- Ekonomia
Solidarność europejska powinna przewidywać system wzajemnych kompensacji
- By krakauer
- |
- 25 lutego 2015
- |
- 2 minuty czytania
Istotą Unii Europejskiej jest wolność, rozumiana jako system połączonych swobód, z których najważniejszą jest wspólny rynek europejski – pozwalający teoretycznie każdemu, w dowolny sposób na prowadzenie działalności handlowej, produkcyjnej i usługowej w każdym zakątku Europy.
Wynikiem działania wspólnego rynku jest szereg procesów dyfuzji, gdzie w ślad za zwiększaniem tańszego i lepszego jakościowo importu z krajów o tańszej i lepszej produkcji – przemieściły się do nich miejsca pracy. W praktyce niektóre kraje prawie niczego unikalnego nie eksportują, a ich wymiana handlowa ogranicza się głównie wymiany produktów prostych, w których zakresie mają przewagę miejsca pochodzenia i marki lub ceny wytworzenia. Natomiast cały zakres olbrzymiej ilości produktów zniknął z lokalnego rynku i jest zastępowany przez dobra importowane, często dostępne w całych zagranicznych sieciach handlowych, które ściągają do krajów docelowych swoje produkty.
Działanie tego mechanizmu wymusza migrację ludzi pozbawionych szans na przetrwanie, jak to miało miejsce w przypadku Polski i innych biednych krajów Europy Środkowej i Wschodniej, czy też utrzymywanie całego pokolenia na koszt ich rodziców i dziadków, jak ma to miejsce w Hiszpanii, Włoszech, częściowo we Francji i Grecji.
Za winowajcę stanu nierównowagi uznaje się Niemcy i inne wysoko uprzemysłowione i wydajne gospodarczo kraje północy, jednakże to na Niemczach skupia się ognisko krytyki wszystkich, którzy uważają że to Niemcy powinny się zmienić, a nie Europa, ponieważ to Niemcy do niej nie pasują, ze swoją doskonałością i bogactwem.
Jest w tym trochę tak, że to ogon macha psem, ale niestety takie są prawa gospodarki kapitalistycznej w jej neoliberalnym modelu. Wszyscy mieli równe szanse – ale Niemcom udało się najlepiej, czy to jest powód, żeby ich winić? Przecież i tak płacą najwięcej do wspólnej kasy! Bez niemieckich pieniędzy nie byłoby dzisiaj żadnej Unii Europejskiej, nie mówiąc już o jakichś funduszach pomocowych dla Polski i innych biednych krajów.
Problem polega jednak na tym, że mechanizm wsparcia unijnego, będący co prawda wyrazem solidarności działa fakultatywnie i jest realizowany ad hoc i w różnych celach, wobec poszczególnych krajów unijnych. Inny sens ma pomoc finansowa dla Polski, a inny jeszcze większa pomoc dla Grecji. Mało kto to zauważa, ale Bruksela płacąc rachunki Greków, okazała im większą hojność niż Polakom – tylko dlatego, żeby nie upadło zaufanie dla strefy euro, ponieważ o wiele bardziej opłaca się samemu aktywnie reagować na kryzysy niż być zdeptanym przez rynki finansowe, które podniosłyby cenę całego długu wszystkich państw Unii Europejskiej – takiego horroru nie przetrwałby nikt.
Drugi problem polega jednak na tym, że krajów wymagających pomocy zrobił się cały ogonek, poza Irlandią, która poradziła sobie z największym horrorem, cała reszta z niestety Francją na czele – zmierza w kierunku nieznanych jeszcze światu problemów. Nie można ich sobie nawet wyobrazić, ponieważ jeżeli Francuzom zabraknie pieniędzy, a nie będzie gdzie ich pożyczyć, to nagle Europejski Bank Centralny może stać się instytucją, która zakończy europejską bajkę. Nie chodzi o to, że Niemcy nie zgodziłyby się ratować Francji. Wręcz przeciwnie – możemy być pewni, że nagle wiele rzeczy zabronionych dla Grecji, nagle stałoby się „oczywistą koniecznością” i to bez żadnych warunków. Problem polega na tym, że bailout Francji jest niemożliwy, gdyż jej gospodarka jest za duża – jest za dużo zobowiązań. No, chyba że wszyscy zgodzą się na inflację Euro, wówczas na pewno na jakiś czas w Europie zapanuje okres wspaniałej szczęśliwości, tylko czy udałoby się nam uciec do przodu? Trudno ocenić z dzisiejszej perspektywy.
Z powyższych względów solidarność europejska powinna zrodzić mechanizm wzajemnych kompensacji, przynajmniej pomiędzy krajami strefy Euro, tak żeby ich gospodarki mniej więcej zawsze znajdowały się w równowadze w średnich i długich okresach czasu. Najprościej jest to osiągnąć poprzez wprowadzenie zasady równoważenia wymiany pomiędzy krajami. Chodzi o wymianę kapitałów, towarów, usług, i ludzi, czyli pracy. Nie można doprowadzić do nierównowagi, a już nigdy pod żadnym pozorem do trwałej nierównowagi. Państwa powinny dążyć do wzajemnego równoważenia swoich bilansów przepływów.
Oczywiście wprowadzenie zasad znanych z handlu barterowego byłoby idiotyzmem, tu absolutnie nie chodzi o to. Celem mechanizmów kompensacji – powinno być stymulowanie gospodarki krajów zachowujących nierównowagę, tak żeby mogła ona do równowagi powrócić. Nie chodzi o ograniczanie niczyjej ekspansji, ale o spowodowanie żeby przynosiła ona korzyści także krajom, w których się ona odbywa. Nad tym powinna czuwać Bruksela, opracowując mechanizm karania krajów zbyt mało solidarnych, poniżej dopuszczalnego progu interwencji. Długofalowo byłby to mechanizm wsparcia inwestycyjnego i wsparcia eksportu, który wzmacniałby tendencje rynkowe, obligując największych beneficjentów wymiany wewnątrz unijnej do partycypacji w podtrzymywaniu siły nabywczej ludzi w danej strefie gospodarczej. Być może w skrajnych przypadkach rodziłoby to konieczność zakupu określonej ilości np. wina lub sera (w ramach interwencji), w zamian za sprzedane maszyny, samochody czy uzbrojenie, ale jeżeli nie byłoby innego wyjścia, to należałoby i o takich mechanizmach pomyśleć.
Bez wprowadzenia mechanizmów kompensacji, nie będzie możliwości zapewnienia równowagi takim gospodarkom jak Grecji, Portugalii, Hiszpanii, na pewno części Włoch, czy też nie wspominając o krajach Europy Środkowej, gdzie problemem jest nadzwyczajna migracja. To także powinno podlegać kompensacji, ponieważ wysysanie ludności jest szczególnie destrukcyjne.
Wszystko jednak musi mieć zdrowe granice, tak żeby nie zadusić kury znoszącej złote jaja. Na pewno mechanizm kompensacji byłby sprawiedliwszy nich mechanizm dotacyjno-subwencyjny z jakim mamy do czynienia obecnie.