• 16 marca 2023
    • Marketing

    Niech rząd nie psuje już bardziej farmacji

    • By krakauer
    • |
    • 29 października 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Niech rząd, a zwłaszcza szanowny pan minister zdrowia uderzy się w pierś (oczywiście delikatnie i symbolicznie) zanim jeszcze bardziej popsuje farmację i cały rynek farmaceutyków. Trudno określić, czy z przypadku, czy z nieszczęścia, ale dzieje się źle. Można tak usłyszeć od wielu lekarzy, chyba od każdego menedżera w firmie farmaceutycznej, nie mówiąc już o zwolnionych pracownikach branży. Uwaga nikt tu nikomu nie zarzuca złej woli, liczą się efekty, a te są średnio udane!

    Jak to jest możliwe, że do niedawna było w Polsce tak, że można było kupić każdy lek w każdej aptece, nawet w jakiejś ekstremalnej za przeproszeniem wsi, do tego były zniżki, a nawet całe sieci aptek wyspecjalizowane w udzielaniu zniżek – a dzisiaj apteki znikają, no i najgorsze – nawet proste leki często trzeba zamawiać na kolejny dzień. Chociaż są to leki gotowe, a nie jakieś nadzwyczajne preparaty wymagające przygotowania przez farmaceutę pod specjalnym nadzorem i w szczególnych warunkach!

    Podobno drogie leki są bardziej dostępne dla chorych ich w rzeczywistości potrzebujących, jeżeli tak jest – to bardzo dobrze, to wielki sukces pana ministra i oczywiście całego rządu. Jednakże mając w rodzinie osobę przewlekle chorą na chorobę genetyczną – można stwierdzić, że jest to najdelikatniej mówiąc „kamieni kupa”, ponieważ tak jak się zostawiało w aptece co kwartał około tysiąca złotych tak, też się go zostawia – tylko trzeba pójść dwa razy. Najpierw odstać w kolejce z receptą i usłyszeć od miłej pani „a tych leków to my nie mamy, możemy sprowadzić panu na jutro”, a potem żeby przyjść i je odebrać o ile oczywiście zdążyły przyjechać, bo jak kierowniczka nie była w hurtowni to leku nie ma.

    Oczywiście reformy polegającej na tym, że leki przypisuje się ze zniżkami dla chorych na konkretną chorobę, w której pomagają nie można nie docenić. Jednakże powstaje pytanie – dlaczego popsuto rynek farmaceutyków? Wiadomo, że to szpitale „robią obrót” w farmacji, jednakże one od bardzo dawna praktycznie na wszystkie leki są zobowiązane przeprowadzać przetargi. Dlaczego więc nie można było tak przeprowadzić reformy, żeby „hurt” dla dużych odbiorców funkcjonował inaczej niż rynek dla maluczkich, przy czym naprawdę jest wszystko jedno, czy dużym odbiorcą jest szpital, ministerstwo samo w sobie, czy też hurtownik – eksportujący leki za granicę. Mamy kapitalizm, lek jest produktem podlegającym prawom rynku – dlaczego ogranicza się swobodę handlu i konkurencji?

    Żyjąc w naszym kraju już trochę, znając doskonale jak funkcjonują instytucje biurokratyczne – trzeba być nieskończonym optymistą, żeby dać wiarę temu, że te instytucje będą bardziej efektywne od rynku, w tym znaczeniu, że cena płacona poprzez regulacje i tabele będzie bardziej efektywna od ceny płaconej na zasadzie gry popytu i podaży. Zresztą nawet jeżeli na wolnym rynku farmaceutyków dochodziło do nadużyć, to co szkodziło ministerstwu wprowadzić przepisy regulujące obrót lekami w tym znaczeniu, żeby wykluczyć spekulację, ewentualnie zaopatrywać się zbiorowo wirtualnie – na tyle rocznie ile mniej więcej średnio było potrzeba w ciągu poprzednich kilku lat. Wiadomo, że ludzie dużo więcej nie zużyją, a resztę niech zrobi rynek, po jakiej cenie? No właśnie! Co to państwo interesuje ile kosztują leki? Co to za darmo są? Jeżeli nie są, to muszą kosztować tyle ile kosztują, bo inaczej znikną z rynku i niestety w wielu przypadkach tak się zaczyna dziać, o ile już się nie wydarzyło. O znikających aptekach nie ma nawet co wspominać – następuje przerzedzenie sieci aptek, oczywiście najbardziej cierpi na tym prowincja, gdzie nie było ich zbyt wiele, ale jednak istniały. Co będzie jutro? Czy to pana Arłukowicza interesuje? Przy czym oczywiście nie wolno pana ministra oskarżać o złe intencje. Jednakże dlaczego zrobili reformę z listą, wymagającą praktycznie ciągłej aktualizacji – to można tylko wytłumaczyć teorią mętnej wody w której wiadomo co lepiej bierze, a przynajmniej wielkości haczyków nie widać.

    Naprawdę doprowadzenie do sytuacji w której obecnym w Polsce, bajecznie bogatym i naprawdę bardzo dużo mogącym koncernom farmaceutycznym nie opłaca się inwestować w marketing (co więcej w zasadzie nie wolno im tego robić w ujęciu klasycznym), to jest jakieś wielkie nieporozumienie, ponieważ w efekcie zdarza się, że zachodzi ryzyko odcinania ludzi (pacjentów) i lekarzy od informacji.

    Jest oczywistością, że obecna sytuacja to stan w trakcie reformy, albo rząd ją dokończy, albo powinien się z niej wycofać, ponieważ to jest skandal, że reforma jest przeciw skuteczna tj. zamiast poszerzać dostęp do leków – ogranicza go, a przynajmniej tak jest w odbiorze społecznym. Przy czym uwaga – nikt nie twierdzi, że poprzedni model był optymalny, bo nie był! Jednakże miał szansę ewoluować w stronę porozumień branżowych, czy też mógł być sterowany przez ministerstwo przy pomocy miękkich posunięć. Natomiast zdejmował z państwa ciężar organizacji rynku! Dzisiaj natomiast – nie tylko trudno jest się „połapać” o co „w tym biega”, ale widząc protesty ludzi ze środowiska, widać że to nie jest docelowo dobre, gdyż jakiejś przełomowej poprawy dla pacjentów nie widać, może narodowy płatnik wydał mniej na leki. Tylko, czy to oszczędzanie nie skończy się tym, że leków będzie mniej? Bo już są gorzej dostępne, przynajmniej niektóre – gdzieniegdzie.