- Polityka
Na Bliskim Wschodzie zachodzą bardzo poważne procesy
- By krakauer
- |
- 30 marca 2015
- |
- 2 minuty czytania
Bardzo poważne procesy zachodzą na ciągle niespokojnym Bliskim Wschodzie. Nie bez przesady będzie stwierdzenie, że mamy tam do czynienia z wielką rywalizacją najważniejszych państw o supremację w świecie Islamu połączoną z dążeniem do kontroli nad eksportem ropy naftowej.
Arabia Saudyjska wpisała się w amerykańską politykę odwrócenia trendów spekulacyjnych na ropie naftowej, głównie po to, żeby jej największy konkurent polityczny i religijny w regionie – Iran – stracił finansowo na eksporcie ropy. Wielu ekspertów mówi, że dla zrównoważenia irańskiego budżetu i finansowania programów zbrojeniowych Teheranu, potrzebna jest cena około 120-140 USD za baryłkę ropy naftowej. Arabia Saudyjska ma najniższe przeciętne koszty wydobycia na świecie spośród wszystkich producentów i może sobie pozwolić na przetrwanie jako eksporter przy niskich cenach przy zachowaniu bardzo dużej podaży. Natomiast inne kraje eksportujące ropę mają trudniej, chociażby z tytułu warunków naturalnych, dostępności transportu, czy też kwestii politycznych, które od lat trwale upośledzają potężny niegdyś iracki eksport.
Zachód jest na dobrej drodze do wynegocjowania porozumienia dotyczącego irańskiego programu jądrowego z Iranem. Gdzie jak się okazuje, a mało kto zwraca na to uwagę – kluczowym partnerem, decydującym w ogóle o możliwości dojścia do porozumienia jest Federacja Rosyjska, jako jedyny kraj, któremu Iran jest w stanie zaufać na tyle, żeby zlecić procesowanie materiałów potrzebnych do produkcji paliwa do reaktorów. Rosjanie dotychczas byli bardzo otwarci w tym zakresie na współpracę z Iranem, jednakże obecnie na pewno będą chcieli zdyskontować swoje wsparcie dla Iranu, de facto wykluczające możliwość wyprodukowania przez Iran materiału do bomby jądrowej w negocjacjach z Zachodem.
Oczywiście wszelkim porozumieniom z Iranem przeciwstawia się wyjątkowo nieufny Izrael, którego stanowisko MUSI BYĆ uwzględnione w rokowaniach, albowiem inaczej nie będzie w ogóle mowy o pokoju na Bliskim Wschodzie, po prostu bez tego elementu nie ma o czym mówić, przyczyny są oczywiste i nie podlegają dyskusji. Zachód nie może pozostawić Izraela samemu sobie, bo chociaż ten kraj jest na to przygotowany, to oznacza jednak prawdziwą wojnę, w której wyniku może dojść do poważnych przetasowań w regionie.
Liga Arabska ustaliła coś niemożliwego do tej pory, mianowicie mają powstać wspólne arabskie siły zbrojne, których głównym celem ma być zwalczanie terroryzmu. Wszystkie kraje arabskie pokładają nadzieję w potężnej armii Egiptu, która jest najpotężniejsza ze wszystkich krajów arabskich pod względem liczebności jak również rzeczywiście w starciu konwencjonalnym nie ma sobie równej innej armii arabskiej. Profesjonalizm ich dowodzenia i bardzo bogate doświadczenia bojowe, powodują, że Egipt jest predystynowany do roli lokalnej potęgi, a nawet regionalnego policjanta, co jest tym łatwiejsze jeżeli dostanie od krajów z Zatoki Perskiej pieniądze na prowadzenie działań bojowych, które jak wiadomo nie są za darmo. Dodanie do zorganizowanych formacji wojsk egipskich – doborowych formacji z innych krajów arabskich, wzmocnienie tego nowoczesnym lotnictwem państw Zatoki i podlanie wszystkiego górami pieniędzy – może dać siłę bojową zdolną do uporządkowania regionu i to nadzwyczajnie szybko, o wiele szybciej niż zajęło to czas Amerykanom w Iraku, albowiem tutaj nikt nie będzie się bawił w niepotrzebny humanitaryzm.
