- Cytaty
W Unii Europejskiej obowiązuje już podwójna większość czyli kompromis z Joaniny
- By krakauer
- |
- 02 listopada 2014
- |
- 2 minuty czytania
Dzisiaj nieco nietypowo sobie pozwolimy na mały komentarz pod całym szeregiem cytatów z dokumentacji unijnej, miłej lektury – warto przeczytać „pigułkę informacyjną”, za ewentualne nieścisłości odpowiadają źródła podane pod każdą partią tekstu.
W artykule 3 odnoszącym się do postanowień przejściowych o postanowieniach dotyczących większości kwalifikowanej Traktatu z Lizbony zmieniający traktat o Unii Europejskiej i traktat ustanawiający Wspólnotę Europejską ustanowiono, że:
„Zgodnie z artykułem 9c ustęp 4 Traktatu o Unii Europejskiej postanowienia tego ustępu i postanowienia artykułu 205 ustęp 2 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, dotyczące definicji większości kwalifikowanej w Radzie Europejskiej i w Radzie, stają się skuteczne 1 listopada 2014 roku.
Między 1 listopada 2014 roku a 31 marca 2017 roku, jeżeli przyjęcie uchwały wymaga większości kwalifikowanej, członek Rady może zażądać, by uchwała ta została przyjęta większością kwalifikowaną określoną w ustępie 3. W takim przypadku stosuje się ustępy 3 i
Bez uszczerbku dla artykułu 201a ustęp 1 akapit drugi Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej do 31 października 2014 roku obowiązują następujące postanowienia: Jeżeli przyjęcie uchwały przez Radę Europejską i Radę wymaga większości kwalifikowanej, głosy członków ważone są następująco: Belgia 12, Bułgaria 10, Republika Czeska 12, Dania 7, Niemcy 29, Estonia 4, Irlandia 7, Grecja 12, Hiszpania 27, Francja 29, Włochy 29, Cypr 4, Łotwa 4, Litwa 7, Luksemburg 4, Węgry 12, Malta 3, Niderlandy 13, Austria 10, Polska 27, Portugalia 12, Rumunia 14, Słowenia 4, Słowacja 7, Finlandia 7, Szwecja 10, Zjednoczone Królestwo 29.
Jeżeli na mocy Traktatów uchwały powinny zostać przyjęte na wniosek Komisji, wymagają one do ich przyjęcia co najmniej 255 głosów „za”, oddanych przez większość członków. W innych przypadkach uchwały wymagają do ich przyjęcia co najmniej 255 głosów „za”, oddanych przez co najmniej dwie trzecie członków.
Jeżeli akt ma zostać przyjęty przez Radę Europejską lub Radę większością kwalifikowaną, członek Rady Europejskiej lub Rady może zażądać sprawdzenia, czy Państwa Członkowskie stanowiące tę większość kwalifikowaną reprezentują co najmniej 62 % ogółu ludności Unii. Jeżeli okaże się, że warunek ten nie został spełniony, dany akt nie zostaje przyjęty.
Do 31 października 2014 roku, w przypadku gdy w zastosowaniu Traktatów nie wszyscy członkowie Rady biorą udział w głosowaniu, czyli w przypadkach gdy zastosowanie ma większość kwalifikowana określona zgodnie z artykułem 205 ustęp 3 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, większość kwalifikowana jest określona jako taki sam udział głosów ważonych i taki sam udział liczby członków Rady oraz, w stosownym przypadku, taki sam udział procentowy ludności danych Państw Członkowskich, jak te ustalone w ustępie 3 niniejszego artykułu.” (Całość powyżej: Unia Europejska, źródło tutaj).
„(…) Proces decyzyjny w Radzie ulega głębokiej zmianie. W ramach wcześniejszych traktatów zmieniających ustanowiony został system ważenia głosów. Każde państwo członkowskie dysponowało określoną liczbą głosów w zależności od liczby mieszkańców. Decyzja była przyjęta tylko wtedy, kiedy określoną liczbę głosów osiągnęła większość państw członkowskich. Od 1 stycznia 2007 r. większość kwalifikowana osiągnięta była wtedy, kiedy 255 na 345 głosów pochodziło z co najmniej 14 państw członkowskich. Ważenie głosów w Radzie faworyzowało małe państwa członkowskie kosztem dużych i regularnie było tematem przedłużonych negocjacji.
Aby zwiększyć skuteczność systemu, traktat lizboński upraszcza go. W ramach przyjmowania decyzji system ważenia głosów został zniesiony i ustanowiono w jego miejsce system podwójnej większości. Od tego czasu większość kwalifikowana jest osiągnięta, jeśli ustanawia ją co najmniej 55% państw członkowskich reprezentujących co najmniej 65% ludności UE. Jeżeli Rada nie stanowi na wniosek Komisji, większość kwalifikowana musi osiągnąć co najmniej 72% państw członkowskich reprezentujących co najmniej 65% ludności. W ramach takiego systemu każdemu państwu członkowskiemu przydzielony jest jeden głos, przy jednoczesnym uwzględnieniu liczby jego ludności. W traktacie lizbońskim przewidziano mniejszość blokującą, którą mogą utworzyć co najmniej cztery państwa członkowskie reprezentujące ponad 35% ludności UE.
Ten nowy system głosowania większością kwalifikowaną będzie miał zastosowanie od 1 listopada 2014 r. Do 31 marca 2017 r. każde państwo członkowskie będzie mogło złożyć wniosek, aby decyzja podjęta została według zasad obowiązujących przed 1 listopada 2014 r. (tzn. większością kwalifikowaną, jak określono w traktacie z Nicei).
Państwa członkowskie będą też miały możliwość złożenia wniosku o zastosowanie „kompromisu z Joaniny” zapisanego w deklaracji nr 7 do traktatu lizbońskiego. Narzędzie to pozwala grupie państw członkowskich wyrazić sprzeciw wobec treści danego aktu, nawet jeżeli grupa nie jest wystarczająco liczna, aby ustanowić mniejszość blokującą. W takim przypadku grupa państw członkowskich musi powiadomić Radę o swoim sprzeciwie. Rada musi wówczas dołożyć wszelkich starań, aby znaleźć zadowalające rozwiązanie i tym samym uwzględnić uwagi zgłoszone przez grupę państw członkowskich. Swoje obrady Rada musi zakończyć w rozsądnym terminie i nie później niż przewiduje to prawo unijne. „Kompromis z Joaniny” jest przede wszystkim kompromisem politycznym, w ramach którego Rada wyraża wolę osiągnięcia porozumienia zadowalającego większość państw członkowskich w ważnych kwestiach.
Na mocy traktatu z Amsterdamu i traktatu z Nicei zastosowanie głosowania większością kwalifikowaną zostało rozszerzone. Traktat lizboński potwierdza tę tendencję. Od tej chwili Rada stanowi większością kwalifikowaną, z wyjątkiem przypadków, kiedy w traktatach przewidziano inną procedurę. Zakres stosowania głosowania większością kwalifikowaną rozszerzony został na nowe dziedziny, takie jak wspólna polityka azylowa, kultura czy sport.” (Całość powyżej: Unia Europejska, źródło: tutaj).
Powyższe jest tak napisane, że nie ma po co tego komentować. W Unii Europejskiej obowiązuje już podwójna większość czyli kompromis z Joaniny zgodnie z postanowieniami Traktatu, kto to z Polski podpisał macie państwo na załączonym obrazku wyekstrahowane z tekstu Traktatu. Był jeszcze jeden pan, co mówił „Nicea albo śmierć”, ale szybko zrozumiał jaki popełnił błąd i odszedł na polityczną emeryturę. Mądry człowiek, po co się zderzać ze spontanicznym samobójcą? Północne Włochy są przepiękne – warto odwiedzić naprawdę!
