- Polityka
Najlepszą decyzją pani premier Kopacz byłaby…
- By krakauer
- |
- 18 września 2014
- |
- 2 minuty czytania
Najlepszą decyzją pani premier Kopacz byłaby decyzja o dymisji jej gabinetu, a w konsekwencji rozpisanie przedterminowych wyborów. Wynika to z faktu, że jej rząd nie przełamie siedmioletniego fatum prawie nie robienia niczego przez rząd jej poprzednika. Nikt nie popełni żadnych szaleństw przed wyborami parlamentarnymi, nie zobaczymy żadnych istotnych i liczących się systemowo reform. Z tego względu i należy to uważać za zasadniczy argument, wszelkiego rodzaju dywagacje na tematy zastępcze jak skład gabinetu, czy też expose pani premier należy traktować jako kwestie zastępcze – nic innego. Naprawdę szkoda tracić rok czasu!
Oczywiście łatwo jest mówić o dymisji, jak tutaj para w kociołku wrze, herbatę chcą robić, a zadowoleni współpracownicy nowej władczyni Polski nawet stojąc w tle mają miny najszczęśliwszych chomiczków królika! Już czekają w działach administracji, już czekają w funduszach, spółkach, idzie nowe! Małymi kroczkami, ale nadchodzi, co prawda z gwarancją tylko na rok, ale lekkie przewietrzenie gabinetów zawsze jest potrzebne, ponieważ inaczej wszystko się zamyka i ogrzewa własnym ciepełkiem, no a to nie o to przecież chodzi.
Z przecieków dotyczących personalnego składu rządu wynika już tyle sensacji, że w ogóle nie jest warto tego komentować. Nawet prezydent państwa poczuł się wezwany do wypowiedzi i publicznie dał świadectwo swojej przyjaźni z niestety pewnym ministrem, miejmy nadzieję że nie przyszłym marszałkiem Sejmu RP. Co do reszty, warto powiedzieć tylko tyle, że jeżeli do rządu zostanie włączony pan Schetyna, to może być przeciwdziałanie rozłamowi partii – w tym sensie, rzeczywiście odejście starego premiera nieumiejętnie rozgrywającego relacje osobiste ponad relacjami służbowymi na rzecz państwa jest z pożytkiem dla partii i państwa.
Mamy zatem panią premier, o której poglądach na państwo wiadomo mniej więcej tyle, że ładnie się uśmiecha. Jednakże warto się cieszyć z takiego rozkładu kompetencji, albowiem jeżeli nie potrzeba mieć wizji niczego, żeby być premierem rządu w Polsce – to naprawdę jesteśmy szczęśliwym krajem! Być może jesteśmy urodzonymi pesymistami i bezczelnymi krytykantami, gdyż kraj awansował właśnie w kolejnym ratingu „czegoś tam” i wcale nie jest u nas tak dramatycznie pod względem ubóstwa. Jeżeli więc sytuacja się poprawia, to nie można narzekać a oczekiwania należy przepuścić przez filtr realnych dokonań rządu, gdyż jak wiadomo nic się samo w rzeczywistości, która jest dynamiczna nie dzieje. Innymi słowy – malkontenci powinni milczeć, przynajmniej do 1 października, kiedy to pani premier obiecała spragnionemu nowości Narodowi – swoje expose.
Swoją drogą to jest bardzo ciekawy eksperyment politologiczny, społeczny i psychologiczny. Trzeba bowiem mieć politycznego nosa, żeby na stanowisko premiera desygnować taką osobę jak pani Ewa Kopacz. W tym znaczeniu, że nie była to osoba znana z bycia omnibusem spraw państwowych, chociaż jej kompetencji nie wypominamy, bo nie ma szkół „na premiera”. Jednakże jeżeli to nie była politologiczna kpina ze strony byłego premiera, abstrahując już w ogóle od kwestii samego namaszczenia, to co to było jak nie eksperyment? No chyba że ława jest naprawdę tak krótka, że… szkoda słów. Społeczny dlatego, ponieważ jednak ludzie nawet w Polsce nie są totalnie wyzbytymi wszelkiej inteligencji i możliwości logicznego myślenia idiotami i potrafią myśleć, zwłaszcza jak widać, że władza pokazuje im wielki „wałek”. Niestety wielką wadą naszej klasy politycznej jest to, że lekceważy zwykłych ludzi, konkretnie posądzając ich o bardzo wąską percepcję, która pewne wiadomości przyjmuje innych nie, a jeszcze inne nawet jeżeli przyjmuje to rozumuje jedynie w kategoriach objaśnień mainstreamu. Nic podobnego! To największy błąd elit, które zapominają że rzeczywistość polityczną kreuje właśnie nic innego jak uśredniona percepcja elektoratu. To ona przekłada się na wynik wyborczy – wprost, prawie 1:1, oczywiście marketing polityczny może zrobić swoje, ale szału nie narobi, chyba że mamy do czynienia z gigantycznym systemowym kłamstwem jak np. w Polsce. Jest to także eksperyment psychologiczny, ponieważ wielki demiurg musiał przecież zakładać, że nawet namaszczona kandydatka ma jakąś granicę wstydu własnej niekompetencji i pierwsze wściekłe ujadanie dziennikarzy – może ją nie tylko zbić z tropu, ale po prostu ustawić do końca kadencji, który się zbliża bardzo szybkimi krokami. Poza tym, przecież ludzie mogą mieć dość tego typu inżynierii politycznej i zagłosować na przekór! Ciekawe jak to ryzyko wkalkulowano?
Żeby ostatecznie nie być zupełnie złośliwym, co jest niepotrzebne, gdyż wystarczy ograniczyć się jedynie do rozsądnego sceptycyzmu – bo przecież nie oczekujemy od tego rządu rozwiązania palących problemów kraju – cieszmy się, że w ogóle nasza elita, była w stanie po odejściu absolutnego dominatora na tyle się dogadać, że tylko się lekko poobgryzała ewentualnie opluła, ale nic dramatycznego się nie stało. Zresztą, zobaczymy w Sejmie. Będzie symptomatycznym jeżeli prezes wiadomo której partii wyjdzie podczas expose lub głosowania – zobaczymy już niedługo. W istocie przecież chyba wszyscy w kraju chcieliby być pozytywnie zaskoczeni nową jakością rządzenia i przede wszystkim – jego nową dynamiką, a to jest możliwe ponieważ pani Kopacz była znana od zawsze z doskonałej organizacji, świetnego kontaktu z otoczeniem (BARDZO WAŻNA CECHA) i zdrowego rozsądku. W końcu nie każdy musi mieć wizję! Dzisiaj nasz kraj jest w tak trudnej sytuacji, że nawet po prostu ktoś umiejący uporządkować sprawy oczywiste i błahe – jeżeli się sprawdzi – będzie na wagę złota. Przecież w tym stanie finansów publicznych, a budżet to pierwsze poważne zadanie nowego rządu – szału nie da się zrobić. Dlatego myślmy pozytywnie i dajmy pani Kopacz minimum zaufania.