- Polityka
Lewica w Polsce zrobiła chyba wszystko ku autodestrukcji poza samorozwiązaniem
- By krakauer
- |
- 09 stycznia 2015
- |
- 2 minuty czytania
Najnowsze wiadomości z lewicy, tej brandowej-logotypowej, “wszystko mającej”, to znaczy dotacje mającej – zmuszają do pogłębionej refleksji. Prawie na pewno ta partia zrobiła już wszystko, co mogła zrobić na drodze do autodestrukcji poza rozwiązaniem się i wyprowadzeniem sztandaru (w czym – co trzeba zaznaczyć, nie bez złośliwości, jej liderzy mają pewne doświadczenie).
Informacja o udzieleniu rekomendacji partyjnej w wyborach na stanowisko prezydenta RP zaskakuje swoim wymiarem personalnym. Uwaga – to nie jest informacja negatywna, absolutnie nie! Wskazana osoba, to miód na lewicowe bolączki, rany i wysuszone brakiem jakichkolwiek idei pozostałości lewicowej wrażliwości, co po niektórych działaczy i działaczek. No, bo mogli rekomendować przykładowo konia! I co byśmy zrobili? Głosowali na konia, krokodyla, czy cokolwiek, a tak to proszę – wyszło sympatycznie, na pewno wegetarianie się mogą utożsamiać, co więcej – głosy sympatyków partii zielonych na pewno można sprytnie zgarnąć. Pod tym względem, to genialne.
Jednakże trzeba w majestacie śmierci jaka w tym samym dniu dotknęła całą lewicową rodzinę zapytać – jakie kompetencje właściwie ma ta osoba? Owszem wygląda estetycznie, wykształcona, z pewnością może uchodzić za osobę atrakcyjną, co więcej wiadomo z licznych wypowiedzi, że nie brakuje jej elokwencji i wiedzy, co prawda – specjalizuje się w dziedzinie najdelikatniej mówiąc dalekiej od problemów współczesnej gospodarki, ale w kategoriach problemów współczesnej Polski miałaby się o czym wypowiadać i to nie raz. Do tego zdaje się ta miła osoba o przyjaznej aparycji jest bezpartyjna, co tylko świadczy o partii lewicowej, która przyznała się w ten sposób, że nie jest w stanie wyłonić z siebie NIKOGO, GODNEGO KANDYDOWANIA O NAJWYŻSZĄ FUNKCJĘ W NASZYM PAŃSTWIE. Można z pewną taką złośliwością zapytać – po co nam jest taka partia potrzebna? Jeżeli nie ma w swoich szeregach nikogo, kogo mogłaby wystawić i sięga po ludzi z zewnątrz, to świadczy o jej mizerności kadrowej, albo – o wojnie wewnętrznej, w której zderzają się ambicje różnych ludzi, którzy niekoniecznie myślą o interesie lewicy, czy państwa, ale na pewno o swoim to umieją myśleć i to wybitnie!
Partia lewicy logotypowej nie mogła się bardziej poniżyć i wykazać niespójności obozu wewnętrznej władzy i braku łączności z masami partyjnymi niż poprzez nominowanie kogoś z zewnątrz, z poza środowiska. przy równoczesnym zawieszeniu tak ważnej osobistości lewicy jak Pan Grzegorz Napieralski. nie można tego porównać do niczego innego niż kastracji intelektualnej i wizerunkowej tej partii. Gdyby jeszcze był to ktoś znany, posiadający autorytet ogólny, jak również w środowiskach lewicowych – to można byłoby zrozumieć jako sprytne zagranie wyborcze. Jednakże mamy do czynienia z sytuacją, w której ktoś na lewicy wykreował sztucznie „sezon ogórkowy” na kandydatów i wygenerował to, co zostało nam objawione. Tylko i wyłącznie w tym celu, żeby JEGO WŁASNA POZYCJA POZOSTAŁA NIEZAGROŻONA W PRZYPADKU WZROSTU POPULARNOŚCI LUB TOTALNEJ KLAPY TAKIEJ OSOBY KANDYDUJĄCEJ. W obu przypadkach można po prostu umyć ręce – zwycięzcę (nie kompromitujący wynik wystarczy, żeby mówić o zwycięstwie) po prostu “olać” po linii formalnej i przeczekać, aż zblaknie a przegranego po prostu porzucić mówiąc, że taka była wola partii, a że eksperyment się nie udał, na tyle starczyło wewnętrznego konsensusu.