W istocie bowiem jest to ważny krok na drodze do budowy europejskiego superpaństwa, bo czy to się komuś podoba czy nie, obecnie duże państwa będą mogły w razie dyskusji – łamać państwa mniejsze – takie jak Polska. Spełnia się postulat „więcej Unii w Unii”, może będziemy mieli mniej do gadania, ale z tego gadania nic nie wynika, bo i tak ostatnie lata pokazały, że Unią rządzą Niemcy i Francja. Po prostu tak jest, taki układ najmożniejszym odpowiadał, tak się zgodziliśmy – może to wygląda, że jesteśmy państwem drugiej kategorii, jednakże w istocie po prostu zajmujemy należne nam miejsce. Nie ma, o co kruszyć kopii, nie warto się dać nabrać różnego rodzaju czarno-widzom. W rzeczywistości nic się nie zmienia, może będzie trudniej mącić różnym oszołomom z państw słabszych mających zaplecze w odległych zamorskich imperiach…
Tytułem podsumowania zacytujmy słowa naszych ówczesnych decydentów: ś.p. pana Lecha Kaczyńskiego oraz panów D. Tuska i R. Sikorskiego, warto sobie przeczytać po latach, zwracając uwagę na przedstawione pogrubienia – przemówienie pana Tuska warto przeczytać w całości, ze względu na jego nazwijmy to „sakralny” i „uduchowiony” charakter: Źródło: Kancelaria Sejmu RP – materiały sesyjne, wypowiedzi posłów: [UWAGA POGRUBIENIA I PODKREŚLENIA WŁASNE]
6 kadencja, 10 posiedzenie, 1 dzień (12-03-2008) 12 punkt porządku dziennego: Pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o ratyfikacji Traktatu z Lizbony zmieniającego Traktat o Unii Europejskiej i Traktat ustanawiający Wspólnotę Europejską, sporządzonego w Lizbonie dnia 13 grudnia 2007 r. (druk nr 280).
„Minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Mam zaszczyt przedstawić Wysokiej Izbie Traktat z Lizbony zmieniający Traktat o Unii Europejskiej i Traktat ustanawiający Wspólnotę Europejską. W imieniu Rady Ministrów wnoszę o wyrażenie zgody przez Wysoki Sejm na ratyfikację powyższego traktatu przez pana prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.
Prezentowany dzisiaj przeze mnie traktat z Lizbony jest próbą wspólnej odpowiedzi państw członkowskich Unii Europejskiej na wyzwania współczesności. Nowy traktat koncentruje się na usprawnieniu instytucji europejskich i zwiększeniu ich efektywności, przy równoczesnym wzmocnieniu demokratycznego charakteru Unii, ochrony praw podstawowych obywateli oraz roli parlamentów narodowych. Traktat z Lizbony zmierza do realizacji takiej wizji Unii Europejskiej, która odpowiada naszym polskim potrzebom i oczekiwaniom, a więc Unii opierającej się na sprawnych i skutecznych instytucjach, Unii przejrzystej i otwartej dla swoich obywateli, nade wszystko zaś Unii solidarnej. Solidarna Unia oznacza nie tylko solidarność gospodarczo-społeczną, służącą wyrównywaniu poziomu rozwoju gospodarczego w ramach Unii, lecz również solidarność polityczną, czyli poczucie współuczestnictwa i współdecydowania wszystkich państw członkowskich o wspólnej europejskiej przyszłości.
Wysoka Izbo! Uroczyste podpisanie traktatu z Lizbony w dniu 13 grudnia 2007 r. przez przedstawicieli 27 państw członkowskich Unii Europejskiej stanowiło zwieńczenie długotrwałych wysiłków zmierzających do dostosowania Unii Europejskiej do nowych wyzwań o wymiarze zarówno wewnętrznym, jak i zewnętrznym. Proces ten był odpowiedzią na wyzwanie, jakim było rozszerzenie Unii Europejskiej najpierw o 10, a następnie o kolejnych 2 nowych członków, czyli największe powiększenie Unii w historii integracji europejskiej. Ten kluczowy moment przezwyciężenia podziału Europy był niezmiernie ważnym momentem również w dziejach Polski. Z tego powodu został on poprzedzony odwołaniem się do woli narodu wyrażonym w referendum. Był to wyraz zdecydowanej woli obywateli, aby Polska w pełni włączyła się w proces integracji europejskiej. Potwierdził to także wynik wyborów z października zeszłego roku, jak również postępowanie Polaków, którzy chętnie korzystają ze swobód będących podstawą Wspólnoty Europejskiej, w tym swobody przemieszczania się.
Proces reform instytucjonalnych Unii Europejskiej zainicjowano w 2000 r. przyjęciem traktatu z Nicei, następnie kontynuowano przez opracowanie i podpisanie traktatu konstytucyjnego. Ten akt prawny okazał się jednak zbyt daleko idący i nie został zaakceptowany przez Europejczyków. Znamienne, że to właśnie w krajach założycielskich Wspólnoty Europejskiej obywatele odrzucili ideę konstytucji dla Europy. Następujący potem okres refleksji pokazał, że państwa członkowskie i obywatele oczekują reformy Unii Europejskiej, ale reforma ta nie może być zbyt gwałtowna, nie może burzyć tożsamości narodów, powinna lepiej odpowiadać na potrzeby obywateli.
Traktat z Lizbony, o którym dzisiaj mówimy, powstał w atmosferze kryzysu idei leżących u podstaw Unii Europejskiej. Dość przypomnieć, że po odrzuceniu traktatu konstytucyjnego w referendach we Francji i w Niderlandach w 2005 r. kasandryczne głosy wieszczące kres integracji europejskiej słychać było niemal w całej Europie. Te bolesne doświadczenia były Unii Europejskiej potrzebne. Przypomniały wizjonerom i zwolennikom koncepcji federalistycznej, że wspólna Europa nie powstaje w próżni, że jej podstawą są państwa narodowe z własną tożsamością historyczno-kulturową oraz silnymi tradycjami konstytucyjnymi.
Przezwyciężenie kryzysu w pracach nad reformą traktatową nastąpiło w ubiegłym roku za sprawą determinacji przywódców państw członkowskich dążących do osiągnięcia kompromisu, który łączy potrzebę usprawnienia funkcjonowania Unii Europejskiej z poszanowaniem interesów suwerennych państw narodowych.
W tym miejscu pragnę podkreślić aktywną rolę prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej pana Lecha Kaczyńskiego w doprowadzeniu do uzgodnienia kompromisu podczas przełomowego szczytu Rady Europejskiej w dniach 21-23 czerwca ubiegłego roku. Chciałbym przypomnieć, że ostateczny kształt traktatu z Lizbony, który dzisiaj mogę Wysokiej Izbie zaprezentować, to wynik prac poprzedniego rządu z premierem Jarosławem Kaczyńskim na czele. (Oklaski) Docenić należy stanowcze zabieganie o uwzględnienie polskich postulatów przez naszych europejskich partnerów.
Nie wolno też zapomnieć, że traktat z Lizbony zawiera wiele korzystnych z punktu widzenia Polski zapisów. Obecny rząd przedstawia do ratyfikacji wynik pracy swoich poprzedników, wyrażając szacunek i uznanie dla skutecznych zabiegów o interes Polski oraz dla poczucia europejskiej współodpowiedzialności za dobro wspólne, jakim jest dla wszystkich państw członkowskich Unia Europejska. Platforma Obywatelska wspierała krytycznie ten proces, pozostając przez cały ten okres w opozycji, zaś Polskie Stronnictwo Ludowe współkształtowało go zarówno jako członek koalicji rządowej, jak i partia opozycyjna.
Traktat z Lizbony jest pierwszym traktatem europejskim, w opracowaniu którego Polska brała udział jako pełnoprawny członek Unii Europejskiej. Wyłoniony po październikowych wyborach parlamentarnych rząd Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego zaakceptował uzyskany wynik negocjacji i wyraził zgodę na złożenie przez prezesa Rady Ministrów oraz ministra spraw zagranicznych podpisów pod traktatem podczas ceremonii w Lizbonie w dniu 13 grudnia ubiegłego roku.
