• 17 marca 2023
    • Ekonomia

    Szwajcarzy zafundowali sobie bonus od globalizacji

    • By krakauer
    • |
    • 16 stycznia 2015
    • |
    • 2 minuty czytania

    Wspaniałe wiadomości z giełdy (jak dla kogo oczywiście)! Szwajcarzy przestali bronić swojej waluty przez wzrostem jej kursu, po ogłoszeniu czego – Frank pobił wczoraj rano wszelkie możliwe rekordy. Kto wiedział, kto posiadał informację, mógł zarobić około 30% bez żadnego ryzyka z chwili na chwilę. W stosunku do Euro – odnotowano spadek z poziomu 1,2 do 0,86 w jedno przedpołudnie! Tak się robi interesy w iście szwajcarskim stylu – coś pięknego! Jakby nasz bank centralny podał do wiadomości, że nie będzie bronił naszej narodowej waluty, to co najwyżej jacyś bardziej złośliwi komentatorzy napisaliby komunikaty do 160 znaków na popularnym portalu społecznościowym i to wszystko. Nie byłoby żadnej innej reakcji, natomiast w przypadku Szwajcarów mamy do czynienia z małym szokiem.

    Co prawda można było się spodziewać jakichś działań ze strony tamtejszego regulatora [Informacja SNB tutaj PDF w j. niem.], albowiem Euro (a w konsekwencji Frank broniony po kursie sztywnym 1,2 Euro za Fanka) stosunkowo mocno osłabił się względem sztucznie pompowanego Dolara, co można różnie interpretować – zarówno jako przesłankę do nadążenia za kursem jak również po prostu genialność tamtejszych bankierów, wiedzą co robią – mieli przesłankę do zaprzestania dotychczasowej polityki wspierania Franka po 1,2 Euro.

    Ich gospodarka dostosowała się do drogiego Franka, a sektor finansowy i chyba także tamtejsze państwo chce nadal czerpać korzyści z jego eksportu. Przecież nie ma nic wspanialszego niż drukowanie papierków i wysyłanie ich na cały świat, niby nie mają żadnej wartości, jednakże każdy ich pożąda i chce je mieć. Potencjał zakupu Franków na rynku jak się okazuje jest praktycznie nieograniczony, kupują, kupują i końca nie widać. Swoją drogą ciekawe, co Szwajcarzy zrobią z tym nadmiarem obcych walut? Może zaczną się bawić w spekulacje? Jednakże nie będziemy na ten temat dywagować, chociaż w sumie trudno jest sobie wyobrazić lepszy interes niż samemu w swojej walucie pożyczać taniej niż się lokuje w obcej walucie. Jeżeli do tego w każdej chwili można wywołać wzrost ceny własnej waluty lub jej spadek – to za każdym razem się wygrało życie. To znaczy, można przez okres obowiązywania lokaty wziąć wyższe odsetki w obcej walucie i po wymianie kursowej, spłacić we własnej walucie odsetki od własnego długu – licząc na to, że może coś zostanie, a następnie poprzez wymianę waluty obcej na własną tak zahuśtać kursem, że wypłacona ilość własnej waluty będzie warta odpowiednio mniej w walucie obcej.

    Ci, którzy oszczędzali we Frankach wygrali coś dodatkowego od losu, natomiast ci, którzy byli w nim zadłużeni, a nie zarabiają w tej walucie – mają problem. Wzrost cen waluty Konfederacji Szwajcarskiej ma swoje polityczne znaczenie w krajach Europy Środkowej i Wschodniej, gdzie swego czasu ta waluta była bardzo stabilnym zabezpieczeniem kredytów hipotecznych, niestety to było w czasach jak była prawie o połowę tańsza. To, co się wydarzyło jest bez precedensu, albowiem nagle wiele nieruchomości wycenianych w walutach krajowych ma mniejszą wartość niż kredyt na nie udzielony we Frankach (którego wartość nagle wzrosła). Zastanawiające jest jak w ogóle można było dopuścić do masowej akcji kredytowej w walucie obcego kraju, która okazałą się tak niedowartościowana? Chociaż niektórzy twierdzą, że podobnie zachowywałoby się Euro, jeżeli tylko Unia Europejska zdecydowałaby się na koordynację krajowych polityk gospodarczych.

    Szwajcaria zawsze była drogim krajem, a teraz – po urealnieniu ceny Franka stanie się krajem jeszcze droższym. Wyroby firm szwajcarskich importowane ze Szwajcarii – płatne we Frankach będą bardzo drogie. Już dawno spora ilość tamtych firm sprzedaje w Euro, albo poprzez swoje oddziały w krajach europejskich. Jednakże Szwajcaria eksportuje tak dużo, niesłychanie potrzebnych rzeczy, że wzrost cen importu praktycznie odczuje każdy. Przy czym nie to jest najciekawsze – o wiele ważniejsze jest to, jak ich gospodarka dostosuje się do takiego wahania Franka. Przy takiej różnicy kursów – może się tam przestać produkować cokolwiek, poza oczywiście samymi Frankami.

    Całość stawia Szwajcarię w stosunkowo trudnym świetle, a dlaczego wystarczy sięgnąć do niemieckich i francuskich gazet, które nie pozostawiają na SNB (Die Schweizer Notenbank) suchej nitki. Szwajcarzy „nadrukowali” [Źródła: tutaj] tak wspaniale, że nasycili popyt na całym świecie. W 2008 roku suma bilansowa Franka wynosiła około 200 mld Franków, a wczoraj sięgnęła kwoty 525 mld Franków! Proszę sobie sprawdzić o ile w tym czasie urosła realnie szwajcarska gospodarka (w stosunku do przyrostu ilości pieniądza) i łatwo będzie sobie wyobrazić jak to jest dobrze być bogatym.

    Na usprawiedliwienie Szwajcarów działa okoliczność, że to świat na nich wymusił drukowanie Franka, albowiem był na niego zbyt duży popyt i to przez długi okres czasu. Oczywiście Konfederacji nie grozi krach walutowy, albowiem Frank ma się bardzo dobrze – jak widać – w portfelach wdzięcznych inwestorów, dla których liczy się to że mają wybór w skali globalnej. Z zasady jest tak, że jak źle jest na świecie, to zawsze zyskuje złoto i Frank. Unia Europejska płaci w ten sposób – w pewnej części cenę swojej złej polityki wobec Rosji. Im więcej zakłóceń gospodarczych, tym więcej będzie takich dziwnych sytuacji. Rządy niech się zdecydują, czy mamy gospodarkę wolnorynkową, czy politycznie sterowaną. Jeżeli tą pierwszą – to czym są sankcje wobec Federacji Rosyjskiej?