• 17 marca 2023
    • Wojskowość

    Czy przepłaciliśmy za pociski AGM 158A JASSM: 40 za 250 mln USD?

    • By krakauer
    • |
    • 05 grudnia 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Znowu krytyka, narzekanie, morze pomyj, niezadowolenie, no nie da się dogodzić! Jak polski Internet długi i szeroki – wszędzie narzekania i święte oburzenie – przepłaciliśmy, Amerykanie drą z nas łachę, złodziejstwo, wspieranie amerykańskiego budżetu, w ogóle wszystko co najgorsze w bardzo krótkim czasie można przeczytać lub usłyszeć na temat decyzji USA, oznaczającej zgodę na polski wniosek o udostępnienie tak zaawansowanego uzbrojenia. Uporządkujmy jednak pewne fakty, w tym te co do których nic nie wiadomo, ale można przypuszczać że po prostu nie ujawnia się pełnego obrazu dla dobra sprawy.

    Jak tylko była wiadoma oficjalna cena za te 40 pocisków, natychmiast można się zastanowić dlaczego tak drogo (w internecie można znaleźć informacje wedle których armia amerykańska kupuje je około pięć razy taniej bez pakietu szkoleń, integracji – same pociski)? Jednakże jeżeli człowiek sobie poszuka w pamięci innych zakupów uzbrojenia lub w ogóle zakupów publicznych w USA, to w wielu przypadkach „zagadkowo drogich automatów do kawy” kryło się często drugie dno – inne przeznaczenie produktu, do którego dodatkiem okazywały się np. na hełmowe wskaźniki laserowe do śmigłowców (okulary), które dziwnym trafem nie wymienione przy zakupie głównego produktu – „jakoś” znajdywały się w kraju X, a w nie wiadomo jak i skąd i za co Amerykanie otrzymywali np. tytan z ZSRR do produkcji zaawansowanych technicznie samolotów serii SR-71 dla CIA o których niewiele wiadomo nawet dzisiaj. W USA jest bardzo długa historia tzw. czarnego budżetu, który jest wydawany na przedsięwzięcia służące bezpieczeństwu o których się nie mówi. Istnieje poważne prawdopodobieństwo, że płacąc prawie pięć razy tyle (przeliczeniowo) za jeden pocisk co armia amerykańska – finansujemy równolegle jakiś inny rodzaj broni, szkolenia lub „darowiznę”, którą dostaniemy itp. Nie da się tego jednak w żaden sposób stwierdzić, potwierdzić ani udowodnić – to sfera domysłów.

    Trzeba również pamiętać, że nikt nas nie zmusza do zakupu tego uzbrojenia. Sami zwróciliśmy się do Amerykanów z prośbą o zgodę na sprzedaż z czym jak widać nie ma żadnego problemu – zwłaszcza, że jest to NAJNOWSZE uzbrojenie używane w linii przez armię USA! Amerykańska zgoda jest dowodem na to, że jesteśmy rzeczywiście bliskim sojusznikiem, którego obdarza się zaufaniem. To jest bardzo ważne w naszych relacjach na przyszłość.

    Poza tym, jeżeli wcześniej kupiło się amerykański samolot, do którego nie bardzo idzie podpiąć uzbrojenie „niecertyfikowane”, to trzeba z podkulonym ogonem ponosić tego konsekwencje. Kupując F-16 weszliśmy w pewien reżim technologiczno-licencyjny, podobnie jak kupuje się popularny system operacyjny dominującego producenta – krytykowanie tego u podłoża pryncypiów jest już dzisiaj nie mądre. Mamy taki samolot jaki mamy, kupujmy do niego takie uzbrojenie, które z nim działa i jest skuteczne. Jeżeli się da można skorzystać z wzorców izraelskich – jeżeli to nie będzie oczywiście naruszeniem warunków gwarancji, bo trzeba pamiętać, że sami to sobie możemy w tych samolotach tylko poprzecierać owiewki.

