• 17 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    Bez własnego kapitału i mądrego zarządzania nim nigdy nie będziemy bogatsi

    • By krakauer
    • |
    • 22 grudnia 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Obecny kryzys kapitalizmu związany z zadłużeniem państw zachodnich i złym zarządzaniem społeczno-gospodarczym, który za podstawę dogmatu uznaje przewagę potrzeb kapitału nad potrzebami społeczeństwa udowodnił, że NIE MA ŻADNYCH ZASAD. Jeżeli tylko można należy wykorzystywać każdą okazję do zarobienia pieniędzy, etyka nie ma żadnego znaczenia, podobnie jak wartości mają wymiar jedynie w postaci zapisów elektronicznych o poszczególnych kwotach. Nic innego się nie liczy tylko i wyłącznie możliwość zarobienia pieniędzy, z przeprowadzeniem wojny w tej intencji włącznie, – jeżeli tylko to może dopomóc w działalności.

    Coś takiego jak społeczeństwo w dotychczasowym znaczeniu, którego podstawą jest poczucie odpowiedzialności za wspólnotę i to jeszcze w kontekście międzypokoleniowym już na Zachodzie nie istnieje, a właściwie dogorywa na naszych oczach wszędzie tam, gdzie ludzie starsi mają nadzieję na emeryturę a chorzy na rentę ze środków publicznych. Wiele państw już tylko udaje, że wywiązuje się z podjętych zobowiązań, ponieważ wypłaca środki, ale w tak niskiej wysokości, że nie wystarczają one na funkcjonowanie „beneficjenta”. Jednakże rezygnacja ze świadczeń publicznych ma o wiele szerszy kontekst i jest odpowiedzią władz publicznych na kryzys zadłużenia, państwo ogranicza swoją aktywność tam, gdzie grupy nacisku są zbyt słabe, żeby wymusić w sposób wystarczająco skuteczny przestrzeganie umowy społecznej.

    Są też kraje specyficzne jak np. Polska, gdzie rządząca mniejszość, której władza opiera się jedynie na formalnym pojmowaniu procedur z nazwy demokratycznych – przeprowadza reset umowy społecznej. Nagle obywatele z dnia na dzień dowiadują się, że mają pracować odpowiednio dłużej, żeby w ogóle mieć szansę ubiegać się o emeryturę. To, że społeczeństwo się nie buntuje, nie płoną opony, nie ma barykad i szubienic oraz polowania na establishment to jest już tylko i wyłącznie wynikiem wyjałowienia ludzi ze świadomości własnej, w czym niestety wiodąca rolę mają dominujące media – w przeważającej większości, (bo nie wszystkie) – uznające kłamstwo i dokonywanie manipulacji za coś codziennego i powszechnego.

    Dzisiaj państwo, jeżeli chce przetrwać ma dwa wyjścia, albo zdecydować się na prowadzenie brutalnej gry wszelkimi dostępnymi metodami, albo przynależeć do sojuszu z państwami, które prowadzą brutalną grę wszelkimi dostępnymi metodami, ale tolerują istnienie i funkcjonowanie swoich pomagierów-sojuszników. Polska po 1989 roku zdecydowała się na zachowanie tego drugiego modelu, ale zmianę bieguna orientacji politycznej. W konsekwencji przynależności do nowych sojuszy – musieliśmy się troszkę zhańbić, jednakże to jeszcze nie przesądza o kształcie naszej demokracji i przyszłości naszej państwowości, ponieważ w swojej absolutnej naiwności – naszym elitom wydawało się, że wstępujemy do klubu „dziewic i rycerzy”, podczas gdy weszliśmy między wilki, które jedyne, co nam gwarantują to to, że nie zagryzą nas na śmierć póki jesteśmy posłuszni i znamy swoje miejsce w układzie. Jednakże to właśnie nasi sojusznicy bardzo skutecznie dbają o to, żeby podcinać naszemu Orłowi skrzydła w taki sposób, żeby co najwyżej mógł sobie podskakiwać, ale żeby nie wzniósł się do lotu. To jest dzisiaj widoczne w polityce gospodarczej krajów zachodnich wobec Polski i możemy mieć w związku z tym realne obawy o ich rzeczywiste intencje.