Pomyślne zakończenie procesu ratyfikacyjnego i wejście w życie traktatu z Lizbony niesie ze sobą nadzieję na trwałe przezwyciężenie kryzysu politycznego w Unii Europejskiej. W toku wieloletnich debat nad reformą zdefiniowano wiele poważnych wyzwań odnoszących się do kształtu ustrojowego Unii, ekonomicznego kierunku rozwoju integracji, przyszłego znaczenia i roli Unii na arenie międzynarodowej w dobie globalizacji polityki, a także do kontynuacji procesu rozszerzenia, do reformy systemu podejmowania decyzji oraz podziału kompetencji między instytucjami unijnymi i państwami członkowskimi.
Zdiagnozowanie tych problemów w połączeniu z kryzysem zaufania społecznego w wielu państwach starej Unii przypadło na okres następujący bezpośrednio po przystąpieniu Polski i innych państw regionu do Unii Europejskiej w 2004 r. Wypracowanie wyważonych, uwzględniających stanowisko Polski odpowiedzi na te wyzwania stanowiło w ostatnich latach priorytet polskiej polityki zagranicznej.
W imieniu rządu wyrażam przekonanie, że postanowienia traktatu z Lizbony w znacznej mierze wychodzą naprzeciw naszym oczekiwaniom, co uzasadnia tezę o zgodności nowych rozwiązań traktatowych z polskim interesem narodowym.
Należy wyraźnie podkreślić, że traktat z Lizbony nie jest, wbrew niektórym twierdzeniom, kopią traktatu konstytucyjnego. Nie jest także traktatem rewolucyjnym, brak w nim innowacji na miarę ustanowienia jednolitego rynku czy wprowadzenia wspólnej waluty euro. To były istotne decyzje, które przestawiały proces integracji na inne tory. Podobnych fundamentalnych innowacji w traktacie z Lizbony nie ma. Jest on klasycznym traktatem rewizyjnym, w odróżnieniu od odrzuconego w referendach w 2005 r. przez społeczeństwa Francji i Niderlandów traktatu konstytucyjnego. Ta odmienność od traktatu konstytucyjnego to nie tylko rezygnacja z symboli państwowych Unii Europejskiej, nie tylko zmiana nazw niektórych instytucji, ale przede wszystkim jasne określenie, że Unia Europejska jest nadal organizacją międzynarodową ze swoją osobowością prawną zakorzenioną w woli państw członkowskich i w traktatach przez nie ratyfikowanych. Pragnę podkreślić, że w ten sposób traktat z Lizbony to krok przeciwko nadaniu Unii cech państwa lub superpaństwa, co zaprzecza tezom o utracie suwerenności przez kraje członkowskie.
Wartości nowego traktatu należy doszukiwać się przede wszystkim w zmianach o charakterze ewolucyjnym. Sam fakt osiągnięcia kompromisu w sprawie reformy traktatowej po wieloletniej, obfitującej w spory debacie ukazał wolę zgodnego działania poszerzonej Unii Europejskiej i gotowość zmierzenia się z globalnymi wyzwaniami stojącymi przed Europą. Unia Europejska wzmocniona rozwiązaniami traktatu z Lizbony będzie w stanie skuteczniej podejmować wyzwania o charakterze międzynarodowym. W mojej ocenie zdolność do zacieśniania partnerskiego dialogu z głównymi partnerami zewnętrznymi czy zaangażowanie na rzecz kształtowania perspektywy akcesyjnej dla państw Bałkanów Zachodnich i Europy Wschodniej staną się jednymi z istotniejszych mierników skuteczności działania zreformowanej Unii Europejskiej.
Wysoka Izbo! Traktat z Lizbony wprowadza wiele istotnych zmian ustrojowych w Unii: przekształca ją w jednolitą organizację międzynarodową, zastępując system filarowy jednolitym systemem prawnym, precyzuje i wyjaśnia zakres kompetencji powierzonych Unii Europejskiej oraz lepiej rozgranicza kompetencje Unii i jej państw członkowskich, wychodzi tym samym naprzeciw obawom o niekontrolowany proces przejmowania przez europejskie instytucje kolejnych kompetencji państw członkowskich. W szczególności w odniesieniu do kompetencji dzielonych stwierdza, że: ˝w sytuacji, gdy Unia prowadzi działania w pewnej dziedzinie, zakres wykonywania tych kompetencji obejmuje wyłącznie elementy regulowane przedmiotowym aktem Unii, w związku z czym nie obejmuje całej dziedziny˝. Zapisano również, że ˝kompetencje nieprzyznane Unii w traktatach należą do państw członkowskich˝. Co nie mniej ważne, kwestia bezpieczeństwa narodowego została wyraźnie zastrzeżona do zakresu wyłącznej odpowiedzialności państw.
Na podkreślenie zasługuje reforma systemu podejmowania decyzji w Radzie, której kształt jest w znacznej mierze wynikiem realizacji polskich postulatów. Docelowo system podejmowania decyzji ma opierać się na zasadzie podwójnej większości wraz z mechanizmem z Joaniny, a zatem faktycznie do 31 marca 2017 r. w mocy pozostaje system głosowania przewidziany w traktacie z Nicei. Daje to Polsce lepszą pozycję instytucjonalną w ramach Unii Europejskiej niż system docelowy. Traktat przewiduje również zwiększenie liczby obszarów objętych w Radzie procedurą podejmowania decyzji większością kwalifikowaną kosztem jednomyślności, którą zastrzeżono dla spraw najważniejszych.
Należy podkreślić, że zmiany wprowadzone w traktacie z Lizbony nie są jednokierunkowe. Prowadzą one także do wzmocnienia roli państw w ramach Unii. Szczególnym tego wyrazem – w imię umocnienia legitymacji demokratycznej Unii Europejskiej – jest zwiększenie roli parlamentów narodowych, zwłaszcza przy monitorowaniu respektowania zasady pomocniczości. Przyznane parlamentom narodowym na mocy nowego traktatu uprawnienie do tzw. żółtej kartki wzmacnia ich rolę w procesie podejmowania decyzji, nadaje im nowe znaczenie, pozwalając w większym stopniu wpływać na podejmowanie decyzji w Radzie i w Parlamencie Europejskim.
Wśród istotnych zmian wprowadzonych w tekście nowego traktatu należy wymienić wzmocnienie roli Parlamentu Europejskiego i parlamentów narodowych, o czym już była mowa. Dzięki temu zwiększy się kontrola demokratyczna w Unii. Traktat lizboński zwiększy także liczbę obszarów polityki, w których Parlament Europejski, wybierany w wyborach bezpośrednich przez obywateli, będzie zatwierdzał akty prawne wspólnie z Radą składającą z ministrów państw członkowskich. Mówię tu o procedurze tzw. współdecyzji.
Po raz pierwszy parlamenty narodowe uznano za integralną część demokratycznej struktury Unii Europejskiej. Postanowienia traktatu pozwolą im w większym stopniu uczestniczyć w pracach Unii, w szczególności będą one mogły odgrywać rolę strażników zasady pomocniczości, o czym już wspomniałem. Wzmocnienie roli parlamentów to pośrednio wzmocnienie roli obywateli. Warto dodać, że po raz pierwszy w historii obywatele Europy zaproszeni zostali do bezpośredniego zwracania się ze swoimi sprawami do instytucji unijnych. Milion osób, będących obywatelami znacznej liczby państw członkowskich, będzie mogło zwrócić się z własnej inicjatywy bezpośrednio do Komisji o zgłoszenie projektu aktu prawnego w sprawach podlegających kompetencjom Unii Europejskiej.
Za istotne zmiany instytucjonalne należy uznać ustanowienie dwóch nowych funkcji: stałego przewodniczącego Rady Europejskiej oraz wysokiego przedstawiciela Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa. Traktat przewiduje również powołanie Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych, czyli rodzaju służby dyplomatycznej Unii, która będzie wspomagać działania wysokiego przedstawiciela. Służba ta ma składać się z delegowanych urzędników Sekretariatu Generalnego Rady i Komisji Europejskiej oraz dyplomatów delegowanych przez państwa członkowskie, w tym Polskę. Mogę Wysoką Izbę zapewnić, że już rozpoczęliśmy przygotowania do przedstawienia naszych polskich kandydatów do tej służby.
