• 17 marca 2023
    • Polityka

    Bajki o solidarności Zachodu trzeba skończyć

    • By krakauer
    • |
    • 02 marca 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Bajki o solidarności europejskiej w sprawie narzuconych pryncypiów polityki Wschodniej trzeba skończyć. Nie można dalej tak manipulować i okłamywać milionów ludzi, zwłaszcza w Polsce. Państwa Europejskie mają inny interes wobec Federacji Rosyjskiej niż pewna była brytyjska kolonia położona pomiędzy dwoma oceanami, podobnie różne interesy mają kraje wchodzące w skład Unii Europejskiej.

    Szkodliwość sankcji nałożonych na Rosję okazała się bić możnym sprzężeniem zwrotnym w samą Europę, która jest gospodarczo uzależniona od Rosji. Zła gra polityczna doprowadziła do spadku poziomu zaufania, jakim władze Federacji obdarzają zachodnich partnerów, w tym niektórzy w ogóle stracili wiarygodność, ze względu na stanowisko wspierające jedną ze stron w wojnie domowej na Ukrainie i zarazem oskarżanie Rosji o rzekomy udział w tej wojnie. Trudno jest obdarzać zaufaniem kogoś, kto stale stosuje politykę ksenofobii i podwójnych standardów.

    Po pierwsze Unia Europejska ma zupełnie inne interesy w Rosji niż pewna była brytyjska kolonia położona pomiędzy oceanami, która stale próbuje narzucać Europejczykom swoją percepcję. Wynika to z dążenia tegoż byłego Imperium do sztucznego zachowania statusu swojej bezwartościowej waluty, jako jednej z dominujących światowych walut rezerwowych. W tym celu najbardziej pomoże im osłabienie Euro lub wręcz nawet jego całkowity upadek, jako projektu tak silnego, że atrakcyjnego globalnie na równi z ich bezwartościową walutą. Nie można się zatem dziwić, że ci ludzie znani z nielegalnych podsłuchów stosowanych wobec rządów państw sojuszniczych, łamania praw człowieka, w tym np. zakazu tortur i nadużycia siły w postaci ciągle generowanych konfliktów wojennych – w jakiejś mierze doprowadzili, do tego co się stało, ponieważ mieli w tym interes. Niestety brakuje nam polityków, którzy byliby zdolni do głośnego i jednoznacznego wyrażenia wspólnego europejskiego interesu.

    Po drugie poszczególne kraje europejskie mają swoje interesy i je realizują wspólnie z Rosją, przykładem były Węgry, którym udało się renegocjować kontrakt gazowy, jak również pozyskać technologię jądrową i finansowanie na nią. Podobnie Cypr bojący się dominacji swoich potężnych sąsiadów udostępnił Rosji bazę wojskową, dzięki czemu dojdzie do stabilizacji regionu chociażby poprzez udział floty rosyjskiej w operacjach antyterrorystycznych. Niemcy mają potężne interesy strategiczne zaangażowane w kontraktach w Rosji. Podobnie inne kraje, w tym także Czechy, Austria i inne, które bardzo cierpią na ograniczonym eksporcie masowych produktów do Rosji. Przykład Francji i budowanych w niej dwóch okrętów jest w ogóle symptomatyczny, albowiem dwa statki urosły do sporu, w którym już nie wiadomo, o co chodzi. Rosjanie zapłacili, Francuzi nie wydają przedmiotu umowy, nie zwracają pieniędzy. Nic nie mówi się o możliwym cichym porozumieniu obu krajów w przedmiocie przeczekania trudnego okresu.

