- Społeczeństwo
Od złamania umowy społecznej po wypowiedzenie obywatelskiego posłuszeństwa
- By krakauer
- |
- 05 kwietnia 2015
- |
- 2 minuty czytania
Żyjemy w trudnych i ciekawych czasach, które dla naszego kraju miały być nieprzerwanym okresem wzrostu i prosperity, jednakże tak szybko osiągnęliśmy szklany sufit w rozwoju, że nie zdążyliśmy się rozwinąć w sposób zrównoważony. W zasadzie więc, nie rozwinęliśmy się prawie w ogóle, chyba że za miernik sukcesu całego Narodu uznajemy awans socjalno-bytowy nie więcej niż 15% jego części. Oczywiście to „prawie w ogóle” to spojrzenie subiektywne, wynikające z percepcji procesów i ogólnego stanu rzeczy dokonywanej przez autora. Można się z tym nie zgadzać, jednakże wówczas proszę wymienić sobie sukcesy a następnie skonfrontować je z przeciętnymi dochodami przeciętnych obywateli naszego kraju, już bez złośliwości nie będziemy pisać o rencistach lub ubogich emerytach.
Niestety zupełnie niedawno rząd przejadł wirtualne oszczędności emerytalne części społeczeństwa, tzn., zmniejszył swoje przyszłe zobowiązania, kasując to, co wcześniej pozwolił „oszczędzić”. Szkodliwość rozwiązań przeprowadzonych w czasie reformy emerytalnej przed laty jest oczywista i nie podlega żadnej dyskusji. W końcu przecież nawet rząd sam się z niej wycofał. Jednakże równolegle, dokonał NIEOMAL powiększenia zadłużenia realnego, do poziomu skasowanych oszczędności. W efekcie nie minął rok z okładem, a nasz poziom zadłużenia, jest praktycznie taki sam, jak przed oszczędnościowym manewrem rządu pana Tuska. Różnica jest taka, że pieniądze, których nie chcieliśmy spłacić emerytom, pożyczyliśmy, przeważnie od zagranicznych spekulantów – drugi raz nie da się zrobić tego samego manewru, tym trzeba będzie oddać, żeby było sprawiedliwie, zabierając wszystkim Polakom.
Rząd przeprowadzając kontr reformę emerytalną prawdopodobnie odsunął bankructwo kraju o dziesięć lat, jednakże sposób, w jaki ją przeprowadził był daleki od standardów, w których rząd państwa demokratycznego szanuje społeczeństwo obywatelskie. Nie liczą się kwestie formalne, te można zawsze spełnić, nawet bez robienia niczego, to nie jest problem. Problemem jest to jak potraktowano społeczeństwo, jak usłużne media pisały o rekinach grenlandzkich lub śmierci żyrafy przerażonej przez nocnych wandali lub problemach z interpretacją składu drewna brzozy w północno-zachodniej Rosji. O kwestii emerytalnej były wzmianki. Równie tchórzliwie zachowywały się wszelkie autorytety, może z wyjątkiem jednego rzecznika złej sprawy, człowieka znanego z wyjątkowej szkodliwości jego idei dla naszego państwa.
Dla wielu Polaków to, co zrobił rząd to złamanie międzypokoleniowej umowy społecznej, ponieważ pewność emerytury, gwarantowanej przez państwo to była dla praktycznie wszystkich jedyna „stała” w naszym zanikającym systemie państwowym. Niestety nikt nie pytał się Narodu o zgodę, a szkoda, bo referendum załatwiłoby sprawę raz na zawsze, przy okazji załatwiając także przywileje dla grup i klas społecznych uprzywilejowanych emerytalnie kosztem reszty społeczeństwa (proszę nie mieć złudzeń – NIC nie jest odkładane). Rząd i establishment go wspierający nie widział jednak żadnego problemu. Wszystko super, „zielona wyspa”, może już bez dużej ilości ciepłej wody, ale mimo wszystko jednak coś z kranu jeszcze leci. To się naprawdę panu Tuskowi udało, wmówił Polakom, że ich „kran z ciepłą wodą”, to taki „róg obfitości”. Jak ktoś nie „łapie” porównania, warto poczytać.
W odpowiedzi na złamanie umowy społecznej, narodziła się koncepcja obywatelskiego nieposłuszeństwa, wykorzystywana przez różne grupy interesu, do ich celów. Niekoniecznie zgodnych z celami i potrzebami państwa, można powiedzieć, że często cele tych grup były i są sprzeczne z celami państwa. Niestety jednak zły przykład idzie z góry i doszło do zainfekowania systemu, ludzie mają dość. Jak do tej pory, jeszcze nikt nie zorientował się jak skanalizować ten sprzeciw. Być może opozycja podjęła pewne próby, jednakże jej sposób argumentowania, a zwłaszcza płytkość tej argumentacji są nieakceptowane.
Co ciekawe, problem przeciwstawienia złamanej umowy społecznej, obywatelskiemu nieposłuszeństwu, nie spotkał się jak dotychczas z uznaniem sztabów politycznych wiodących kandydatów. Kilka prostych trików, nieco sprytnej retoryki i jeden kandydat, może drugiego po prostu przybić do dachu papiakami i posmarować gorącym lepikiem. Jednak, nie przejmujmy się tym w ten miły świąteczny dzień. Esencję wyborczego smaku, a raczej krew będziemy mieli przy okazji wyborów w listopadzie.
Problem polega jednak na tym, że od złamania umowy społecznej po wypowiedzenie obywatelskiego posłuszeństwa jest bardzo blisko.