- Polityka
Wyprowadziliśmy się głęboko na Dzikie Pola!
- By krakauer
- |
- 27 października 2014
- |
- 2 minuty czytania
Wyprowadziliśmy się głęboko na Dzikie Pola i to na własne życzenie, w pełni samodzielnie – nie możemy mieć tym razem pretensji do nikogo. Po głupocie awantury irackiej, gdy na żywo w telewizorach można było usłyszeć rzekomo poważnych polityków i publicystów, którzy przekrzykiwali się w tym jakie to korzyści będzie miała polska gospodarka z naszej obecności tam – już raczej nic nie powinno nas zdziwić, a jednak. Niestety nasza rzeczywistość jest o wiele ciekawsza od fikcji, w zasadzie fikcja dla nas Polaków jest nudna, rzeczywistość przekracza bowiem wszelkie wyobrażenia. Tylko niestety ta rzeczywistość zaskakuje nas negatywnie, często wręcz koszmarnie negatywnie jak i w tym wypadku.
Otóż, bowiem okazało się, że są w naszym kraju politycy, którym się wydawało, a być może także i im się nadal tak wydaje, że Ukraina będzie swoje sprawy w Unii Europejskiej załatwiać przez Polskę, najlepiej jeszcze za ich osobistym pośrednictwem. Szczerze mówiąc, tego się nie da pojąć na trzeźwo, nawet tarzanie się po dywanie ze śmiechu nie pomaga. Jest to coś tak oderwanego od rzeczywistości, że tylko nasza klasa polityczna mogła wpaść w ogóle na taka ideę pośrednictwa, jakby Ukraińcy nie znali angielskiego, niemieckiego lub francuskiego. To nasi politycy nie znają języków – nowi przywódcy Ukrainy znają angielski znakomicie.
Wymyślono bajeczkę, że zła Rosja nas nie chce przy stole rozmów pokojowych, nawet znaleźli się półidioci, którzy w ten sposób tłumaczyli Ukraińców, że musieli, że nie mieli zapewne wyjścia itd. Tymczasem sprytni Ukraińcy bardzo zgrabnie wymyślili jak pozbyć się niechcianego polskiego balastu, zresztą po co się z Lachami bratać, jeżeli wiadomo że to też nieprzyjaciel? Oczywiście wszystkiemu winny jest Władimir Putin i minister Ławrow, poza nimi wszyscy mieli jak najlepsze i jak najbardziej szczere intencje, tylko zabrakło stołka dla Polski.
Niestety lub -stety, bo im szybciej minie ten banderowski czar w Warszawie tym lepiej – i otrzeźwiejemy widząc sytuację taką, jaka ona jest a nie taką, jaką chciano by, żebyśmy widzieli. Niestety sytuacja jest żałosna, a nawet gorsza, ponieważ w realnej rozgrywce wyprowadziliśmy się sami w pole, jako harcownik i ponieśliśmy straty a potem jeszcze „sojusznik” podał nam czarną polewkę, ponieważ każde najmniejsze dziecko na Ukrainie wie, że Polska będzie konkurentem ich kraju w Unii Europejskiej.
Ukraina dostała bardzo wiele za nic – dostęp do Wspólnego rynku bez żadnych warunków, nas to samo kosztowało dekadę dostosowywania się i deindustrializację (pomijając już inne straty). Dzisiaj ukraińska gospodarka zacznie się reorientować na Europę, a tak długo jak może, będzie sprzedawać do Rosji ile się da, zresztą to ich jabłka są dzisiaj na ladach moskiewskich supermarketów a nie nasze, wieprzowiny nie wpuszczają, bo wiedzą, że natychmiast Rosjanie nałożyliby przepisy sanitarne podejrzewając, że naklejają swoje metki na nasze mięso. To jest taniec w nieskończoność, niestety nie da się stać w rozkroku tocząc wojnę. Do tej pory Ukraina miała gigantyczne korzyści z handlu z Rosją, co będzie za pół roku? Rosjanie prędzej będą jedli ryż z pół żywą rybą na chińską lub japońską modłę niż pozwolą się upokorzyć Ukraińcom! Innymi słowy jak Ukraina wypadnie ze Unii Celnej, to ani jedno jajko zniesione przez ukraińską kurę nie pojedzie do Moskwy. Zgadnijcie państwo, dokąd wówczas pojadą te produkty? Nie ma już ceł – można przywieść wszystko, wielu rolników w Polsce powinno się przebranżowić już teraz, a branże outsourcingowe z takich miast jak Kraków lub Wrocław – wymyje w ciągu kilku lat. Zresztą na pewno już w przyszłym roku usłyszymy o inwestycjach, które zamiast u nas zbudowano tam, a potem się zlikwiduje fabrykę w Polsce, tak jak wczoraj likwidowało się fabryki we Francji lub Włoszech. Ktoś w ogóle policzył przed tym całym partaczeniem na wschodzie jak zachowa się nasze PKB – pod względem dynamiki i struktury po otwarciu granicy celnej? Mniejsza z tym, w skali ogólnej strat może będą tanie dobre ukraińskie arbuzy na rynku? Przynajmniej taka korzyść…
Wyniki wyborów są jednoznaczne, trudno podejrzewać o fałszerstwo lub manipulacje na skalę całego kraju, w którym funkcjonują tak aktywne grupy obywateli jak tamtejsi nacjonaliści i radykałowie. Ukraińcy się opowiedzieli jednoznacznie za kursem pro-zachodnim, chociaż prawie na pewno większość z nich nie ma zielonego pojęcia, co to w praktyce oznacza i ile to ich będzie kosztować.
Możemy się, więc dalej spierać, czy prowadzimy politykę jagiellońską, czy piastowską, czy osła trojańskiego, to nie ma znaczenia. Liczą się fakty – sami wprowadziliśmy się w sytuację, w której stworzyliśmy sobie konkurenta, któremu nie możemy odmówić udziału w podziale tortu. Dodatkowo kwestie narodowe są nierozstrzygnięte w znaczeniu historycznym i w przyjaźń z potomkami morderców nie wierzy znaczna część Polaków, ta krew jest za świeża i było jej za dużo, zbyt niewinna – żeby społeczeństwo łyknęło haniebną uchwałę o „znamionach ludobójstwa”. Partactwo wschodnie okazało się absolutną porażką pod każdym względem i już realnie nas kosztuje w pieniądzach, do tego jeszcze kilku idiotom się wydawało, że będą rozstrzygającymi – decydującymi o warunkach przyjęcia Ukrainy do Unii (w formule stowarzyszenia potem włączenia).
Niestety do tego prowadzi zaprogramowanie naszych elit na rusofobię, bo jakoś nikt nie chce nieść wolności – ludowi Hong Kongu w jego walce z realnym komunistycznym reżimem.
Winnych tej sytuacji trzeba rozliczyć – wszystkich! No, a prawdziwą cenę to dopiero zapłacimy, a najśmieszniej będzie jak Ukraina sięgnie po broń jądrową…