Wprowadzane przez traktat z Lizbony reformy, tworzące podstawę dla dalszego rozwoju wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, w tym europejskiej polityki bezpieczeństwa i obrony, nie podważają szczególnego, międzyrządowego charakteru współpracy w tym zakresie, zapewniając utrzymanie zasadniczych kompetencji przez państwa członkowskie. Polityka zagraniczna Unii Europejskiej będzie taka, jaką ustalą państwa członkowskie. Na dodatek to ustalenie ma być jednomyślne, a więc nie może być pominięty interes żadnego z członków.
Zgodnie z polskim postulatem do traktatu wpisano klauzulę solidarności energetycznej, stwierdzając, że wspólna polityka energetyczna Unii Europejskiej powinna być realizowana w duchu solidarności między państwami członkowskimi. Wśród celów tej polityki wymieniono m.in. zapewnienie bezpieczeństwa dostaw energii w Unii, wspieranie rozwoju nowych i odnawialnych form energii oraz wzajemnych połączeń między sieciami energetycznymi. To bardzo ważne postanowienia, które wypełnione treścią pozwolą nam w przyszłości lepiej zadbać o nasze polskie i wspólne unijne interesy, chociażby w zakresie bezpieczeństwa energetycznego, dostaw gazu i ropy naftowej. Solidarność jako zasada polityki została również wymieniona w odniesieniu do obszaru sprawiedliwości i spraw wewnętrznych.
Naprzeciw polskim oczekiwaniom, formułowanym m.in. przez Episkopat Polski, wychodzi traktatowe podkreślenie poszanowania statusu prawnego kościołów i związków wyznaniowych oraz obowiązek prowadzenia z nimi regularnego dialogu. W imię postulowanego przez Polskę odwołania do wartości leżących u podstaw procesu integracji europejskiej do preambuły traktatu o Unii Europejskiej przeniesiono z traktatu konstytucyjnego motyw jego preambuły nawiązujący do dziedzictwa religijnego Europy: ˝Inspirowani kulturowym, religijnym i humanistycznym dziedzictwem Europy, z którego wynikają powszechne wartości, stanowiące nienaruszalne i niezbywalne prawa człowieka, jak również wolność, demokracja, równość oraz państwo prawa˝.
Wysoka Izbo! Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej jest dokumentem doniosłej wagi z zakresu ochrony praw człowieka, będącej podstawowym elementem nowoczesnego państwa prawa. Jej stworzenie było wyrazem woli państw członkowskich, aby także Unia dysponowała mechanizmem ochrony praw człowieka i obywatela. Taką decyzję podjęto już w 1999 r. Karta Praw Podstawowych została po raz pierwszy proklamowana w dniu 7 grudnia 2000 r. w Nicei, przez trzy instytucje Unii Europejskiej: Parlament, Radę oraz Komisję Europejską, w związku z przyjęciem traktatu z Nicei. Do tej pory w Unii Europejskiej funkcjonuje ona jako deklaracja polityczna. Karta Praw Podstawowych, zgodnie ze zmodyfikowanym art. 6 traktatu o Unii Europejskiej, będzie miała dla wszystkich państw członkowskich, w tym także dla Polski, obowiązującą moc prawną. Zasady, prawa i wolności w niej zapisane w zdecydowanej większości nie są nowe, ponieważ od dawna są obecne zarówno w prawie międzynarodowym, jak i w porządkach prawnych państw członkowskich. Większość jej zapisów znajduje swoje odbicie także w polskiej konstytucji i postanowieniach ratyfikowanych umów międzynarodowych, których jesteśmy stroną.
Postanowienia Karty Praw Podstawowych mają zastosowanie w odniesieniu do instytucji i organów Unii oraz do państw członkowskich, ale wyłącznie w takim zakresie, w jakim stosują one prawo wspólnotowe. Karta nie ustanawia żadnej nowej kompetencji ani zadań dla Wspólnoty lub Unii, określonych w traktatach. Duża część uregulowań zawartych w Karcie Praw Podstawowych jest zbieżna z postanowieniami europejskiej Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. Nowość stanowią prawa wynikające z rozwoju nauki, z postępu technicznego i związanych z nimi zagrożeń, na przykład zakaz klonowania reprodukcyjnego istot ludzkich, czy też ochrona środowiska naturalnego. Karta przyznaje także szeroki zakres praw różnym grupom społecznym, na przykład osobom starszym, pracownikom, przedsiębiorcom, konsumentom, petentom administracji unijnej i krajowej. Zawiera również katalog praw związanych bezpośrednio z funkcjonowaniem Unii Europejskiej, na przykład prawo do uczestniczenia w wyborach lokalnych czy prawo petycji do Parlamentu Europejskiego.
Objęcie Polski protokołem w sprawie stosowania Karty Praw Podstawowych wobec Polski i Zjednoczonego Królestwa ma na celu zabezpieczenie przed ewentualną rozszerzającą interpretacją karty i nie ma wpływu na jej moc wiążącą. Protokół nie zawiera żadnych stwierdzeń dotyczących nieważności karty, lecz jedynie ogranicza dopuszczalność orzekania przez sądy unijne i krajowe na podstawie karty o naruszeniu niektórych praw w niej zawartych, potwierdzając tym samym konieczność szanowania krajowego standardu ochrony praw podstawowych. Analizy nie dają podstaw do przypuszczeń, że protokół mógłby prowadzić do ograniczania praw związkowych lub pracowniczych. Niemniej w celu rozwiania wątpliwości, które mogłyby wynikać z faktu objęcia Polski postanowieniami protokołu, Polska złożyła jednostronną deklarację o charakterze pozytywnym. Podkreślono w niej wypełnianie przez nasz kraj wszystkich standardów zawartych w porządku prawnym Unii Europejskiej w zakresie praw socjalnych.
Pragnę podkreślić, że rząd nie zamierza wycofywać się z przyjętych zobowiązań międzynarodowych, w tym wynikających z omawianego protokołu. Może to być przedmiotem przyszłych reform traktatowych, które będą także podlegały procedurom ratyfikacyjnym.
Wzorem znacznej liczby państw członkowskich rząd polski w ramach procedury ratyfikacji traktatu z Lizbony przesłał do wiadomości parlamentu Kartę Praw Podstawowych. Takie podejście pozwoli wystarczająco dobitnie wyrazić wolę Polski uczestniczenia w ciągłym rozwijaniu europejskiego systemu ochrony praw człowieka, jak również uniknąć problemów związanych z charakterem prawnym karty, które wystąpiłyby w przypadku jej ratyfikacji.
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Jak słusznie wskazał jeden z architektów polskiej polityki zagranicznej po odzyskaniu niepodległości w 1989 r. prof. Krzysztof Skubiszewski, mój poprzednik: ˝Ze względu na swe bezpieczeństwo i budowanie swej mocnej pozycji w Europie Polska ma interes w istnieniu i działaniu silnej oraz dobrze funkcjonującej Unii Europejskiej˝.
Obecny rząd wyraża przekonanie, że w długofalowym interesie Polski jest przynależność do takiej Unii Europejskiej, która dysponuje skutecznymi instrumentami dla podejmowania działań na arenie międzynarodowej odnoszących się do sfery stosunków zewnętrznych Unii.
Nowe rozwiązania traktatowe tworzą dogodne ramy do umacniania roli Unii Europejskiej jako globalnego aktora w stosunkach międzynarodowych. Dotychczas Unia nie była w stanie samodzielnie opanować groźnych kryzysów, nawet w swoim bezpośrednim sąsiedztwie, czego dowiódł kryzys bałkański w latach 90. Bogatsi o te doświadczenia chcemy zacieśniać współpracę w ramach wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, zwiększać europejskie zdolności obronne i zdolności do reagowania kryzysowego. Zależy nam na umacnianiu tożsamości politycznej Unii. Tylko w ten sposób możemy przyczynić się do pogłębienia partnerstwa Europy z innymi regionami i z innymi mocarstwami. Silna i świadoma swojego potencjału Unia Europejska będzie w stanie prowadzić równorzędny, uwzględniający interesy swoich członków dialog ze wszystkimi, nawet najpotężniejszymi partnerami międzynarodowymi.
