• 17 marca 2023
    • Ekonomia

    Opodatkujmy to czego jest dużo

    • By krakauer
    • |
    • 05 marca 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Być może to zabrzmi brutalnie i nieprzyjemnie dla wielu ekspertów, czy też apologetów neoliberalnego kłamstwa ekonomicznego, ale czas najwyższy popatrzeć na gospodarkę posługując się elementarnymi zasadami logiki. Ponieważ wszystko zawiodło, gospodarka jest już oderwana od ekonomii, której podręczniki można przemielić na papier toaletowy – trzeba wrócić do podstaw. Podstawą w ekonomii zawsze było, jest i będzie badanie przepływów dóbr, pieniądza, zasobów – wszystkiego, co współcześnie mierzymy i zarazem regulujemy poprzez odpowiednie ilości pieniądza.

    Dotychczasowe dogmaty opodatkowywania konsumpcji się nie sprawdzają. Co prawda państwo realizuje swoje cele dochodowe, jednakże kosztem zubożenia i eksploatacji klasowej społeczeństwa, którego najbiedniejsza część nie może sobie pozwolić na zaspokojenie podstawowych potrzeb, gdyż olbrzymie podatki pośrednie blokują popyt.

    Co więcej, polityka opodatkowania pośredniego blokuje wzrost gospodarczy, ponieważ obniżając postulaty popytowe poprzez ścinanie siły nabywczej, znacząco ogranicza rynek, do którego popytu przedsiębiorcy dostosowują swoją podaż. To oczywiście rzutuje na generalny poziom produkcji i inwestycji, jak również co jest chyba oczywiste także dla polityków neoliberalnych w Polsce – na poziom zatrudnienia. Nie ma popytu na produkcję, nie ma produkcji, w konsekwencji nie ma popytu na pracę. W efekcie stosowania neoliberalnych standardów – ludzie siedzą na bezrobociu, nie konsumując i nie produkując niczego. Do tego właśnie prowadzi kapitalizm jeżeli pozwoli mu się zwyciężyć ze zdrowym rozsądkiem w państwach, w których nie ma równowagi pomiędzy najważniejszymi grupami graczy rynkowych.

    W takiej sytuacji w jakiej się znajdujemy, gdy sięgamy granic wzrostu ilościowego, a na jakościowy nie mamy póki co szans, trzeba przemyśleć dobrze źródła finansowania potrzeb publicznych. Dla każdego, kto rozumie istotę biedy w Polsce – dalsze trwanie w systemie, w którym, to biedni płacą największe – regresywne podatki w stosunku do uzyskiwanych dochodów, to nic innego jak przyczynek do ludobójstwa.

    Obecnie mamy taki stan rzeczy, że przeciętni ludzie przeważnie mają ograniczone zasoby pieniędzy i bardzo ograniczone możliwości zwiększenia ich ilości, ponieważ praca jest dobrem rzadkim, limitowanym przez system, w którym dodatkowo państwo toleruje praktyki powodujące legalizację oszustwa na składowych kosztu pracy. Zatem mało pieniędzy u ludzi wynika z tego, że nie mają pracy i oczywiście stosunkowo mało zarabiają. Dlatego mało kupują, przez co gospodarka nie jest w stanie przepchnąć się już ilościowo dalej, jedynie wsparcie z zachodu nas ratuje – powodując, że mamy nieco sterydów, które stymulują nasz rozwój gospodarczy.

    Jednakże rzeczywistość jest ciekawsza od fikcji, albowiem w systemie jest bardzo dużo pieniądza, tylko nie bierze on udziału w procesach gospodarczych, gdyż albo akumulują go przedsiębiorcy, albo inwestorzy, w tym ciułacze w postaci oszczędności różnego typu. Natomiast ten pieniądz nie bierze udziału w obrocie gospodarczym, głównie dlatego ponieważ mamy system finansowy taki, jaki każdy widzi – w tym jest w nim tak łatwo dostać tani kredyt jak się jest początkującym przedsiębiorcą, że gospodarka funkcjonuje na zastawianych domach i zaskórniakach odłożonych z harówki w Niemczech lub gdzieś indziej. Z różnych przyczyn banki nie pożyczają pieniędzy, przeważnie bojąc się ryzyka indywidualnego, które wzmacnia ryzyko ogólne kryzysu. W konsekwencji obroty gospodarcze są wygaszane, zmniejsza się generalna aktywność w gospodarce.

    Tymczasem jednak bank centralny wypłaca instytucjom finansowym i instytucjom w nim deponującym GIGANTYCZNE odsetki z tytułu oprocentowania swoich papierów dłużnych, które jak wiemy bazuje na stopach procentowych ustalanych przez „radę mędrców” pieniężnych, dla których dziesięciokrotne przekroczenie celu inflacyjnego i wejście gospodarki w deflację – NIE JEST POWODEM do obniżenia stóp procentowych do jakichś symbolicznych 0,25% lub mniej – bo w przypadku naszej gospodarki one i tak już nie działają. My mamy stopy o wiele wyższe, tak wysokie, że wszystkim spekulantom opłaca się trzymać u nas pieniądze, przez co dochodzi do podwójnego wypłukiwania kraju z zasobów. Rząd pożycza pieniądze na rynku, które MUSI POŻYCZYĆ, a spekulanci lokują swoje zyski i wolne środki w bezpiecznych papierach banku centralnego – zawsze licząc na bezpieczny, bo bez ryzyka – zysk, na stabilnym poziomie zagwarantowanym przez radę mędrców.

    Być może więc warto byłoby się zastanowić, nad przełamaniem neoliberalnego dogmatu kłamstwa ekonomicznego i opodatkować to czego jest dużo, czyli wolne pieniądze?

    Można to zrobić na dwa sposoby, a najlepiej je nawzajem łącząc, tak żeby opodatkowanie było na tyle skuteczne, że ludzie byliby zmuszeni szukać alternatywnych inwestycji, co na pewno rozruszałoby gospodarkę. Można opodatkować wszystko oprócz obligacji Skarbu Państwa specjalnym podatkiem, naliczanym obrotowo od każdej transakcji – przenoszącej własność nad aktywami. Równolegle poprzez ujemne stopy procentowe, opodatkować wszelkiego rodzaju chomikowanie kapitału, z wyjątkiem lokat osób fizycznych dla których stopa procentowa nie powinna spaść poniżej około zera procent, przy założeniu, że banki mają prawo żądać opłat za przechowywanie pieniądza (tak, żeby utrzymywanie w banku pieniędzy do jakiegoś przeciętnego poziomu oszczędności nie wiązało się z ponoszeniem kosztów). Za tego typu działaniem, przynajmniej w pierwszej części przemawia Europa, albowiem jak będziemy chcieli wejść do Strefy Euro, to trzeba będzie wprowadzić podatek od transakcji finansowych, którego nie chciał pewien pamiętny minister finansów, którego nazwisko nie padnie na naszym portalu z powodów oczywistych.

    W ten sposób mielibyśmy nowe źródło finansowania potrzeb państwa i to przerzucone na osoby i podmioty, które mają nadmiar kapitału, którego nie wykorzystują. Natomiast uruchomienie pieniędzy z lokat – na pewno przyczyniłoby się do rozruszania gospodarki, o kwestiach skali można sobie dyskutować, natomiast liczy się to, że generalnie moglibyśmy np. podnieść kwotę wolną od podatku dla osób fizycznych i już nie byłoby takiej skali eksploatacji i niewolnictwa jak obecnie.