    Dzisiaj po tylu latach transformacji – w przeddzień wyczerpania się funduszy unijnych, których możliwość wykorzystywania i tak była dziedzinowo ograniczona – warto zapytać – jak rządzący, jak w ogóle elity w Polsce wyobrażają sobie dalsze finansowanie rozwoju gospodarki państwa i w jakim kierunku miałoby to pójść? Przecież to nie jest normalne, żeby przez 25 lat państwowości tak duży kraj jak nasz nie był w stanie akumulować żadnych zasobów, które umożliwiłyby działanie nawet na zasadach kapitalizmu państwowego! Owszem, wycofaliśmy się z OFE, ale dlaczego nie możemy skutecznie pójść w kierunku takich rozwiązań etatystycznych jak we Francji, Turcji, Chinach, czy Korei Południowej? Po tym jak bezczelnie zamordowano nasze stocznie, a potem ratowano banki – Komisji Europejskiej po prostu można postawić warunki, takie jak stawiają inne kraje w innych kwestiach. Nie jest bowiem powiedziane, że mamy się pogodzić z tym, że inne kraje mają duże przedsiębiorstwa państwowe, które nawet dokonują u nas wielkich inwestycji prywatyzacyjnych (!!!), a my nie możemy pójść tą drogą.

    Unia Europejska jest wspaniała i oznacza dla nas wiele dobrego, ale ona nie będzie wieczna i nie będzie istniała samoistnie. Nie może być tak, żebyśmy byli członkami drugiej kategorii i się na to dobrowolnie godzili.

    Jeżeli nasza gospodarka nie była do tej pory w stanie wygenerować prywatnych funduszy zdolnych do zapewnienia rozwoju gospodarczego państwa – to czas najwyższy ZMIENIĆ PARADYGMAT, bo widać po 25 latach ciągłej neoliberalnej transformacji, że polega ona głównie na transferowaniu dywidend z Polski do krajów zachodnich właścicieli zainwestowanego u nas kapitału, a nie na bogaceniu naszego społeczeństwa, czy też szerzej pojmowanej kwestii wspierania ogólnego rozwoju. Niestety w Polsce korzyści z inwestycji często ograniczają się do ogrodzenia konkretnego zakładu i to najczęściej jeszcze na terenie Specjalnej Strefy Ekonomicznej, czyli miejsc, które są potwierdzeniem ciągłego przyznawania się naszego państwa do tego, że nie jest normalną przestrzenią społeczno-gospodarczą i rozumie, że musi się „samoograniczyć”, żeby inwestorzy chcieli w nim inwestować.

    Jeżeli chcemy być bogatsi, czyli więcej zarabiać i mieć więcej na wszelkiego rodzaju potrzeby – potrzebujemy stworzyć w swojej gospodarce takie przedsiębiorstwa (grupowania gospodarcze), które będą zdolne do konkurowania z innymi podmiotami z zewnątrz, na równych zasadach najpierw na naszym rynku a potem w Europie i na Świecie. Tą drogą poszły wszystkie rozwijające się kraje – dlaczego, my mielibyśmy z tego rezygnować? Zobowiązania pod tym względem wobec Unii Europejskiej okazały się kosztownym błędem, który już kosztował nas wiele miejsc pracy i to w branżach wysoko płatnych, bo angażujących długie łańcuchy logistyczne jak np. przemysł stoczniowy. Dzisiaj patrząc na zlikwidowane stocznie w Polsce, a świetnie funkcjonujące w Niemczech lub Szwecji – widać, że COŚ JEST NIE TAK, BARDZO MOCNO NIE TAK – Z ZASADAMI NASZEGO FUNKCJONOWANIA W UNII! Jeżeli nie pójdziemy pod tym względem do przodu – zawsze będziemy biedni.