Kompromis wokół traktatu z Lizbony stawia w nowym świetle dyskusję na temat przyszłości procesu rozszerzania Unii. Nieaktualnym staje się argument przeciwników o potrzebie wyhamowania lub nawet zakończenia procesu poszerzania Unii Europejskiej z uwagi na jej kryzys instytucjonalny. Wbrew katastroficznym wizjom, jakie roztaczano na początku lat dziewięćdziesiątych, akcesja państw naszego regionu nie doprowadziła do paraliżu Unii. Proces jej rozszerzania należy w dalszym ciągu postrzegać jako proces polityczny, skutecznie wspierający procesy transformacji ustrojowej i społeczno-ekonomicznej w państwach sąsiedzkich. W obliczu niechętnych rozszerzeniu nastrojów społecznych w wielu państwach Europy utrzymanie perspektyw akcesyjnych dla państw Europy Wschodniej oraz Południowo-Wschodniej uważać należy za nasz dziejowy obowiązek i jednocześnie wyzwanie. Wielokrotnie Polska podkreślała, że należy stworzyć jasną europejską perspektywę w szczególności dla Ukrainy, która ma prawo oczekiwać – nawet jeżeli to się nie stanie w najbliższej przyszłości – stowarzyszenia, a następnie członkostwa w Unii Europejskiej.
W obliczu nowych rozwiązań traktatowych, takich jak poszerzenie zakresu podejmowania decyzji większością kwalifikowaną czy wzmocnienie kompetencji Unii Europejskiej w polityce zagranicznej, przed Polską stanie wyzwanie umiejętnego poszukiwania sojuszy wśród pozostałych państw członkowskich dla uzyskania zgodnych z naszymi interesami decyzji. W kategoriach wyzwania należy też postrzegać konieczność ukształtowania dobrej współpracy z nowymi instytucjami, ze stałym przewodniczącym Rady Europejskiej oraz z nowym wysokim przedstawicielem Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa.
Wejście w życie traktatu z Lizbony wpłynie na model sprawowania prezydencji w Radzie Unii Europejskiej. Traktat utrwala system sprawowania prezydencji przez trzy państwa członkowskie, w ramach którego państwa te są zobowiązane ściśle współpracować ze sobą celem wytyczania priorytetów i realizacji uzgodnionego programu działań. Polska będzie sprawować prezydencję w drugim półroczu 2011 r. jako pierwsza w ramach trójki z Danią i z Cyprem. Pełne implikacje tej zmiany będą widoczne dopiero po doświadczeniach Republiki Czeskiej i Szwecji, które będą sprawować przewodnictwo w 2009 r.
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Niezmiennie od czasu odzyskania przez Polskę suwerenności w 1989 r. podstawą polityki zagranicznej naszego państwa pozostaje interes narodowy i racja stanu. Rozumiemy to również jako nakaz dobrego i przyjaznego współdziałania z partnerami w celu realizacji wspólnych celów i w duchu wzajemnego poszanowania. Oparcie polityki na założeniach, które nie podlegają koniunkturalnym zmianom, sprzyja ciągłości polskiej polityki zagranicznej. Jesienią 1989 r. rząd pana premiera Tadeusza Mazowieckiego wystąpił z inicjatywą stowarzyszenia Polski ze Wspólnotami Europejskimi, dostrzegając konieczność trwałego zakotwiczenia wolnej i demokratycznej Polski w Europie. Tak jak wtedy, tak i dzisiaj racja stanu Polski nakazuje, by decyzje z zakresu polityki zagranicznej utrwalały bezpieczeństwo państwa, wspierały gospodarczy i cywilizacyjny rozwój społeczeństwa oraz umacniały pozycję naszego kraju na arenie międzynarodowej. W moim głębokim przekonaniu przyjęcie traktatu z Lizbony wpisze się w ten nurt myślenia i będzie konsekwencją wyborów podejmowanych przez Polaków i władze Rzeczypospolitej w ostatnich kilkunastu latach.
Kończąc, pragnę podkreślić, że rząd Donalda Tuska z zadowoleniem odnotowuje utrzymywanie się wysokiego stopnia poparcia społecznego dla członkostwa Polski w Unii Europejskiej. Rozumiemy to jako zachętę dla sił politycznych w Sejmie, dla wszystkich sił politycznych w Sejmie, do poparcia ratyfikacji traktatu z Lizbony. Dziękuję bardzo. (Długotrwałe oklaski).” [Źródło: tutaj].
***
6 kadencja, 12 posiedzenie, 1 dzień (01-04-2008) 1 punkt porządku dziennego: Pierwsze czytanie poselskiego projektu uchwały w sprawie wyrażenia przez Sejm RP zgody na ratyfikację przez Prezydenta RP Traktatu z Lizbony zmieniającego Traktat o Unii Europejskiej i Traktat ustanawiający Wspólnotę Europejską, podpisanego w Lizbonie dnia 13 grudnia 2007 r. (druk nr 345).
„Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński:
Panie Marszałku! Panie Premierze! Wysoka Izbo! Z góry chciałbym uprzedzić, że jeden mały fragment cytatu będzie taki sam w moim wystąpieniu… (Wesołość na sali, oklaski) …ale bez porozumienia.
Przed Sejmem Rzeczypospolitej staje dziś sprawa ratyfikacji traktatu lizbońskiego. Jego przyjęcie będzie dobrą wiadomością dla Polski i dobrą wiadomością dla Europy. Polacy są zadowoleni z naszego członkostwa w Unii. Wysokie poparcie, jakim cieszy się Unia Europejska wśród naszych obywateli, to pozytywny czynnik, pomagający nam kształtować oblicze Unii z korzyścią dla Rzeczypospolitej i z korzyścią dla całej Europy.
Naród polski to wspólnota pokoleń: tych żyjących na naszej ziemi tu i teraz, tych, które odeszły, i tych, które przyjdą po nas. Na polskie uczestnictwo w Unii Europejskiej, na jego znaczenie dla naszej przyszłości warto spojrzeć z takiej właśnie perspektywy. Wśród naszych rodaków żyją jeszcze tacy, którzy urodzili się jako poddani zaborczych monarchów. Żyją ludzie pamiętający osiągnięcia, ale i problemy II Rzeczypospolitej. Wielu jest jeszcze takich, którzy na zawsze zapamiętali koszmar II wojny światowej, terror stalinizmu czy represje późniejszego komunistycznego państwa. Z drugiej strony w ubiegłorocznych wyborach mogli po raz pierwszy głosować ludzie urodzeni w wiekopomnym roku 1989. Historia Polski pamiętana przez obecne pokolenia z własnego doświadczenia, ale także ta, którą znamy z książek, uczy nas, jak wielkimi wartościami są niepodległość, wolność i pokój między narodami.
Unia Europejska jest trwającą już 50, nawet 51 lat, wspólnotą wolności, demokracji i właśnie pokoju między narodami. To pierwszy w historii zrealizowany na taką skalę projekt, zastąpienie zasady równowagi sił i konkurencji zasadą tak bliskiej nam solidarności. Trzeba jednak pamiętać, że obecność w Unii to także nieustanna konieczność dbania o własne interesy. Nie tylko, że nie ma w tym nic złego, ale należy uznać to za pożądane. Będąc w Unii, trzeba jednak pamiętać, że najistotniejszym warunkiem jej istnienia była i jest umiejętność kompromisu między narodami i państwami, mądrego i roztropnego wyważania racji i umiejętnego godzenia bardzo często sprzecznych interesów.
