- Polityka
Cudów w polityce Zachodu nie będzie, ponieważ Zachód stale blefuje
- By krakauer
- |
- 16 stycznia 2015
- |
- 2 minuty czytania
Znowu odzywają się moralne karły, gotowe pluć na Rosję i siać zamęt w umysłach rosyjskojęzycznych czytelników, ci znawcy Kremla twierdzą że wiedzą lepiej co jest dla Rosji lepsze niż jej demokratycznie wybrane władze popierane przez ponad 80% obywateli w sposób tak jednoznaczny jak chyba nigdy w historii tego wielkiego kraju.
Nie jest kwestią, czy władze i 80% obywateli może się mylić, albowiem wiadomo, że każdy może popełniać błędy, ale – o czym zapominają moralne karły – w Rosji jest demokracja, a demokracja to rządy większości, więc właśnie władzy sprawowanej w imieniu tych 80 i kilku jeszcze procent.
Szczególnie dziwią i zmuszają do zwiększenia czujności te głosy z samej Rosji, w których dochodzi do względnie inteligentnej krytyki linii władz, zarzucającej politykę pozorności, kłamstw, blefu i kreowania rzeczywistości na wewnętrzny użytek. W ogóle to pocieszające jest to, że takie głosy się we współczesnej Rosji mogą pojawić, albowiem już samo ich istnienie jest zaprzeczeniem stawianych w nich tez o rzekomej cenzurze prewencyjnej, braku wolności słowa, czy też tłumieniu przez władze swobody pracy dziennikarskiej. W istocie bowiem ta nienawistna wobec Rosji retoryka stale opiera się na prostym manewrze retorycznym – chodzi o odwrócenie wartości przekazów, czyli o kłamstwo, które można przedstawić jako prawdę wpisującą się w generalny nurt upokarzania Rosji i wmawiania Rosjanom, że Zachód to raj, a ich Ojczyzna jest piekłem, którym jak wiadomo rządzi szatan.
Zachód popełnił historyczny błąd decydując się na wojnę gospodarczą i prześladowania polityczne Federacji Rosyjskiej. Popełnił go jednak w istocie ze strachu przed Rosją, ponieważ w pewnym momencie w najważniejszych stolicach świata uwierzono w to, że Rosja może ustabilizować połowę Ukrainy od Charkowa po Odessę – tak sprawnie, jak zapewniła stabilność Krymowi. W związku z tym postanowiono rzucić na szalę wszystko co jest w asortymencie zachodniego soft and economic power – tj., zrobiono z Rosji znowu mroźne imperium zła, a dodatkowo poprzez manipulacje na rynku ropy i politykę sankcji – spowodowano, że kraj uczestniczący w procesach globalizacji został od nich odcięty. Rosjan pozbawiono połowy bogactwa, a firmy rosyjskie kooperujące z Zachodem wpędzono w kłopoty finansowe.
Wszystko się sprawnie udało, ponieważ działania negatywne zawsze się udają. Jeżeli chcemy komuś zaszkodzić, wystarczy rozpowiedzieć o nim za jego plecami złe wiadomości i mamy z głowy, coś się do wizerunku przyczepi. Dokładnie tak samo postąpiono z Rosją, odmawiając jej prawa do miana kraju cywilizowanego.
Jednakże to wszystko – co niewątpliwie jest skuteczne – to jeden wielki blef, całe serie kłamstw, wydobywanych z nieskończonych pokładów zachodniej hipokryzji, o którą zawsze było na Zachodzie najłatwiej. Czymże bowiem są sankcje wobec Rosji w świetle właśnie zdjętych sankcji wobec Kuby? Jeżeli te, wobec maleńkiej i bezbronnej w porównaniu do Rosji Kuby okazały się bezskuteczne i to przez dwie epoki, to co zamierzamy osiągnąć w Rosji? Przecież sankcje nie są niczym innym jak tylko zewnętrznym bodźcem – ZMUSZAJĄCYM ROSJĘ DO REFORM. O ile dotychczas Rosja była oceniana jako „kolos na glinianych nogach”, „kraj surowcowy”, kraj „niemający niczego do zaoferowania”, czy „wielka zamarznięta stacja benzynowa” – to znaczy się, że z punktu widzenia logiki procesów globalizacji Zachodu – to wszystko Rosji raczej nie służyło. Globalizacja nie przyniosła w Rosji pożytecznych skutków! Zachód sam opisując Rosję, jako kraj słaby i niezreformowany – pokazał, że jego udział w globalizacji był błędem, niepotrzebnym i kosztownym eksperymentem, na którym zyskiwał bardziej Zachód niż Rosja. Sankcje to potwierdziły i odcięły Rosję od Zachodu, co już w sensie mentalnym się dokonało. Rosjanie zrozumieli, że nie są i nigdy nie byli dla Zachodu na jego warunkach partnerami. Zatem jeden wielki wieloletni blef Zachodu wobec Rosji się nie udał. Sankcje pokazały prawdę o naturze relacji – teraz to musi boleć i kosztować, albowiem za łatwowierność się zawsze płaci. Tą cenę – wiary w możliwość bycia partnerem dla Zachodu, Rosja płaci właśnie dzisiaj.
