- Wojskowość
Sprzeciwiajmy się wszelkiemu wspieraniu Ukrainy w zabijaniu
- By krakauer
- |
- 27 lutego 2015
- |
- 2 minuty czytania
Sprzeciwiajmy się wszelkiemu wspieraniu Ukrainy w zabijaniu. To jest kraj posiadający własne kadry wojskowe, własne tradycje militarystyczne, własną tradycję walk, powstań, partyzantki, i inne karty w historii na których są wspaniałe i chwalebne dzieje jak również i mroczne wydarzenia. Ukraina nie potrzebuje zachodnich instrukcji w przedmiocie zabijania! Sama potrafi to robić doskonale, na wielką skalę i w sposób wystarczający do jej potrzeb.
Żołnierze zawsze służą zabijaniu, zabijanie jest istotą całej działalności w wojsko. Nie można dać sobie wmówić, że są jakieś misje szkoleniowe, które mają kogoś szkolić np. podoficerów i to nic nie oznacza. Wręcz przeciwnie oznacza to i to bardzo wiele, mniej więcej tyle, że uczymy kogoś innego własnego know how zabijania.
Wojsko, konkretnie oddział żołnierzy to zawsze maszyna służąca do zabicia przeciwnika i samemu uchronieniu się przed śmiercią. Na tym skupia się każde szkolenie wojskowe, bez względu na to czy dotyczy ono komandosów spędzających rok w dżungli, czy operatorów radarów i naprowadzania siedzących w klimatyzowanych kontenerach pod krawatem. Wiedza decydująca o tym jak działa połączenie ludzi i sprzętu – opierająca się na intuicji to za mało. Ponieważ immanentnym elementem każdej wojny są dwie składowe: chaos i strach. Zawsze na wojnie jest bałagan i to nawet bez przeciwdziałania przeciwnika, jak również ludzie się boją. Wówczas zawodzi intuicja, ale pozostają procedury. Chodzi o to, żeby żołnierze byli tak sprawni i działali tak automatycznie, żeby w chwilach największego stresu, owładnięci strachem, ranni i w sytuacji bez wyjścia – próbowali poradzić sobie z sytuacją stosując odpowiednią procedurę. Wcześniej staranie wyuczoną, zapamiętaną i doprowadzoną do perfekcji.
Do tego dochodzi jeszcze cały szereg składowych decydujących o tym, kto jakim jest żołnierzem, jednakże podstawy są zawsze te same, bez względu nawet na epokę historyczną w której sprawy się dzieją. Oczywiście nowoczesna armia i współczesne zagrożenia na polu walki wymagają odpowiedniego przygotowania, jednakże podstawą wszystkiego jest sprawność w działaniu, która daje gwarancję, że inni koledzy zachowają się w sposób przewidywalny, zgodnie z oczekiwaniami – dzięki czemu możliwe jest podejmowanie operacji właśnie w oparciu o świadomość, że bieg wydarzeń potoczy się mniej więcej wedle przygotowanych scenariuszy. Na wyższych etapach bardzo pomagają w tym systemy wsparcia dowodzenia i inne zagadnienia, którymi nie ma po co zanudzać czytelników, w każdym bądź razie jest to sam krem na czubku ciastka, esencja wojskowości – powodująca, że dobra armia, staje się armią bardzo dobrą i skuteczną.
Nie ma żadnego powodu, dla którego mielibyśmy w czymkolwiek szkolić ukraińskich żołnierzy w sztuce zabijania na Ukrainie. To niepotrzebna prowokacja w istniejących warunkach, gdy to przecież ich same władze twierdzą, że prowadzą wojnę z sąsiednim supermocarstwem. Przecież można ich wyszkolić w USA! Nie ma problemu w zorganizowaniu kursu, na którym kilkuset podoficerów rotacyjnie przez rok nabędzie podstawową wiedzę z zakresu szkolenia podoficerów w US Army. Proszę się zastanowić, dlaczego Amerykanie nie skorzystali z takiej możliwości, a mają u siebie gotowe centra szkoleń, w których stale ktoś się szkoli – to działa, można to wykorzystać. W ostateczności jeżeli już musimy, to można ich szkolić w kraju. To zmieniałoby zakres sytuacyjny, albowiem nie byłoby kwestii obecności polskich instruktorów wojskowych na ukraińskiej ziemi.