Traktat lizboński, nad którego przyjęciem dziś panie posłanki i panowie posłowie będą głosować, to owoc takiego mądrego kompromisu. Traktat powstał w wyniku trudnych, ale przyjaznych negocjacji toczonych między liderami europejskich krajów. Warto dzisiaj im podziękować, bo w toku tych prac wykazali szacunek i zrozumienie dla naszego, polskiego punktu widzenia. Chciałbym więc podziękować szczególnie panu Nicolasowi Sarkozy˝emu, panu prezydentowi Valdasowi Adamkusowi, panu premierowi Tony˝emu Blairowi i Mirosławowi Topolankowi. Na nie mniejsze słowa podziękowania zasługują pan premier José Luis Zapatero, pan premier Jean-Claude Juncker i pan premier José Sócrates. Nasz wspólny wysiłek nie zakończyłby się jednak sukcesem, gdyby nie wielkie zaangażowanie i otwartość, a także elastyczność ówczesnej przewodniczącej Unii Europejskiej pani kanclerz Angeli Merkel. (Oklaski)
Traktat lizboński zastąpił tzw. europejską konstytucję. To dokument niezwykle kontrowersyjny z naszego punktu widzenia. Zawiera wiele rozwiązań, których Polska nie mogła uznać za optymalne. W negocjacjach nad traktatem lizbońskim udało się, w przeciwieństwie do treści tzw. europejskiego traktatu konstytucyjnego: utrzymać system głosowania nicejskiego aż do roku 2017; wynegocjować tzw. mechanizm Joaniny; nie dopuścić do wpisania zasady prymatu prawa unijnego nad prawem narodowym; umocnić kompetencje państwa narodowego w stosunku do Unii; wprowadzić kluczową dla Polski zasadę solidarności energetycznej; wpisać zasadę kompetencji państwa członkowskiego w dziedzinie bezpieczeństwa wewnętrznego; zapewnić Polsce stałego rzecznika generalnego w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości - ta sprawa wydawałaby się mniej istotna, ale symbolicznie potwierdza obecność Polski wśród sześciu największych państw unijnych. Z poparciem Polski z ustaleń lizbońskich zniknęły wszystkie zapisy nadające Unii Europejskiej atrybuty państwa. Unia jest i musi pozostać silnym związkiem, ale wyłącznie państw narodowych. (Oklaski)
Niezwykle ważne z punktu widzenia interesu Rzeczypospolitej jest przystąpienie naszego kraju do tzw. protokołu brytyjskiego. Gwarantuje ono, że nasz kraj bez własnej woli nigdy nie będzie zmuszony do przyjęcia norm sprzecznych z narodową tradycją, obyczajowością i interesem. Jednocześnie zadeklarowaliśmy, że Polska będzie spełniała wysokie standardy społeczne i ochrony pracy w duchu solidarności zarówno z małej, jak i z dużej litery. (Oklaski)
Cieszę się, że nasze stanowisko wobec protokołu brytyjskiego pan premier, jak rozumiem, potwierdził. (Oklaski)
W ostatnich tygodniach powstał wokół traktatu polityczny spór. Nie dotyczy on treści samego traktatu, ale sposobu jego ratyfikacji, który zabezpieczyłby najbardziej korzystne dla Polski rozwiązania. Przed chwilą była o nich mowa; chodzi o przystąpienie do protokołu brytyjskiego czy też tzw. porozumienie z Joaniny. Spór ten zakończył się kompromisem, którego spełnienie, szczególnie w postaci rozwiązań ustawowych, pozwoli mi z największą przyjemnością ratyfikować ten dokument, tj. traktat lizboński. (Oklaski)
Panie Marszałku! Panie Premierze! Wysoki Sejmie! Państwa głosowanie powinno być potrzebnym Polsce i Polakom świętem narodowej jedności. Jestem przekonany, że poparcie dla traktatu w tej Izbie przekroczy partyjne podziały. Polska potrzebuje bowiem narodowej jedności w sprawach Unii Europejskiej, także w obronie swoich interesów. (Oklaski) Taka jedność wzmacnia rząd i prezydenta, kształtujących naszą politykę zagraniczną.
Obecność Polski w Unii Europejskiej jest dla naszego kraju z jednej strony gwarantem dobrej przyszłości, a z drugiej, na tym etapie dziejów, stanowi wypełnienie naszej narodowej misji i naszego przesłania.
(Głos z sali: Tak jest.)
Naszą misją było przez wieki bycie częścią politycznego Zachodu, a naszym przesłaniem – tolerancja, wolność i wierność chrześcijańskim korzeniom Europy. (Oklaski) Ja także, panie posłanki i panowie posłowie, bardzo rzadko odwołuję się w swoich cytatach do największego z Polaków, Jana Pawła II, ale pozwólcie państwo, że tym razem, podobnie jak poprzednik, pan premier, zacytuję Jana Pawła II, który w obliczu przystąpienia Polski do Unii Europejskiej mówił:
Wiem, że wielu jest przeciwników integracji. Doceniam ich troskę o zachowanie kulturalnej i religijnej tożsamości naszego narodu. Podzielam ich niepokoje związane z gospodarczym układem sił, w którym Polska, po latach rabunkowej gospodarki minionego systemu, jawi się jako kraj o dużych możliwościach, ale też o niewielkich środkach. Muszę jednak podkreślić, że Polska zawsze stanowiła ważną część Europy i dziś nie może wyłączać się z tej wspólnoty, która wprawdzie na różnych płaszczyznach przeżywa kryzysy, ale która stanowi jedną rodzinę narodów opartą na wspólnej chrześcijańskiej tradycji. Wejście w struktury Unii Europejskiej – mówił dalej nasz papież – na równych prawach z innymi państwami jest dla naszego narodu i bratnich narodów słowiańskich wyrazem jakiejś dziwnej dziejowej sprawiedliwości, a z drugiej strony może stanowić ubogacenie Europy.
Zauważyliście państwo pewną różnicę przy końcu cytatu.
Zwracam się do pań posłanek i panów posłów o ratyfikację traktatu lizbońskiego. (Oklaski) Umacnia on naszą pozycję w Unii Europejskiej. Traktat to solidny fundament, na którym zbudujemy dobrą i bezpieczną przyszłość Polski. Tej przyszłości nie można sobie wyobrazić – przy naszym położeniu geograficznym, przy naszej obecnej najnowszej historii, przy naszych sąsiadach – bez Unii Europejskiej. Dlatego też traktat europejski, choć, jak słusznie powiedziano, jest jedynie ludzkim dziełem i z tego punktu widzenia nie jest optymalny, w chwili obecnej jest dokładnie tym, co dało się – z punktu widzenia kraju, dla którego suwerenność jest wartością najwyższą – wywalczyć. A dało się wywalczyć niezwykle dużo. Wyjeżdżając latem zeszłego roku do Brukseli, nie byłem przekonany, czy da się wywalczyć aż tak dużo. Dziękuję bardzo. (Burzliwe oklaski, zebrani wstają, posłanki Izabela Kloc i Barbara Bartuś wręczają prezydentowi wiązankę kwiatów).” [Źródło: tutaj].
***
6 kadencja, 12 posiedzenie, 1 dzień (01-04-2008) 1 punkt porządku dziennego: Pierwsze czytanie poselskiego projektu uchwały w sprawie wyrażenia przez Sejm RP zgody na ratyfikację przez Prezydenta RP Traktatu z Lizbony zmieniającego Traktat o Unii Europejskiej i Traktat ustanawiający Wspólnotę Europejską, podpisanego w Lizbonie dnia 13 grudnia 2007 r. (druk nr 345).
