- Ekonomia
Nie może być zgody na podwyżki cen prądu
- By krakauer
- |
- 02 stycznia 2015
- |
- 2 minuty czytania
Nie może być zgody na podwyżki cen prądu, to znaczy nie można więcej godzić się na podwyższanie cen prądu dla gospodarstw domowych tylko dlatego bo producenci lub dystrybutorzy twierdzą, że takie mają koszty. Jest deflacja! Proszę sobie radzić, a nie domagać się od umęczonego i wynędzniałego społeczeństwa, żeby finansowało drogie limuzyny i wysokie szpilki sekretarek zarządów!
Uzasadnione mogą być tylko i wyłącznie te podwyżki, które byłyby czynione w warunkach inflacji lub znacznych wzrostów kosztów paliw, a wystarczy popatrzeć na światowe ceny paliwa kopalnego zwanego węglem, że z łatwością można kupić dowolną ilość taniego węgla z dowozem gdziekolwiek – nawet na czubek Pałacu Kultury i Nauki, jeżeli ktoś się uprze i za to zapłaci. Oczywiście za uzasadnione należy także uznać te podwyżki, które byłyby przeznaczone na zieloną energetykę lub energetykę jądrową, wszystko inne to pasożytowanie na wynędzniałym społeczeństwie i nikogo nie interesują ceny światowe, ilość kwot emisyjnych – jesteśmy biedni i w razie podwyżki cen prądu on będzie dla nas rzadkim luksusem, więc nie mamy nic do stracenia i społeczeństwo może wyjść na ulice, a wówczas wszystko się zmieni.
Jak czytamy w komunikacie z 17 grudnia 2014 roku na stronie Urzędu Regulacji Energetyki „(…) W efekcie zatwierdzonych taryf łączne rachunki odbiorców w gospodarstwach domowych, którzy kupują prąd od tzw. sprzedawców z urzędu, wzrosną średnio o 1,8 %. Oznacza to, że klienci grupy G korzystający z usługi kompleksowej zapłacą średnio miesięcznie od ok. złotówki więcej w PGE, do prawie dwóch złotych w przedsiębiorstwie Tauron (netto, dla średniego zużycia w grupie G11). Wielkość wzrostu uzależniona jest od grupy taryfowej (całodobowa G11 lub dwustrefowa G12) i całkowitego rocznego zużycia. (…)” [Źródło: tutaj]. W tym temacie można powiedzieć tylko tyle, że kochamy takie komunikaty, zwłaszcza jeżeli dokonuje się ekwilibrystyki słownej, żeby tylko można było napisać o złotówce, średnio, miesięcznie. Proszę to sobie przeliczyć dostosowując 1,8% (czyli prawie 2%) do swoich przeciętnych rachunków. Jeżeli ktoś mieszka w dużym mieście i ma średniej wielkości mieszkanie, w którym mieszka z rodziną, płaci około 200 zł miesięcznie na prąd elektryczny. Co oznacza około 2400 zł rocznie, gdzie 1% to 24 zł – a 0,8% to około 19,2 zł, co w sumie daje 43,2 zł w skali roku przy tej wysokości opłat! Przy czym nie ma, po co wchodzić w szczegóły, wiadomo że jak jest wzrost ceny to musi być drożej – nie ma co się dziwić, to przecież oczywiste jak grawitacja!
Jeżeli dojdzie do tego, o czym piszą już od pewnego czasu niektórzy analitycy i w wyniku nieudolnego dostosowania się do wymogów ochrony środowiska Unii Europejskiej w warunkach ciągłej presji na obniżanie emisji gazów cieplarnianych – prąd podrożeje o 100% w ciągu kolejnych 10 lat – to grozi nam bunt społeczny i kolejna deindustrializacja.
Nie może być w ogóle mowy o jakimkolwiek planowaniu czegokolwiek w tym kraju, jeżeli jedyną stałą jest pewność wzrostu cen energii będącej podstawą wszystkiego. Trudno jest obecny spadek cen ropy naftowej uważać za stały trend, tak tanio nie będzie zawsze, jeżeli może być drożej, jednakże mamy prawo wymagać od naszych decydentów przynajmniej próby poszukania innych rozwiązań niż bezalternatywności ciągle drożejącego krajowego węgla. Przecież nie jesteśmy autarkią! No, a jeżeli już musimy spalać to, co wykopiemy, to może lepiej przerzucić się jak Niemcy na energię odnawialną i spalać to, co nam urośnie? Przecież możliwości upraw w naszym rolnictwie na cele energetyczne bez ograniczeń dla produkcji żywności na cele konsumpcyjne i pasze to, co najmniej 30% zapotrzebowania na płynne i stałe paliwa w skali kraju. W przypadku rozsądnego planowania i pełniejszego wykorzystania potencjału, – możemy produkować, co najmniej połowę tego, co musimy spalać żeby mieć prąd i ciepło oraz napędzać pojazdy. Uwaga – oczywiście kwestią zasadniczą jest cena tej produkcji, jednakże szacując ją, należy uwzględnić wpływ ekonomiczny mnożnika gospodarczego takiej ilości pieniędzy pozostającej w krajowym obrocie gospodarczym.
Reasumując – w warunkach deflacji podwyżka cen prądu jest dowodem na niewydolność systemu, w którym nawet pomimo tendencji światowych podstawowe nośniki energii stale drożeją. Sytuacja jest patologiczna i niebezpieczna, nie można tego tolerować w długiej perspektywie czasowej. Przez kolejne 10 lat powinniśmy zupełnie zmienić system energetyczny, to nie jest prawda, że strategia oparcia się na węglu jest bezalternatywna! Bez działania grożą nam poważne wzrosty cen prądu, a w konsekwencji bunt społeczny i kolejna fala deindustrializacji.