- Ogólna
Uniknijmy kolejnej kompromitacji wyborczej
- By krakauer
- |
- 09 kwietnia 2015
- |
- 2 minuty czytania
Niestety, wedle dostępnych komunikatów w mediach jak wszystko na to wskazuje, nadal mamy problem z systemem do obsługi liczenia i grupowania wyników głosowania. To oczywiście skandal, że w 35 milionowym kraju, w którym działają firmy informatyczne wyspecjalizowane w tworzeniu tego typu systemów pod klucz, jak również systemów o wiele bardziej skomplikowanych, tego typu problem w ogóle mógł wystąpić. Kompromitacja organów państwa odpowiedzialnych za organizację wyborów oraz ich podliczenie jest jednoznaczna i oczywista, nie podlega dyskusji.
Jednakże, od wyborów samorządowych minęło już trochę czasu. Oczywiście wiadomo, że przetargi trwają i wszystko trwa, jednakże tutaj można byłoby zastosować procedury specjalne, ze względu na istotny interes państwa w tej kwestii. Nie może być bowiem tak, żeby państwo było bezbronne wobec algorytmu w języku programowania, do którego ma dostęp. Naprawdę nie ma problemu, ani z fachowcami, ani z pieniędzmi. W ostateczności, można kupić gotowe rozwiązanie od jednej z międzynarodowych firm i zlecić jego dostosowanie do naszej specyfiki. To już wariant minimum, jeżeli nie byłoby nikogo, kto byłby w stanie to zrobić w Polsce, w końcu mamy Unię i przetargi są otwarte.
Za wszelką cenę musimy uniknąć kolejnej kompromitacji przy liczeniu głosów oddanych w najbliższych i kolejnych wyborach. Jeżeli opozycja sobie życzy, to należy zamontować kamery nawet w urnach i nad urnami, a obraz transmitować on-line i zapisywać w chmurze danych, tak żeby każdy mógł sobie w każdej chwili obejrzeć samego siebie jak głosował w Komisji Wyborczej. Wszystko musi być jawne, a sam proces liczenia głosów w szczególności. Nie może być tak, żeby druga siła polityczna w kraju otwarcie oskarżała organy państwa o nieprawidłowości w wyborach, to prawdziwy skandal jest i pełna porażka. Jeżeli trzeba, po prostu należy zapłacić dwa razy tyle ludziom i zatrudnić ich dwa razy więcej niż normalnie, za 1000 zł za wieczór, będzie bardzo wielu chętnych. Nie możemy oszczędzać na demokracji, sama procedura jest legitymacją dla niepodważalności wyniku i właśnie to jest najważniejsze. Przebieg wyborów i sama procedura zliczania głosów oraz podawanie wyników do wiadomości publicznej – muszą być transparentne, jawne, zrozumiałe dla wszystkich.
Nie można pozwolić więcej na jakiegokolwiek dorozumienia jeżeli chodzi o rzekome manipulowanie pozycjami w książeczkach wyborczych. Dobrze, że są udogodnienia dla osób niepełnosprawnych, ale należy robić tak, żeby nie było możliwości nikogo o nic oskarżać. System musi sam w sobie zawierać liczne zabezpieczenia i wręcz eliminować zagrożenia, czy też wszelkiego rodzaju nieścisłości.
To można zrobić, zwłaszcza że obecne wybory będą bardzo proste do policzenia. Jeden głos, za każdym razem i w pierwszej i w drugiej turze. Nazwiska na karcie do głosowania w kolejności alfabetycznej, dużą czcionką. Duże kwadraty do zakreślania, tak żeby osoby starsze i słabowidzące miały ułatwione postrzeganie. Na pewno można to zrobić tak, że matryca dla osób niedowidzących i niewidzących (specjalna nakładka nakładana na kartę wyborczą), będzie spełniać standardy i można to pogodzić.
W ostateczności, jeżeli szybkie stworzenie systemu komputerowego zliczającego pojedyncze głosy jest niemożliwe (dla niedoinformowanych – w istocie można to zrobić przy pomocy kilku formuł w popularnym programie obsługującym arkusz kalkulacyjny lub w wyglądającym tak samo na pierwszy rzut oka, specjalnym programie do analizy statystycznej); to pozostaje liczenie ręczne.
Jeżeli trzeba będzie dać komisjom gwoździe do nabijania kartek lub liczydła, to należy je w taki sprzęt wyposażyć, czy też jak kto woli bardziej nowoczesne „kasowniki”, które rozpoznawałyby na kogo został oddany głos i znaczyły konkretną kartę jako policzoną. To chyba nie jest skomplikowane? Odrobina optoelektroniki i oprogramowanie do rozpoznawania znaków i gotowe. W ostateczności jak i to się nie uda, to można po prostu wysypać karty z urny na środek sali gimnastycznej, czy gdzie tam się to liczenie odbywa, a następnie przewodniczący komisji, może pojedynczo podnosić jedną ręką każdą kartę do góry, odczytując jej wynik, a zebrani – mają prawo to zweryfikować, bo karta powinna następnie przechodzić przez ręce każdego z nich, tak żeby znaczyli każdy na swojej liście, komu przypada głos. W ramach mechanizacji w „domu i zagrodzie”, każdemu można dać małą pieczątkę automatyczną, której licznika nie da się cofnąć, drukującą jego numer oraz kolejny numer liczonej karty, najlepiej jeszcze różnego koloru atramentem. Chyba coś takiego jesteśmy w stanie skonstruować w kraju? Już nie ma co się domagać, żeby taka pieczątka-licznik, miała czujnik i zapisywała w komputerze co i jak, no a o tak skomplikowanych urządzeniach jak skaner (automatyczny jako funkcja z podajnika praktycznie w każdej szanującej się współczesnej kserokopiarce), to też nie ma co wspominać, bo jeszcze komuś wpadnie do głowy skanowanie kart!
Naprawdę, jest miesiąc czasu, można proces liczenia głosów tak zorganizować, że nawet jeżeli byśmy to mieli robić na piechotę, a wszystkie urny zwieść na Stadion Narodowy, to sobie poradzimy. Jeżeli jednak się znowu nie uda, to trudno to będzie nawet skomentować…
Uniknijmy kolejnej kompromitacji wyborczej, za wszelką cenę, ponieważ to kompromitacja państwa.