• 17 marca 2023
    • Społeczeństwo

    Państwo to już nie My

    • By krakauer
    • |
    • 02 lutego 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Państwo to już nie My. Jeżeli nie masz określonego poziomu dochodów, ani rodziny, która ograniczając się jest w stanie Cię wesprzeć – wypadasz, przepadasz, możesz tylko umrzeć i to pod warunkiem, że masz tyle odwagi, bo legalnie umrzeć w tym kraju się nie da. Wariant rzucenia się na druty już nie działa.

    To fascynujące, ale żeby się w Polsce leczyć trzeba mieć trzy elementy: względnie dobry stan zdrowia, pieniądze i rodzinę. To trudne do zrozumienia dla kogoś z kręgu krajów, w których chorzy są izolowani w pojedynczych salach lub przebywają w wieloosobowych, ale z taką ilością miejsca, że można manewrować łóżkiem. Wizyta z obcokrajowcem z kraju zachodniego w polskiej placówce publicznej służby zdrowia to doświadczenie tak interesujące jak badania naukowe nad bronią jądrową. Na szczęście ludzie w szpitalach są sympatyczni, chociaż „przyjazny Norweg” będzie miał traumę do końca życia związaną z korzystaniem, ze szpitalnej łazienki. Tymczasem jak się okazuje, w tych bankrutujących instytucjach, ludzie w białych fartuchach mogą zarabiać miesięcznie nawet dwa razy więcej niż prezydent państwa. To jest dopiero fenomenalne!

    Mamy wśród nas i szczęśliwców, którzy korzystają z tzw. prywatnych abonamentów medycznych opłacanych przez pracodawców. Wówczas, rzeczywiście można w Polsce względnie normalnie i wtedy, kiedy jest się chorym iść do lekarza, przy czym mamy wielkie prawdopodobieństwo, że będzie to ten sam lekarz, którego akurat nie ma w publicznej przychodni lub szpitalu, dzięki czemu jego kolega może tam zarabiać te kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie.

    Podobnie jest w prawie wszystkich innych dziedzinach życia, przykładowo sektor mieszkaniowy – zakup mieszkania to wysiłek pokoleniowy, na całe życie, wynajem także nie jest łatwy, zwłaszcza, jeżeli w naszym życiu towarzyszy sympatyczny czworonóg. W zasadzie to nie wiadomo, dla kogo jest oferta deweloperów, jeżeli kredyty są tak niedostępne, a stosunek zarobków do ceny metra kwadratowego wręcz kosmologiczny.

    W istocie nie jest lepiej w zwykłym sklepie, gdzie przeciętnie zarabiających Polaków nie jest stać na zakupu – ot, tak po prostu poprzez wrzucanie rzeczy do koszyka. Większość klientów naszych tanich sklepów uważnie ogląda, co i za ile kupuje, tak żeby maksymalizować ilość i użyteczność w funkcji ceny. Na to wszystko co przynosimy do domów, musimy ciężko pracować, przeważnie w upadlających i nieludzkich warunkach, w których obecny rząd pozwolił pracodawcom na traktowanie klasy pracującej jak niewolników i nikogo to nie obchodzi.

    Ten kraj to już nie My, to zupełnie inny kraj, nie dla nas. Powstaje jednak pewien problem, mianowicie – to wszystko tj. wielotysięczne pensje lekarzy, odprawy milionowe dla partyjnych nominatów w zdychających firmach państwowych, jak również na pensje menadżerów w realnej części gospodarki. To wszystko, co w Polsce powstaje ma swój początek w złotówkach wyłuskiwanych z portfeli podkówek, jamników i innych śmiesznych kształtów agregujących monety. Bez wydatków ludzi biednych, mistrzowsko lawirujących pomiędzy zakupami leków, żywności a koniecznymi do unikania spotkań z komornikiem opłat – nie byłoby niczego, czy też patrząc bardziej szczegółowo – tort do podziału dla właścicielskiej i zarządzającej elity byłby o wiele mniejszy.

    Dlaczego więc umowa społeczna działa tylko w jedną stronę, a prawo służy już jedynie tylko do sankcjonowania klasowej przemocy, wyzysku i prześladowań?