• 17 marca 2023
    • Soft Power

    Nieumiejętna propaganda niektórych rosyjskich mediów przynosi odwrotne skutki

    • By krakauer
    • |
    • 11 lutego 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Nieumiejętna propaganda niektórych rosyjskich mediów przynosi niestety odwrotne skutki od zamierzonych. Po tym jak w Rosji zrobiło się głośno o pewnym ministrze rządu w Polsce, który zasłynął wypowiedziami trudnymi do zaakceptowania wśród ludzi znających historię i mających szacunek do rzeczywistości, jego osobą zainteresowały się rosyjskie media. O prawdopodobieństwie celowości tego działania ze strony pana ministra napisaliśmy [tutaj w j. pol. i tutaj w j. ros.].

    Tymczasem niektóre rosyjskie media dały się złapać na tą wysublimowaną prowokację, same swoim nieumiejętnym podejściem do sprawy wynosząc tegoż ministra na piedestał „oporu” i „stawiania się” Rosji tak bardzo, jak do tej pory żaden polski, a nawet zachodni polityk, albowiem miano „pieseczka USA”, czy też inne średnio sympatyczne i zoomorficzne porównania to przecież miód na wszystkie rozdrapane rany rusofobii.

    Doszło do tego, że nieumiejętnie obrażany i wyszydzany przez niektóre rosyjskie media polski minister – w aureoli „wroga caratu nr1”, może w tej chwili pysznić się mianem – najbardziej znienawidzonego w Rosji polityka. W szczególności pomógł mu pewien reportaż jednej ze stacji zdaje się z Sankt Petersburga, którego intencje rozumiejąc i będąc zrozumienia dla trudu autorów, który podjęli przyjeżdżając do Polski – nie miał szans powodzenia, ponieważ nikt na poważnie nie chciał z nimi rozmawiać poza stosunkowo nieznanymi, niszowymi politykami i naukowcami, którym media mainstreamowe w Polsce nie słodzą. Być może z tego powodu retoryka przyjęta w reportażu miała być „żartobliwa”, ale niestety wyszła na żałośnie nienawistną próbę szukania na kogoś „haka” i dorabiania hipotez na podstawie samodzielnie konstruowanych domysłów, dodatkowo czynioną na siłę. Takie standardy jak zaprezentowano w tym reportażu nie mają nic wspólnego z poważnym i znamienitym rosyjskim dziennikarstwem, a dodajmy że nie był to program satyryczny. Wyszło bardzo nieumiejętnie, dopuszczono się hańbiącej dla autorów próby poniżenia człowieka, w tym co jest szczególnie haniebne – doszło tam do nachalnego zachowania się rosyjskich dziennikarzy względem żony polskiego ministra, które można zakwalifikować jako nieeleganckie. Jest to niezrozumiałe zupełnie, albowiem za podobne zachowanie dziennikarz w Rosji prawie na pewno straciłby pracę, a jeżeli nie to przy honorowym podejściu Rosjan do kobiet byłby człowiekiem bez honoru i czci. Te same zasady obowiązują w Polsce, nie tyka się rodzin osób publicznych, jeżeli te nie wyrażają na to zgody. Jest to tym bardziej bulwersujące, że organizatorzy tej hańbiącej hecy nie byli skłonni nawet poprosić ministra o wypowiedź, co tenże skwapliwie wykorzystał po prostu wyśmiewając rosyjskich gości.

    W tym przypadku to pan minister ma rację, albowiem po takim zachowaniu jakiego dopuścili się rosyjscy dziennikarze realizujący materiał, nawet bez starania się o wywiad z osobą, której reportaż dotyczy – w ogóle nie może być mowy o jakimkolwiek uznaniu dla ich dziennikarskiej pracy. Nie da się tego wytłumaczyć nawet wzburzeniem emocji (po wcześniejszych słowach ministra) lub satyryczną formą przekazu. W pierwszym przypadku bowiem po prostu można zlekceważyć niestosowne i nieprawdziwe wypowiedzi o charakterze prowokacyjnym, a w drugim można było to zrobić o wiele lepiej, są w Rosji dziennikarze zdolni do stworzenia doskonałego programu satyrycznego, gdzie można byłoby ten przypadek potraktować odpowiednio i profesjonalnie. Są także w Rosji poważni dziennikarze i bardzo zdolne dziennikarki, którzy mogli tak przeprowadzić wywiad i zmontować taki materiał, że sprawa byłaby czysta i wykazywałaby prawdę. Przecież istotą całego dziennikarskiego procesu jest pokazywanie prawdy! Dlaczego nasi serdeczni rosyjscy koledzy o tym zapomnieli? Tutaj jednak tego nie było, mieliśmy do czynienia z nieudolną, nieumiejętną – na siłę skleconą prezentacją, której przekaz merytoryczny jest ujemny i źle świadczy o rozumieniu sprawy przez reżysera tej całej pokazówki.

