- Polityka
Prawica pokazała siłę 13 grudnia 2014 roku, czyli DORŻNIEMY…
- By krakauer
- |
- 13 grudnia 2014
- |
- 2 minuty czytania
Prawica pokazała siłę 13 grudnia 2014 roku, morze biało-czerwonych i innych flag przemaszerowało spod pomnika Wincentego Witosa na Placu Trzech Krzyży pod Belweder do pomnika Józefa Piłsudskiego. Wydarzenie było podzielone na dwie części, najpierw cześć wspomnieniowa ofiar Stanu Wojennego a potem w obronie demokracji i wolności mediów (lub czegoś podobnego).
Elementem charakterystycznym wydarzenia była afirmacja mediów poczyniona dzięki użyciu odkrytego autokaru (o zgrozo czerwonego), na którym zgromadzono osoby będące w jakiejś mierze przedstawicielami mediów. Dla nieco bardziej dociekliwych obserwatorów – rzucała się w oczy ochrona, prawdopodobnie należąca do jednego z czołowych polityków polskiej prawicy, który szedł „na czele pochodu” bezpośrednio za dużym banerem gdzie wielkimi czarnymi literami na białym tle napisano wolność, solidarność, niepodległość. Przed czołem pochodu z panem prezesem w drugim szeregu szedł szpaler związkowców – stoczniowców w stoczniowych ubraniach i kaskach BHP.
Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę – brzmiały nawoływania z oficjalnych szczekaczek marszu. To tyle jeżeli mówimy o realizacji hasła wolność na tym marszu.
Dużo było wykrzykiwania ze szczekaczek o emigrantach, a konkretnie pochylania się nad ich smutnym losem na obczyźnie, podobno „król Europy” już siedem lat temu obiecał, że wrócą a oni nie wracają.
Złożono kwiaty pod pomnikiem pewnego amerykańskiego prezydenta i Ignacego Daszyńskiego, których popiersie i pomnik znajdują się na trasie marszu.
W trakcie marszu widzowie głównych telewizji mogli posłuchać krótkich wywiadów udzielanych przez czołowych polityków prawicy, którzy w krótkich słowach tłumaczyli, o co chodzi w tym marszu.
Ponieważ szczekaczki są słabe w docieraniu do tłumu – puszczano współczesny rap patriotyczny, w którym młodzi twórcy dokonywali licznych odwołań historyczno-patriotycznych eksponując wątki narodowo-mesjanistyczne i dziedzictwa narodowego. W sumie niezły kawałek, doskonała muza.
Potem padły groźne oskarżenia wobec Polskiego Stronnictwa o nepotyzm, zdaje się z ust jednego z wiodących polityków prawicy.
Można było też zauważyć transparenty z hasłami, w tym dwujęzyczne, gdzie np. niosący domagają się wolnych wyborów i kontroli OBWE. Nie brakowało szyldów regionalnych pokazujących skalę działania organizacji, transparentów smoleńskich, odwołań do Jana Pawła II-giego i innych, znanych z klasycznych manifestacji prawicy.
Fantastyczna była jedna z flag narodowych, gdzie na białym polu napisano wielkimi literami „DORŻNIEMY…”, która pięknie komponowała się z jedną z pieśni religijnych odwołujących się do Matki Boga z marszowych szczekaczek. Widać było też flagi Ukraińskie, ale nie banderowskie OUN/UPA, tylko ukraińskie narodowe. Nie zabrakło także Krzyży i flagi Watykanu.
Widać było głównie starszych ludzi, którzy korzystając z przywilejów socjalnych zapewnianych przez tych, których zbyt wielu na marszu nie było mogą bawić się w takie manifestacje. Może dlatego pokrzykiwania miały charakter chwilowy, w istocie nie mający znaczenia systemowego, do momentu aż marsz nie dotarł pod Kancelarię Prezesa Rady Ministrów. Dla pani premier była „Bogarodzica” ze szczekaczek i odśpiewywana przez maszerujących. No i nie zabrakło cyklistów, ale maszerowali pchając rowery.
Problem z tą manifestacją jest taki, że nie bardzo jest jak ją skomentować. To absolutne wymieszanie wszystkiego, wielka mnogość różnych sub-przekazów, symboli, odwołań, zestawień, ataków politycznych na rządzących dzisiaj, autorów stanu wojennego. To zdecydowanie był marsz setek intencji – bez jednolitego przekazu. Jedynie okrzyki „tu jest Polska” i „fałszerze” dobitnie przypominały wszystkim, że zdaniem uczestników marszu mają oni wyższość moralną i rezerwują sobie prawo do jedynie słusznej wizji patriotyzmu. Ludzi było dużo, to pokazało siłę oddziaływania tego typu retoryki, jako retoryki sprzeciwu przeciwko błędom i bezczelności obecnej władzy, (jako kontynuacji w ogóle wszystkich złych okresów władzy w Polsce). Tytułem podsumowania można stwierdzić jednym zdaniem – tam nie było, nie udało się uformować pozytywnego przekazu. Z tego marszu zapamiętamy przekaz negatywny – wykrzykiwanie nienawiści z oficjalnych szczekaczek przez polityków, na co dzień objawiających się jako osoby inteligentne. No i żeby Polska była Polską, DORŻNIEMY… – to trzeba zapamiętać, to jest istota negatywnego przekazu tego marszu i zarazem to, co firmuje sobą partia organizująca marsz.
Ps. Pomyśleć, że to wszystko w imię wolności mediów? Aż się boimy myśleć, że nas też? Może jednak nie? Jak państwo myślicie, czy Obserwatorpolityczny.pl mieści się w kategorii mediów, które zasługują zdaniem idei tego marszu na wolność? Może chodzi o to, żeby nas uwolnić od nas samych? Wszystko jest możliwe, w końcu pojęcie wolności jest bardzo szerokie.