• 17 marca 2023
    • Soft Power

    Filmem w Polskę i Polaków – współczesny kulturkampf

    • By krakauer
    • |
    • 23 stycznia 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    To smutne, wręcz szokujące ile krzywdy i szkód można w dzisiejszych czasach wyrządzić mową i obrazem, połączonymi ze sobą za pomocą taśmy filmowej, ze ścieżką dźwiękową – po podlaniu całości sprytnym marketingiem zorientowanym na promocję cudzej narracji historycznej, karmiącej się wyolbrzymianiem i kontekstowym ujmowaniem wybranych wątków z historii Polski, zwłaszcza poprzez niechlubne zachowania Polaków.

    Niestety nie brakuje twórców w Polsce i instytucji w Polsce, które – nawet za publiczne pieniądze – sponsorują powstawanie tego typu historycznych uproszczeń, którym oczywiście nie można odmówić mistrzostwa artyzmu, czy też przedstawiania innego rodzaju wartości. Jednakże zawsze w dziełach nawiązujących chociaż do kontekstu martyrologii narodowego męczeństwa, należy zadbać i troszczyć się o obiektywną narrację chociaż tła historycznego, albowiem w przeciwnym wypadku może dojść do intencjonalnego wyczulenia widzów na niekorzystne z punktu widzenia polskiej historiografii aspekty kreujące we współczesnej percepcji stereotypy. Niestety antypolskie stereotypy.

    Zawsze w sytuacjach kulturkampfu, bo w istocie z tym mamy tutaj do czynienia, trzeba zadać jedno proste i falsyfikujące całe zjawisko pytanie, mianowicie – po co? Po co, robi się dzieło propagandowe – dodając mu piękną warstwę artystyczną? Czy wręcz przeciwnie, czy właśnie po to do wyrazu artyzmu, dodaje się propagandę? Może w tym wszystkim chodzi po prostu o skandal, a wiadomo, że współczesne kino to głównie seks i skandal, tylko one zapewniają komercyjny sukces, a bez sukcesu – nie ma po co dzisiaj kręcić filmów, no chyba że ma się sytą dotację z instytucji publicznej, wiadomo najlepiej polskiej, albowiem najwspanialej jest pokonać tubylców za ich własne pieniądze, to udowodnili światu Hiszpanie już w XVI wieku.

    Chyba motywem jednak nie są pieniądze, ani związana z nimi sława, owszem to są fetysze dla polskojęzycznych wykonawców, posłusznie odgrywających swoje role, jakie przewidzieli dla nich twórcy spektaklu. Natomiast to dzieło wyprodukowane i gotowe, wykorzystuje przecież ktoś inny, potężny demiurg, który może z niego zrobić obiekt globalnej uwagi – wykorzystując siłę współczesnego marketingu, po prostu wykreować nową markę kulturową. Potem korzystać z proliferowania przekazu jaki zawiera w sobie film, przy czym wiadomo, że część widowni zobaczy seks i strzelanie, niczego nie zrozumie, ale akurat w dobrych filmach można zrobić tak, że jest i strzelanie i jest przesłanie, bo wiadomo kto strzela, jak i do kogo.

    Dzisiaj ludzie nie czytają książek, film i Internet (np. stworzona na podstawie filmu „kultowa” gra komputerowa), to sposoby pośredniego kształtowania percepcji mas, bo tutaj o anonimowego, masowego odbiorcę chodzi. Dobry autor scenariusza i bardzo dobry reżyser potrafią stworzyć takie dzieło, żeby przemawiało i do profesorów filozofii i do fanów grilla na balkonie bloku. To jest oczywiście bardzo trudne i niesłychanie skomplikowane, jednakże nie można zakłamywać rzeczywistości, że to co widzimy na ekranie to np. tylko czarnobiałe zdjęcia, albo tylko czarnobiałe zdjęcia z jednym czerwonym motywem (takie też było). Potem cały kraj się kojarzy jako czarnobiały, niestety cmentarz.

    Można ograniczyć wolność swobody wypowiedzi, jeżeli nałoży się kaganiec na dotację ze środków publicznych do filmów, w taki sposób, żeby wymagać nadania dziełom – przynajmniej standaryzowanego kontekstu historycznego. Jednakże takie działanie jest trudne do uzasadnienia, ponieważ w imię czego mamy nakazywać twórcy, żeby zmieniał swoje dzieło? W imię pieniędzy od podatników – można, ale przecież o to walczyły miliony ludzi w tym kraju, żeby właśnie nie było takich dylematów przynajmniej jeżeli chodzi o kulturę.

    Warto mieć jednak świadomość, że na tego typu problemy musimy spoglądać szerzej. Chodzi przede wszystkim o kwestie polityki międzynarodowej, która stale wykorzystuje kontekst historyczny, jako oręż we współczesnych zmaganiach. Dlatego niektóre filmy, to po prostu czysty kulturkampf w praktyce, jak ktoś nie rozumie, niech przypomni sobie pewne filmy – całą serię o pewnym amerykańskim komandosie, który zmagał się z „sowietami” na różnych teatrach wojny. Na jednym z odcinków pięknie widać – ówczesne oryginalne sposoby wspierania afgańskich bojowników przez CIA, z których kilka lat później powstali bojownicy islamskiego dżihadu. Film był tak wielkim sukcesem, że jest uznawany za klasyk do dzisiaj.

    Niestety te sprawy wymagają finezji i delikatności, zwłaszcza w integrowaniu potencjału podmiotów prywatnych i oczywiście twórców, albowiem w tylko pod pozorem komercjalizacji twórczości – na tyle dobrej, żeby dało się ją pokazać w generalnym standardzie mainstreamu ma to wszystko sens, inaczej wychodzi jakiś żałosny potworek, w którym nowa narracja ośmiesza fakty.

    Wniosków nie ma, no może, żeby kształcić więcej kulturoznawców, krytyków kultury, filmoznawców, scenarzystów, reżyserów, to są bardzo ważne zawody, a niektórzy śmieją się z humanistów…