- Soft Power
Odpryski afery taśmowej
- By krakauer
- |
- 28 lutego 2015
- |
- 2 minuty czytania
Nie łudźmy się, po tym co ujawniła jedna z gazet w przedmiocie nazwijmy to – afery odpryskowej od afery taśmowej, w której skompromitowała się część obecnych elit, rząd i państwo – nie ma możliwości zachować ciągłości państwowości jeżeli nasze państwo opiera się na takich ludziach jak specjaliści od kup kamieni. Nigdzie na świecie, nawet w Rzeszy Niemieckiej i w ZSRR za Stalina, nie było tak, żeby Policja mogła podsłuchiwać służby specjalne. Można powiedzieć, że jeżeli to co ujawniono jest prawdą, to mamy do czynienia z aferą równą likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych, ponieważ doszło nie tylko do złamania prawa, ale przede wszystkim uzurpacji do monopolu na państwo przez jednego z ministrów i reprezentowaną przez niego grupę nieformalnego wpływu. To jest przerażające, ale takie są standardy w państwie, gdzie za dolary w kartonach jak wszystko na to wskazuje można było sobie załatwić kawałek eksterytorialnego terytorium do tortur.
Ile ogonów wołowych trzeba zjeść? Ile ośmiorniczek trzeba wpałaszować – delikatnie je wciskając w tłuste usteczka paluszkami, popijając dobrym winkiem, żeby dym z cygar tak bardzo człowieka uskrzydlił, że byłby w stanie przeprowadzić inwigilację szefów i byłych szefów najważniejszych struktur w państwie? Przy czym jeżeli to jest możliwe na zasadzie zwykłych działań outsourcingowanej agencji ochrony, czy też po schowaniu w bagażniku dachowym kamery – to co potrafią w naszym kraju obce służby, które np. penetrują dyski twarde instalując już na poziomie producenta specjalne programy szpiegowskie?
Ciekawe co czują dzisiaj rządzący, albowiem przecież rozmawiają przez telefony, spotykają się z różnymi ludźmi, być może nawet niektórzy z nich mają intymne związki nierejestrowane z innymi ludźmi, niekoniecznie płci przeciwnej. Co w przypadku, jeżeli minister kreujący się na wszechwładnego interesował się również nimi? Proszę się nie dziwić – nie ma już granic, których byśmy nie mogli przekroczyć. Wiadomo, że rolą służb specjalnych jest wiedzieć wszystko. Natomiast problem kontroli nad służbami to zupełnie inna kwestia. W krajach poważnych, liczących się – gdzie służby specjalne są silne, kontrolę opiera się na etosie i patriotyzmie, powołując odpowiednich ludzi na odpowiednie miejsca, na których rozumieją, że służą państwu. Podkreślmy – PAŃSTWU A NIE POLITYKOM LUB GRUPIE OBYWATELI!
Jest już zrozumiałe dlaczego specjalista od kup kamieni został pozbawiony stanowiska przy zmianach w rządzie. Po prostu wystraszono się człowieka, który rzekomo posługiwał się takimi metodami, w tym balansując lub być może nawet przekraczając prawo.
Powstaje jednak pytanie – jeżeli to robił, co możemy przyjąć jako pewną hipotezę badawczą dla tworzonego dla naszych potrzeb modelu politologicznego, to znaczy się, że albo człowiek jest chory psychicznie i uważa, że państwo to On, albo miał zleceniodawcę. Więc zastanówmy się, oczywiście na modelu – bez odniesienia do jakichkolwiek kwestii faktycznych, nawet w warstwie dorozumianej, ponieważ to jest tak przerażające, że lepiej milczeć. Jeżeli jednak u konkretnego smakosza ogonów wołowych zawijanych w szynkę z hiszpańskich świń karmionych żołędziami nie stwierdzono do tej pory choroby psychicznej, to znaczy się że mógł to zrobić z polecenia szefa, które mógł usłyszeć wprost – co jest mało prawdopodobne, albo w sposób dorozumiany, tj. na zasadzie „weź coś z tym zrób”. Po czym nastąpiła już radosna twórczość człowieka oddanego tajności i rozumiejącego skomplikowanie istniejących relacji chyba najlepiej w ówczesnym rządzie. No i wyszło jak wyszło. Co miał zrobić? Kazać podejrzanym napisać raport o sobie – lampa w oczy i pisz życiorys?
