- Polityka
Zanikający rząd?
- By krakauer
- |
- 03 stycznia 2015
- |
- 2 minuty czytania
Czy prawo i podatki są tylko dla frajerów? System prawny mamy de facto feudalny, sądy mogą skazywać ludzi bez interakcji z nimi, komornicy zrobią wszystko, żeby koszty windykacji były godne, o innych instytucjach nie ma, po co się wypowiadać, bo bywa z nimi różnie, zdarza się, że same nie mają do siebie zaufania, ale kogo to obchodzi? Na pewno nie, rządzących polityków, czy też establishment w ogóle, albowiem oni izolują się od problemów dzięki drogim prawnikom z koneksjami we właściwym środowisku.
Establishment stworzył sobie kraj, w którym jest mu bardzo dobrze, niektórzy twierdzą, że nawet lepiej niż w bogatych krajach na zachodzie – albowiem nie ma kontroli ze strony państwa, jeżeli jest się w układzie, ma się dostęp do właściwego ucha – można w naszym kraju mieć się świetnie i to bez najmniejszych obaw o bezpieczeństwo, to gwarantuje układ.
Problem jest jednak w tym, że jak w każdym systemie feudalnym, mamy do czynienia z rzadkością, która dla niektórych oznacza, że są po przeciwnej stronie piramidy społecznej i nie mają żadnych perspektyw na to, żeby nawet będąc kowalami swojego losu cokolwiek poprawić – prawie trzy miliony Polaków powiedziało dość systemowi i wybrało bycie niewolnikiem na zachodzie, bez pośrednictwa tego establishmentu, co gwarantuje wyższą gratyfikację, a w konsekwencji więcej wolności, – bo wolność ekonomiczna zależy od pieniędzy, o tym nasz establishment nie chce pamiętać, jeżeli chodzi o maluczkich.
Żeby społeczeństwu się za bardzo nie wydawało, że może narzekać – władza pokazała na przykładzie upadłych krajów, co to znaczy brak systemu i formalny upadek państwa, zresztą przestrzegał nas nawet sam były już na szczęście premier. Jednakże wraz z jego odejściem stało się jasne, co widać dzisiaj jak na dłoni, że w Polsce bez Tuska może być tylko gorzej, albowiem rząd nie jest w stanie już nawet udawać, że rządzi.
Jesteśmy w roku wyborczym, główne zadanie, jaka otrzymała nominowana na stanowisko premiera pani Ewa Kopacz, czyli dotrwanie do wyborów przy nie popsuciu nastrojów społecznych wobec rządu i Platformy Obywatelskiej właśnie osiadło na skałach zbudowanych przez grupę lekarzy z Porozumienia zielonogórskiego. Dla każdego, kto umie, chociaż odrobinę czytać politykę, jest oczywiste, że opozycja nie ma w tej sprawie czystego sumienia. Pytania o pacjentów nie wypada nawet zadawać, ponieważ ich losem nikt się nie przejmuje – no, bo i jak ma się przejmować? Rząd, który stara się prowadzić negocjacje od maja ubiegłego roku? Przecież to nie jest wszystko normalne, – jeżeli lekarze stawiają takie warunki, to może już czas zacząć negocjacje na 2018 rok? Być może się uda, a do tego czasu jakoś tam będzie? Niestety, to nie jest śmieszne, sytuacja jest taka, jaką wszyscy widzimy – lekarze nie zgadzają się z rządem i nie zamierzają mu ustąpić, co więcej ich argumenty nie są pozbawione logiki, ale ich działanie nie powinno wywoływać negatywnych okoliczności dla ludzi. W wyniku zaistniałych wydarzeń jesteśmy w sytuacji, w której to rząd oberwie za pierwszego martwego pacjenta, który nie uzyska pomocy i to oberwie bardzo znacznie, wystarczy tylko poczekać na pierwsze ofiary niewydolności systemu.
Co ciekawe, opozycja prawdopodobnie też jest zaskoczona zaistniałą sytuacją, zarówno tą ogólną z zanikającym rządem, jak i nadążającą się fantastyczną okazją do uderzenia w samą panią premier – byłą minister zdrowia, której odpowiednie wykorzystanie mogłoby spowodować, że rząd w ogóle by zaniknął.
Nie jest tajemnicą, że to rząd z silnymi podziałami frakcyjnymi, które stale nie dają o sobie zapomnieć, a pani premier nie jest premierem wszystkich swoich ministrów, niektórzy mają bardzo wysokie mniemanie o sobie i jeszcze większe aspiracje, a te jak wiadomo – generują kłopoty wszędzie tam, gdzie jest potrzebna umiejętność gry zespołowej i to takiej prawdziwej, a nie udawanej.
Niestety to nie jest premier na może nie trudne, ale wymagające myślenia i planowania czasy, to nie jest premier, który byłby w stanie zmobilizować do czegokolwiek swoje własne otoczenie, chociażby dlatego bo jest tylko czopem na górze układu a nie jego gwarantem lub filarem. Nie stać nas na słabego premiera, którego zapleczem politycznym jest utrzymywanie cienkiej równowagi pomiędzy zwaśnionymi podobozami politycznymi własnego układu.
Około 100 dni temu apelowano, w tym także robił to sam prezydent państwa, żeby dać nowej pani premier i rządowi „nowemu” 100 dni spokoju na ogarnięcie sytuacji. Był to genialny zabieg, zabezpieczający mniej więcej czwartą część czasu spodziewanego funkcjonowania rządu, – po której już zaraz będą wybory. Niestety minęło 100 dni, skończyło się kilkoma dymisjami i obsadzeniem foteli przez „psiapsiółki” i całkiem poważnymi oskarżeniami wobec pani premier o seksizm, albowiem zapomniała o parytecie 50/50!
Może to o to w tym wszystkim chodziło i Platforma Obywatelska szykuje wielki rebranding i wystawi kilku nowych ludzi, a za kilka miesięcy premierem będzie uczyniony obecnie doradcą pan Janusz Lewandowski (znany z prywatyzacji Minister Przekształceń Własnościowych w mrocznych czasach początków transformacji), może mało kto pamięta ale to właśnie ten pan był pomysłodawcą ustawy inicjującej Program Powszechnej Prywatyzacji. Za te świadectwa udziałowe na pewno bardzo wiele osób jest jeszcze panu ministrowi bardzo wdzięczne, albowiem dla niewielu, ale tych właściwych niewielu był to złoty, a nawet platynowo-diamentowy interes i to nie jakiegoś tam życia, ale kilku pokoleń ich rodzin, które już nigdy nie będą musiały nic robić, albowiem tak się wzbogaciły. Właśnie taka zasługa może być wystarczająca w kręgach naszego establishmentu do uczynienia akurat tego pana premierem!