- Polityka
Przepis na rządzenie Polską: pierwsza strona książeczki wyborczej
- By krakauer
- |
- 19 listopada 2014
- |
- 2 minuty czytania
Z przeprowadzonego wywiadu wśród znajomych, z wielu miejsc w kraju, ale względnie opiniotwórczych wynika podstawowy wniosek – wybory mogły zostały prawdopodobnie zmanipulowane na poziomie systemowym – wiele osób skłania się do tej hipotezy. Kluczem do zwycięstwa – na rzecz, którego prawdziwości CO ZASTRZEGAMY nie ma dowodów – miała potencjalnie stać się książeczka wyborcza, o której zastosowaniu rzekomo zdecydowano PO LOSOWANIU. Do póki, zatem nie dojdzie do udowodnienia tezy i kolejności losowania list i podjęcia decyzji czy drukować na „płachcie”, czy w formie „książeczkowej” – będziemy żyli w świecie mitów i domysłów.
W zasadzie nie powinno się komentować i rozpowszechniać plotek, ale o tym szumi pół Polski, jeszcze się nie zdarzyło, żeby różni ludzie w opiniach, – co do prawdopodobieństwa – byli tak zgodni. W realiach polskich pewną przesłanką mógłby być przetarg, a ten musiał być zdefiniowany w określonym czasie, co do SIWZ – niestety na stronach PKW nie ma informacji o przetargu na druk kart do głosowania, więc nie da się wygasić tej nieszczęsnej plotki. Losowanie numerów list wyborczych miało miejsce 17 października 2014 roku. Uwaga – jest oczywistym, że drukarnia musiała czekać na informacje o numerach list. Więc kluczowe jest pytanie o to, kiedy sformułowano specyfikację i co w niej było np. wskazanie na „książeczki”, jako oblig, czy jako opcję?
Powyższe jest po prostu przerażające i lepiej, żeby nie było prawdą i żeby się nigdy nie potwierdziło, bo przecież nikt rozsądny nie uwierzy w to, żeby tak ustawić wybory, aby koalicjanta ustawić na pierwszej pozycji a przez to zebrać dużą ilość głosów „z automatu”. Dochodzą do tego żenujące informacje o bardzo wysokich ilościach głosów nieważnych, ponieważ właśnie błąd generowała nieszczęsna książeczka – ludzie rozumieli, że na każdej stronie mają postawić jeden krzyżyk. Komisje nie mogły udzielać żadnych informacji, poza sztampową formułką.
Zastanawiające jest to, dlaczego przez ostatni miesiąc przed wyborami telewizja publiczna i inne telewizje stale nadawały informacje o tym jak głosować! Prawda – no przecież musieliście to państwo widzieć? Nie widzieliście? No właśnie, niestety bo niczego nie było tylko jakieś banalne komunikaty. Dzisiaj ludzie rozumieją na zasadzie obrazków – jak się nie pokaże na zasadzie zainscenizowanej, to nie ma się pewności, że ludzie zapamiętają. Uwaga nie mówimy o przygotowaniu komunikatów dla rzutkich menadżerów w białych kołnierzykach gdzieś wysoko w chmurach Warszawy. Informacja wyborcza musi być przygotowana dla przeciętnego Polaka, przy czym musi uwzględniać przeciętność. Tak, żeby każdy mógł „załapać”, o co chodzi i jak ma się zachować.
W naszym interesie jest tą sprawę wyjaśnić do gołej kości, nawet jeżeli musielibyśmy z winnych zrywać mięśnie na żywca, to trzeba to zrobić, ponieważ dalej jest przepaść – przepaść delegitymizacji władzy samorządowej. Dalej jest już tylko chaos i upadek demokracji. Czy w ogóle wyobrażacie sobie państwo konsekwencje masowych protestów ludności sprzeciwiającej się podanemu wynikowi wyborów? Jeszcze tego w Polsce nie było od czasów słynnego referendum 3xTAK, kiedy to nieliczne grupy działaczy PSL-u odważyły się na protest, co w warunkach komunistycznego terroru było równoznaczne z ryzykiem śmierci lub ciężkiego więzienia.
Już jest jak jest, obecnego stanu nie zmienimy, jednakże widać że państwo musi się opierać na rządzie, to nie może być tak, żeby decydowali o sprawach państwowych ludzie z immunitetami i dożywotnimi poborami, którym nic się nie da zrobić i nie musi im na niczym zależeć. Państwowa Komisja Wyborcza ma pozostać niezależnym podmiotem, ale to Prezes Rady Ministrów powinien móc w każdej chwili powoływać i odwoływać jej szefa, a resztę składu niech stanowią niezależni sędziowie mianowani przez władzę sądowniczą, jednakże decyzje niech należą do profesjonalnego urzędnika – sędziowie mają patrzeć na ręce. Ktoś, bowiem musi odpowiadać za ostateczny wynik działania tego podmiotu, tym kimś powinien być właśnie premier, czy też niech to może będzie rząd (uchwałą).
Poza tym nie może być tak jak jest w kontekście prawa o zamówieniach publicznych, nie możemy się sami kastrować przez zapisy tego prawa. Po prostu pewne kwestie powinny być z tego wyłączone, a firmę mającą przygotować program do obsługi wyborów można wybrać w losowaniu – nie ma innego wyjścia, jeżeli zawodzą wszystkie procedury – trzeba uciec się do tego ostatniego ratunku dla demokracji, z którego już korzystali starożytni Grecy.