    Jest jeszcze jedna bardzo prozaiczna możliwość – zapłaciliśmy za pociski odpowiednio dużo, ale np. jakiś ich pakiet dostaniemy rok po zakończeniu kontraktu w darze, a jedynie żeby niepotrzebnie nie podgrzewać atmosfery międzynarodowej, że USA przekazują Polsce ultra nowoczesne uzbrojenie w dużej ilości, którym będziemy zdolni do penetrowania strefy przygranicznej potencjalnego nieprzyjaciela i jej bezpośredniego zaplecza – poszedł komunikat, że kupimy ich tylko 40 i to w wersji o standardowym zasięgu. Przecież nie wiadomo tak naprawdę ile pocisków, jakich i o jakim zasięgu kupimy? Jeżeli jednak się na to zdecydowaliśmy, to należy przypuszczać, że zostało to zrobione w sposób odpowiedni, gdyż od tego uzbrojenia może wiele zależeć w pierwszej fazie potencjalnego konfliktu.

    Ewentualnie – już prosimy o pocisk tej samej klasy, ale o wydłużonym zasięgu, który oscyluje podobno około 1200-1300 km, a co jest mniej więcej w takiej odległości od naszych granic to sobie można sprawdzić na mapie. Jednakże, żeby kupić w przyszłości te pociski o większym zasięgu, musimy dzisiaj kupić najpierw te standardowe.

    Poza tym, nie oszukujmy się, ale w naszych realiach do tych pocisków potrzebne są dwie rzeczy: samolot dwusilnikowy zdolny do długotrwałego lotu i przełamania obrony przeciwlotniczej i powietrznej nad rozległym terytorium potencjalnego nieprzyjaciela lub akwenem morskim w pobliżu oraz – możliwość odpalania tych rakiet z samojezdnych wyrzutni lądowych. O ile na ten pierwszy przypadek nasze przepłacenie nie wygląda, bo niestety na to, żeby kupić używane F-15 (nawet 4 jeżeli nie stać nas na więcej) nikt nie wpadł, to w przypadku stworzenia warunków technicznych do odpalania tych rakiet np. z przewoźnego kontenera – wystarczy zapłacić za próby badawcze i gotowe. Przecież wystarczą silniki startowe, stabilizacja podczas startu oraz dodatkowe moduły oprogramowania pozwalające rakiecie na start z miejsca – z ewentualną wymianą silnika na taki, który będzie w stanie sam nadać prędkość marszową pociskowi. To na pewno kosztowne, ale w naszych realiach – byłoby spełnieniem większości marzeń naszych strategów i złym snem dowódców kraju potencjalnego nieprzyjaciela, ponieważ możliwości użycia takiego pocisku byłyby wręcz fantastyczne.

    Dlatego uwaga – nie nam oceniać czy przepłaciliśmy za pociski JASSM AGM 158A, nie mamy danych umożliwiających nam ocenę faktów, jak również nie znamy szczegółów kontraktu. Zakup tych pocisków to bardzo dobra decyzja, naprawdę warto było je kupić, a to że kosztują? No cóż, bezpieczeństwo kosztuje, a ten pocisk akurat realnie przekłada się na nasze bezpieczeństwo, tylko powinniśmy mieć ich 4000 i to w wariancie ER (o wydłużonym zasięgu do około 1200-1300 km) i nie 48 a 480 samolotów F-16. Wówczas, z taką ilością sprzętu – rzeczywiście moglibyśmy czuć się względnie bezpieczni, w tym znaczeniu, że zaatakowani będziemy mieli czym odpowiedzieć i to tak, że przeciwnika zabolałoby i to bardzo.

    Tymczasem, śmiało niech internetowi mędrcy plują sobie skutecznie na plany rozwojowe naszej armii, wiadomo – mamy wolność słowa i swobodę wypowiedzi. Wojsko Polskie  poprzez Ministerstwo Obrony Narodowej prowadzi nadzwyczajnie otwartą politykę informacyjną, za co należy się uznanie i serdeczne podziękowania – natomiast wszyscy krytycy poza merytoryczni (bo można byłoby myśleć o zakupie pocisku KEPD) powinni się dobrze zastanowić zanim pozwolą sobie na krytykę ceny lub samej idei zakupu.