Generalnie nic się nie stało, pan kandydat obozu władzy reprezentujący jedynie słuszną słuszność, może już podziękować liderowi lewicy, za to, że ten nie postanowił zrobić mu konkurencji. W zasadzie lewica logotypowa mogłaby od razu popierać jedynie słusznego prezydenta, ale – taki pomysł na promocję młodej osoby, bez żadnych ujawnionych wyrazistych przekonań na państwo, poza drobiazgami ujawnionymi w różnych wywiadach – to jest właściwa droga do autodestrukcji. Na pewno z osobą kandydującą będą się identyfikowały wszystkie osoby z lewicy, w tym nieliczni pozostali sympatycy. Niby dlaczego mamy głosować na taką osobę – zapytają? Przecież to jest tak naprawdę głos oddany na kandydata systemowego.
Szkoda, ponieważ lewica mogła rozpocząć swoją wielką rewitalizację i odbudowę – pójść w stronę dynamicznej walki o sumienia wyborców, po prostu ratując Polskę przed tą zmorą duo-bloku partii prawicowych. Niestety, to się nie stało i raczej nie stanie, a winny jest jeden i ten sam mąż opatrznościowy lewicy, który ją w bólach uwił i jak widać, chyba zrobi wszystko, żeby zeszła razem z nim ze sceny politycznej.
Partia musi mieć wyrazistych kandydatów, którzy samym sobą wyrażają ideę lewicową! Czyżby ktoś nie słyszał takich nazwisk jak Ikonowicz, Napieralski, czy Iwiński? Jeżeli już miała być kobieta, to przecież nie brakuje na lewicy godnych reprezentantek idei lewicowej! Jeżeli już zupełna posucha i pustynia, to trzeba było dać szansę komuś młodemu – przysłowiowemu szaremu działaczowi, żeby tylko miał dobre „gadane” i był medialny. Wyłonić można było kandydata nawet w losowaniu – na słomki! Lepsze to niż nikt ze swoich. Po co jest partia? Po co się w niej działa? Dlaczego ponosi się na rzecz działalności ofiary i wydatkuje się często własne pieniądze i energię? Właśnie po to, żeby kandydować! Przynajmniej mieć szansę – wstając przed towarzyszami i towarzyszkami walki i pracy – zgłaszając swoją lub towarzysza, czy towarzyszki kandydaturę.
Wystawiając pana Piotra Ikonowicza lewica wbiłaby mocny klin w oko zakłamanego establishmentu – wymuszając na nim z każdej strony pokłonienie się wobec ludzkiej biedy i niedoli, gdyż ten człowiek jest absolutnie autentycznym rzecznikiem ubogich! Kto jak nie osoba o największej wrażliwości społecznej – prawdziwy społecznik i człowiek honoru zasługuje na taką nominację? To Ikonowicz mógłby zmusić establishment do niewygodnych działań, co prawda byłoby ryzyko, że w trakcie kampanii spotkałby go spontaniczny samobójca, ale pan Piotr na pewno zrobiłby wszystko, żeby przywrócić ludziom godność!
Można było wystawić pana Grzegorza Napieralskiego – nowoczesnego technokratę w najlepszym tego słowa znaczeniu i w europejskim stylu! Wspaniałego człowieka z wybitnym życiorysem na lewicy, który byłby europejską twarzą polskiej lewicy i być może Polski. Co takiego spowodowało, że pan Napieralski się nie zakwalifikował do „castingu”, a nawet został wyrugowany z partii? Może jego pozycja jako naturalnego lidera lewicy, człowieka za którym wielu pójdzie – wierząc w te same ideały, co ten jeden z nielicznych polityków w Polsce, który ma wizję przyszłości Polski – zachwiałaby katafalkiem jaki pewien pan próbuje murować sobie na lewicy? Proszę łaskawie zwrócić uwagę na okoliczność, że pan Napieralski jest w tej chwili jedynym czynnym politykiem na naszej scenie politycznej, który mógłby stanowić wyzwanie dla super-kandydata Prawa i Sprawiedliwości pana Dudy. Poza Napieralskim nie ma nikogo o podobnym profilu, wzorcowo substytuującym prawie wszystkie przewagi pana Dudy. W drugiej turze, Napieralski pokonałby Dudę ponieważ jest bardziej autentyczny, gdyż pan Duda, co tu dużo ukrywać, musi udawać trochę nazwijmy to „skromniejszego” i „mniejszego” niż jest w rzeczywistości w tej roli i w swojej partii. Natomiast Napieralski może być po prostu sobą, co więcej ten wybitny człowiek ma za sobą bardzo udaną kampanię prezydencką, takie doświadczenie to naprawdę bardzo wiele w tym wyścigu.