    Dodatkowo tak samo jest w naszym regionie. Nie ma czegoś takiego jak jednolitość państw europejskich, wspólne stanowisko, czy też wspólne interesy. Każdy sobie rzepkę skrobie! Co więcej – to prezentowany na użytek polskiej opinii publicznej fałszywy obraz rzeczywistości antyrosyjskiej jest w sprzeczności z generalną tendencją, w której to większość państw regionu albo zachowuje się neutralnie, albo obiektywnie lub wprost pro rosyjsko, doskonale czując, co jest najważniejsze w ich interesie. Czechy mają Prezydenta, z którego polityki mogą być dumni, Słowacja dyskretnie milczy, Węgrzy to wiadomo, dodatkowo jeszcze podają kwestię Zakarpacia, Austria ma swoje interesy, które realizuje. Państwa Bałtyckie również są podzielone, jeżeli uwzględnić opinię publiczną w niektórych z tych państw, w których stosowana jest wobec rosyjskojęzycznej mniejszości polityka apartheidu. Na to wszystko nakłada się zafałszowany obraz w Polsce, w której dominująca część mainstreamu medialnego i część polityków, stale z uporem maniaka wmawia społeczeństwu o jakiejś konieczności, budując atmosferę strachu przed Rosją i wrogości. PODCZAS, GDY PONAD 65% ANKIETOWANYCH PRZECIWSTAWIA SIĘ WSPIERANIU MILITARNEMU UKRAINY, A PARTIA LUDOWA, CZYLI WSPÓŁRZĄDZĄCY SĄ SILNIE SCEPTYCZNI, CO DO CAŁOŚCI KIERUNKÓW PROWADZONEJ PRZEZ ICH WŁASNY RZĄD POLITYKI!

    Nie da się dłużej przekłamywać rzeczywistości. Polacy nie chcą ani sankcji wobec Rosji, ani konfliktu z Rosją, ani wspierać Ukrainy, co więcej nie jest w interesie Polski, żeby tak skonfliktowany kraj dołączył do wspólnoty zachodniej. Nie, dlatego bo będzie stanowił konkurencję, to ma znaczenie, ale wtórne,. Najgorsze jest to, że to jest kraj niedemokratyczny, w którym grupa oligarchów zawłaszczyła i zafałszowała proces wyboru władzy i ma wpływ na jej sprawowanie. DO PÓKI NIE BĘDZIE NA UKRAINIE SPOŁECZEŃŚTWA OBYWATELSKIEGO – NIE MA DLA NIEJ MIEJSCA NA ZACHODZIE, A SPOŁECZEŃŚTWO OBYWATELSKIE ZOSTAŁO TAM ZABITĘ USTAWĄ RADY NAJWYŻSZEJ ZAKAZUJĄCĄ UŻYWANIA INNYCH JĘZYKÓW NIŻ UKRAIŃSKI, WYPALONE NA ŻYWCA 2 MAJA W ODESSIE, A POTEM ROZSTRZELANE W DONBASIE. Trzeba jasno Ukraińcom powiedzieć, przykro nam – nie nadajecie się do Europy, skoro podpaliliście swój kraj, to czego można się po was spodziewać. I nie ma znaczenia patriotyzm, śmierć dla Ukrainy i męczeństwo tysięcy! W Europie liczy się zimny pragmatyzm. Mogli poczekać pół roku do wyborów i zmieść Partię Regionów w niebyt historii, a jak trzeba – federalizować swoje państwo, bez jednego wystrzału. Wówczas byliby podziwiani za zdolność do unikania konfrontacji, umiłowanie pokoju i wyznawanie zachodnich wartości. Wszystko wyglądałoby inaczej, a tak to ludzie się po prostu boją tego bałaganu i postrzegają Ukrainę jako zagrożenie dla stabilizacji regionu, bo nim w rzeczywistości jest. To był wybór elit Ukrainy – pana Turczynowa i następującego po nim pana Poroszenki, to on dał rozkaz do tzw. operacji antyterrorystycznej i to są fakty. Można o tym w naszych mediach nie mówić, ale nie da się przekłamać rzeczywistości, która jest tak świeża, że nie trzeba sięgać do Internetu, w tym zachodnich publikatorów, żeby to potwierdzić. Niestety oligarchowie rządzący Ukrainą – być może w istocie ukraińscy patrioci – nie nam ich oceniać, popełnili GENERACYJNY błąd, budując państwo na nienawiści do Rosji i rosyjskości. Istnieją teorię mówiące o tym, że ktoś im coś obiecał i podobno była to pewna była kolonia brytyjska położona pomiędzy dwoma oceanami, ale oczywiście nie ma na to dowodów. Więc być może Ci ludzie zostali oszukani i wykorzystani – teraz nie wiedza jak wyjść z twarzą, albo cynicznie zdradzili własny kraj, przekłamując rzeczywistość po tym jak przejęli wielką narodową rewolucję, jaką był Majdan w Kijowie.

