- Soft Power
Walka z systemem, na jego warunkach jest w zasadzie niemożliwa
- By krakauer
- |
- 06 kwietnia 2015
- |
- 2 minuty czytania
Niestety, jako społeczeństwo mamy problem z oceną faktów i wnioskowaniem, ponieważ inaczej nie da się wytłumaczyć faktu, co do fenomenu ludzi, którzy nami rządzą. Z pełną świadomością można ich właśnie tak określić, – jako fenomen wspólny i zbiór pojedynczych małych fenomenów, na pewno może się to spodobać, jak jeden z drugim przeczyta, że jest fenomenalny, a dotyczy to prawie wszystkich. Dodajmy, niestety.
Społeczeństwo jest tak zróżnicowane, że trudno jest mieć do niego pretensję o dokonywany wybór. Wybiera tego, na kogo pozwalają preferencje. Trzeba przyznać, że spośród tak licznych fenomenów wybór jest wyjątkowo trudny, zwłaszcza jeżeli fenomeny nie posługują się prawie w ogóle przekazem merytorycznym, tylko głównie emocjonalnym lub symbolicznym. Nie można się dziwić, że ludzie dają się na to nadziewać, jak grzybki na widelec, albowiem taki przekaz jest zastraszająco prosty, zwłaszcza jeżeli emocje i symbolizm uzupełnia się lub wyprowadza (w zależności od strategii) z przekazu religijnego. Wówczas społeczeństwo traktowane statystycznie nie ma szans, podpada pod tak przedstawiane konstrukcje pojęciowe łykając je po kolei i wszystkie na raz. Ludzie są bezbronni wobec połączenia emocji, symbolizmu i religii. Jeżeli całość podlewa się populizmem, to wychodzi polska prawica, w tym i ta prawicowa i ta tzw. liberalna. Inne partie niestety podobnie, może z wyjątkiem PSL, który niczego nie udaje, jest co do zasady partią interesu klasowego, przy czym sprytnie postrzega interes państwa przez interes swojej klasy społecznej – i uwaga, ma do tego pełne prawo, to nie jest zakazane przez Konstytucję.
Rolę weryfikatorów przekazu pod względem przedstawianych faktów i wnioskowania powinny pełnić media. Ups! Mamy problem, ponieważ z mediami w naszym kraju przeważnie jest bardzo, naprawdę bardzo słabo, a w niektórych przypadkach po prostu nie tylko „nie robią szału”, ale są przerażające. Wystarczy porównać przekaz naszego mainstreamu, a np. publicznych mediów z Niemiec, czy wiodących mediów z Francji, Wielkiej Brytanii, a nawet Włoch, gdzie sami włosi mają bardzo wiele zastrzeżeń do obiektywizmu swojego mainstreamu, którego właścicielem jest pewien tamtejszy – naprawdę wybitny polityk. Wynik takiego porównania jest porażający, przeważnie w ogóle nie ma u nas subsumpcji faktów, wnioskowanie jest albo podporządkowane pod przyjętą tezę, albo jest to totalna redukcja, która zastępuje rzeczywistość. Oczywiście nie we wszystkich mediach, ponieważ są media, w których poziom jest całkiem dobry, tylko przekaz merytoryczny poraża, no ale cóż zrobić? Można powiedzieć, jakie media taki kraj – i jest w tym chyba wiele przerażającej prawdy.
Niestety nie będzie lepiej, ponieważ mainstream polityczno-medialny jedzie na tym samym wózku i nie ma zamiaru rezygnować, ani z firaneczek, ani z klimatyzacji, nie mówiąc już o lodóweczce, gdzie są drinki. Z tego powodu, ponieważ to towarzystwo wzajemnej adoracji ma interes w trwaniu w wypracowanym układzie, nie będzie żadnej zmiany. Ewentualne czynniki resetu np. rewolucja wewnętrzna lub wojna zewnętrzna tylko umocniłyby ten stan rzeczy, ponieważ system jest tak doskonale zabezpieczony, że sam mianował się rzecznikiem wolności i prawa do wolności, a nawet mówienia, kto jest zdrajcą narodowym, a kto bohaterem. Przy przewadze ilościowej przekazu masowego, nie ma się szans, nawet z najlepszym komunikatem, najtrafniejszą analizą, albowiem media w Polsce (i w ogóle), to nadal prawa wielkich liczb. Decyduje skala przekazu, nie ma znaczenia to, co się ma do przekazania, jeżeli robi się to na dużą skalę, to taki przekaz staje się mainstreamem. Siłą rzeczy jest to zawsze przekaz komplementarny i uzupełniający do przekazu go otaczającego, o tym decyduje aparat koncesyjny oraz finanse, czyli rynek. Firmy, nie chcą się reklamować w źródłach, które są źródłem przekazu uważanego za kontrowersyjny, chyba że ktoś ma np. zaprzyjaźnioną instytucje para-bankową. Wówczas jest zdecydowanie łatwiej, ewentualnie jak duże państwowe spółki, ministerstwa i instytucje wykupują całe strony dla publikowania „koniecznych do publicznego przekazania” informacji. Wówczas można powiedzieć, że jest bardzo łatwo, wysyp tego typu materiałów miał miejsce po 2008 roku, jak ludzie przestali wydawać pieniądze na najbardziej popularne media.
Niestety o systemie decyduje suma jego składowych i wewnętrzna mechanika. Walka z systemem, na jego warunkach w zasadzie jest niemożliwa. Nie ma znaczenia, że takie systemy określa się, jako niepluralistyczne i niedemokratyczne, to nikogo nie obchodzi, a standardy wyznaczają ci, którzy są na samym szczycie, więc w ogóle nie ma problemu, kłamiąc można dostać nagrodę. Po co więc walczyć o prawdę? Zajmować się jakimiś faktami? Troszczyć się o wnioski?
Ps. Ten tekst jest odpowiedzią na zapytanie jednego z Szanownych Państwa Czytelników z ostatnich dni, zadanych przy okazji opublikowanej przez redakcję portalu ankiety. Autor bardzo rzeczowo argumentował na rzecz nazwijmy to „czynu”. Można tylko gratulować takich postaw o ile nie są opłacane przez tych, co czytają nasz portal w godzinach pracy. Zresztą to można zawsze łatwo zweryfikować, jakby do „czynu” doszło. Ostateczne wnioski wyciągnijcie państwo sami. Zdaniem autora – i proszę to zapamiętać – jesteśmy społeczeństwem i systemem państwowym TAK EKSTREMALNIE WYNISZCZONYM, że jakiekolwiek zakłócenie tej kruchej równowagi, jaką mamy obecnie na poziomie systemu spowoduje tragedię. Dlatego należy działać na rzecz – ewolucji systemu, popierając go, co do pryncypiów, ale krytykując w szczegółach.