Zaskakuje zmiana stanowiska państw zachodnich wobec prawowitego rządu w Syrii, widocznie nawet w Waszyngtonie zdano sobie sprawę z faktu, że nie można dłużej wspierać terrorystów, którzy ciągle zmieniają fronty i strzelają do siebie nawzajem, ponieważ doprowadzono do rozkładu państwa. Bogaci wahabiccy sponsorzy terrorystów z tzw. państwa islamskiego i innych ugrupowań rozrywających część Iraku i Syrii, zdali sobie sprawę, że ryzyko przeniesienia bałaganu na tereny bogatych państw południa Zatoki, oznacza koniec ich wygodnego stylu życia i bezpieczeństwa, ponieważ z jednej strony Iran wykorzystuje co może i na ile może, żeby rozbudowywać swoje interesy, a z drugiej – nie można być pewnym ludzi, którzy potrafią już tylko zabijać i to głównie innych Muzułmanów, bo przepędzenie resztek Chrześcijan i innych mniejszości religijnych poszło im bardzo łatwo.
Interwencja wojskowa w Jemenie jest testem sprawności armii Saudyjskiej i odpowiedzią na prawdopodobne zaangażowanie głównie finansowe i wywiadowcze Iranu w Jemenie. Z punktu widzenia Saudyjczyków wizja okrążenia ich „świętego królestwa”, przez państwa szyickie w ogóle nie wchodzi w grę. To może skończyć się stosunkowo długotrwałą wojną, bez kamer i dziennikarzy, jednakże na której wielu najemników z całego świata zarobi swoje pieniądze, albowiem teren i warunki naturalne w Jemenie pod pewnymi względami upodabniają ten kraj do Afganistanu, prowadzenie tam wojny z partyzantami opartymi na lokalnej ludności, motywowanych religijnie i politycznie to koszmar dla każdego stratega. Jednakże zgodnie z zasadami prowadzenia wojen, o wiele lepiej jest prowadzić je na terenie nieprzyjaciela niż na swoim, co w każdej chwili grozi Arabii Saudyjskiej. Pewna militaryzacja tego państwa i pokazywanie zdolności do gry na twardo, to prawdopodobnie sposób na ustrzeżenie się przed rozkładem wewnętrznym.
Warto zwrócić uwagę, że wraz z początkiem saudyjskiej interwencji w Jemenie od razu drgnęły ceny ropy, chodzi o kwestie transportowe cieśniną prowadzącą na Morze Czerwone, co jest czystą spekulacją, albowiem cieśnina jest pod pełną kontrolą Saudyjczyków, Amerykanów i Francuzów, nie ma możliwości może poza klasyczną artylerią i artylerią rakietową, żeby zagrozić w części swobodzie żeglugi. Jednakże nawet to zostałoby ekspresowo eksterminowane, albowiem przewaga lotnictwa i marynarki państw zainteresowanych spokojem w regionie jest totalna, zupełna i niepodważalna. Natomiast jest oczywistością, że nikt nie ma ochoty ginąć na lądzie, albowiem to będzie trudna wojna, o ile Saudyjczykom nie uda się sprzymierzyć z częścią aktorów tamtego wewnętrznego konfliktu.
