia. Zdobycie publicznych aktualnych danych o tym jak rozkłada się generowanie PKB w poszczególnych powiatach kraju jest praktycznie niemożliwe. Wielka szkoda, bo to znakomity miernik rozwoju gospodarczego.