• 17 marca 2023
    • Ogólna

    Modernizacja w Polsce miewa odwrotne skutki

    • By krakauer
    • |
    • 21 lutego 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Modernizacja w Polsce – przeprowadzana przez rząd lub podmioty mające sterowanie publiczne – miewa odwrotne skutki od zamierzonych. W niektórych przypadkach po prostu ciężko jest zrozumieć sens i logikę wprowadzanych zmian, ale one się dzieją i kształtują naszą rzeczywistość, przez co prędzej czy później istnieje poważna szansa, że człowiek w jakiejś mierze stanie się dysfunkcjonalnością wprowadzoną do systemu dotknięty.

    Przykładowo rozpatrzymy dwie sprawy – z jednej strony promujący nowoczesność, innowacje i reformę w energetyce rząd w Polsce – mówi wiele, ale nie robi niczego dla promocji pozyskiwania energii ze źródeł odnawialnych. Nie da się zrozumieć powodów, dla których nie skorzystamy z niemieckich wzorców, ale jak trzeba to bez dopłat, czy też z silnie ograniczonymi dopłatami bo jak wiadomo nas na to nie jest stać. Co takiego ma w sobie energetyka odnawialna, że nasze państwo robi wszystko, żeby uniemożliwić jej rozwój tak jak u sąsiadów. To jest rzeczywisty, istniejący i niewytłumaczalny fenomen, chociaż istnieje pełna zgoda co do pułapki trwania w modelu opartym na węglu i starych elektrowniach z epoki industrialnej, które dogorywają na naszych oczach. Rząd mówi o unowocześnianiu energetyki, ma wielkie plany budowy energetyki jądrowej – to wszystko jest wspaniałe, ale nie wiadomo dlaczego nie jest realizowane, natomiast w zakresie tego co mogłoby się dziać samo w mikro skali i dać efekt w makro skali – nie robi niczego, a nawet utrudnia rozwój sektora. Powstaje pytanie – czy tak ma wyglądać modernizacja polskiej energetyki? Wszystko się nie udaje, w praktyce kastrujemy podstawy rozwoju własnej energetyki odnawialnej – czy Polska ma być skazana na import prądu z zagranicy? Nawet tego nie będziemy produkować w kraju – totalnie się strategicznie uzależniając od sąsiadów?

    Na szczęście Sejm się zreflektował i na wczorajszym głosowaniu sprzeciwił się propozycji rządu w sprawie poprawek do stosownej ustawy o źródłach energii odnawialnej, dzięki czemu wszystko jeszcze nie jest stracone i może się nadal opłacać być w Polsce prosumentem. na stronie internetowej Sejmu czytamy:

    (…) Sejm zajął się również poprawkami Senatu do uchwalonej ustawy o odnawialnych źródłach energii. Zgodnie z senackimi poprawkami, w przypadku taryf gwarantowanych nie będzie podziału na typy instalacji do 3 kW i do 10kW. Senat chce pozostawienia w ustawie jedynie wielkości 10kW, natomiast limit mocy mikroinstalacji zostałby określony na poziomie maksymalnie 800MW. W myśl stanowiska Izby drugiej, za sprzedaż nadwyżek energii właściciele instalacji do 10kW mieliby otrzymywać 210 proc. średniej hurtowej ceny energii elektrycznej z roku poprzedniego. Z takiej preferencyjnej ceny mogliby korzystać jednak tylko ci, których instalacje nie były dofinansowywane z innych źródeł. Wśród innych przyjętych przez Senat poprawek znalazła się również propozycja przeniesienia z Warszawy do Bytomia siedziby operatora rozliczeń energii odnawialnej. Celem ustawy jest rozwój odnawialnych źródeł energii w Polsce, zwiększenie bezpieczeństwa energetycznego i poprawa ochrony środowiska. Ustawa dostosowuje polskie przepisy do standardów obowiązujących w innych wiodących krajach UE – chodzi o optymalne i zrównoważone zaopatrzenie odbiorców końcowych w energię elektryczną, ciepło lub chłód, bądź biogaz rolniczy. Nowe regulacje mają także prowadzić do powstania nowych miejsc pracy w wyniku zwiększenia liczby nowych instalacji OZE. Wśród celów ustawy jest też racjonalne wykorzystywanie OZE uwzględniające realizację długofalowej polityki rozwoju gospodarczego kraju, a także zapewnienie wykorzystania produktów ubocznych lub pozostałości z rolnictwa i przemysłu stosującego surowce rolnicze. Ustawa m.in. zmienia system wsparcia dla OZE z opartego o świadectwa pochodzenia na system aukcyjny. Ma on być tańszy dla budżetu państwa i chronić obywateli przed zbytnim obciążeniem wynikającym z realizacji celów UE dotyczących energii odnawialnej. (…)” Źródło: [tutaj].