„Prezes Rady Ministrów Donald Tusk:
Panie Prezydencie! Panie Marszałku! Szanowne Panie i Szanowni Panowie Posłowie! Mamy dzisiaj ważny dzień. To dzień, na który czekaliśmy długie tygodnie. Wszyscy na tej sali bez wyjątku z różnych powodów czekali na rozstrzygnięcie debaty o sposobie ratyfikacji traktatu lizbońskiego, czekali w dużym napięciu, jak sądzę – mówię o tym z przekonaniem – bez wyjątku z dobrą wolą. To normalna zdrowa sytuacja w demokratycznym państwie, że ludzie aktywnie uczestniczący w życiu publicznym, cała opinia publiczna, ale także politycy, parlamentarzyści, najwyższe organa władzy publicznej dochodzą do porozumienia, wychodząc czasami z różnych aksjologii, z różnych punktów widzenia. Nie jest niczym zdrożnym, nie jest niczym zaskakującym w dojrzałych demokracjach, że kiedy zabieramy się za trudne dzieła, mamy różne poglądy. Wielką sprawą świadczącą o dojrzałości demokracji jest zdolność do osiągnięcia porozumienia. Rozmawialiśmy o tym, jak być w Europie. Rozmawialiśmy o tym przez te dni, rzeczywiście pełne emocji, w jaki sposób być dumnym i skutecznym narodem we wspólnocie narodów, jaką jest Unia Europejska, i jak zawsze w chwilach trudnych – mogę mówić przynajmniej o tym czasie, który jest doświadczeniem naszego życia, naszego pokolenia, także mojego życia – w końcu dochodzimy, taką mam nadzieję, do dobrego, mądrego finału. Od 1980 r. Polacy, czasami wbrew okolicznościom, a czasami korzystając z dobrych okoliczności, potrafią się w ostatecznym momencie dobrze porozumieć.
Dzisiaj chciałbym rozpocząć to wystąpienie od podziękowania pod adresem prezydenta Rzeczypospolitej Lecha Kaczyńskiego za to, że doprowadził do tego porozumienia. (Burzliwe oklaski)
Jest to także dzień, w którym wszyscy Polacy, niezależnie od tego, czy wierzą w Boga, czy nie, jakiego są wyznania, jakiej są opcji politycznej, wszyscy Polacy, bez wyjątku, przygotowują się do jutrzejszej rocznicy. Nigdy nie nadużywałem i nie chcę nadużywać odwoływania się do tych wielkich zdarzeń, do tej wielkiej postaci, która patronowała tej dobrej, polskiej historii, jaka dzieje od ponad ćwierćwiecza, ale dzisiaj chyba wyjątkowo stosowne są słowa Ojca Świętego, które chciałbym potraktować jako motto dla naszego dzisiejszego spotkania. To są proste słowa i chyba dość oczywiste jako wskazanie dla wszystkich, niezależnie od tego, jak bardzo różnimy się na co dzień w poglądach politycznych. One są dobrym mottem do tego, co dzisiaj powinniśmy w atmosferze dobrej woli i takiego patriotycznego, etycznego napięcia rozstrzygnąć. To było prawie 10 lat temu, w czerwcu, tu, w parlamencie. Jan Paweł II mówił wtedy: ˝Przy okazji dzisiejszego spotkania pragnę raz jeszcze wyrazić moje uznanie dla podejmowanych konsekwentnie i solidarnie wysiłków, których celem od chwili odzyskania suwerenności jest poszukiwanie i utrwalanie należnego i bezpiecznego miejsca Polski w jednoczącej się Europie i świecie. Polska ma pełne prawo, aby uczestniczyć w ogólnym procesie postępu i rozwoju świata, zwłaszcza Europy. Integracja Polski z Unią Europejską jest od samego początku wspierana przez Stolicę Apostolską. Doświadczenie dziejowe, jakie posiada naród polski, jego bogactwo duchowe i kulturowe mogą skutecznie przyczynić się do ogólnego dobra całej rodziny ludzkiej, zwłaszcza do umocnienia pokoju i bezpieczeństwa w Europie˝.
Te słowa Jana Pawła II niech będą wskazaniem dla nas wszystkich, niezależnie od obaw, lęków. A one są przecież zrozumiałe w narodzie, który przeżył poprzedni wiek w sposób tak dramatyczny, tak tragiczny. Niech nikt nie drwi z obaw i lęków narodu, którego fundamentalnym doświadczeniem jest poczucie zagrożenia i niesprawiedliwości.
Chciałbym podziękować tym wszystkim, którzy z jak najlepszą wolą, różniąc się ze mną, z moją formacją, z moim rządem poglądami, przystąpili jednak do pracy nad tym, aby to nasze wspólne, narodowe dzieło zostało zwieńczone kolejnym dobrym finałem. (Burzliwe oklaski) Nie ma powodu, w mojej ocenie, ubolewać nad tym, że partie polityczne, cztery kluby parlamentarne, które reprezentują przygniatającą większość Polaków, cztery kluby zasiadające w polskim parlamencie podjęły dyskusję o tym, w jaki sposób ratyfikować traktat lizboński, a co za tym idzie, jak gwarantować bezpieczeństwo i rozwój Polski wedle własnego najlepszego rozumienia. To jest nasze prawo i obowiązek wobec Polaków, wobec naszych wyborców, aby reprezentować czasami odmienne poglądy, ale naszym świętym obowiązkiem jest odnajdywanie tego, co wspólne w sytuacji, w chwili, kiedy czujemy, a przecież wszyscy to czujemy, że Polska po raz kolejny może zdobyć pozycję, która zagwarantuje nam realne bezpieczeństwo i szansę rozwoju tu, na naszym kontynencie. (Oklaski)
Każdy z nas – tak sądzę – wtedy, kiedy emocje rozpalają debatę publiczną, odwołuje się także do własnego, osobistego doświadczenia. Kiedy poprzedni rząd pod patronatem, a w finale z udziałem pana prezydenta negocjował ostateczny kształt traktatu lizbońskiego, wszyscy wracaliśmy pamięcią do lat dawniejszych, bo zawsze przy takich okazjach wracamy pamięcią do lat dawniejszych, chociaż dla mojego pokolenia to, co było jeszcze 20 lat temu, jest jakby na wyciągnięcie ręki. Wtedy, kiedy mamy te chwile wspólnego skupienia, wspólnej refleksji, nikt nie odważyłby się zaprzeczyć, że te długie lata okazały się wysiłkiem mądrym, okupionym ofiarami, okupionym wielkimi staraniami i poświęceniem nie tylko ludzi obecnych tu na tej sali, ale całego narodu, kiedy przypominamy sobie, gdzie byliśmy, w jakiej sytuacji, w jakiej kondycji byliśmy jako Polacy, jako naród, jako państwo 20 lat temu, a w jakiej sytuacji jesteśmy dzisiaj, to wszyscy bez wyjątku musimy przyznać, że ta droga, na której pomagały nam drogowskazy choćby takie jak słowa Ojca Świętego, miała głęboki sens, że osiąganie porozumienia na kolejnych etapach tej drogi ma najgłębszy sens i że tego oczekują od nas Polacy.
Dlatego z pełnym przekonaniem, niezależnie od napięć i konkurencji politycznej, jaka towarzyszy każdej demokracji, chcę przede wszystkim podkreślić i powtórzyć, że dobre, mądre porozumienie wymaga gwarantów. Wspólnie z prezydentem Lechem Kaczyńskim podjęliśmy publiczne zobowiązanie wobec Polaków i wobec państwa, że będziemy gwarantować dotrzymanie umowy, umowy politycznej, którą zawarliśmy. Zgodnie z tą umową, w swojej treści i w swojej istocie europejską, a służącą Polakom, wszyscy na tej sali wygrywają. I Polacy wygrywają.
Wspólne zwycięstwo jest możliwe wtedy, kiedy podejmuje się wysiłek na rzecz innych, nie tylko własnej racji. W czasie naszej długiej rozmowy obaj mieliśmy przekonanie, że pora przerwać debatę, w której ktoś kogoś musi pokonać. (Oklaski) W chwilach szczególnych, a tak się zdarzyło, że u nas debata i finał debaty nad traktatem lizbońskim to jest chwila szczególna, trzeba uznać, iż nie ma się monopolu na rację, i ja uznaję tę prawdę. Fundamentem naszej cywilizacji jest zdolność do podjęcia wielkiej gry o publiczny interes ze świadomością, że każdy musi czuć się zwycięzcą. (Oklaski) Zaangażowanie pana prezydenta umożliwiło ten sukces. W ogóle uważam, i chyba państwo się ze mną zgodzicie, że najbardziej pociągające w idei Unii Europejskiej, przy rozmaitych zastrzeżeniach, jest to, że mimo oczywistej gry sił – wiadomo, silniejszy ma większe szanse, słabszy mniejsze – istota Unii Europejskiej polega właśnie na tym, żeby nikt nie czuł się przegrany. Nowoczesna, służąca ludziom, polityka powinna polegać właśnie na tym, że rozmawia się po to, by uwzględnić racje partnera, oponenta, konkurenta. Chyba jesteśmy na moment przed osiągnięciem tego.
