• 17 marca 2023
    • Soft Power

    Listy werbunkowe u szpiega? Może to jednak lobbing?

    • By krakauer
    • |
    • 18 października 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Jeżeli u domniemanego szpiega, rzekomo działającego na rzecz sąsiedniego bardzo groźnego supermocarstwa można w trakcie przeszukania mieszkania znaleźć listy nazwisk, które identyfikuje się, jako „listy werbunkowe”, a przynajmniej takie wiadomości podaje się do publicznej wiadomości – to trzeba się zastanowić czy to jest rzeczywiście szpieg? Ponieważ być może mamy do czynienia z lobbingiem? Oczywiście nie można wykluczyć, żeby lobbysta nie był szpiegiem, a pod płaszczykiem działalności lobbingowej maskował działalność szpiegowską. Jednakże żaden szpieg, nawet nieprofesjonalny, ale jednak skoncentrowany na wyniku swojej działalności nie pozwoliłby sobie na taki brak profesjonalizmu. Wiele jest, bowiem poziomów głupoty, którą można wyśmiać, ale coś takiego jak szpieg trzymający we własnym domu listy werbunkowe, z których w konfrontacji z wynikami jego inwigilacji można wywnioskować, kogo już zwerbował – to nawet nie jest śmieszne, to po prostu wywołuje spazmy do łez.

    Zanim jednak będziemy się tarzać po dywanie ze śmiechu razem z zaprzyjaźnionym psem zawsze skłonnym do zabawy w tarzanie się po dywanie, trzeba się zastanowić, co się takiego stało, że informacja o zatrzymaniu obywatela polskiego i rosyjskiego z zarzutami o szpiegostwo została upubliczniona, wraz z informacją o zatrzymaniu wysokiego oficera Wojska Polskiego? Co spowodowało, że zapadła decyzja o ujawnieniu efektów działania kontrwywiadu? Czy kontrwywiad zdecydował się na ujawnienie tej informacji samodzielnie – czy też zostało to podjęte na poziomie politycznym? Jest jeszcze kwestia, czy te zatrzymania to wynik ciężkiej pracy operacyjnej polskich służb, czy też działania na polityczne zamówienia na zasadzie „trzeba coś znaleźć”? Tutaj pojawia się pewien zasadniczy problem, o ile, bowiem nikt w ambasadzie oskarżanego państwa nie przyzna się do znajomości z osobami podejrzewanymi o szpiegostwo, jak również sami oskarżeni przecież nie są idiotami i nie przyznają się, poza przypadkiem pójścia na współpracę w celu mniejszego wyroku – to zawsze w takich akcjach trzeba się liczyć z możliwą reakcją drugiej strony.

    Właśnie to ryzyko reakcji, a raczej ich nieuchronności należy wkalkulować w działalność kontrwywiadu, albowiem często o wiele prościej jest szpiega skompromitować lub o czym się nie mówi – zlikwidować, w tym pozorując np. wypadek, niż narazić się na retorsje ze strony konkurencyjnych służb specjalnych. Przecież jest oczywistym, że po takiej akcji – ktoś z naszych po tamtej stronie lada dzień też może być oskarżonym o szpiegostwo, a trzeba pamiętać, że w interesującym nas kraju obowiązuje kara śmierci. Czy warto jest, zatem podejmować tą grę?

    Musiało zaistnieć coś takiego, żeby w Polsce pojawiła się konieczność medialnego zasłonięcia rzeczywistości poprzez kolejne oskarżenie skierowane w stronę Federacji Rosyjskiej. Na tą chwilę nie widać nic innego poza „kwestiami pomników” i związaną z nią niechęcią strony polskiej do profesjonalnego dialogu o historii – owszem trzeba przyznać bardzo trudnej i z polskiej strony interpretowanej jednoznacznie. Chyba, że działania strony rosyjskiej to już zapowiedź przygotowania tamtejszego społeczeństwa do ewentualności konfliktu zbrojnego w przyszłości, którym próbujemy przeciwdziałać?

    Niestety na postawione pytania nie ma łatwych odpowiedzi, jednakże w naszym kraju od pewnego czasu mamy długą i bogatą tradycję przecieków do mediów, które z zasady zawsze mają jedno i to samo źródło. Trzeba być, bowiem wyjątkowo niedomyślnym, że np. w spisku nagraniowym dopatrywać się działania kelnerów z ich własnej inicjatywy, podobnie w tym przypadku sprawa jest już na moment ujawnienia dwuznaczna. GDYŻ JEST OCZYWISTOŚCIĄ, ŻE OD MOMENTU ARESZTOWANIA TEGO PANA W WARSZAWIE W KILKUSET DOMACH POJAWIŁA SIĘ NERWOWOŚĆ, A JAK DO TEGO UJAWNIONO JESZCZE W ROLI „BICZA” INFORMACJĘ O LIŚCIE WERBUNKOWEJ – TO MOŻE SIĘ POJAWIĆ PANIKA. Czyli pojawia się poważna szansa, że jakaś grupa ludzi poddana presji – sama zgłosi się do stosownych kontaktów z prośbą o rozmowę, żeby dowiedzieć się czy jest na liście, albowiem w naszych realiach takowa będzie lada dzień – z przecieku oczywiście nieznanego jak zawsze źródła – ujawniona. Dla wielu pojawienie się na tej liście, zwłaszcza jeszcze opatrzonej opisami może oznaczać śmierć cywilną, albowiem w tym kraju nawet pozytywne pisanie o Rosji i Rosjanach jest prawie równoznaczne ze zdradą narodową a bycie Konsulem honorowym tego kraju stygmatyzuje w biznesie!

    Proszę się teraz zastanowić, – co zrobilibyście państwo, żeby nie zostać ujawnionym razem z tą listą? Przy czym uwaga – nie ma zupełnie żadnego znaczenia, czy tak lista w ogóle istniała, w ilu wersjach, kto ją napisał. To już nie ma żadnego znaczenia, liczy się to, że już mamy przecieki wobec dwóch osób – w tym jednego polityka, którego akcje miały spaść w jego własnej partii itp.

    Ludzie, przecież naprawdę można się rzucić na dywan i pogryźć z psem! Na establishment padł blady strach, bo oto zaczyna się to, czego boją się wszyscy – stara zabawa w podkradanie ostatniego krzesła. No, tak tutaj jest, naprawdę trzeba się zgodzić z tezą, że jeżeli chce się „załatwić” Polaków – wystarczy pozwolić im odpowiednio długo się samemu rządzić i wszystko, co robić to jedynie stać na straży tej polskiej wolności.

    Tags: , , , , , , , , , , , , ,