Zachód nie dokona cudu zmieniając swoją naturę, nie pozwoli na to, żeby Rosja stopniowo się modernizowała, co było jej celem – wynikającym z logiki poddania się procesom globalizacji. Dzisiaj Rosjanie myślą kategoriami tych samych marek co my, albo jeszcze lepszych ponieważ przez lata było stać ich na więcej. Co więcej udało się nawet w społeczeństwie rosyjskim zdobyć szerokie poparcie dla forsownej – wzorowanej na zachodzie drogi reform, czego ukoronowaniem i wielkim sukcesem (w europejskiej części Rosji) było przygotowanie Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Sochi – wraz z gigantycznym programem modernizacji głównie infrastruktury. To prawdopodobnie ten sukces pokazujący, że „Rosjanie potrafią”, mogą być skuteczni i zmieniać oblicze swojego kraju – wedle najlepszych zachodnich wzorców dostosowanych do ich skali potrzeb i lokalnej specyfiki – musiał być sygnałem alarmowym na Zachodzie.
Cyniczni kłamcy wystraszyli się wizji potężnej Rosji, która wstała z kolan i jest zdolna do ciągłego wzmacniania swojego potencjału – poprzez takie strategiczne projekty jak mocne wejście do Azji poprzez współpracę o charakterze globalnym z Chinami i Indiami. To, dla Zachodu już musiało być zbyt dużo, albowiem to nie pasowało do obrazu Rosji jako kraju, w którym kobiety nacierają swoje owłosione ciała tłuszczem reniferów, białe niedźwiedzie jeżdżą tramwajami, a kwadratowa Łada to szczyt marzeń i międzypokoleniowej troski.
Wyraziciel tej wizji – pan Władimir Putin, nagle z „demokraty” i „partnera” stał się „krwawym dyktatorem”, „szatanem północy”, „dyktatorem” itd. Nie trzeba było wiele, żeby przestraszony tempem zmian i ich skutecznością – nowym obrazem Rosji – Zachód, zmienił swoją politykę o 180 stopni, przechodząc z jednej retoryki kłamstw w drugą. Przecież zawsze można każdego oskarżyć o wszystko, to jest tylko i wyłącznie kwestia odpowiedniej propagandy.
Natomiast Ukrainie obiecano cuda! Przedstawiono Ukraińcom – ustami ich elit, wizję wspaniałej zasobności, sukcesu, prawdziwego prosperity, nawet wskazywano polski przykład (nie mówiąc nic o kosztach transformacji!), to było coś niesamowitego, a zarazem żałosnego na tyle, że na Ukrainie znaleźli się ludzie gotowi podpalić swój własny kraj w imię zachodniego blefu i polityki cudów nieobiecanych, bo przecież nikt Ukrainie żadnych formalnych obietnic nie złożył. Czy to nie jest cudowne, samo w swojej mierze? Zyskać olbrzymi kraj, z gigantycznym potencjałem – bez składania jakiejkolwiek obietnicy? Wystarczyło tylko wmówić Ukraińcom, że mają nienawidzić Rosjan, którzy rzekomo prowadzą z nimi wojnę. Więc może tylko w tym kontekście jaki dokonał się na Ukrainie można mówić o cudach wyprowadzonych wprost z blefu, cynizmu, hipokryzji i kłamstw. Nikt na Zachodzie nie słyszał o ludobójstwie w Odessie, ale wszyscy słyszeli o dramacie malezyjskiego samolotu, z tą jedną maleńką różnicą, że nie mówi się o tym – dlaczego ukraiński rząd nie zamknął przestrzeni powietrznej dla samolotów cywilnych nad strefą działań wojennych. Nie można bowiem powiedzieć niczego, co nawet w najmniejszym stopniu odsłoniłoby politykę blefu. To bardzo przypomina kłamstwa Zachodu w sprawie Iraku, za czasów drugiej wojny w Zatoce, kiedy to USA i jego sojusznicy napadły na niepodległy Irak pod pozorem informacji o broni masowego rażenia, które sfałszowały ich służby specjalne. Nie minie kilka lat, a na Zachodzie będzie opracowana biała księga na temat Ukrainy, tylko nikt jej nie przeczyta – bo media będą zajmowały się wówczas np. problemem adopcji dzieci przez trójkę rodziców tej samej płci na raz.
