- Ekonomia
Jeżeli ceny ropy naftowej spadają to, kto na tym najbardziej zyskuje skoro nie kierowcy?
- By krakauer
- |
- 04 października 2014
- |
- 2 minuty czytania
To fascynujące, jeżeli ceny ropy naftowej spadają od pewnego czasu tj. mniej więcej od końca Olimpiady w Sochi, a ceny na stacjach benzynowych stoją w miejscu, ewentualnie lekko wahają się o wątłe procenty. Nic więcej, nie ma żadnego śladu w trendzie, żeby ceny paliw na stacjach nadążały za globalnym spadkiem cen ropy.
Oczywiście nie podlega żadnej wątpliwości, że to, co wlewamy do baków naszych samochodów przechodzi bardzo długą i dość drogą drogę z pól naftowych, poprzez logistykę, rafinerię a na czystym marketingu ultra bogatych koncernów naftowych kończąc. W świetle dostępnych danych uzyskanych na podstawie informacji od ludzi z branży, wynika że marża na litrze standardowego paliwa Pb95 to nie więcej niż 7 gr, ale to w dużych miastach. Na prowincji, czy też raczej tam gdzie ruch jest mniejszy – marża nie przekracza 5 gr na litr, a to już są granice opłacalności całego biznesu naftowego – wymagające dużego sklepu przy stacji, najlepiej razem z restauracją i upragnioną licencją na alkohol.
Ocena kosztów składowych w litrze paliwa jest skomplikowana, my w naszej opinii przyjęliśmy silnie uproszczone i uogólnione wskaźniki jak: 1 baryłka ropy naftowej (1 bbl) = 159 litrów. 1 tona ropy naftowej = 7,26 bbl. Obecnie za baryłkę ropy Brent trzeba zapłacić 91,95 USD, tendencja spadkowa jest widoczna, sprzedawano już ropę po 91,55 USD. Amerykańska ropa typu Crude kosztowała 88,67 USD za baryłkę. Tymczasem jeszcze w czerwcu za baryłkę ropy Brent płacono ponad 115 dolarów! Od tego czasu mamy spadek cen o około 20%. Podobnie interesująco zachowywała się ropa wiosną 2012 roku, gdy kurs ropy także w ciągu kwartału spadł z 127 USD do 88,5 USD.
Niestety ropa ma tą cudowną właściwość, że zachowuje się odwrotnie proporcjonalnie względem dolara, w którym się nią głównie handluje. Od mniej więcej czerwca dolar podrożał o około 10%, co bardzo skutecznie niweluje ceny ropy dla producentów, ponieważ w praktyce nic się nie zmienia – kupuje się tańszą ropę, ale jej koszt wyrażony w PLN w istocie jest taki sam.
Z Federacji Rosyjskiej sprowadzamy około 90% potrzebnej nam ropy średniosiarkowej gatunku REBCO (Russian Export Blend Crude Oil), do przerobu której dostosowane są instalacje w rafineriach. Rosjanie mają swoje cła eksportowe, które co jakiś czas zmieniają dostosowując je do cen ropy na światowych giełdach. W kraju mamy oczywiście akcyzę i opłatę paliwową. Obecnie dla najpopularniejszych benzyn Pb95 i Pb98 stawka akcyzy to około 1565 zł za 1 m sześcienny a opłata paliwowa to dodatkowo 104 zł z kilkoma groszami w ogonku. Na olej napędowy odpowiednio 1196 zł i 262 zł również z ogonkiem. W praktyce koszt produkcji benzyny lub ropy to mniej więcej połowa jej ceny detalicznej (ropa jest nieco droższa w produkcji). Marża sprzedawcy to grosze, najwięcej nas kosztują: VAT (około 19% ceny detalicznej), akcyza (około 30% ceny detalicznej) i wskazana opłata paliwowa. Może niewielka – poniżej około 2%, jednakże też swoje robi.
Jak czytamy na stronie Ministerstwa Finansów [tutaj] Aktualnie obowiązujące stawki akcyzy na niektóre wyroby akcyzowe wynoszą w przypadku: benzyny silnikowej – 1.565,00 zł/1.000 l, oleju napędowego – 1.196,00 zł/1.000 l, gazów skroplonych do napędu silników spalinowych – 695,00 zł/1.000 kg, biokomponentów stanowiących samoistne paliwa – 1.196,00 zł/1.000 l, energii elektrycznej – 20,00 zł/1 MWh, alkoholu etylowego – 5.704,00 zł/1 hl 100% vol., piwa – 7,79 zł od 1 hektolitra za każdy stopień Plato gotowego wyrobu, wina – 158,00 zł/1 hl gotowego wyrobu, papierosów – 206,76 zł za każde 1.000 sztuk i 31,41% maksymalnej ceny detalicznej, samochodów osobowych o pojemności silnika powyżej 2000 cm sześciennych – 18,6% podstawy opodatkowania; pozostałych samochodów osobowych – 3,1% podstawy opodatkowania. Niestety ten podatek to wymysł Unii Europejskiej i nic na to nie poradzimy – musimy jako państwo naliczać ten haracz swoim obywatelom.
Przypomnijcie sobie państwo teraz, na czym opiera się nasz budżet? Na podatkach pośrednich i podatku akcyzowym! To właśnie z tych pieniążków utrzymywane jest nasze fajne państwo.
Można, zatem postawić przewrotną tezę, że spadek cen ropy naftowej – wcale nie jest w interesie naszego państwa. O ile, więc kraje eksportujące ropę odczuwają to bezpośrednio, otrzymując mniej pieniędzy z kontraktów, to po pewnym czasie ten sam efekt odbije się na budżetach krajów importerów, uzależnionych od cen paliw.
Wniosek – nie ma, co się cieszyć z malejących cen ropy naftowej, ponieważ w przełożeniu pośrednim oznacza to spadek dochodów budżetu państwa. Opisana sytuacja to kolejny argument przeciwko podatkom pośrednim i skończonemu idiotyzmowi – opierania na nich dochodów państwa! Sytuacja, w jakiej jesteśmy to jest skandal, ponieważ spadek cen ropy – praktycznie nie ma szans skutecznie przełożyć się na spadek cen na naszych stacjach benzynowych. Teoretycznie bowiem, zgodnie z modelem – sprzedaż większej ilości tańszych paliw, powinno zrównoważyć sytuację, co więcej – większe zapotrzebowanie na paliwa zawsze świadczy o większym ruchu w gospodarce, co ma swoje przełożenie na PKB. No, ale widocznie tego w Brukseli nie wiedzą, mamy taki model cenowo-dystrybucyjny, jaki mamy. Odpowiedź na pytanie, jeżeli ceny ropy naftowej spadają to, kto na tym najbardziej zyskuje skoro nie kierowcy? Brzmi – państwo.