    Doszło do tego, że na niektórych prawicowych blogach zaczęto się zastanawiać, czy przypadkiem pan minister – tak „uwielbiany” przez rosyjskie media, nie jest przypadkiem rosyjskim agentem wpływu, ponieważ takiego uwiarygodnienia nie miał w Polsce nikt od czasów Wiktora Suworowa, o którym do dzisiaj różnie się mówi.

    Trudno jest zrozumieć metodę pracy rosyjskich kolegów, albowiem nie jest problemem w przypadku takiej produkcji – skorzystać ze wsparcia profesjonalnych i życzliwych realizatorów w Polsce, którzy nie tylko mogą zrealizować cały proces technicznie, ale jeszcze dodatkowo odpowiednio zmodyfikować scenariusz, tak żeby tworzył wiarygodną narrację – odpowiednią do uwarunkowań lokalnego kontekstu. Tymczasem mamy to, co mamy, niestety rosyjscy dziennikarze pokazali się – z powodów niezrozumiałych – od jak najgorszej strony, ale ze szkodą głównie dla siebie, albowiem wyprodukowali nieudolny materiał, z którego na dobrą sprawę nic nie wynika, a skutek ich pracy jest odwrotny od zamierzonego w pewnych przywołanych powyżej kategoriach pod pewnymi względami hańbiący.

    Panu ministrowi należą się przeprosiny od redakcji rosyjskiej stacji realizującej tak nieudolnie materiał, przynajmniej za atak na jego małżonkę. Uczciwi ludzie, jak wiedzą że popełnili błąd – nie boją się użyć magicznego słowa „przepraszam”, to zawsze pozwala być w porządku bo przecież uczciwość relacji i sprawozdawanie prawdy – to fundamentalne zasady każdego dziennikarza. O wysokich standardach rosyjskiego dziennikarstwa. nie ma po co w tym kontekście pisać, bo wiadomo że zawsze znajdą się czarne owce. Jednakże autorzy reportażu muszą mieć świadomość, że znacząco obniżyli zaufanie do rosyjskich mediów w Polsce, jak również negatywnie wpłynęli na etos pracy rosyjskich dziennikarzy w Polsce.

    To nie będzie bez wpływu na przyszłość, zwłaszcza że w zestawieniu tego, nazwijmy to wprost – chłamu z solidną codzienną i wieloletnią pracą rosyjskich mediów z podziwem i nadzieją codziennie odbieranych przez Polaków otrzymujemy gigantyczny dysonans pokazujący, że ktoś tutaj stworzył materiał „z tezą” a wręcz prawdopodobnie kłamie. Jak to bowiem pogodzić z powszechnie szanowanym i stanowiącym przykład najwyższych wzorców solidnego dziennikarstwa „Głosem Rosji” (w polskiej edycji) lub „RT” (w angielskiej wersji językowej), którą coraz więcej osób ogląda – między innymi dlatego, bo w sferze publicznej w Polsce jest coraz więcej apeli o wysłuchanie argumentów drugiej strony! Zestawienie tych materiałów daje tak szokujący dysonans, że natychmiast przeważają wszelkie ruso-sceptyczne opinie, chociażby ludzie już wierzyli w to, że np. to ukraińska artyleria strzela do dzieci w Doniecku, to po tak prymitywnie zmontowanej „agitce” – będzie łatwo każdego sceptyka przekonać, że to wszystko, to szyta grubymi nićmi propaganda.

    Naprawdę tym nieumiejętnym reportażem, popsuto lata ciężkiej i dającej stopniowe wyniki konsekwentnej pracy wielu solidnych rosyjskich dziennikarzy, która powoli zaczęła przynosić efekty, albowiem stosunkowo łatwo było przekonać nieprzekonanych po prostu pokazując jak zachodnie media kłamią lub nie mówią prawdy [tutaj w j. pol. i tutaj w j. ros.]. Teraz przez jakiś czas nie będzie nawet, co się już powoływać na obiektywizm rosyjskich mediów w Polsce (i nie tylko), zupełnie niepotrzebnie zmarnowano lata pracy przynoszące już namacalne efekty!

    Uwaga – jest oczywistym, że telewizja, której pracownicy zrealizowali omawiany powyżej materiał jest własnością prywatną i ma prawo do dowolnej prezentacji tematu i w Polsce i w Rosji – jednakże My tutaj mówimy o wartościach i o większej całości, która została przez ten incydent zaburzona.