Potem premier pozwolił sobie na różnego rodzaju trudne do zinterpretowania insynuacje na temat alfabetu, którym pisane są scenariusze dziejące się w naszym kraju, jak również prawie ukrzyżowano przedsiębiorcę, tylko dlatego bo handlował węglem importowanym ze Wschodu. Natomiast społeczeństwu wciśnięto kit o spisku kelnerów, nie mówiąc już o panice w chyba wszystkich restauracjach stolicy, które przeżyły żniwa po tysiącach zleceń na poszukiwania podsłuchów.
Powstaje jednak też druga hipoteza, albowiem tak głupie w istocie działanie jak opisane na naszym modelu, było po prostu skazane na to, że ujrzy światło dzienne. Znając podstawową zasadę wszelkich służb, których świat opiera się na paradygmacie paranoi, trzeba zapytać czy to nie jest przykrywka do czegoś więcej, czegoś innego? W końcu przecież nie wiadomo kto zlecił założenie podsłuchów w miejscu ośmiorniczkowania się urzędniczych elit państwa?
Jeżeli więc tego nie wiadomo, to znaczy się, że komuś BARDZO zależało na tym, żebyśmy się nigdy nie dowiedzieli prawdy o nim. Oznacza to, że musi być to ktoś, mający bardzo poważny interes w byciu nierozpoznanym. Proszę się zastanowić, które nożyce podskoczą i zabrzęczą jak uderzycie państwo w stół? Może komuś po prostu zależało na odwróceniu uwagi i to jest istota tej afery, a jakieś tam podsłuchy to po prostu didaskalia, stosowane wręcz powszechnie – przy niskich cenach sprzętu profesjonalnego?
Naprawdę nie miejmy złudzeń – nie mamy szans na zachowanie ciągłości państwa w razie kłopotów, jeżeli rządzą nami tacy ludzie jak nasi fani dobrych ogonów, szynki i ośmiorniczek okraszanych dobrym winem. Można byłoby to w sumie przemilczeć, ale ODPALENIE TAKIEGO TEMATU na dwa miesiące przed wyborami głowy państwa, to zagadnienie samo w sobie, zmuszające nas przeciętnych i szarych zjadaczy drogiego chleba do pytania – co może największy w kraju koncern medialny? Dokąd sięgają jego możliwości?
Chyba czas się zacząć bać, żyjemy w kraju w którym prawdopodobnie wszyscy, którzy mogą, podsłuchują wszystkich. Trzeba tak zmienić prawo, żeby ograniczyć wewnętrzne kompetencje polityków – wobec służb specjalnych. Uwaga to bardzo ważne – mowy nie ma o ograniczaniu kompetencji służb specjalnych. Wręcz przeciwnie, te w kilku ważnych dziedzinach trzeba zwiększyć, wraz z ich budżetami i stanami etatowymi. Jednakże uprawnienia polityków oparte na „widzi mi się kamieni kupa – weźcie no ją zbadajcie” – trzeba ograniczyć do niezbędnego minimum. Są ustawy, jest prawo. Jak to jest możliwe, że korporacje zawodowe są niezależne od państwa i szaleństw polityków – nic nie można zrobić lekarzom, czy związkowcom, natomiast służby specjalne – tarcza i miecz Rzeczpospolitej, oraz jej powód do dumy – mogą być bezkarnie i bezprawnie rozgrywane przeciwko sobie przez chłystków i miernoty dla ich własnej satysfakcji i być może interesów osobistych lub fobii, wedle których to Oni są państwem, prawdziwymi Polakami grzebiącymi innym w życiorysach?
No, a sama sprawa podsłuchów nadal jest niewyjaśniona, chociaż pan premier sugerował, że to się ocierało o zamach stanu czy coś podobnego…