• 17 marca 2023
    • Polityka

    W sumie to śmieszna i straszna kampania wyborcza

    • By krakauer
    • |
    • 03 marca 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    W sumie to śmieszna kampania, w której dominujący i jedynie słuszny kandydat najpierw przez miesiąc debatował o niedebatowaniu z innymi kontrkandydatami, a potem sugerował, że kampanię można byłoby skrócić. Inna kandydatka enigmatyczna – przyjęła strategię nie rozmawiania z mediami, czego się konsekwentnie trzyma, prowokując media do łapczywego spijania chociażby pojedynczych sylab. Główny pretendent, kandydat opozycji próbuje przedstawiać założenia merytoryczne – jednakże media tego prawie w ogóle nie podchwytują, ponieważ interesuje ich głównie podejście emocjonalne i afery. Pozostali kandydaci przedstawiają się od jak najlepszej strony, ale ani ich nie widać, ani ich nie słychać. Skala ich medialnego przedstawiania jest praktycznie żadna.

    Niestety wiele znowu popsuto państwa, propozycjami głównie ze strony jedynie słusznego kandydata, którego otoczenie chciałoby ograniczyć dyskusję jedynie do kompetencji prezydenckich. Poparcie rozdmuchane przez media głównego nurtu, które od początku są zgodne, że nie będzie potrzebna druga tura – spada i nie da się tego przekłamać nawet słodkimi usteczkami naszych kreatorów medialnej rzeczywistości. Ludzie w większości nie chcą tego pana, bo się nie sprawdził. W zamian słyszą, że trzeba mieć unikalne kompetencje, żeby zarządzać wojskiem! W zasadzie to trzeba być sympatycznym starszym panem mającym na imię tak jak kandydat i na nazwisko tak jak kandydat, to są kompetencje prezydenckie.

    Media i część polityków uznała, że to wybory polityczne w których startuje „drugi” lub jeszcze dalszy „garnitur” polityczny, poza przypadkiem jedynie słusznego kandydata. Jest w tym sporo prawdy, akurat z wyjątkiem głównej partii opozycyjnej, której struktury ważności polityków przecież tak naprawdę nikt nie zna. Jednakże jest w tym dużo z rzeczywistości, ale taka ocena jest krzywdząca przykładowo dla kandydatki lewicy logotypowej, która oznacza przełom w myśleniu, jak również pewnego znanego artysty muzyka, który jest chyba jedynym autentycznym kandydatem, w tym znaczeniu, że nikogo i niczego nie udaje, jest po prostu sobą.

    Tymczasem czas mija, mamy prawie dwa miesiące do głosowania z lekkim okładem i nadal nic nie wiemy o kandydatach. Nawet jak się uwzględni naszą specyfikę wyborczą, w której głosuje się na osobowość kandydata, kierując się emocjami – to i tak jest mało, ponieważ zainteresowani powinni wyrażać jakąś wizję prezydentury. Jak dotąd mamy cztery główne wątki:

    Jedynie słuszny kandydat to kontynuacja, stabilność, bezpieczeństwo i przewidywalność. Kandydatka lewicy logotypowej to postulat zmiany prawa. Kandydat dominującej partii opozycyjnej to kilka filarów zrównoważonej polityki społeczno-gospodarczej. Kandydujący artysta muzyk zaproponował ideę Jednomandatowych Okręgów Wyborczych. O co walczy reszta potencjalnych kandydatów nawet nie wiadomo i to w sumie nie ma znaczenia ponieważ media blokują bardzo skutecznie dostęp i przebijanie się kandydatów, żeby utopić każdego kto jest poza pierwszym w stawce. Warto zwrócić uwagę na porażająco słabą kampanię kandydata upadającej partii, którą kiedyś określało się lewicą obyczajową, a dzisiaj już nie wiadomo jak ją określić. W każdym bądź razie jak na możliwości tego człowieka i skalę jego osobistych możliwości – to jest coś niesamowitego, to jest wielki przegrany tej kampanii. Dziwne, że tak inteligentny człowiek został tak spuszczony przez media i establishment, mógł odegrać interesującą rolę.

    Zrobiło się jednak trochę strasznie, jak kandydat partii interesu klasowego mieszkańców wsi i małych miasteczek jawnie sprzeciwił się dwóm bardzo istotnym kierunkom polityki rządu, w skład którego wchodzi jego własna partia. Co samo w sobie jest żenujące i powinno skutkować NATYCHMIASTOWYM rozwiązaniem tej fikcyjnej już koalicji rządzącej. Pierwszym zagadnieniem było jego chwalebne ale nieuprawnione zachowanie po tym, jak premier zaprzyjaźnionego kraju został w Polsce obrażony. Drugim o wiele istotniejszym jest cała suma wypowiedzi kwestionujących kierunek i meandry polskiej polityki wschodniej poprzedniego rządu i obecnego. Można powiedzieć, że pod tym względem kandydat na prezydenta ujawnił rzeczywiste poglądy partii koalicyjnej, która w ogóle nie powinna być dłużej w tej koalicji w istniejącym stanie rzeczy.

    Z takiej konstelacji opinii politycznych może się wytworzyć bardzo interesujący układ, a przede wszystkim możliwe będzie przełamanie tej nieszczęsnej i szkodliwej dla Polski polityki wschodniej, która wyrządziła tyle szkód, przynosząc niebezpieczeństwo, zamiast nawet efektów pożądanych.

    Warto zwrócić uwagę, że jak dotąd nie wypowiedział się, oczywiście w sposób dorozumiany Kościół dominujący. To działanie jest prawdopodobnie zabezpieczone przed drugą turą, albowiem hierarchowie lubią mieć głos rozstrzygający.