Osoby pana Tadeusza Iwińskiego nie trzeba nikomu przedstawiać! Proszę pokazać innego kandydata na prezydenta, który porozumiewa się biegle w wielu obcych językach, a do tego jeszcze ma chyba najpełniejszy ogląd sytuacji geopolitycznej i gospodarczej w Polsce, Europie i na Świecie z aktualnie funkcjonujących polityków w Polsce. Naprawdę pan Iwiński to WIELKI DIAMENT na mapie polskiej lewicy, osoba ponadprzeciętna, niesłychanie ważna postać – realny lider i przedstawiciel najlepszej części naszego establishmentu. W tym przypadku naprawdę mamy taką sytuację, że ten człowiek jest zbyt dobry, zbyt dużego formatu, żeby niektóre ograniczone i wyjałowione już z instynktu lewicowego móżdżki, mogły nie bojąc się go – z pełnym zaufaniem poprzeć tak znamienitą kandydaturę. Gdyby w Polsce było więcej takich ludzi, nasz kraj wyglądałby już dawno lepiej, nawet o wiele lepiej. No, ale widocznie geopolityczna wiedza i umiejętności abstrakcyjnego – strategicznego myślenia, w połączeniu ze zdolnościami językowymi to za mało dla liderów lewicy, żeby dostrzec w panu Iwińskim potencjał na kandydowanie na stanowisko prezydenta RP. O ile jeszcze przeciwko panom Ikonowiczowi i Napieralskiemu można stworzyć argumentację systemową, wykazującą pewne wady tych kandydatur z punktu widzenia logiki procesu wyborczego i tego czym kierują się wyborcy, to pan Iwiński nie znosi żadnej krytyki, po prostu jest ponad nią. Nie da się mu niczego zarzucić w żadnej kwestii – NIE MA LEPSZEGO KANDYDATA W OGÓLE W POLSCE NIŻ TEN CZŁOWIEK DO SPRAWOWANIA TEGO URZĘDU! W tej chwili! W tym dziesięcioleciu!
Jednak jest jak jest, jak ktoś lubi eksperymenty to zawsze znajdą się chętni do ich przeprowadzenia. Uwaga – nie jest to żadna krytyka zgłoszonej osoby, albowiem nie ma ona wad, ale nie ma ona też zalet. Właśnie o to w tym wszystkim chodzi, kandydat na prezydenta RP mysi mieć jakiś dorobek, jakąś drogę życiową za sobą, a zarazem swoim charakterem stanowić gwarancję, co do drogi obranej na przyszłość. Natomiast jaką gwarancją i na co może być ta rekomendowana osoba? Czy z punktu widzenia jej życiorysu – nie jest jeszcze po prostu za wcześnie na takie wyzwanie? Dziennikarka – prezydentem? To, jest eksperyment i w kategoriach eksperymentu należy tą kandydaturę rozpatrywać, niestety… eksperymenty czasami się nie udają, czasami się oczywiście udają – czego lewicy chyba jednak mimo wszystko z naturalnych sympatii życzymy – jednakże przeważnie eksperymenty bywają prawie zawsze kosztowne lub bardzo kosztowne, a czy lewicę logotypową, w jej obecnym stanie stać na eksperymentowanie? O tym zadecydujecie szanowni państwo z długopisem nad kartką wyborczą, może już będą przeźroczyste urny! Może, któryś z wymienionych powyżej panów – Ikonowicz, Napieralski lub Iwiński będą startowali w innej formule i nie będziemy mieli niepotrzebnych dylematów?