- Soft Power
O tym jak rządzący w Kijowie chcieli wmówić wojnę swojemu Narodowi i światu
- By krakauer
- |
- 07 kwietnia 2015
- |
- 2 minuty czytania
Wiele się mówi i pisze o rzekomej rosyjskiej propagandzie, która podobno wylewa się z telewizora, poznaliśmy już i zweryfikowaliśmy przykłady tego typu „propagandy” o „tutaj” lub [tutaj] i życzymy jej sobie jak najwięcej. Tymczasem coraz intensywniejsza jest działalność propagandy ukraińskiej i to nie tej nadawanej oficjalnie przez tamten reżim, ale jego macki w krajach na Zachodzie, w tym w Polsce. Sygnalizowaliśmy ten problem bardzo ogólnie o [tutaj].
Tymczasem jest problem z interpretacją tego wszystkiego, ponieważ chociaż przedstawiciele reżimu w Kijowie oficjalnie mówią o „wojnie z Rosją”, o „byciu atakowanym przez Rosję”, o „rosyjskiej inwazji”, a co za tym idzie budowaniu bariery, zakazach współpracy i innych, ale nie ma przeszkód, żeby równolegle sprzedawać jabłka „rosyjskim agresorom”, o czym także pisaliśmy o [tutaj]. Dodajmy to nie jest odosobniony przypadek problemu, albowiem dowodów na dwuznaczną grę Ukrainy z Rosją i przekazywanie na Zachód moderowanej prawdy jest o wiele więcej.
Czy państwo przegrywające wojnę z drugim państwem dostarczałoby mu jabłka? Czy państwo, które rzekomo jest najeżdżane przez pancerne kolumny drugiego państwa – kupowałoby od niego gaz i ropę naftową? W ogóle czy by pozwalało na swobodne przemieszczanie się obywateli przez granicę i to nawet bez paszportów? Ten zwyczaj dopiero miesiąc temu zmieniono! Przykładów można mnożyć, Ukraina cały czas prowadzi handel z Federacją Rosyjską oraz zezwala na przemieszczanie się ludności. Czy tak postępuje się wobec państwa, które premier, prezydent i chyba całe media – oskarżają o „krwawą agresję”, „wspieranie terroryzmu”, „zabijanie ludności cywilnej” i inne okrucieństwa? Przecież to samo w sobie się nie klei.
Odpowiedzią na ten fenomen jest casus Krymu, gdzie ludzie nie chcieli walczyć po stronie ukraińskich nacjonalistów, uznając za coś naturalnego powrót swojego domu do Rosji. Podobnie musi być w innych obszarach Ukrainy, gdzie – jak wiele na to wskazuje, ludzie nie ulegli nastrojom rusofobicznym i sprzeciwiają się radykalizacji ich kraju, w imię powiększania majątków i władzy oligarchów.
Nie można równolegle prowadzić wojny, przedstawianej, jako wojna o przetrwanie, bo rzekomo agresor chce zawładnąć całym południem kraju, a nawet doprowadzić do okrojenia Ukrainy do „kadłubka” od Kijowa przez Czarnobyl po Lwów i równolegle z agresorem handlować. To nie jest normalne! Tak nie prowadzi się wojny, a przynajmniej trzeba się liczyć z tym, że osoby, do których tak segmentowany przekaz dociera? W co mają bowiem wierzyć osoby do których ten przekaz dociera? Może w wyroby przemysłowe produkowane w fabrykach należących do znanego oligarchy na terenie Donbasu po stronie zajmowanej przez powstańców, a eksportowanymi przez port w Mariupolu (pod kontrolą ukraińską) do Europy?
Jeżeli kraj prowadzi wojnę, to po prostu nie godzi się handlować z agresorem, ponieważ w ten sposób nie tylko dostarcza mu dochodów do prowadzenia wojny, ale przede wszystkim sam sobie szkodzi powodując niespójność przekazu komunikowanego na rzecz wspólnoty międzynarodowej, nie wystarczy jedynie krzyczeć o wojnie i agresji, nie można po prostu postępować wbrew logice.
Wie i rozumie tą manipulację część Ukraińców, powszechnie jest rozpoznawana w Rosji, budzi znaki zapytania na Zachodzie w tym w Polsce, albowiem opublikowane wyniki przeprowadzonych sondaży opinii publicznej są jednoznacznie negatywne dla mainstreamowego przekazu, który jest budowany właśnie na takich nieścisłościach jak przedstawiona.
Nie można pozwolić dać się manipulować przez nadawaną przez oligarchów nacjonalistyczną propagandę, niektórych ośrodków z Ukrainy. Wystarczy kłamstw i budowania na kłamstwie, nie da się na nim niczego dobrego i trwałego zbudować. W zasadzie kłamstwo służy tylko destrukcji, a czymże innym jak nie czystą destrukcją jest ta cała sytuacja spowodowana przez chciwość oligarchów na Ukrainie?
Ważne jest, żeby mierzyć te wydarzenia ich własną miarą, to charakterystyczne dla wszelkich konfliktów o charakterze domowym. Z zasady najlepiej jest się od nich trzymać jak najdalej. Tymczasem jednak zanim Ukraina będzie znowu prosić o broń na Zachodzie, niech sama przestanie handlować z krajem, z który rzekomo na nią agresywnie napada. Chyba, że Ruble w ostatecznym rozrachunku jednak nie śmierdzą?