    Co nam w Warszawie lub Berlinie daje prawo do uznawania zamachu stanu w Kijowie, ale zarazem nakazuje sprzeciwić się takiemu samemu buntowi wobec rzeczywistości na Ukrainie (w tym przeciwko oligarchom) w Doniecku, Ługańsku i innych miastach – współczesnych męczennikach broniących honoru cywilizacji ludzkiej i wartości humanistycznych? Co nam daje prawo do uznawania i afirmowania jednych, a pomijania drugich obywateli tego samego państwa? Tylko proszę nie mówić o wyborach, bo nie było na Ukrainie w pełni wolnych wyborów, poza Noworosją i referendum na niepodległym już Krymie, ponieważ opozycja nazwana zdrajcami została pozbawiona dostępu do mediów, a kandydatów najzwyczajniej zastraszano wrzucając ich do śmietników lub m.in. strzelając z granatników do ich domów rodzinnych. Takie są fakty – to się działo niedawno, przy pełnym przemilczeniu spraw przez media na Zachodzie – z wyjątkiem nielicznych wyjątków.

    Mając na uwadze powyższe – bajki o solidarności Zachodu trzeba skończyć, nie można karmić fikcją krajowej opinii publicznej, ponieważ to pomału zaczyna wyglądać na przygotowywaniu Polaków do pełnienia roli mięsa armatniego, w razie jakichś poważnych problemów. Rządzący powinni wykazywać dystans, albo milczeć, albowiem stracili sterowalność nad własnym miejscem w otoczeniu konfliktu, co więcej moralne prawo do bawienia się tutaj w autorytety. Za to manipulowanie opinią publiczną przyjdzie nam zapłacić! Ukrainie trzeba współczuć i pomagać, ale nie może to się dziać kosztem destabilizacji regionu, czy też służyć wewnętrznej retoryce politycznej obozu rządzącego w Polsce. Ukraina nie potrzebuje dzisiaj instruktorów wojskowych, tylko pomocy dla wdów, sierot, kalek, osób starszych i kobiet w ciąży. Pomagać tam trzeba każdemu, ale najpierw najbardziej cierpiącej na ukraińskim embargu ekonomicznym i wojnie – ludności Donbasu. Swoje sprawy niech Ukraińcy wyjaśnią sobie sami, MY ZAAKCEPTUJEMY KAŻDĄ DECYZJĘ TEGO SĄSIEDNIEGO NARODU, JEŻELI TYLKO BĘDZIE TO DECYZJA NARODU A NIE ZABIJAJĄCYCH TEN NARÓD OLIGARCHÓW!

    Jeszcze nadejdzie dzień, kiedy Ukraina powstanie i zrzuci ciemiężycieli, którzy dopuścili się grzechu namawiania do bratobójstwa! Takiej zbrodni się nie wybacza, ponieważ każde dziecko na Ukrainie mające uczciwych rodziców wie, że Ukraińcy, Rosjanie i Białorusini to jeden wielki Naród, który sztucznie podzielono wedle administracyjnych granic dawnego państwa. Żadne kłamstwa temu nie zaprzeczą.