- Soft Power
Ukraina konsekwentnie i celowo drażni Rosję i chce wywołać jej reakcje
- By krakauer
- |
- 26 grudnia 2014
- |
- 2 minuty czytania
Ukraina pod rządami nowych władców Kijowa, konsekwentnie i celowo drażni Rosję i chce wywołać jej reakcje na swoje deklaracje lub działania w sferze realnej. W grę wchodzi tutaj płaszczyzna polityczna, ekonomiczna, militarna oraz niestety co jest chyba najbardziej bolesne – społeczna.
Najnowszy pomysł pana Petro Poroszenki – Prezydenta Ukrainy o przegłosowaniu wyjścia ze stanu pozablokowości, de facto neutralności – ma bardzo, ale to naprawdę bardzo głębokie znaczenie dla całego naszego regionu, albowiem co to znaczy, że Ukraina rezygnuje ze statusu państwa pozablokowego? Jeżeli popatrzymy na mapę naszego regionu, trudno oczekiwać, żeby Ukraina chciała stworzyć sojusz razem z Mołdawią lub Gruzją, inny opcji pozablokowych nie ma, ponieważ zarówno Białoruś jak i wszystkie inne kraje dookoła z wyjątkiem Naddniestrza należą do „jakichś” bloków wojskowo-politycznych i ekonomicznych. Upraszczając – te działania mają zbliżyć Ukrainę w kierunku NATO, a przynajmniej właśnie nastąpiło zdjęcie formalnych ograniczeń w prawodawstwie wewnętrznym.
W praktyce ten akt woli ukraińskiego parlamentu nie ma żadnego znaczenia innego niż wewnętrzne, jednakże został tak przeprowadzony, żeby drażnić Rosję i wywołać jej reakcję, dla której przybliżenie granic NATO na Ukrainę to już kwestia strategiczna. Nic dziwnego więc, że bardzo stanowczo zareagował pan minister Ławrow, jak również można stwierdzić istotne znaki zapytania w rosyjskiej publicystyce, albowiem widać, że liczni analitycy jeszcze łudzą się nadzieją o „bratniej” Ukrainie, a tutaj każdy nieprzyjazny gest z Kijowa obdziera rosyjskie dobre serca z jakichkolwiek nadziei.
Ktoś powinien w Europie powiedzieć zarówno Kijowowi jak i jego partnerowi zza wielkiej wody znanemu z podpalania pokoju międzynarodowego, że NIE MA MOWY o przyjęciu Ukrainy do NATO, ponieważ państwa europejskie nie są szaleńcami i nie będą brały sobie na głowę kłopotu i to nie, dlatego, że ktoś ma coś do Kijowa! Chodzi po prostu o żelazną logikę, państwo, które chce wejść do Sojuszu nie może być skonfliktowane z sąsiadami! Ukraina tymczasem skonfliktowała się z sąsiednim mocarstwem termonuklearnym i z co najmniej jednym krajem NATO – Węgrami, które to jednak zostały błyskawicznie uciszone przez wiadomo kogo. W jaki sposób miałaby wejść do NATO, aczkolwiek trzeba przyznać, że z powodów strategicznych – przy założeniu, że linia polityczna w tym kraju nie będzie podtrzymywana przez tlącą się wojnę domową – przyjęcie Ukrainy to byłoby coś nieprzeciętnego. NATO, gdyby było rzeczywistym Sojuszem wojskowym, a nie skupiało się głównie na dyskusjach w gronie entuzjastów militariów, umiałoby ten potencjał wykorzystać – jednakże tylko i wyłącznie do ekspansji. Za komentarz niech wystarczy to, że przyjęcie Ukrainy do NATO cofnęłoby Rosję do roku około 1600-tnego.
Drugą rzeczą, która musi rozdrażnić politycznie rosyjskie elity jest to, w jaki sposób ukraińska propaganda przedstawia epizodyczne relacje i deklaracje pana Prezydenta Poroszenko z władzami Białorusi i Kazachstanu. Takiego festiwalu nadinterpretacji, sztucznego pompowania fikcji, czy też dorabiania ideologii do pojedynczych i wyrwanych z szerszego kontekstu wypowiedzi jeszcze nie było. Trzeba przyznać, że Ukraińcy znają się na swojej robocie i robią bardzo dobry PR. Co prawda intencje mają takie jakie mają, ale to już jest ich sprawa – z ich perspektywy to ich wybór i sami kiedyś będą rozliczani z błędów. Nie można jednak być na tyle naiwnym, żeby sądzić, że Białoruś będzie sprzedawać broń Ukrainie lub pomoże jej zbrojnie, czy też, że z Kazachstanu będzie dostarczony węgiel. Pierwsze jest tak niemożliwe jak słodka woda w Morzu a drugie, no cóż – węgiel nie ma skrzydeł. Wiadomo, że jest to propaganda skierowana głównie na krajowy użytek, albowiem nowa władza musi czymś przerażone ukraińskie społeczeństwo karmić, jednakże pewnych granic nie warto przekraczać. Wystarczy tylko przypomnieć przykład Polski, której społeczeństwu do połowy października 1939 roku wmawiano, że Francja i Anglia nadchodzą z pomocą. Analogia jest wręcz porażająca, ale nic się na to nie da poradzić, w tym znaczeniu, że Ukraina ogranicza się poprzez cenzurę – rosyjskie stacje nie będą tam transmitowane.
Te wszystkie działania mają tylko jeden cel – wywołać reakcję Rosji, która oczywiście będzie wykorzystana natychmiast, jako kolejny argument obrazujący rosyjską dominację. Wówczas nastąpią kolejne prowokacje, po nich kolejne reakcje, wykorzystywane jako pożywka dla nowych argumentów na rosyjską dominację, przemoc itd. Klasyka czarnego PR-u… niestety zawsze jest preludium do wojny…