Z Rosji już zrobiono wroga, czym skutecznie w wyniku niedotrzymywania umów opóźniono działania rosyjskie na kierunku arktycznym, jednakże poza otrząśnięciem napływowych naleciałości – Rosji nic się nie stanie, w niczym jej potencjał nie zostanie ograniczony. Będzie ciężej w takich kwestiach jak zakupy leków, czy części zamiennych niezbędnych dla strategicznych dziedzin przemysłu, jednakże przy każdej cenie ropy i gazu – volumen rosyjskiego eksportu jest tak olbrzymi, że chyba każdy kraj chciałby mieć takie problemy! Poza tym sankcje nie odniosą żadnych skutków w sferze realnej, no chyba że za stratę dla Rosji będziemy uważać zmniejszenie ruchu turystycznego do Unii Europejskiej? W takie bzdury nie wierzą nawet analitycy na Zachodzie.
Teraz Zachód zaczyna podobną politykę, ale szytą o wiele bardziej finezyjnie wobec Chin, tak żeby ograniczyć pozytywne oddziaływanie na siebie nawzajem tych dwóch potęg. Sytuacja w Azji jest jedną wielką niewiadomą, która musi niepokoić każdego, kto chociaż odrobinę stara się zrozumieć dynamikę procesów międzynarodowych. O ile bowiem w przypadku Rosji, próbowano wykorzystać do podpalenia jej Ukrainę, a jak niektóre fakty wskazują – także pod pewnymi względami czyniono pewne przygotowania do przeprowadzenia podobnego scenariusza na Białorusi. To w przypadku Chin będziemy mieli do czynienia z jawną, bezpośrednią i brutalną agresją, która zmieni na trwałe obecny paradygmat globalizacji, weryfikując go w stronę korzystną dla Zachodu. Chiny za późno się zorientowały i od kilku lat za wszelką cenę starają się wzmacniać swój rynek wewnętrzny, żeby być niezależnym od zachodnich rynków, jednakże ze względu na skalę wyzwań – będzie to w całości niemożliwe. Dlatego o ile Rosja z konfrontacji z Zachodem bez problemu wychodzi zwycięsko, to Chiny będą miały o wiele większy problem i poniosą o wiele większe straty.
Niestety Zachodowi nie pozostało nic innego, jak tylko jego wirtualna gospodarka, zarządzana z wirtualnych centrów światowych finansów, które także są wirtualne, bo jak dowodzą przykłady najbardziej uprzemysłowionych krajów świata, nie ma żadnych problemów z nowoczesnym drukowaniem pieniądza. Zachód nauczył się wykorzystywać swoje economic power i z tej umiejętności nie zrezygnuje, a ponieważ do twardych postanowień traktatów lub zwyczajów gospodarczych dodaje standardową od czasów pokonania hitlerowskich Niemiec pogadankę o wolności i demokracji – może sobie pozwolić na sprawianie wrażenia wiarygodnego partnera o szczerych intencjach. Przynajmniej na tyle, na ile wystarczy mu oblicza przepełnionego hipokryzją.
Sytuacja wygląda jednak tak, że Zachód może zostać pokonany swoją własną bronią, ponieważ skutki wielokrotnego luzowania ilościowego oraz zmiany polityki cenowej na najważniejszy surowiec na świecie – mogą, odbić się rykoszetem na kondycji ekonomii poszczególnych krajów Zachodu z gospodarką wielkiego demiurga włącznie.
Być może jednak na Zachodzie zwycięży uczciwość i pragmatyzm i ktoś zdecyduje się na uczciwą debatę o naszej polityce i jej wpływie na kształtowanie się otaczającej nas rzeczywistości? Przynajmniej żyjmy nadzieją!