    Właśnie procesami związanymi z dziwnymi sprawami wokół energetyki powinna się zainteresować nie jedna agencja, powołana do wiadomo jakich działań w naszym kraju – tu są prawdziwe, realne i gigantyczne zagrożenia wobec naszego kraju. Czy rządzący tego nie dostrzegają? Czy też może wąsko pojmujące własne interesy lobby „wiadomo jakie” – jest tak odporne na wszelką argumentację i tak potężne, że jakiekolwiek zmiany nie są możliwe?

    Druga sprawa jest i straszna i śmieszna, również nie zrozumiała. Dotyczy naszego umiłowanego narodowego przewoźnika kolejowego, który jak wiemy z najnowszych reklam – jest rozszczepiony i nie stanowi jednego przedsiębiorstwa podobnie jak nie każdy mężczyzna z widłami jest starogreckim antycznym bogiem morza. Na tym niestety śmieszne akcenty się kończą, ponieważ smutna rzeczywistość jaka została zafundowana Narodowi przez wiodącego długodystansowego przewoźnika kolejowego po wprowadzeniu nowoczesnego importowanego taboru jest po prostu fantastyczna.

    Miało być lepiej i rzeczywiście jest lepiej. Przy odrobinie szczęścia i umiejętności można nawet – podobno – kupić bilety przez Internet, ale jak na razie miesięczne wyprzedzenie to mało. Natomiast wzrost cen korzystania z usługi o podrasowanej jakości, ale tej samej (prawie) długości trwania jest zaskakujący, tak bardzo że uboższej części społeczeństwa może być na podróż po prostu nie stać. Wydanie przecież 300 zł na podróż między głównymi miastami w kraju, w którym pensja minimalna to niecałe 1287 zł netto – to po prostu skandal.

    W obu przypadkach mamy jednak same sukcesy rządu i jego administracji, energetyka się rozwija, kolej się modernizuje, Naród czuje się dostatnio i ze szczęścia, że ma jedną z najdroższych cen za prąd elektryczny w Europie – może jeździć pociągami tam i z powrotem, za ćwierć pensji, żeby się tym prądem przynajmniej poprzez promieniowanie elektromagnetyczne trakcji na zapas nasycić.

    Podobnych przykładów jest wiele, nie będziemy wspominać o wspaniale rozwiniętej sieci drogowej i ultra nowoczesnym systemie pobierania opłat, za prawo korzystania z nich. To przecież nie ma sensu, ponieważ wszyscy ten stan akceptują – to dzieje się na oczach milionów ludzi i nikt nie podnosi głosu poza nielicznymi ekspertami i przedstawicielami branży, przeważnie już będącymi na wikcie pewnej społecznej instytucji wypłacającej im co miesiąc świadczenia, ponieważ gdyby chcieli dalej być aktywni w swoich branżach, to mogliby się spotkać z murem niezrozumienia i milczenia na temat ich oczywiście subiektywnych uwag.

    Tak właśnie działa system psucia państwa przez publiczne zarządzanie z politycznego nadania. Politycy decydują o złych rozwiązaniach, jakie przedstawiają ich polityczni nominaci na funkcjach merytorycznych, potem udaje się że nie ma problemu, że koszt transportu pomiędzy dwoma największymi miastami w Polsce wzrósł nagle o 300% – tego media przecież nie napiszą, bo to nie może być problemem. Wiadomo, mamy transformację i wiadomo, że się dostosowujemy, tzn. musimy się dostosować do rzeczywistości, albo wyjechać lub umrzeć. Nie ma innych możliwości, oczywiście poza nieuczestniczeniem w systemie, ale na to stać niewielu.

    Innowacje wymagają wolności, przede wszystkim w sferze wolnego doboru opcji przez interesariuszy systemu. Bez tego nie ma o czym mówić, państwo może przygotowywać dowolne rozwiązania, nawet najlepsze, a zawsze wyjdzie tak jak wychodzi zawsze. Przykład gazoportu – powinien spowodować personalne trzęsienie ziemi w niektórych instytucjach, albowiem nie da się zrozumieć, jak to jest możliwe, że strategiczna inwestycja o fundamentalnym znaczeniu dla bezpieczeństwa energetycznego państwa spóźnia się i stoi sobie w polu i nic!?

    Ciekawe co będzie jak infrastruktura krytyczna zawiedzie i duże miasto straci zasilanie w prąd, a nie będzie to tym razem Szczecin?