- Społeczeństwo
Czy potrzebujemy nowego spojrzenia na kanibalizm?
- By krakauer
- |
- 03 października 2014
- |
- 2 minuty czytania
Idzie nowe! Najpierw feminizm, potem homonormatywność, następnie gender, w końcu kazirodztwo! To się nazywa wolność! To wspaniałe jest! Człowiek uwalnia się spod kajdan na kartach Biblii! Nie ma żadnych sztucznych ograniczeń, nie można wiązać człowieka na drodze postępu, do dobrobytu, szczęścia i powszechnej radości. Człowiek to brzmi dumnie! Niech wszystko będzie konsensualne, a jeżeli takowe ma być – bo przecież jak twierdzą najmodniejsi – nie ma nikogo oprócz nas, to znaczy że możemy się umówić na cokolwiek!
Niedawno prof. Jan Hartman – człowiek wybitny, osoba najwyższej próby jeżeli chodzi o filozofię i etykę, spróbował przenieść na polski grunt problem właśnie żywo dyskutowany u naszych zachodnich przyjaciół – kwestię legalizacji związków kazirodczych.
Po tym wyłomie, jakiego dokonał pan profesor, my maluczcy możemy chcieć pójść jeszcze krok dalej! Nie ma bowiem żadnych granic, których jako ludzie nie moglibyśmy pokonać ani ustanowić – wszystko jest przecież konsensualne! Przypomnijmy – umowne – tak jak prawa wyborcze kobiet, w ogóle upodmiotowienie kobiet, równość dla innych orientacji seksualnych, gender itd. Do tego panteonu wolności nasz krakowski profesor dodał nam nawarstwiający się problem kazirodztwa – śladowo dotyczący niewielkiego promila społeczeństwa, ale przecież to sprawdzian naszej wolności i demokracji, dlatego trzeba mieć wobec niego swoje zdanie!
Pójdźmy więc dalej, śmiało otwórzmy nasze umysły na problem kanibalizmu! Przecież to takie ludzkie jest! Niby dlaczego unikamy jako tabu jedzenia ciała innego człowieka? W czym jest problem, że się powstrzymujemy i marnujemy takie ilości – bardzo często młodego, zdrowego mięsa, jedynie lekko pokiereszowanego w wypadku? Co takiego powoduje, że świnię lub krowę możemy zjeść a człowieka nie?
Szokujące? Tak, właśnie o to chodzi – właśnie ma szokować i ma wykazywać nonsens całego mylnego hartmanizmu i innych naśladowczych idei, które uzurpują sobie prawo do negowania istnienia Boga i porządku ustanowionego przez twórcę. Jeżeli bowiem nie ma Boga – to dopuszczamy konsensualizm, umowność – wówczas Hartman i jemu podobni mają rację. Jedynie ile społeczeństwo wytrzyma w tym pokoleniu, tzn., gender, kazirodztwo i kanibalizm? Strasznie cywilizacja przyśpiesza!
Zastanówmy się jednak, może są jakieś naukowe powody, dla których wszystkie te nowinki społeczne i obyczajowe są niewłaściwe, albo mogą przyczyniać się do powstawania ryzyk lub zagrożeń dla ludzi, których dotyczą a w efekcie dla zbiorowości? Śmiało niech genetycy się wypowiedzą na temat ryzyka związanego z kazirodztwem w przypadku ciąży! Niech przeprowadzą badania – symulację komputerową kilku pokoleń odżywiania się mięsem ludzkim – do jakiej degeneracji DNA może to doprowadzić i jak szybko! Będziemy mieli dowody naukowe na to, że pewnego rodzaju zachowania nie są korzystne dla organizmu człowieka i w konsekwencji dla zbiorowości.
Być może w wyniku postępów w nauce – kiedyś ludzkość zrozumie, że nie jest w stanie ogarnąć swoją wiedzą wszystkiego, że są kwestie których nie jest w stanie zrozumieć – nawet jeżeli je dostrzega i ma pełną świadomość funkcjonalności poza znanymi układami odniesienia. Jedni będą to nazywać bożym porządkiem świata, jeszcze inni – nieodkrytymi polami nauki, a dominująca większość nie będzie w ogóle rozumiała o co chodzi w problemach poruszanych przez najtęższe głowy.
Dzisiaj mamy wrzucony do polskiego kociołka problem kazirodztwa, jutro ktoś rzeczywiście wrzuci kanibalizm – w takiej lub innej formule. Pojutrze co nas czeka? Pozytywna pedofilia? Na to jesteśmy zbyt wrażliwi? Jednak jeszcze w średniowieczu nie byliśmy – pamiętacie państwo ile lat miała Jadwiga jak oddaliśmy ją Jagielle? Ile miał lat Król z przyzwoitości nie wypada pamiętać. No, to co nas czeka w naszym konsensualnym świecie? Świecie bez wartości, negującym na siłę Boga, afirmującym człowieka, nawet poprzez jego samozniszczenie – eutanazję!
Co dalej? Chciałoby się napisać – jakie kolejne szaleństwo nas czeka? Tylko, czy tak wypada nazywać „nowinki” obyczajowe w dobie rewolucji genderowej i przymusu poprawności politycznej? Naprawdę żyjemy w bardzo ciekawych czasach. To, kto chciałby być zjedzony jako pierwszy?