• 17 marca 2023
    • Soft Power

    Czy naprawdę o taką Polskę chodziło?

    • By krakauer
    • |
    • 24 lutego 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Szczucie i kreowanie wroga stało się modne w niektórych kręgach tzw. autorytetów medialnych i politycznych naszego kraju. Zwłaszcza zapanowała moda na zachowania rusofobiczne, w których paranoja blokuje postrzeganie rzeczywistości i nakazuje poszukiwanie wrogów wszędzie gdzie się tylko da, w tym w szczególności w świecie informacyjnym, w którym rzekomo Kreml toczy z nami jakąś wojnę propagandową i co jest ultra ciekawe – wedle znacznej części naszych mediów głównego nurtu mamy tą wojnę przegrywać.

    Wraz z pojawieniem się jednego z nowych kanałów informacyjnych „Sputnik”, które rosyjskie niezależne media przygotowują w postaci serwisu międzynarodowego, w tym polskiego – pojawiła się kolejna fala żalów, w tym zawodzenia niektórych ludzi z niektórych środowisk, w przedmiocie braku adekwatnej odpowiedzi na „propagandowe” działania Kremla. Prawdopodobnie negatywne uczucia są posunięte tak daleko, że niektórzy z krytyków tego niewinnego beniaminka, który jeszcze nawet nie zdążył rozwinąć skrzydełek – domagają się kontroli emitowanych w nim treści, co więcej stałego monitorowania ich przez powołane rzekomo do tego w Polsce organy. To interesujące, ale już kiedyś (4.10.1957r.,) pierwszy „Sputnik 1” (j.ros. towarzysz podróży) – przeraził Amerykanów i cały „wolny” świat. Po tym jak mała kula z akumulatorem i zdaje się falownikiem latała po orbicie ziemi, do wyczerpania baterii emitując charakterystyczny sygnał radiowy. On wówczas odmienił świat, pokazując Amerykanom jak bardzo są zacofani ze swoim – tworzonym przez byłych faszystowskich uczonych niemieckich programem rakietowym. Dzisiaj znowu w istocie mały „Sputnik” rozgrzewa emocje!

    Brakuje cenzury, która by ułatwiła wszystko – po prostu zakazując publikowania temu lub owemu, ewentualnie nakładając jakieś kary na piszących do medium na obcym serwerze – lokalnych publicystów. To były wspaniałe czasy, kiedy państwo ludowe strzegło porządku w mediach i medialnej rzeczywistości, posługując się całymi zespołami autorskimi.

    Dzisiaj jest problem z wolnością słowa i swobodą wypowiedzi, w tym znaczeniu że jeżeli w Polsce i w ogóle publicznie – rozgłasza się treści w języku polskim, krytyczne lub prezentujące inny punkt widzenia niż można zaobserwować w dominującej części mainstreamu medialnego w Polsce, to rodzi się problem. Doszło już nawet do tego, są w Polsce osoby nazywające krytykę – kłamstwem, a argumenty do niej służące – obcą propagandą, czy też ściślej jej powielaniem. W szczegóły nie ma po co wchodzić, żeby nie dawać satysfakcji różnego rodzaju przeciwnikom wolności. Jednakże trzeba powiedzieć pewną rzecz brutalnie i po imieniu – w Polsce prawdopodobnie jest szykowany systemowy kaganiec na wolność słowa i swobodę wypowiedzi, właśnie pod pozorem uczestnictwa w wojnie propagandowej. Wielu przedstawicieli elit o tym mówi, rozmawiając zupełnie otwarcie, a nawet publikując teksty, czy też udzielając wypowiedzi, z których wynika że ze stanem istniejącym „coś trzeba zrobić”, bo przecież „nie może tak być jak jest”.

    Nie wiadomo, czy się z tego powodu smucić, czy też cieszyć. Nie ma bowiem wątpliwości, że władza w Polsce, oparta o rządzący establishment ma totalną i wręcz abstrakcyjną przewagę nad każdym „inaczej myślącym” pisemkiem i z łatwością może spowodować przy pomocy swoich licznych agend, że ukazywanie się tego lub owego nie będzie miało racji bytu, albo po prostu człowieka zgnoić, jak to się wielokrotnie w naszym kraju działo. Co do tego nie można mieć żadnych wątpliwości, jeżeli się ktoś decyduje na mówienie lub pisanie prawdy w Polsce, musi się liczyć z możliwością ostracyzmu, obserwacji, inwigilacji, prześladowań, poniżeń, tworzenia administracyjnych przeszkód no i w ostateczności spotkania o poranku, oczywiście we własnej łazience z seryjnym samobójcą. To jest przerażające w tym znaczeniu, że jeżeli na tym ma polegać wolność słowa, że czynni politycy rządzącej opcji publicznie domagają się inwigilowania/monitorowania niewygodnych źródeł – to powstaje pytanie co będzie dalej? Zabójstwa w redakcjach? Bomby? Szaleńcy z kałasznikowami? Może nieznani sprawcy? O tak, nieznani sprawcy mają w Polsce długą tradycję! Chyba nieznanych sprawców należy obawiać się najbardziej, a powiedzmy to sobie otwarcie – od pewnego poziomu zaangażowania w trosce o prawdę nie ma po co zwracać się o jakąkolwiek pomoc do państwa polskiego, a o wiele bardziej trzeba uważać, żeby nie wpaść w jego formalne tryby.