Szanując różnice zdań i szanując stanowiska, mówimy: dla Polski najlepszy jest ten finał. Za to należy się podziękowanie, które w imieniu rządu składam, jako współautor ustawy, która ma umożliwić panu prezydentowi ratyfikację traktatu lizbońskiego. Za to chcę podziękować wszystkim klubom. Spieraliśmy się, ale doszliśmy, jak sądzę, do porozumienia, także dzięki waszym wysiłkom i waszym staraniom. Dziękuję wszystkim, szczególnie klubom opozycji. One – i mówię to szczerze – były w trudnej sytuacji. Oba kluby opozycyjne, jak zawsze w takiej sytuacji, mają trudniej. I dlatego wyrazy uznania składam zarówno klubowi Prawo i Sprawiedliwość, jak i klubowi Lewica i Demokraci. Moim zdaniem także opozycja wykonała swoje zadanie w tej sprawie bardzo dobrze. Dziękuję za to. (Oklaski)
W tej debacie za mało mówiliśmy – być może zabrakło trochę czasu, może namiętności nam to utrudniły – ile Polska korzysta z tego, co wynegocjowali poprzednicy, jeśli chodzi o rząd, a co podpisali dzisiaj rządzący. W interesie Polski jest, i uważam, że to powinno być poza dyskusją, możliwie silna i spójna Unia Europejska pod warunkiem – a Polska umiała postawić takie warunki i wygrała te warunki – że ta spójna polityka skutecznie gwarantuje i chroni nasze narodowe interesy. Zawsze chciałoby się więcej – pamiętacie państwo, ta dyskusja, ile można dla Polski więcej, trwa przecież długie lata – ale tak jak my tu, na tej sali, szukaliśmy i dzisiaj pokażemy, że na końcu można znaleźć ten środek, może nie złoty, ale taki, który umożliwia współpracę, kooperację, tak i Europa szuka tego typu sposobów. Traktat lizboński, dobrze o tym wiemy, nikogo nie satysfakcjonuje w 100%. Dzięki wysiłkom Polaków, klubów parlamentarnych w tej i w poprzednich kadencjach, prezydentów i rządów ten kompromis europejski, jakim jest traktat lizboński, w naszej ocenie dobrze służy Polsce.
Zauważyliście państwo, że w czasie tej debaty o tym, jak ratyfikować traktat lizboński, żadna istotna siła polityczna tu, na tej sali, ale wiemy dobrze, że także poza tą salą, w Polsce, nie kwestionowała sensu ratyfikacji traktatu. To oznacza, że jako naród, jako parlament, jako zbiorowe przywództwo polityczne Polski, chyba dobrze zrozumieliśmy, gdzie najskuteczniej możemy bronić narodowego interesu Polaków i w jaki sposób. A po to, aby rozwiązywać czasami kłopoty -chyba drugorzędne, ważne w polityce, ale drugorzędne – są właśnie ludzie tacy jak na tej sali, żeby znaleźć dobry finał.
Chciałbym, żebyśmy dzisiaj, gwarantując sobie dochowanie umów, i to chciałbym z całą mocą podkreślić, umów, które są zawarte w uchwałach, w ustawach, ale także w deklaracjach publicznych, bo wielki awans cywilizacyjny Polski oznacza także, że wreszcie my, na tej sali, musimy uwierzyć, że jak ktoś daje słowo, to dotrzymuje tego słowa (Oklaski), chciałem więc podkreślić, że obojętnie, czy to jest uchwała, czy ustawa, musimy zacząć wierzyć własnym słowom. Oponentom, partnerom wierzę także na słowo, niezależnie od tego, co zapisaliśmy. Mocą urzędu, który reprezentuję, chcę zagwarantować, że to, co ma być zapisane także w przyszłych ustawach, konkretnie w ustawie, której zmiana musi być konsekwencją ewentualnego przyjęcia traktatu lizbońskiego, będzie ze strony rządu, ze strony partii, którą reprezentuję, dochowane. (Oklaski)
Kiedy pojawił się kryzys w naszych rozmowach, ktoś dowcipnie zauważył, że przecież alternatywą dla naszego wspólnego rozwiązania może lub musi być referendum. Ten ktoś zaczął się zastanawiać, jak precyzyjnie brzmiałoby zadane Polakom pytanie, i zaproponował jego formułę. To jest pytanie, które tak naprawdę stawiamy sobie dzisiaj na tej sali. Mogło ono być pytaniem referendalnym. Jak mogłoby brzmieć? Czy jesteś za przyjęciem traktatu lizbońskiego, wynegocjowanego przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego i rząd Jarosława Kaczyńskiego, podpisanego przez rząd Donalda Tuska i Waldemara Pawlaka, popartego całą mocą przez lewicę? Tak brzmiałoby pytanie. Tak brzmi ono dzisiaj na tej sali. (Oklaski)
Chciałbym dzisiaj powiedzieć otwarcie – wiadomo, że opozycja i rząd bywają w różnych rolach, spierają się czasami o szczegóły, żeby podkreślić, jak się między sobą różnią – że to, co wynegocjowali Lech Kaczyński i rząd Jarosława Kaczyńskiego, może nie jest idealne, ale jest wystarczająco dobre, żeby to ratyfikować. Zastrzeżenia lewicy rozumiem z punktu widzenia ideowych podstaw lewicy, ale też wiecie, że wynik negocjacji jest wystarczająco dobry, żeby dokonać ratyfikacji. Wszyscy wiemy, że dla Polski osiągnięto to, co prawdopodobnie było możliwe. Chyba najwyższym uznaniem dla starań nas wszystkich, jak tu siedzimy, będzie potwierdzenie tego w głosowaniu. Czego więcej trzeba? Rozumiem, że trzeba jeszcze pewności, że podobnie jak nasi poprzednicy, tak i my, koalicja rządząca, oraz ci, którzy przyjdą po nas, będą mogli w dobrych, mądrze skonstruowanych ramach prawnych skutecznie bronić naszego interesu w Europie, bo oczywiście w Europie każdy broni swoich interesów. Będziemy wspólnie nad tym pracowali. Deklaruję, że będziemy pracowali szybko, intensywnie i z jak najlepszą wolą.
Wydaje się, że to jest dzień, który, jeśli ten efekt końcowy uzyskamy, przejdzie do historii naszego dość młodego parlamentaryzmu – nie chcę używać zbyt wielkich słów – jako dzień, który mimo wielu emocji pomógł nam wszystkim wznieść się ponad partyjne podziały. Są one ważne i nie należy ich lekceważyć, ale jeśli dzisiaj zagłosujemy za, wówczas będzie to oznaczało, że w szczególnych momentach potrafimy zrobić to, czego oczekują od nas Polacy.
Chciałbym zakończyć cytatem, bo opatrzność chciała – ktoś powie, że to zbieg okoliczności – żeby słowa najwybitniejszego Polaka tak dobrze opisywały to, co powinniśmy zrobić. W 2003 r. nasz papież mówił: Polska zawsze stanowiła ważną część Europy i dziś nie może wyłączyć się z tej wspólnoty, która wprawdzie na różnych płaszczyznach przeżywa kryzysy, ale która stanowi jedną rodzinę narodów, opartą na wspólnej chrześcijańskiej tradycji. Europa potrzebuje Polski. Polska potrzebuje Europy. Od unii lubelskiej do Unii Europejskiej. Pamiętamy wszyscy te słowa. Niech będą one wskazaniem dla wszystkich bez wyjątku na tej sali. Dziękuję bardzo. (Burzliwe oklaski).” [Źródło tutaj].