• 17 marca 2023
    • Polityka

    Podwyższanie kwot mandatów to dalsze drenowanie kieszeni społeczeństwa!

    • By krakauer
    • |
    • 17 stycznia 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Podwyższanie kwot mandatów, to dalsze drenowanie kieszeni biednego przeważnie społeczeństwa. Kwestia utrzymania porządku na drogach to jedno, a kwestia ekonomicznej przeżywalności społeczeństwa to drugie. Nie może być tak, żeby człowiek po symbolicznie ujmując „przekroczeniu prędkości” – musiał zapłacić z tego tytułu połowę swoich miesięcznych dochodów państwu!

    Podwyższanie kwot mandatów karnych jest niehumanitarne w tak biednym społeczeństwie jak nasze! Ludzi nie jest stać na opłaty za autostrady, a co dopiero mają płacić jakieś horrendalnie wysokie kwoty mandatów – dostosowane do fikcyjnie wyliczanej średniej pensji. Dlaczego nie do minimalnej? Przecież większość społeczeństwa nie zarabia bliżej średniej pensji, tylko bliżej pensji minimalnej – nie dajmy się ogłupić!

    Korzystanie z samochodów to nie jest żaden przywilej, ani żadna przyjemność – tylko cywilizacyjna konieczność. Trudno sobie wyobrazić, żeby państwo sprzeciwiało się korzystaniu przez jego obywateli z samochodów, ale to powoli na to, tak zaczyna wyglądać. Biedni będą płacili nieporównywalnie wyższe mandaty w stosunku do swojego dochodu rozporządzalnego niż bogaci. Czy to jest pochodną dyskryminacji na drogach? Czy biedni – gorszymi samochodami popełniają więcej wykroczeń i powodują więcej wypadków? Przecież to będzie nic innego jak kolejna progresja, tym razem w przypadku kar pieniężnych – znowu biedni będą utrzymywać system płacąc więcej proporcjonalnie do swoich dochodów.

    Jeżeli już mamy zmienić wysokość kwot mandatów to owszem, ale tylko w przypadku spowodowania wypadków lub jazdy pod wpływem alkoholu czy też innych zakazanych substancji! Jeżeli ktoś spowoduje wypadek – niech się liczy z wielkim mandatem – liczonym najlepiej progresywnie w stosunku do jego deklarowanych dochodów, a jeżeli nie da się ich ustalić do wielkości posiadanego majątku i niech o tym decydują sądy. Wówczas bogaty – zapłaci np. 200 tyś złotych mandatu i odczuje, że źle zrobił a biedny zapłaci 200 zł – również odczuje, że zrobił źle. Nie można skazywać ludzi na ekonomiczne wykluczenie – dlatego, bo źle zaparkowali – w stylu sporu o szerokość linii namalowanej na drodze! To będzie niesprawiedliwe i już widać, że wymyślili to specjaliści od neoliberalnego myślenia – prawdopodobnie po to jak by tu jeszcze upodlić społeczeństwo!

    Prawo o ruchu drogowym jest skonstruowane w ten sposób, że ustawodawca ma pełną świadomość, że jego postanowienia będą zawsze – świadomie lub nie – stale łamane – miliony razy, codziennie. Jednakże to niczemu nie odbiera jego zasadności i skuteczności. Tam gdzie trzeba – powinno być ono surowiej egzekwowane, ale warunki ogólne nie mogą stawiać człowieka w przegranej pozycji wobec systemu, żeby ludzie nie bali się wsiadać do samochodu. Może inicjatorom chodzi po prostu o wyeliminowanie plebsu z dróg? To niech o tym powiedzą wprost, a nie wymyślają takie niestworzone historie. Przecież to jest tak naprawdę zamach na wolności obywatelskie – skuteczne sankcjonowanie prawa do poruszania się po terytorium kraju!