Na to wszystko nakłada się jeszcze Libia, którą prawdopodobnie w najbliższym czasie ustabilizuje Egipt, nie ma prostszego rozwiązania zarazem gwarantującego skuteczność. Jednakże nie może to być zbyt długa okupacja, bo skończy się znowu buntem i wojną z nowym „okupantem”. Trudno jest ocenić, na ile silne są poszczególne frakcje libijskie, czy też nie skończy się podziałem Libii? Istnieje poważne niebezpieczeństwo, że w tym kraju na trwałe pojawi się jakaś strefa kontroli i odpowiedzialności ONZ, w której aktywne będą najbardziej zainteresowane libijską ropą państwa sąsiednie. Jest bardzo prawdopodobne, że w przypadku interwencji egipskiej – część bojowników ucieknie w ogóle z Libii, część będzie udawać ludność cywilną, a bardzo wielu zostanie po prostu zabitych. W tamtejszych realiach nie ma innego sposobu na zaprowadzenie pokoju, jeżeli nie da się wzmocnić strony popieranej, trzeba osłabić stronę przeciwną – nie ma innego rozwiązania.
Jeżeli Bejrut padnie pod ciosami islamistów, to czeka nas tak naprawdę nowa rzeczywistość, chociaż wydaje się to prawie niemożliwe, albowiem jest to pierwsza wojna, która zjednoczyła dotychczasowych zaciekłych wrogów – wszystkie opcje libańskiego konfliktu domowego z Hezbollahem na czele wojują broniąc granicy i na terenie Syrii – przeciwko terrorystom. To jak na standardy Libanu jest coś wręcz niespotykanego. Nawet zagrożenie zewnętrzne ze strony Izraela nie było w stanie zjednoczyć tamtejszych frakcji i ugrupowań, natomiast wizja niekontrolowanego mordowania i rabowania spowodowała, że dzieją się tam rzeczy niesłychane. Hezbollah nie tylko nie walczy z rządem, ale w znacznej mierze wspiera wysiłek wojskowy! Zarówno Arabia Saudyjska jak i Zachód wspierają wojska rządowe, a Iran wspiera Hezbollah, póki co wszyscy mają wspólnych wrogów i tam naprawdę nikt nie żartuje, ta wojna jest na serio.
Całość tych spraw jest wyjątkowo ciekawa z punktu widzenia politycznego, w tym w szczególności trzeba zwrócić uwagę na to, jak będą kształtowały się ceny ropy naftowej i jako jej pochodna – gazu ziemnego. Dodatkowo kraje eksportujące broń w najbliższym czasie prawdopodobnie będą mogły bardzo dobrze zarobić w tamtym regionie, albowiem co prawda gigantyczne arsenały zainteresowanych państw, jednak wyczerpią się stosunkowo szybko, jeżeli przyjdzie prowadzić długotrwałe kampanie wojskowe w Syrii, Iraku i Jemenie.
Nie można też wykluczyć okoliczności sformułowania jakichś poważniejszych sił międzynarodowych, w których będą brać udział także żołnierze z państw europejskich, które zajmą się stabilizacją elementów infrastruktury, kluczowych dla zachowania zdolności państw upadłych i upadających do funkcjonowania przynajmniej na płaszczyźnie gospodarki komunalnej i oczywiście eksportu ropy. Przede wszystkim chodzi o Libię i Liban, jeżeli uda się uniknąć rozlania się problemów z Syrii i Iraku na region, to z czasem siły połączonych krajów arabskich – za saudyjskie pieniądze ten konflikt wyciszą. Nie można jednak wykluczyć innego rozwiązania, ponieważ na Bliskim Wschodzie często decydują emocje, możliwe jest doprowadzenie do wojny wszystkich przeciwko wszystkim, a na pewno do uderzenia na Izrael, albowiem to jest jedyne co może kraje arabskie połączyć.
Na Bliskim Wschodzie zachodzą bardzo poważne procesy geopolityczne, trzeba się im bacznie przyglądać, sytuacja może być niebezpieczna dla świata, ale można także bardzo wiele skorzystać jeżeli ktoś będzie umiał się ustawić odpowiednio do kierunku w jakim wieje wiatr, bo jak będzie burza to wszystko już może nie mieć znaczenia i bez własnej winy możemy obudzić się w nowej rzeczywistości, w której ropa naftowa nie kosztuje 40 USD za baryłkę ale około 240 USD.