• 17 marca 2023
    • Wojskowość

    Dlaczego Obronę Terytorialną trzeba zorganizować jak najszybciej jak to możliwe?

    • By krakauer
    • |
    • 19 stycznia 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Obronę Terytorialną zwaną także Gwardią Narodową, trzeba zorganizować jak najszybciej jak to możliwe. Mówiła o tym nawet na swojej konferencji prasowej kandydatka na prezydenta pani Magdalena Ogórek. Niestety nie mówią o tym nic konkretnego nasi wojskowi planiści, a gra jest o bardzo wysoką stawkę, albowiem w istniejących realiach, jedynie masowa obrona jest w stanie stworzyć dla nas w ogóle szanse na obronę terytorium, przed jakimkolwiek poważnym zagrożeniem z zewnątrz.

    Problemem naszej obrony jest kształt państwa i specyfika wojsk potencjalnego przeciwnika. Nasz kraj to w większości nizina, głównymi przeszkodami terenowymi są rzeki i miasta. Tak się akurat składa, że dwoje z potencjalnych przeciwników posiadają uzbrojone po zęby armie konwencjonalne, doskonale dostosowane pod względem usprzętowienia i taktyki walki właśnie na takim terenie jak nasz, albowiem ich terytorium jest bardzo podobne. Ich filozofię walki charakteryzuje – szybkość, manewr, możliwość dostosowywania się do sytuacji, niezależność i autonomia działania dużych związków taktycznych, – upraszczając są to armie typowo ofensywne, skonstruowane i pomyślane w celu przełamania jakiejkolwiek obrony, jaka przed nimi stoi – w każdych warunkach, w tym z uwzględnieniem możliwości użycia broni masowego rażenia w obronie lub ataku. Poza tym wszystkim, potencjalni przeciwnicy dysponują olbrzymią przewagą ilościową oraz w wielu dziedzinach – przewagą jakościową w uzbrojeniu.

    W związku z tym, że nawet najważniejsi polscy dowódcy wojskowi – w tym pewien znamienity (w stanie spoczynku), generał wojsk lądowych (pancerniak szkolony jeszcze na starych wzorcach jak mieliśmy podobną organizację armii do naszych obecnie potencjalnych przeciwników) – mówi, że w przypadku napaści ze wschodu bronilibyśmy się do trzech dni – to raczej wie, co mówi. My tego nie wymyślamy, to są stwierdzenia polskich ekspertów, żołnierzy znających się na tym, co to jest dywizja pancerna lub związek taktyczny wojsk zmechanizowanych i rozumiejący, – „czym to się je”!

    Żeby być w stanie powstrzymać potężny potencjał, który może nam zagrażać – należy koniecznie wzmocnić armię oraz przećwiczyć z sojusznikami przerzucenie przez nich sił do Polski i innych krajów sojuszniczych w regionie. Szczególne znaczenie ma terytorium państw Bałtyckich, a w szczególności Estonii i Litwy i zachodnia część Łotwy. Posiadanie Estonii umożliwia prowadzenie działań ofensywnych na kierunku petersburskim, terytorium Litwy blokuje Obwód Kaliningradzki, a zachodnia Łotwa to jedyny teren, gdzie można trzymać nad Bałtykiem jakiekolwiek rezerwy i który realnie nadaje się do jakiejkolwiek sensownej obrony.

    W naszym przypadku istnieje poważne niebezpieczeństwo jednoczesnego natarcia ze wschodu, z północy i z północnego-zachodu – po zajęciu terytorium państwa litewskiego. Oznacza to konieczność obrony terytorium do najmniej od Słupska poprzez wszystko do linii Wisły po Lublin. Jest to mniej więcej połowa naszej linii granicznej, a potencjalni przeciwnicy mogą jeszcze dokonywać desantów morskich i powietrznych – znacznych sił, zdolnych do zmiany równowagi na wybranych odcinkach frontu lub tworzyć nowe.

    Tego nie obroni 100 tys., armia, nawet jeżeli bardzo by chciała i żołnierze walczyliby bardziej dzielnie niż tego od nich oczekujemy. To jest po prostu nie możliwe przy tej ilości żołnierzy. Jedynym sposobem obrony przed masą wojska – jest inna masa wojska, technologia może zawieść, a na tą najnowszą nas nie stać. Na sojusznikach można polegać jedynie z ograniczeniem, żeby chociaż nie przeszkadzali – to będzie dużo. Proszę się nie spodziewać, że Niemcy lub Czesi będą umierać za Olsztyn, Białystok lub Mrągowo! Musimy posiadać możliwość elastycznego ugięcia się pod naporem potęgi naszych przyjaciół oraz możliwość kontrataku. Do tego są potrzebni żołnierze.