    Wiadomo, że na drogach nie jest dobrze, jednakże nie można się porównywać do krajów skandynawskich, jak to robią zwolennicy zmiany ustawy, ponieważ Polska to nie Skandynawia. Mamy większe nasycenie ruchem, mniej dróg, więcej pojazdów, poza tym jesteśmy krajem tranzytu. To wszystko bardzo wiele zmienia, zwłaszcza w wymiarze prowincjonalnym, gdzie ludzie żyją inaczej niż w miastach, a bez samochodu Polska powiatowa nie istnieje, gdyż komunikacja zbiorowa jest jedynie miłym wspomnieniem PRL-u, kiedy się narzekało, ale jednak na przyjeżdżający autobus. Jesteśmy krajem posiadającym wyjątkową specyfikę i TIR na (wiadomo jakich) numerach rejestracyjnych wyprzedzający samochody osobowe na drogach powiatowych jest u nas czymś standardowym. Dlaczego państwo nie weźmie się właśnie za takie problemy? Poza tym pomówmy o jakości dróg – przecież coś takiego jak oznakowanie poziome – malowanie linii i umieszczanie tablic ostrzegawczych u nas praktycznie nie ma miejsca – poza nielicznymi przypadkami działania z sensem. Proszę sobie pojechać do Niemiec, najlepiej na Zachód np. do Bawarii – zobaczycie państwo jak powinna być oznakowana droga – po włączeniu świateł wyraźnie widać pasy, sygnalizację przejść dla pieszych i inne oznaczenia. U nas w najlepszym wypadku można liczyć na oświetlenie ważniejszych skrzyżowań!

    Samochód już dawno przestał być w Polsce luksusem. To jest chyba jedno z niewielu pozytywnych osiągnięć tego systemu społeczno-gospodarczego. Co prawda szkoda, że jest to przeważnie samochód 10-letni, ale lepszy taki, niż żaden. Z samochodów korzysta całe społeczeństwo, więc należy przypuszczać, że posiadaczami większości pojazdów są osoby niezamożne. Posiadanie samochodu nie jest dzisiaj wyznacznikiem majątku, statusu – te czasy minęły i to bardzo dawno temu, chyba że mówimy o autach o cenie powyżej 100 tys. zł. Dlatego nie można się sugerować kwestiami własnościowymi i mandaty powinny być dostosowane do naszych możliwości płatniczych. Przy czym rzeczywiście ze względów prewencyjnych należy zgodzić się, żeby w przypadkach wypadków lub nadzwyczajnego zagrożenia np. w przypadku stwierdzenia jazdy pod wpływem alkoholu itp., – Policja lub inna uprawniona służba mogła skierować do Sądu wniosek o ukaranie sprawcy mandatem karnym o wysokości odzwierciedlającej rzeczywiste upomnienie w stosunku do jego majątku osobistego. Wówczas to Sąd by badał majątek sprawcy i na tej podstawie orzekłby w wysokości stawek dziennych – ile go dla danej osoby bardzo dotkliwe upomnienie. Byłoby to sprawiedliwsze od proponowanego modelu, albowiem inną karę otrzymałby człowiek zamożny, dla którego nawet mandat w wysokości średniej krajowej to „pikuś”, inną emeryt, a inną kierowca ciężarówki za spowodowanie szczególnego zagrożenia. Ewentualnie stosowano by więzienie, a to na pewno podziałałoby nawet na najbogatszych. Zwykłe podwyżki to po prostu drenowanie naszych kieszeni – przykład na niesprawiedliwość społeczną w majestacie prawa.

    Dlaczego rząd Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego uparł się, żeby karać kierowców? Przecież to nie jest normalne? Władza się musi zdecydować, czy chce, żeby ludzie tu żyli, czy żeby wyjeżdżali? Wysokie mandaty drogowe to jest bardzo istotny czynnik nacisku na społeczeństwo – proszę sobie wyobrazić, że zarabiacie państwo 1800 zł (netto) – i dostajecie co kwartał mandat na np. 700 zł – przy okazji zwykłych dojazdów do pracy, – nie jest trudno o przewinienie. Co robicie państwo w kolejnym kwartale? Jaki ma sens praca na mandaty, paliwo i opłaty za autostrady? Może kiedyś doczekamy władzy, która będzie dbała o Polaków? Może kiedyś…