- Polityka
Jaki rząd takie odejście, czyli cicha dymisja rządu
- By krakauer
- |
- 13 września 2014
- |
- 2 minuty czytania
Czy w ogóle ktoś zauważył, że rząd podał się do dymisji? W ogóle ma to jakieś znaczenie dla ludzi? Nawet dla sceny politycznej? Jeżeli premier rządzący 7 lat odchodzi po cichutku, bez jakiegokolwiek większego rozgłosu – to chyba jesteśmy najszczęśliwszym społeczeństwem, ewentualnie już tak zrezygnowanym, że odejście „tyrana”, i jego grupy popleczników, wcale nie jest zauważane.
Żeby było żałośnie, to pan premier odchodzący, nie zdobył się na nic, na żaden gest, żeby wytłumaczyć Narodowi, na czym ten manewr polega? Komentowanie słów szefa opozycji to może być coś, czego będzie mu brakowało w Brukseli, ale wyraźnie było widać smutek odchodzenia z polskiego znanego piekiełka, gdzie nawet ten wróg – to taki swój, tutejszy, To naprawdę żałosne, że ani premier odchodzący, ani nikt z czołowych polityków nie zdobył się na szerszy komentarz do tego wydarzenia. Nawet na jakieś krytyczne podsumowanie osiągnięć i wskazanie kwestii, które na nowym stanowisku pana Tuska mogą być dla nas ważne.
Niestety potwierdza to nasze stałe tezy, twierdzące o zupełnym oderwaniu się elity, w tym w szczególności establishmentu rządzącego od realiów – oczywiście z wyjątkiem szlachetnych wyjątków, jednakże jest to smutna prawda. Jeżeli bowiem po siedmiu latach odchodzi absolutny dominator naszej sceny politycznej i „nic” i to takie „nic”, że jego wielkiemu protagoniście nie chce się tego w żaden sensowny sposób podsumować, to jest najlepszym dowodem na zupełną nieważność tematu.
Jeżeli więc jesteśmy w sytuacji, w której takie wydarzenie jak dymisja dwukrotnego rządu – to „nic”, to co może nas zadziwić? Ewentualnie może nie zadziwić, ale zmusić przynajmniej dominującą większość społeczeństwa do zwrócenia uwagi na zagadnienie – zmienia się szef rządu, zmienia się rząd! Nowi ludzie będą naszymi przywódcami!
Niestety, mamy do czynienia z zasadą: jaki rząd takie odejście. Widzieliśmy mały teatrzyk, który miał za zadanie przypudrowanie nosków państwa z kręgu władzy i tyle. O wiele bardziej istotnym zagadnieniem jest formułowanie nowego rządu – to tutaj ma być cisza. Dlatego właśnie nie było „pompy”, ponieważ prawdopodobnie nikomu nie zależy na tym, żeby ludzie się jakoś bardziej interesowali nominacjami do nowego rozdania. Establishment rządzący na pewno wolałby, żeby nowe rozdanie załatwić sobie po cichu, we własnym sosie i wyniki po prostu oznajmić społeczeństwu niż emocjonować się walką polityczną o stanowiska.
Szczerze powiedziawszy jest to mądra taktyka, ponieważ nie potrzebujemy żadnych emocji po tych „chudych siedmiu latach”, a jeżeli tylko koalicja ma 231 głosów w Sejmie, to naprawdę, kogo mianuje, na jakie stanowisko to odpowiedzialność teraz już przede wszystkim pani Kopacz. To ona będzie naszym przywódcą, to jej jesteśmy winni obywatelskie posłuszeństwo, to ją będziemy rozliczać i krytykować w trakcie i po okresie sprawowania władzy.
Co do odejścia pana Tuska, owszem może i odszedł na stanowisko średniego znaczenia, jednakże jeszcze żaden Polak nigdy nie pełnił nawet takiego stanowiska! Właśnie, dlatego jest to stanowisko cenne, a że „szału nie robi”, no cóż, – jaki kandydat, takie stanowisko! Co poradzić? Miał nie brać? Co prawda w przypadku polityka wiarygodność jest bezcenna, a ten pan wielokrotnie publicznie deklarował w ostatnim czasie, że do Brukseli się nie wybiera, więc co o tym myśleć w kontekście osobowym – do końca nie wiadomo, w każdym bądź razie na zagadnienie trzeba patrzeć w sposób pozytywny.
Biorąc pod uwagę skostnienie naszego układu władzy, biorąc poprawkę na to, że są to ciągle ci sami ludzie z tym samym zapleczem – naprawdę każda zmiana, a zwłaszcza zniknięcie z rządu co najmniej dwóch ministrów sami państwo wiecie których, to już będzie BARDZO WIELE. No, a gabinetowi i samej nowej pani premier, pomimo dużej rezerwy do tej osoby, której poglądy na rzeczywistość i posiadana wizja rozwoju kraju – po prostu nie są znane – należy wykazać postawę kredytu zaufania. Na pewno jednak możemy być pewni jednego – ludzie się budzą, widzą że establishment wcale ich nie potrzebuje do rządzenia, ponieważ jest w stanie doskonale bawić się we własnym sosie.
Swoją droga jak łatwo przełknęliśmy nową kandydaturę na naszego przywódcę! To jest naprawdę niesamowite! Dobrze, że pan Tusk nie miał takiego poczucia humoru jak jeden z rzymskich cesarzy i nie namaścił nam na premiera np. konia. Ciekawe, czy to by kogoś zdziwiło? Czy ktoś by, to w ogóle odnotował? Niestety nasze społeczeństwo jest tak skrajnie wyczerpane po ostatnich 7-iu latach ludobójczego neoliberalnego gnębienia, że jest mu już wszystko jedno, ludzie są zrezygnowani i chyba już nie wierzą w sukces.