Przecież tam może zdarzyć się wszystko! Co zrobimy w sytuacji, gdy dojdzie do jakiejś prowokacji przeciwko polskim żołnierzom? Czy to zostanie od razu potraktowane jako pretekst do szerszego zaangażowania się na Ukrainie? Z zasady nie pcha się instruktorów wojskowych w rejon konfliktu, jeżeli jest się sąsiadem – mogą to robić Amerykanie, tak jak robili w Wietnamie i wielu innych krajach, bezpiecznie odizolowani za barierą jaką tworzy US NAVY. Nas nic nie oddziela od potencjalnego teatru działań wojennych! San można przejechać prawie wszędzie zwykłą ciężarówką, a pojazdem gąsienicowym to w ogóle i wzdłuż i w szerz. Nie ma z tym żadnego problemu.
Chodzi tylko o to, żeby zanim się czegoś podejmiemy przeanalizować wszystkie za i przeciw oraz zbadać wszelkie możliwe negatywne scenariusze, które powinny ujawnić możliwe zagrożenia. Dzisiaj na Ukrainę pchają się tylko szaleńcy i awanturnicy, żeby tam w ogóle myśleć o jakimkolwiek wjeździe – trzeba mieć mandat OBWE lub ONZ, akceptację obu stron wojny domowej i być bardzo ostrożnym. Wszelka inna obecność wojskowa może być odebrana przez Federację Rosyjską jako krok wrogi i wymierzony w nią. Już teraz po tych deklaracjach – Rosjanie mają carte blanche do tego, żeby wprowadzić swoich doradców do powstańczych republik. Jeżeli bowiem NATO pomaga w taki sposób jednej ze stron konfliktu, to dlaczego Oni nie mogliby pomagać tak drugiej stronie?
Na marginesie – przecież można było wszystko zrobić niejawnie. Normalnie wysłać ludzi w ramach firmy szkolącej najlepiej informatycznie lub w inny sposób. Dlaczego zdecydowano się na manifestację wojskową? Przecież komunikowanie Rosjanom, że jak chcemy i możemy wejść na Ukrainę to idiotyzm, ponieważ Ci mogą w każdej chwili powiedzieć – sprawdzam… co wówczas? Zrobimy więcej prezentacji w popularnym programie komputerowym do przedstawiania na ekranie przy pomocy rzutnika prezentacji słowno-graficznych? Żeby działać, żeby grać twardo – trzeba mieć argumenty. Przede wszystkim, trzeba być pewnym własnego bezpieczeństwa w przypadku ziszczenia się najbardziej negatywnego scenariusza. Niestety My nie możemy być niczego pewni. Wręcz przeciwnie, możemy zupełnie swobodnie przyjąć, że nie będziemy w stanie się obronić – opierając się na słowach naszych czołowych wojskowych, którzy mówili o trzech dniach obrony. To musi rodzić konieczność zachowania dystansu! Ostrożności! Pragmatyzmu! Żeby samemu się pchać w cudze problemy – to jest po prostu idiotyzm.
O kwestii kosztów, tajemnic, ryzyka personalnego instruktorów i innych zagrożeniach nie ma po co wspominać. Sprzeciwiajmy się całą mocą wszelkiemu treningowi w zabijaniu! Ukraina potrzebuje odbudowy, a nie kolejnych strat i trupów. Jeżeli już mielibyśmy wysłać wojsko na Ukrainę, to inżynierów wojskowych, żeby pomogli w odbudowie infrastruktury na zniszczonych terenach – bez względu na to po której stronie frontu. Nasi decydenci muszą zmienić sposób myślenia – inaczej prędzej, czy później pojawią się problemy. Ponieważ zainteresowana naszym działaniem strona może odbierać obecność wojsk NATO na Ukrainie jako przygotowania do ataku. Co będzie jeżeli to wykorzysta propagandowo i wykorzysta to do działań wyprzedzających?