- Wojskowość
Realia zagrożenia wojennego są brutalne i trzeba mieć świadomość sytuacji
- By krakauer
- |
- 19 marca 2015
- |
- 2 minuty czytania
Pamiętając klęskę wrześniową i upadek państwa, mało osób ma świadomość dyskusji jaka przetoczyła się przez społeczeństwo po przegranej armii i upadku państwa. W kraju dyskusja była podsycana przez prasę kontrolowaną przez Niemców, jednakże wnioski okupantów szczególnie nie różniły się w zakresie pryncypiów od wniosków polityków emigracyjnych i tych nielicznych przedstawicieli elity, którym udało się przedostać na Zachód. Wszyscy wspominali słowa wodza naczelnego o tym, że nie oddamy ani guzika, oskarżali elitę o pompowanie propagandą rzeczywistości, jednakże już w kontekście aneksji Zaolzia opinie były podzielone, albowiem wcześniej sanacyjna propaganda zrobiła swoje i ludzie uwierzyli w jej retorykę.
Dzisiaj jest podobnie, oczywiście aktorzy, fakty i zdarzenia są inne, ale schemat sytuacyjny – plan gry jest analogiczny, w zasadzie 1:1. Polska już jest osamotniona, z sąsiadów może liczyć tylko na poparcie Litwy, które i tak nie jest pewne ze względu na szowinistyczną politykę tego kraju. Nawet nie możemy liczyć na Ukrainę, którą tak intensywnie promujemy, ponieważ niedawne wydarzenia dowiodły – jak bardzo Ukraińcy cenią nasze pośrednictwo, wiedząc że lepiej jest po prostu rozmawiać z Niemcami i Francją niż Polską, która nic nie znaczy a tylko wszystko komplikuje. Można nawet obronić tezę, że Ukraina bardzo sprytnie podpuściła niektórych polskich polityków do rusofobicznego jazgotania, które bardzo skutecznie przyczyniło się do częściowego obarczenia Polski winą za całe wydarzenie, a jak wiadomo dwóm na ławie oskarżonych zawsze raźniej. Na zachodzie możemy polegać jedynie w ograniczonym zakresie, nawet ważni rosyjscy dysydenci mają świadomość, że po ataku jądrowym na jakieś polskie miasto, Zachód będzie dążył do negocjacji, bo nie warto wszczynać wojny jądrowej z powodu jakiegoś tam polskiego miasta.
Nie posiadamy żadnej możliwości, żeby skutecznie próbować obronić się przed atakiem rakietowym ze strony Federacji Rosyjskiej, nawet nowoczesne zachodnie systemy przeciwrakietowe nie gwarantują ochrony w przypadku zmasowanego ataku rakietowego. Po prostu nie da się przechwycić kilkudziesięciu atakujących na raz rakiet z różnych kierunków, skoordynowanych z atakiem lotniczym. Musielibyśmy mieć naprawdę potężną obronę, składającą się z wielu różnej klasy systemów. Do tego – narzędzie odpowiedzi – żeby natychmiast móc nie tylko razić rejon wyrzutni atakujących, ale kluczowe cele przeciwnika, które czego trzeba mieć świadomość są o wiele dalej od naszych granic, niż nasze od nich. Niestety na dzień dzisiejszy wszystko czym dysponujemy to samoloty F-16, jednakże ich użycie jako środków napadu powietrznego na odległość dalszą niż 300-450 km od najdalej wysuniętych na wschód i północ lotnisk to wielkie ryzyko, ponieważ te samoloty będą pod bardzo silną presją środków bojowych nieprzyjaciela, a większość lotnisk w tych rejonach kraju jest w zasięgu rakiet rosyjskiej obrony przeciwlotniczej.
Emerytowani wojskowi, a przynajmniej ci którzy wypowiadali się publicznie, nie ukrywali przed społeczeństwem swoich negatywnych opinii na temat stanu armii i jej zdolności bojowej. Niektórzy politycy okłamujący Naród od lat, w tej chwili mają bezczelność twierdzić, że wszelkie narzekanie na jakość, czy też mówienie o ograniczonych możliwościach naszej armii – to coś nie odpowiedzialnego – bezczelnie i skrajnie kłamliwie łżą, albowiem TO ONI PONOSZĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA JEJ STAN! Społeczeństwo ma prawo krytykować system, który był przez lata zaniedbywany i nie można się dziwić ludziom, że chcą prawa do prawdy – „przed wrześniem”, bo w październiku może ona nie mieć już żadnego znaczenia! Oczywiście nie można się samemu poniżać, jednakże trzeba mieć świadomość dysproporcji w potencjale, które są nie do przezwyciężenia, ale do zniwelowania jeżeli byśmy mieli rozsądnych polityków, którzy odpowiednio wcześniej zainwestowaliby w modernizację armii i broń masowego rażenia – jako jedyną zdolną siłę do odstraszania każdego potencjalnego agresora, chociażby na zasadzie broni ostatecznej zemsty. Niestety przez lata utrzymywano nas w świadomości bezpieczeństwa w sojuszach zachodnich a stan armii jest mniej więcej taki jak stan państwa!
Można jeszcze wiele zrobić, jednakże właśnie po to trzeba mówić prawdę, żeby społeczeństwo zaakceptowało podwyższenie poziomu wydatków publicznych na obronność, po prostu coś trzeba będzie poświęcić. Nie ma innego wyjścia, albowiem jesteśmy ciągle społeczeństwem biednym i jeżeli wdrożylibyśmy jakiś program budowy np. broni biologicznej i innowacyjnych środków jej przenoszenia (drony, mikro drony, nano-technologie i inne pochodne), której potencjał pozwoliłby nam zagrozić odpowiedzią strategiczną potencjalnemu agresorowi w przypadku ataku na Polskę, to trzeba będzie na to wydać ciężkie pieniądze, które skądś trzeba wziąć. Już w tej chwili powinniśmy mówić o nie 2% PKB na obronność ale o co najmniej 4% Jest to jedyny sposób, na natychmiastowe zmiany jakościowe i ilościowe w armii i służbach specjalnych – na tyle zwiększające ich potencjał, że bylibyśmy w stanie lepiej funkcjonować. Mamy dostęp do zachodnich technologii wojskowych, kupienie pewnej ilości śmiercionośnych wynalazków, które mogą zaskoczyć napastnika jest w naszym zasięgu. Tylko trzeba działać, już trzeba działać. Ponieważ wiele czasu zmarnowano, armię zaniedbano, nawet pozwalano sobie lżyć żołnierzy! Proszę sobie przypomnieć procesy o zniesławienie przez trolli internetowych wobec weteranów z Iraku lub Afganistanu. W bardzo szybkim czasie, niesłychanie wiele się zmieniło.
Trzeba zdobyć poparcie społeczeństwa dla radykalnego zwiększenia wydatków na obronność!