    Jeżeli wedle różnych szacunków może na nas uderzyć 800 tys., do około 1,2 mln żołnierzy, przy czym w bezpośrednim zapleczu przeciwnik będzie dysponował w ciągu kilku dni – podwojoną ilością siła atakujących, czyli od 1,6 mln do około 2,5 mln żołnierzy – to znaczy, że musimy, co najmniej temu dorównać, a starać się uzyskać przewagę ilościową na strategicznych kierunkach co najmniej 2 do 1 (w obronie + jakieś odwody) oraz co najmniej 3,5 do 1 (w ataku plus w odwodzie do manewru co najmniej 1 do 1). Uwaga, ogólna suma naszego wojska może być niższa, bo byłoby wspaniale jakby była mniej więcej tym liczbom równa, ale chodzi o to, żeby w momencie dojścia konfliktu do zderzenia sił głównych – nasze wojsko gotowe do walki, w strategicznych punkach stycznych dorównywało nieprzyjacielowi ilościowo. Tylko w ten sposób można ograniczyć i utrudnić największą zaletę wojsk potencjalnych nieprzyjaciół, jakim jest wysoka zdolność do manewru.

    Powyższe oznacza, że powinniśmy mieć, co najmniej 200 tyś., żołnierzy w służbie zawodowej. Dodatkowo, co najmniej 400 tyś., rezerwy mobilizacyjnej – rdzenia Obrony Terytorialnej – gotowej do mobilizacji w miejscach zbiórki w ciągu poniżej 12 godzin od wydania sygnału. W tym dodatkowo należy dołożyć wszelkich starań, żeby na obszarze potencjalnego konfliktu – oddziały Obrony Terytorialnej, – czyli w praktyce na wschód od linii Wisły, mogły się zmobilizować w ciągu poniżej 180 minut, co do kadry dowódczej, łącznościowców, saperów, zwiadowców i specjalistów od uzbrojenia. Reszta oddziałów powinna być w stanie się zmobilizować w ciągu kolejnych 6-ciu godzin. W wybranych gminach, gdzie znajdują się obiekty o kluczowym znaczeniu – jak np. skrzyżowania dróg, mosty, przewidywalne miejsca przepraw mostowych, brody, należy stale utrzymywać rotacyjną gotowość lokalnych oddziałów Obrony Terytorialnej, tak żeby uniknąć niebezpieczeństwa dywersji.

    Armia zawodowa i rdzeń Obrony Terytorialnej powinny być w czasie nieprzekraczającym 24 godzin od wydania rozkazu – na pozycjach wyjściowych zgrupowań w terenie dla nich przewidzianych. Oznacza to, dla wojsk z Dolnośląskiego konieczność szybszej mobilizacji niż z Warszawy itd. Liczą się tu głównie duże miasta, tak żeby były gotowe do mobilizacji i wysłania oddziałów – wspierających lokalne oddziały w gminach. To musi być tak zorganizowane, żeby napływały kolejne fale ludzi i sprzętu, zdolne do samodzielnego funkcjonowania bez jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz, przez co najmniej 7 dni.

    Niestety w przypadku wojny, a nawet mobilizacji – chaos jest powszechny i standardowy, chaos jest wszędzie. Poszczególne oddziały muszą być względnie zgrane, a ludzie muszą się spodziewać, że sytuacja będzie wyglądała tak, że są pozostawieni samemu sobie – i nie wiadomo, czemu okopują się w jakichś krzakach. Żołnierze muszą mieć świadomość, że są częścią większej całości a ich wysiłek i poświęcenie są elementem generalnego wysiłku obronnego państwa.

    W ciągu drugiej doby należy sformować w kraju w wybranych miejscach – zgrupowania wojskowe w sile takiej, w jakiej będzie to możliwe – to znaczy w takiej, w jakiej będzie wcześniej przygotowane. Docelowo możemy bez problemu zmobilizować około 2 mln ludzi. Na to jest druga doba od momentu startu. W trzeciej dobie ci ludzie będą wchodzić do walki, tam gdzie to będzie możliwe – jak należy mieć nadzieję, ze wsparciem uzbrojonych po zęby pierwszorzutowych wojsk sojuszników, które przybędą z zachodu.

