- Ekonomia
Dlaczego tracimy na kontraktach gazowych z Rosją i dusimy swój przemysł chemiczny?
- By krakauer
- |
- 12 września 2014
- |
- 2 minuty czytania
Lekka korekta dostaw dziennych gazu ziemnego z Federacji Rosyjskiej spowodowała panikę wśród krajowej klasy politycznej, poruszenie u ekspertów oraz zapaliła czerwone żaróweczki w percepcji zwykłych ludzi. Prawdopodobnie zamieszanie zostało specjalnie rozdmuchane tak, żeby przyzwyczaić ludzi do złych wiadomości, a zarazem wyłapać w kanałach informacyjnych, tych którzy chcieliby tą kartę rozgrywać w polityce wewnątrz krajowej. Proszę pamiętać, że właśnie nie mamy rządu, jesteśmy w zawieszeniu politycznym, od zamieszania medialnego może zależeć bardzo wiele, jeżeli nie pojawią się żadne nowe „taśmy” lub nie będzie problemów właśnie z gazem, to będzie mały cud.
W ogóle większość z komentatorów i decydentów sprawia takie wrażenie, jakby pochodziło do gazu z Rosji jak do jakiegoś groźnego zwierzęcia, które jest potrzebne, drogie i pożądane, ale wolelibyśmy jakoś inaczej. Nie ma tutaj żadnej logiki, kontrakt jamalski jest jasny – bierzesz albo płacisz. My bierzemy i płacimy, ale płaczemy ponieważ płacimy za gaz więcej niż inni odbiorcy, co przez czynniki sterujące opinią publiczną od zawsze było przedstawiane jako rosyjski spisek, zemsta i szkodzenie Polsce. Oczywiście nikt nie powie głośno, że Niemcy, którzy mają ten sam gaz taniej – kupują go kilka razy więcej od nas. No stąd i zniżka. Czy to kogoś dziwi, że Rosjanie stosują politykę taryfową na swój gaz? Przecież naprawdę NIE MA ŻADNEGO PRZYMUSU w jego pobieraniu! Nikt na Kremlu nie zmuszał nas do podpisania kontraktu, zrobiliśmy to dobrowolnie, rękami pewnego premiera z bardzo zasłużonej partii.
Przez ostatnie lata bronimy niczym niepodległości kapitału pochodzenia rosyjskiego do własnych firm z sektora przetwórstwa ropy i gazu, czyniąc niemożliwym większe inwestycje rosyjskie w te branże w Polsce. Jest to nic innego jak najzwyklejsze ograniczenie dostępu do rynku, którego nie da się zrozumieć, ponieważ przecież dominująca część surowców potrzebnych dla tego przemysłu pochodzi ze wschodu – konkretnie z Federacji Rosyjskiej. Co to oznacza w praktyce? Mniej więcej tyle, że nie możemy rozwijać swojego własnego przemysłu chemicznego, gdyż ceny za gaz – fundamentalny surowiec w tej branży mamy droższy od sąsiadów.
Jeżeli zaś pojawia się szansa na włączenie rosyjskiego kapitału w te biznesu, to takie możliwości w różnych formach bywają rzekomo blokowane przez różne czynniki, tak że nie dochodzi do transakcji i powiązania. W konsekwencji – sami skazujemy się na sytuację, w której tracimy korzyści z partycypacji rosyjskiej w tych biznesach. Przecież dla każdego musi być jasnym, że gdyby Rosjanie mający u siebie źródła dostaw surowca – mieli udziały w jego wykorzystaniu w Polsce – byliby naszymi największymi sprzymierzeńcami w procesie ograniczenia ceny no i zabezpieczenia pewności dostaw! Wiadomo, że nie po to się inwestuje miliardy, żeby potem na tym tracić. Biorąc pod uwagę, kto chciał ostatnio inwestować, moglibyśmy być pewni, że żadne podwyżki cen gazu (ten importowany mniej więcej w całości pokrywa potrzeby przemysłu) nie nastąpią, a nawet bardzo szybko pojawiłaby się propozycja zwiększenia dostaw i rozbudowy zakładów chemicznych! Z tego banalnego powodu, że produkując z tańszego surowca niż zakłady na zachodzie, mamy jeszcze tańsze koszty pracy – w efekcie bylibyśmy w chemii praktycznie bezkonkurencyjni w Unii Europejskiej.
Żeby zdywersyfikować dostawy próbujemy wybudować gazoport, który jest bardzo potrzebny, jednakże jak na razie po zakontraktowanych w Katarze dostawach, nie wynika żeby to był tańszy surowiec. Co pokaże przyszłość zobaczymy, mając gazoport możemy być bardzo elastyczni w kształtowaniu dostaw np. na zasadach spotowych, jednakże do tego jest potrzebny kapitał i ludzie nie bojący się działać na zagranicznych giełdach.
Być może uda się nam kiedyś przygotować profesjonalny i niezależny raport na temat polskiego przemysłu chemicznego, jego perspektyw rozwoju i utracone korzyści wynikające z faktycznej blokady w dostępie do surowca.
Branża chemiczna dzisiaj to wspaniałe zyski i wysokie technologie, niestety potrzebujące dużych kapitałów na wejściu. Jeżeli jednak zakłady mogą działać i właśnie dzięki nowym technologiom są wysoko wydajne, nie ma problemu ze spłatą kredytów. Nam nikt nie pożyczy poważnych pieniędzy, ponieważ do tej pory nie mogliśmy zagwarantować ciągłości produkcji, być może gazoport zmieni to przynajmniej na tym poziomie, że będziemy w stanie zabezpieczyć dostawy. Jednakże cena będzie zawsze jedną wielką niewiadomą.
W dłuższej perspektywie czasowej – nikt nie powinien się dziwić, jeżeli w jakimś sąsiednim kraju, posiadającym lepsze relacje z Rosją i dającym gwarancje dla poważnego traktowania rosyjskiego kapitału powstanie duży hub chemiczny, korzystający z olbrzymich, stałych i stabilnych dostaw. Wówczas, jak to w Unii Europejskiej jest możliwe, produkcja naszych zakładów będzie na tyle droga, że nie będzie się opłacało produkować w nich niczego, bo standardowe produkty (jak np. nawozy, tworzywa sztuczne) będzie można taniej kupić u sąsiada. Niestety to powoduje, że perspektywy są trudne, gołym okiem widać, że marnujemy wielską szansę, jaką mogłoby być stworzenie takiego przedsięwzięcia w Polsce. Wszystko mamy – potężne podstawy przemysłowe, doskonałą kadrę, z kapitałem nie ma problemu, brakuje tylko partnerstwa ze źródłem dostaw. To jest naprawdę tak intratny i poważny interes, że opłaca się dopuścić poważnego partnera na 50%!
Rosyjskie tłumaczenie tekstu: [tutaj]