    Czy o taką Polskę walczyli Wielcy ludzie Solidarności i generalnie całej opozycji? O taką Polskę, w której niezależni publicyści – niszowych mediów są bezczelnie naznaczani przez kłamliwe bestie z mainstreamowych gadzinówek stygmatem zdrady narodowej, bo jedna czy druga gazeta ma monopol na polskość? Co szczególnie przy kapitale zagranicznym i ciemnych początkach powstania w kraju z majątku przejętego państwu – jest nie tylko żałosne, ale po prostu tak nie prawdziwe i zakłamane jak moralność na szafocie.

    Naprawdę o taką Polskę walczyła solidarność, żeby Politycy domagali się kneblowania ludzi, którzy mają inne poglądy? Którzy widzą inaczej jej przyszłość? Którzy chcieliby, żeby zakres spraw publicznych przebiegał inaczej? Nie mówiąc już o tym, co skupia w sobie jak w soczewce szereg kwestii publicznych – o polityce międzynarodowej państwa, którą MOŻNA OCENIAĆ JAKO POLITYKĘ ZGUBY NARODOWEJ, ponieważ są ku temu przesłanki!

    Nie oszukujmy się, żyjemy w kraju w którym można każdego zamknąć w areszcie i odizolować pod enigmatycznym hasłem – toczącego się postępowania, w trakcie którego stosowne komórki przeprowadzą wywiad środowiskowy i sprawdzą dysk komputera osobistego. Po mniej więcej dziewięciu miesiącach – co najwyżej można usiłować otrzymać odszkodowanie w kwocie kilkunastu tysięcy jak pewien młody człowiek, który przy nierozpoznanej chorobie (czy też zaburzeniu) został oskarżony o terroryzm, tylko dlatego bo zaczął praktykować Islam.

    To smutne, że paranoja – w tym przypadku rusofobiczna, ale jak widać także islamofobiczna, blokuje komuś, kto pełni odpowiedzialne stanowisko państwowe postrzeganie rzeczywistości. Nie ma w Polsce prawdziwej wolności, właśnie przez praktykę działania państwa – wynikającą z paranoicznej percepcji części elit, którym się wydaje, że jedynie – tylko i wyłącznie, jedyna opcja ma monopol na słuszność, a każdy kto myśli inaczej jest wrogiem wolności, ICH WOLNOŚCI, o którą przecież walczyli. Wszelkie argumenty zbywają pozornie logicznym stwierdzeniem, że inne poglądy były dopuszczalne jak nie było demokracji, teraz mamy demokrację i generalnie krytyka rządzących nie jest mile widziana.

    Trudno jest ocenić dokąd doprowadzi nagonka na wolne media w Polsce – jak bardzo i w jakim stopniu poszczególne media są inwigilowane? Tego oczywiście nie wiadomo, jednakże obserwując panikę części establishmentu można uznać, że prawdopodobnie jest jakiś nacisk polityczny na „działanie i efekty”, „bo nam się ruskie panoszą”. Co może spowodować łańcuch wydarzeń, niekoniecznie przyjemnych w obyciu dla ofiar tego typu praktyk, przy czym trzeba pamiętać, że w naszych realiach można całe postępowanie utajnić. Doświadcza tego pewien doktor chemik z Krakowa, jak również zapewne cały szereg innych osób – przetrzymywanych w aresztach i poddawanych prześladowaniu.

    Jednakże – z tego wszystkiego i chyba, tego to poświęcenie jest warte, że stosunek do wolności słowa i swobody wypowiedzi (gwarantowane konstytucyjnie, ustawowo, umowami międzynarodowymi, konwencjami) – w Polsce jest pewnym probierzem. Mianowicie stanowi wspaniałe odzwierciedlenie stanu naszej wolności. Jeżeli bowiem system boi się słów i liter, czy też obrazów. To znaczy, że jest z nim już bardzo źle, prawdopodobnie gorzej niż widać na zewnątrz. Ze wszystkimi „zamordyzmami” było dokładnie tak samo. Tego nie da się przekłamać, nie da się udawać wolności i demokracji, nie mówiąc już o pluralizmie.

    Tymczasem rzeczywistość wcale nie jest ani szara, ani kolorowa, ani czarnobiała, rzeczywistość jest ciekawsza od fikcji i mogą pojawić się takie scenariusze, że nikt nie potrafi ich przewidzieć. Dlatego zawsze lepiej jest być przygotowanym i otwartym, a didaskalia i niszowość – zawsze się dzieje. To ciekawy znak czasu, ale w dzisiejszej Polsce chyba już doszliśmy do takiego stanu rzeczy, że za brak rusofobicznych poglądów można być bardziej prześladowanym i ostracyzowanym, niż za bycie przedstawicielem mniejszości obyczajowej lub obyczajowo-seksualnej. Prześladowanie zawsze znajdzie swoje nowe oblicze, prześladowcy już się o to postarają, przecież chodzi o ich monopol na słuszność.

    Czy naprawdę o taką Polskę chodziło? Ciekawe czy jakby główny kanał transmisji oficjalnej i jedynie słusznej propagandy w Polsce, stał się nagle własnością jakiegoś koncernu medialnego mającego swoje finansowanie na Wschodzie – straciłby koncesję?

    Tags: , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,