    Żeby to wszystko było możliwe bez paniki i przy minimalizacji chaosu – niezbędne jest ćwiczenie. Nasi obywatele najdelikatniej mówiąc mają powody nie wierzyć państwu i być wobec niego sceptycznym. Zorganizowanie Obrony Terytorialnej zawczasu ma przekonać ludzi, że przywódcy polityczni i dowódcy wojskowi – wiedzą, co robią i ma to wszystko sens, nawet, jeżeli w telewizji lub na własne oczy zobaczą atomowy grzyb nad Warszawą lub innym dużym miastem. Żeby nie panikować i wydobyć z siebie gotowość do poświęceń, każdy musi najpierw być przygotowany teoretycznie, żeby np. nie otruł się chemikaliami do odkażania wody, umiał okopać, zabezpieczyć przed promieniowaniem, przeładować broń, czy też wiedział takie sprawy jak, „po co” zawija się małe woreczki z prochem dookoła końcówki pocisku moździerzowego i dlaczego to jest bardzo ważne jak również sama kwestia wrzucenia pocisku moździerzowego do lufy moździerza odpowiednią stroną. O powszechnej umiejętności korzystania z broni palnej i ręcznych wyrzutni przeciwpancernych nie ma po co pisać, to powinien umieć każdy Polak i Polka, przynajmniej w tym zakresie, żeby umieć wycelować do celu bezpośrednio widzianego z bezpiecznej odległości i rozumieć, że nie można stać w polu rozprężania gazów wylotowych, a w zamkniętych pomieszczeniach można używać, tylko takie wyrzutnie, które są do tego dostosowane itp. To wszystko, w tym także samą konieczność spania w szczerym polu lub w lesie – nawet zimą, trzeba przećwiczyć.

    Do tego potrzebujemy jeszcze około pół miliona członków Obrony Terytorialnej, która wzmocni Policję i Straż Pożarną na terenie kraju, a dodatkowo Obronę Cywilną – w liczebności co najmniej miliona lub dwóch milionów ludzi – organizujących życie wojenne lokalnych wspólnot na poziomie wsi, dzielnicy, bloku, miasteczka, powiatu itd. Tutaj jest duża rola dla kobiet – chodzi przede wszystkim o organizację życia społeczeństwa, ochronę ujęć wody, jej dystrybucję, zapewnienie i organizację schronów, rozdzielanie żywności, gromadzenie materiałów pędnych itd. Oczywiście także przyjmowanie rannych i pogrzeby ofiar wojny. To wszystko musi działać, w stopniu jak najdoskonalszym, nie może być tak, żeby gdziekolwiek władze cywilne ustąpiły z dowolnego rejonu – nawet po jego zajęciu przez nieprzyjaciela.

    Poza tym niesłychanie ważnym aspektem jest odpowiednie przyjęcie wojsk sojuszniczych, w tym zwłaszcza wiadomo, których na zachodnich terenach państwa. Zawsze powinni ich przyjmować żołnierze, a przynajmniej uzbrojeni Polacy powinni być w pobliżu. To jest jedyny sposób, żeby nikt nie dokonał polityką faktów dokonanych zmian administracyjnych poprzez np. nałożenie tymczasowej administracji wojskowej ze względu na upadek państwa itd. Trzeba być gotowym na każdą prowokację.

    To wszystko wymaga także odpowiednio przygotowanych zapasów, chodzi o żywność i wszystko inne, nawet „banalną” blachę falistą, drut kolczasty, worki na piasek i cement, które są po prostu niezbędne do budowy jakichkolwiek umocnień, jeżeli takie będziemy budować, a na pewno będziemy. Są w kraju specjaliści – przygotowani jeszcze w starych dobrych czasach, jak się przygotowuje Obronę Cywilną. Przykładowo bardzo ważne są drobiazgi np. mąka lub cukier powinny być przechowywane w pojemnikach wielowarstwowych – tj. może to ktoś jeszcze pamięta – worki wielowarstwowe, z których w razie skażenia można było po prostu zedrzeć zewnętrzne warstwy, na jakich osadzała się większość napromieniowanych cząsteczek. Takie drobiazgi decydują o tym ile osób przeżyje i w jakim komforcie, a to wszystko składa się na gotowość państwa do skutecznej obrony.

    To wszystko jest możliwe do zorganizowania, potrzeba jednak czasu na próby i błędy. Lepiej jest to wszystko zorganizować na spokojnie i liczyć na to, że w momencie próby uda się, chociaż połowa, niż być skazanym na improwizację. Poza tym struktury Obrony Terytorialnej i Obrony Cywilnej mogą być użyte w razie katastrof naturalnych. Co ostatecznie przemawia za ich przydatnością. Na początek najlepiej jest je organizować przy samorządzie terytorialnym i jego służbach (Policja i straże – OC) oraz przy istniejących jednostkach wojskowych (OT). Decyzje muszą być podjęte już teraz, a najważniejszą rzeczą jest finansowanie – ono musi przekonać wojskowych decydentów, że to nie będzie „kanibalizowanie” pieniędzy na „prawdziwe wojsko”. Takie rozwiązania są możliwe, pisaliśmy o nich wielokrotnie. Żebyśmy w przyszłości nie żałowali braku decyzji – w realiach zagrożenia, wszystko będzie kosztować o wiele więcej, a straty w tym niepotrzebne ofiary będą nie do uniknięcia! Przygotowanie systemu zakładającego integrację wysiłków milionów ludzi wymaga czasu!